środa, 30 listopada 2016

30.11.2016

Dupa. Poszedłem tylko na dwie lekcje, bo miałem wizytę u neurologa, zamówioną pół roku wcześniej. Wróciłem na moment do domu, żeby ugotować rosół dla młodej, ale... udo kury zdechło. Obrałem tylko warzywa i poleciałem do lekarza. A tu zonk. Nie dostarczone na czas skierowanie spowodowało, że mnie system wywalił i nie dostałem się do lekarza... Szlag. Na szczęście znaleźli mi wolne miejsce na początku stycznia. Wróciłem do domu przez sklep, ugotowałem ten rosół i poszedłem po młodą. Iwo też odwołał zajęcia, więc siedzieliśmy w chałupie. Kajka po mnie skakała, była w doskonałym humorze, ale po 19 zaczęła padać... A jeszcze mam akcję z Juhasem, bo dzieciaki znalazły rapsy w sieci i w zasadzie jest śmiesznie. Ale Juhasa to się nie spodziewałem! Ale numer!

wtorek, 29 listopada 2016

29.11.2016

Matko, co za dzień... Po odprowadzeniu młodej na czas, ruszyłem do pracy. W okienku skoczyłem po płyty, znowu mam full... Dokończyłem lekcje, poszedłem na obiad i spacer, bo u Kuby pogrom. Na szczęście załatwiłem sobie zastępstwo na pierwszą godzinę dyskoteki, to mogłem zrobić wszystkie zajęcia. Na dyskotece (szlag by ją trafił!) byłem o 18, Kajka robiła furorę. Nie obyło się bez awantury, bo przecież poszedłem na dwie minuty do Marty, zobaczyć ptaszki... Chuj, że stałem potem godzinę i zmywałem, te trzy minuty były ważniejsze... Wróciliśmy odprowadzając Oliwkę do domu, bo opiekunka przyjść nie mogła. W domu jeszcze sterczałem nad zlewem i zmywałem, bo przecież żona robi taki pierdolnik po pracy, ale nie ma siły go sprzątnąć. Kończę poprawiać przewodnik, może do końca tygodnia wyślę go do korekty... 

poniedziałek, 28 listopada 2016

28.11.2016

Że też ciągle trzeba lecieć... Lekcje przeszły w zasadzie nawet niezauważalnie. Pomiędzy nimi szał: kasa erasmusowa do policzenia, telefon do KBB, spotkanie w sprawie Amka, dwie godziny w przychodni u lekarza medycyny pracy (przebadali mnie całościowo!), obiad, Jonatan... Ufff. I jeszcze sam obrabiaj młodą, bo żona zaległa i ma w dupie.

niedziela, 27 listopada 2016

27.11.2016

Wstaliśmy koło 9 - znaczy ja, jako przedostatni, ostatnia była Kajka. Śniadanie, część poszła do kościoła (beze mnie na szczęście), spakowaliśmy się trochę, obiad i powrót do domu. Śnieg sypie na zmianę ze słońcem i deszczem, ale droga była spokojna. Po powrocie do domu poleciałem jeszcze do stokrotki, bo przecież wiatr hula w lodówce. Młoda musiała jeszcze odrobić pracę domową, na biegu, pomiędzy kęsami kolacji. Awantura wisiała w powietrzu, oczywiście znowu na mnie, że wrzeszczę, ale ileż do cholery razy można coś mówić? Poszła wreszcie spać o 22:15. Mord w oczach. Mam dość.

sobota, 26 listopada 2016

26.11.2016

Nawet udało się nieco pospać i po śniadaniu rozpoczęły się przygotowania do imprezy. Poszedłem z Kają na spacer - w zasadzie do sklepu, ale zaliczyliśmy również kółko dookoła miejscowości i wizytę na placu zabaw. W międzyczasie przyjechała Bożena wraz z... Jerzykiem i Tiną, co wywołało wręcz szok, bo każdy spodziewał się "synowych"... Przyszli goście, żarcia do rozparcia, teściowa dostała prezenty (niektóre niezłe, część idiotycznych, jak krasnal ogrodowy), Kajka padła po 22, ale i tak nie było jej gdzie położyć...Ogólnie było miło, osuszyliśmy litra, obżarliśmy się i po imprezie.

piątek, 25 listopada 2016

25.11.2016

Jakoś się rano grzebałem, że odprowadziłem małą z 10 minut później, przez co znowu o mało się nie spóźniłem. Smog dziś dziki. Zrobiłem lekcje - choć trzy, to jednak dość męczące. Poza tym poumawiałem się jak trzeba, tylko poczta mi zwariowała i nie mogłem wysłać poprawionego raportu w załączniku - wkleiłem go do maila, ale to trochę porażka... No i po wszystkim zaszedłem po Kebab Kinga po żarcie, zjedliśmy na biegu i o mało nie spóźniliśmy na Radexa. Młoda padła w autobusie, a my telepaliśmy się cztery godziny, zanim wyjechaliśmy, zanim przejechaliśmy te wykopki... A jeszcze Gosia zapomniała kaszki i w ostatniej sekundzie wpadliśmy do stokrotki. Piwko i spać.

czwartek, 24 listopada 2016

24.11.2016

Ta 6 rano to koszmar... Zebrałem się i poszedłem do pracy, na dyżur przed lekcjami. Te sześć godzin jakoś szybko mija, nawet, jeśli mam te pięć dyżurów. A po lekcjach bieg. Spotkanie z mamą Amka, pędem na obiad, pędem do Michała, pędem na radę. I telefon od mamy Julki, że na treningu awaria - co to za głupoty oni robią? Po radzie poszliśmy odebrać zegarek od grawera - beznadziejnie to wygląda... Powrót do domu zwolnić mamę, szybka produkcja laurki dla babci i ciągle coś...

środa, 23 listopada 2016

23.11.2016

Jezu, jak mi się nie chce... Dziś znowu ciężko mi się było wyrobić, ale dałem radę. Zrobiłem mnóstwo rzeczy poza lekcjami: poprawiłem raport i zadzwoniłem do pani w NA, pokserowałem testy, posprawdzałem, opieprzyłem moich sążniście... Nic to pewnie nie da, ale co tam. Zjadłem obiad, zrobiłem Iwo i wróciłem. Oczywiście młoda ogląda tv, a stara wisi na telefonie, w kuchni dziki pierdolnik - norma. I ja mam brać siłę na zmywanie, zdejmowanie prania, wieszanie następnego, karmienie i kąpanie młodej, bo żona po pracy ledwie żyje. Dobrze, że ja nic cały dzień nie robię, to sobie mogę pohasać, kurza morda. Staram się zakończyć Pragę, może jutro się uda?

wtorek, 22 listopada 2016

22.11.2016

Pobudka o 4 i znowu jestem nieprzytomny, bo przecież trzeba się drzeć bez powodu... Lekcje przeleciały, na okienkach skoczyłem na Pragę i po płyty - brakuje tych od Krystyny... A z 5a był apel, na szczęście... Tyle, że moi mocno przeginają. Potem szybkie dwoje zajęć i powrót, bo Gosia musi lecieć po zegarek, o którym pieprzy od dwóch tygodni - oczywiście w ostatnim momencie. I na nic nie ma siły po pracy, więc to ja mam mieć siłę pozmywać i ogarnąć, bo przecież leżę do góry dupą cały dzień... Mecz był nieprawdopodobny, szkoda Legii... Borussia-Legia 8:4! Co za wynik!

poniedziałek, 21 listopada 2016

21.11.2016

Ledwo wstałem... I przy okazji prawie się spóźniłem do pracy :P Wkurzyłem się przy okazji, bo na 10 minut przed wyjściem na okienka przyszła Marta, z informacją, że mam trzy zastępstwa za Agnes, bo ta idzie papierki erasmusa swojego załatwiać... A jak wychodziła, to jęczała, że ma z dziesięć biur obskoczyć! Czyli słownie dwa. Ufff... A miałem tyle rzeczy zrobić. Po lekcjach poszedłem załatwić ćwiczenia, na obiad i odbębniłem Nikodema. Teraz siedzę i kończę tę poprawkę raportu, szlag by to trafił...

niedziela, 20 listopada 2016

20.11.2016

Totalnie przesrany dzień. Od pobudki tuż po 7, aż po 16. Wstałem, to przygotuj śniadanko - tu na szczęście z pomocą. Anielka pojechała na szkolenie, Gosia z Hubertem i Hanią poszli do kościoła, ja zostałem z pokasłującą młodą, a Łukasz ruszył odebrać Anielę. W rezultacie Gosia poszła po zakupy świąteczne, a ja zostałem w domu, serwując dzieciakom rosołek, pomagając w lekcjach i gotując obiad. W zasadzie usiadłem dopiero do obiadu, kiedy wszyscy zjechali. Tak mnie to wyczerpało, że padłem: zmywanie, gotowanie, lekcje, podawanie, gotowanie... Skoczyłem jeszcze do Chmielarni na poprawę humoru... Młoda poszła spać, a ja pierniczę raport, napiszę jutro w okienkach. 

sobota, 19 listopada 2016

19.11.2016

Armagedon nadciągał. Wstaliśmy dość wcześnie i do roboty... Ja do sklepu - przy okazji zajrzałem na Koło do gościa od płyt, zwodzi trochę, ale zobaczymy... Potem zakupy w kerfjurze, powrót i zakupy w biedrze - pękło 450 złych. Zrobiłem obiad (nawet niezły wyszedł) i niedługo potem przyjechały szwagry. Kolacja, drineczki - wszystko delikatnie, o 23 już spaliśmy. Na kupie. 

piątek, 18 listopada 2016

18.11.2016

Pytanie, czy ja się wyśpię i odpocznę... Rano obrobić kaszlącą młodą i odstawić do przedszkola i kiedy wróciłem, pozmywałem ten bajzel i w sumie wyszedłem oczywiście za późno. Nie szkodzi, przyjechały dwa 112 na raz. Zrobiłem swoją lekcję, wydrukowałem papierki, zrobiłem zastępstwo ze swoimi i wyruszyliśmy na wycieczkę. Dzieciaki naprawdę zachowywały się porządnie, zachwycone Wedlem nie mogły się nadziękować. Fajnie :D Wróciliśmy na 15:30, poleciałem na obiad i po płyty, odbębniłem Kajtka i ledwie żyję... 

czwartek, 17 listopada 2016

17.11.2016

Ten cudowny dzień, kiedy mam sześć lekcji i pięć dyżurów... Jakoś przeżyłem, zwłaszcza te dwie ostatnie, najcudowniejsze betony... Do tego dwoje zajęć i powrót na zebranie zimowiskowe, na którym, w zasadzie... nikogo nie było :P Wchodzili, wychodzili i tyle ich widzieli. Zapisanych 11 osób, nie jest źle. Padam z nóg, przylazłem, a tu jeszcze Emilka była, dopiero Szymon po nią przyjechał. Zostawiłem przewodnik i poprawiam ten denny raport... 

środa, 16 listopada 2016

16.11.2016

Pobudka o 5, świetnie. Jako, że Gosia leciała na 8, po odprowadzeniu małej miałem chwilę na pozmywanie i zrobienie mięsa i pobiegłem do pracy. Lekcje przeleciały, na okienku porobiłem papierki, wyskoczyłem jeść i do Iwo, aby wrócić na dzień otwarty. Było milutko, ale długo, w domu byliśmy o 20:30. Na szczęście mama dała młodej kolację i można ją było wykąpać i położyć. Sczytuję Pragę. Zmęczony jestem.

wtorek, 15 listopada 2016

15.11.2016

Przespałem noc, hura. Odprowadziłem młodzież i pojechałem do pracy, po tygodniu odpoczynku... Nie było źle, nawet to jakoś przeszło, tym bardziej, że w czasie okienek poszedłem sobie sprawdzić, co z ćwiczeniami i na krótki spacer. Kuba odwołał zajęcia, poszedłem tylko do Kajtka, również dłuższym spacerem i wróciłem do domu. Piszę papierki na różne okazje i szlifuję przewodnik.

poniedziałek, 14 listopada 2016

14.11.2016

Ostatni dzień zwolnienia to nieustanny bieg. Zaczęło się o 2:00 sikaniem, jęczeniem i próba przeprowadzki do naszego łóżka. około 3:00 dałem za wygraną i może z godzinę później już spałem. Dzięki temu ledwo się podniosłem... Odprowadziłem małą i pojechałem na Szmulki. Miałem nadzieję, że wyrobię się szybko, ale zeszło mi się do 11:30, zajrzałem na pocztę, zrobiłem zakupy i w domu byłem po 13... Szybki obiad i odkurzanie, odebrałem młodą i nie pojechałem do chłopaków... Cóż. Wieczorem oglądam Polska-Słowenia 1:1, słabo. Jutro z powrotem do pracy, jeszcze słabiej :P

niedziela, 13 listopada 2016

13.11.2016

Do południa się jakoś wygrzebałem i w południe ruszyliśmy z Kajką na spacer. Chciałem iść do zamku, bo za darmo, ale taka była koleja, że zrezygnowaliśmy... Przeszliśmy sobie przez Starówkę, doszliśmy do metra i wróciliśmy koło 15. Potem niewielka wegetacja, kilka awantur i jak mała poszła spać, udało mi się zakończyć Pragę. WOW!

sobota, 12 listopada 2016

12.11.2016

Pomimo późnego zaśnięcia, młodzież wstała o 7:30, kurde. Zebraliśmy się jakoś i poszliśmy na zakupy - uwielbiam chodzić na zakupy z dziewczynami, trwa to zawsze dwa razy dłużej. Najpierw Lidl po zimowe spodnie - kolejka po 20 osób. Potem krótki spacer i jaranie resztkami śniegu :) No i w kerfjurze najpierw kameju, potem zabawki, prezent dla teściowej, trwało to tyle, że mało nie umarłem. No i jeszcze zabawownia, bo Kajka męczyła i zdecydowaliśmy, że zjemy na miejscu - wybraliśmy bar mleczny, chyba najgorzej z trzech opcji... W domu byliśmy o 16 i... zalegliśmy. 

piątek, 11 listopada 2016

11.11.2016

W nocy się wściekłem, bo młoda się drze "mama, siku", mama śpi jak kamień, a jak idę do młodej, to ona mówi, że miała przyjść mama, a w ogóle to jej się nudzi. Szlag. Ale spaliśmy do 8:40, da radę. Wygrzebaliśmy się z betów po 13, wyszliśmy na space na padający śnieg - było fajnie, skończyliśmy w Kebab Kingu. Próbuje odzyskać równowagę żołądkową, ale po tych lekach od Berczaka mam totalnego czopa. Leniwy wieczór i... Polska-Rumunia 3:0!!!! Ale Rumuni to chamy, petarda ogłuszyła Lewandowskiego, dobrze, że im wpieprzył dwa gole!

czwartek, 10 listopada 2016

10.11.2016

No tak to ja lubię :) Po odprowadzeniu młodej do przedszkola, miałem czas dla siebie do prawie 16. Skończyłem pisać przewodnik, pozmywałem, zrobiłem obiad, ekstra! A jeszcze dziewczyny zaraz po obiedzie poszły do Kazia na dwie godzinki :) Młoda wróciła tak zmęczona, że marudziła i ryczała o byle co, na szczęście poszła spać wreszcie... Kurde, przysłali mi poprawki do raportu, muszę usiąść i napisać kilka tabelek raz jeszcze... Ale to jak skończę uzupełniać przewodnik smaczkami :)

środa, 9 listopada 2016

09.10.2016

W sumie obudziłem się i już miałem iść do pracy po wczorajszych rozrywkach, ale nie czułem się najlepiej. Zmierzyłem temperaturę - prawie 38, nie ma bata, idę do lekarza. Odprowadziłem ledwo młodą, jeszcze zapłaciłem za przedszkole i umówiłem się do lekarza. Oczywiście o 8 trafił mi się już tylko Berczak, ale niech tam. Przepisał mi tysiąc leków, których większości oczywiście nie wykupiłem, kazał jeść ryżankę i przez tydzień niewiele więcej i dał zwolnienie jeszcze na... poniedziałek. Hahahah! Nie czuję się najlepiej, ale pisałem sobie przewodnik i słuchałem muzy - cudownie. Odebrałem Kajkę, Gosia miała jeszcze zajęcia i spać...

wtorek, 8 listopada 2016

08.11.2016

W nocy znowu pobudka, szlag mnie kiedyś od tego trafi... w pracy nawet spokój, na okienkach poszedłem sobie do Arkadii i wróciłem sporo przed czasem - ładna pogoda się zrobiła. Po lekcjach poszedłem do megadexu na obiad, nawet niezły był. Ale po kwadransie u Kuby zaczęło mi jeździć po brzuchu. Mówię, oho, czegoś dosypali! Ledwo zdzierżyłem, poleciałem do szkoły i... chluuust!!! Oho, nie jest dobrze. U Kajtka jakoś przeszło, ale w domu było coraz gorzej. Zacząłem się telepać z zimna, bolała mnie skóra, głowa, miałem gorączkę... Jakaś masakra, ledwo żyję! 

poniedziałek, 7 listopada 2016

07.11.2016

Ja nie prześpię żadnej nocy normalnie... Dzisiaj siku o 4:30. Lekcje poszły dość dobrze, w moim bloku okienkowym wymieniłem kasę, oddałem pieniądze z erasmusa, zapisałem się do lekarza i odebrałem paczkę od Krystyny... Wróciłem odbębnić ostatnie zajęcia, a tu okazało się, że Agnieszki dostały swój projekt - Agnes coś kręci, chyba mnie tam nie chce :P Po obiedzie w deszczu i gradzie poleciałem do Nikodema i wróciłem do domu cały mokry - masakra...  

niedziela, 6 listopada 2016

06.11.2016

Nie znoszę takich dni, kiedy jest zimno i trzeba siedzieć w chałupie. W nocy oczywiście pobudka, bo młoda wyrżnęła z dyńki w ścianę - nie wiem, jak się musiała rzucać... Spałem do około 8, próbowałem drzemać kolejną godzinę, ale słabo to wyszło. Za to cały dzień spędziłem w betach, czytając książkę, bawiąc się z młodą i gotując posiłki dla siebie - Gosia wprawdzie już w lepszej kondycji, ale nadal jest rekonwalescentką. Szmulki mają się ostro ku końcowi, myślę, że skończę je w tym tygodniu!

sobota, 5 listopada 2016

05.11.2016

Koszmarny dzień. Zaczęło się o 2 w nocy - Gosia przejawiła wirusa jelitowego, dawała z dwóch rur na przemian. Do tego młoda wrzeszczała, ze posikała. Do rana tak kilka razy. Wstałem, ogarnąłem młodą, poszedłem po zakupy i miałem jeszcze godzinkę, aby przygotować się do wycieczki - znaczy poczytać coś wreszcie. Dupa, zrób to, zrób tamto... I oczywiście na wycieczkę pojechałem nieprzygotowany totalnie. Zaczęło robić się zimno, w trakcie spaceru zaczął padać marznący deszcz, ale grupa trwała, żeby dokończyć - wykruszały się pojedyncze sztuki. Spacer był trochę za długi, najechałem na inwestorów (ups!), ale mam nadzieję, że było ok. Wieczorem, zmordowany, zrobiłem sobie obiad, Gosi ryż, małej parówki, pozmywałem, posprzątałem nieziemski bajzel, jaki zrobiły, wykąpałem i ogarnąłem Kajkę, podałem pięćdziesiąt rzeczy Gosi i w końcu usiadłem... Padam, a boję się tej nocy.

piątek, 4 listopada 2016

04.11.2016

Znowu wczesna pobudka, ale dałem jakoś radę. Podniosłem się, odprowadziłem Kajkę (pokasłującą!) do przedszkola, miałem chwilę dla siebie i ruszyłem do pracy. Mimo najtrudniejszych grup w tygodniu, dałem radę i jakoś poszło. Potem poszedłem na obiad i w sumie mało było czasu, bo od razu musiałem ruszyć do Kajtka. A od niego w tramwaj i autobus - do sali zabaw dotarłem po godzinie i w sumie nie szkodzi, bo siedzenie z mamuśkami i gadanie o dzieciach nie jest bardzo fajne... To znaczy było nawet miło, ale... Wróciłem z mamą Jerzyka, popełniając gafę za gafą... Przeprowadziłem ją bocznymi drogami, zamiast główną i pochwaliłem się niechcący, ze znam całą jej dyrekcję... Atmosfera siadła :P Poczywam.  

czwartek, 3 listopada 2016

03.11.2016

Noc była ciężka, bo młoda przylazła i się rozpychała - budziłem się co chwila. Zresztą, Gosia wstała o 5, ja o 5:30, zaprowadziłem młodą do przedszkola i o 7:50 robiłem dyżur. Sześć lekcji minęło, sprzedałem książkę, podrukowałem... No i oczywiście podyżurowałem. Okazało się, że u Michała się dziś nie da zrobić zajęć, więc zamiast tego pojechałem odebrać trzy paki z płytami, zjadłem w Sphinxie i do Moniki poszedłem pieszo, fajnie, szkoda tylko, że tak piździ. Wracając, zahaczyłem o inpost, żeby wziąć czwarty zestaw... Znowu dużo. Wieczorem przylazła jeszcze Koszmarna z papierami, siedziały i gadały w nieskończoność, zdążyłem małą wykąpać, poczytać i położyć, a one jeszcze paplały...

środa, 2 listopada 2016

02.11.2016

Powrót do pracy jest trudny...Jakoś poszło, przeleciało. Poszedłem na obiad, do Iwo i w sam raz, aby zdążyć na zajęcia Gosi. Wieczorem zacząłem oglądać Legia-Real jednym okiem - zaczęło się 0:2, ale w którymś momencie było już... 3:2!!! Skończyło się remisem, ale i tak świetny wynik i świetna gra!

wtorek, 1 listopada 2016

01.11.2016

Mama przyjechała troszkę po 10-tej, więc ruszyliśmy - dziewczyny zostały w domu. Na szczęście, po ledwo wyszliśmy, zaczęło padać, miejscami wręcz lać. Na pierwszy ogień poszedł Wawrzyszew - zmokliśmy jak piorun, przebiegliśmy galopem i pojechaliśmy na Północny. Mokro jak piorun, zimno, że szok, wróciliśmy  dość szybko na obiad. Przemoczeni i zziębnięci, paskudnie! Pół dnia sobie odpoczywaliśmy przed jutrzejszym powrotem do pracy...