czwartek, 19 maja 2016

19.05.2016

Ruszyliśmy już o 8:00... Stop. Ruszylibyśmy, ale Włosi spóźnili się o 40 minut. Maurizio podobno zgubił telefon, zresztą próbował mi wmówić, że to ledwie 20 minut... Ci Włosi. Dotarliśmy na miejsce na 11, zaczęliśmy od toalety i Wąwozu Korzeni -zrobił dobre wrażenie, choć na początku padło pytanie - To po to jechaliśmy tu 2 godziny? Spacer po Kazimierzu jednak zmienił komentarze na zachwycone okrzyki - weszliśmy do fary i na zamek, starczyło nawet na czas wolny. W domu byłem po 18 - podobno Kajka przeszła przez wierszyk dla mamy śpiewająco, ale na piosence 'Tata jest potrzebny' wymiękła. Moja kochana żona oczywiście nie omieszkała zrobić jej zdjęcia, kiedy rozpacza, że mnie nie ma na występie. Szlag by to trafił. Atmosfera potępienia itd. Za dużo mnie ta wizyta kosztuje...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz