* Pamiętnik z życia - jeden dzień, jedno zdjęcie * A diary of a life - one day, one photo * Tagebuch des Lebens - ein Tag, ein Foto * Diario de la vida - un dia, un foto * Denník života. Jeden deň, jedna fotografia * Дневник жизни. Один день, одна фотография * Diary ya maisha. Siku moja, moja ya kupiga picha
wtorek, 31 lipca 2012
31.07.2012
W zasadzie kolejny dzień stracony. Rano był mecz siatkówki i te barany przegrały z Bułgarią. Potem pojechaliśmy po Korsarza i okazało się, że ten idiota wcale nie naprawił. Znaczy, wymienił cewkę, ale dalej hamulce źle łapią i znów trzeba było wrócić do warsztatu. Dobrze, że diagnostykę podbił... Wracając, podjechaliśmy na chwilę do babci, a ta koniecznie musiała jechać do szpitala... Teściowie z nią pojechali, a my poszwendaliśmy się po Olsztynie... A jutro też się nigdzie nie ruszymy...
poniedziałek, 30 lipca 2012
30.07.2012
Zamiast jechać na wycieczkę do Reszla, skończyło się na stacji diagnostycznej i Korsarz nie zdał... Oblał tylne hamulce, bo nierówno łapały. Trzeba było zostawić małego w warsztacie do jutra najwcześniej. Słabo.
niedziela, 29 lipca 2012
29.07.2012
Zamiast na plażę ruszyliśmy na starówkę olsztyńską - pogoda zapowiadała się bardziej chmurzasta. No i w trakcie latanie po targu zastrzeliła nas przeburza. Musieliśmy przeczekać ją w kawiarni, ale podczas wyładowań teściom walnął telewizor... Potem jeździliśmy po Media Marktach, żeby do serwisu oddać. A tu olimpiada! Ale gówno z tą olimpiadą, Radwańska przegrała, Partyka przegrała, wszyscy się obsrywają... Nędza.
sobota, 28 lipca 2012
28.07.2012
32 stopnie i do 16 na plaży. Śmieszne uczucie, kiedy się smażysz jak skwarka, a w tym samym momencie pada na ciebie deszcz... Ledwo wróciliśmy, zaczęliśmy grilla i... rozpętała się burza. Nie szkodzi, skończyliśmy jeść, to przeszła... Aha, mamy srebro na IO w karabinku pneumatycznym!
piątek, 27 lipca 2012
czwartek, 26 lipca 2012
26.07.2012
Po wczorajszej żarówie, dziś było gorąco, ale pochmurno. Wprawdzie pojechaliśmy nad jezioro Żbik, ale po 2 godzinach wróciliśmy. Woda chłodna, robale żrą jak cholera... A od 18 na lotnisku w Dajtkach były zawody balonowe :)
środa, 25 lipca 2012
wtorek, 24 lipca 2012
24.07.2012
Jeden dzień w Warszawie i tyle rzeczy do załatwienia. Pranie, rozwalony prysznic, implant, którego, jak się okazało, wcale nie potrzebuję, ale pojechałem po niego aż do Wesołej, spotkanie z mamą, zakupy, pakowanie... Uffffff...
poniedziałek, 23 lipca 2012
23.07.2012
Pobudka o 5:20 i oto ruszamy do domu. Od 6 do 20:50 można było dostać kota w tym autokarze, ale w sumie droga szła sprawnie. Dzieci oddane i szczęśliwe, rodzice chyba zadowoleni - słowem, urlop czas zacząć. Tylko jak na złość okazało się, że powietrze mi trochę z koła na przedzie zeszło i musiałem po ciemku lecieć na stację i dopompowywać... Ale dało radę. Jutro czeka mnie ciężki dzień, oj ciężki...
niedziela, 22 lipca 2012
22.07.2012
Ostatni dzień nad Balatonem i znów pogoda się spsuła... Trzeba było wykonać bieg patrolowy, co w węgierskich warunkach okazał się nieco karkołomny, ale fajnie wyszedł. Personel pożegnał nas pyszną kolacją i Tokajem, dzieciakom zrobili pizzę i dali colę. Teraz pakowanie i jutro o 6 rano fruuuu... I dopiero teraz będę miał wakacje :)
sobota, 21 lipca 2012
21.07.2012
Został nam do obrobienia Siofok, więc pojechaliśmy w sobotę, bo dziś miała się skończyć pogoda... I skończyło się słoneczko faktycznie, choć było całkiem ciepło. Siofok okazał się całkiem ładny, na koniec zajechaliśmy jeszcze do Tesco po suweniry i wróciliśmy. W związku z tym, że dzieciakom nic nie smakuje, choć kuchnia pyszna, stwierdziliśmy, że niech żrą tę pizzę i frytki, ale dla nas poprosimy coś normalnego i lokalnego. I na kolację dostaliśmy kawałki golonki z pysznie zapieczonymi ziemniaczkami. Coś nieprawdopodobnego! Po obiedzie spadł deszcz i zajęcia poszły ... daleko. Za to wieczorem Kasia opowiedziała Gosi, jak to na zielonej szkole w czwartej klasie dałem się porwać kosmitom i po nocy biegali i mnie szukali - wszyscy stwierdzili, że to świetny pomysł i porwało Gośkę. Trochę z zaskoczenia... Rafał nie mógł uwierzyć, że nie miałem z tym nic wspólnego...
piątek, 20 lipca 2012
20.07.2012
Pomimo prognoz, była dziś piękna pogoda. Choć w nocy obudził mnie sms od żony, ulewny deszcz i sygnał pociągu (?) piszczący przez prawie minutę, to rano było już dobrze, choć spałem za krótko zdecydowanie. Dzieciakom nic nie odpowiada: plaża nuda. Zabawa nuda. Wyjście na 'miasto' nuda, no bo ile można chodzić wokół jednego ronda? Zostać w pokojach? Super. Ale za 15 minut zaczyna się łażenie i 'kiedy coś robimy?' Ehhh.
czwartek, 19 lipca 2012
19.07.2012
Pierwszy cały dzień w pełni słoneczny i upalny nad Balatonem. Cały dzień na plaży, aby cielsko swe wysmażyć. Ale spokojnie, zaraz pogoda ma się spsuć...
środa, 18 lipca 2012
18.07.2012
Wreszcie pogoda się zaczęła, choć początek dnia był dość słaby... Za to powitał nas wąż na śniadaniu, a chłopaki w Balatonie natknęli się na kolejnego... Zjadliwe bestie :)
wtorek, 17 lipca 2012
17.07.2012
Dziś mieliśmy wycieczkę do Budapesztu. Uwielbiam to miasto! I nie mogłem zdecydować się tylko na jedno zdjęcie, więc dziś wyjątkowo cały set. Wróciliśmy dopiero wieczorem na obiadokolację (zupa gulaszowa i naleśniki :) i w sumie wystarczyło. Bardzo miły dzień.
poniedziałek, 16 lipca 2012
16.07.2012
Obudził nas deszcz, ale po śniadaniu się wypogodziło i spędziliśmy dzień nad jeziorem. Fajnie. Chociaż i tak dość chłodno jest i nad Bałtykiem bywa lepiej. I tak najlepsze ze wszystkiego jest jedzenie - restauracja jest znakomita!
niedziela, 15 lipca 2012
15.07.2012
Paskudna pogoda, taka sama jak w Dąbkach. Udało mi się namówić kierowców na wycieczkę do Kesthely, więc do 13:30 siedzieliśmy w miasteczku, pięknym skądinąd. A potem burza, zimno... Dobrze że płatna plaża wieczorem jest już za darmo, to można iść pograć w coś.
sobota, 14 lipca 2012
14.07.2012
Na to czekaliśmy! 31 stopni i plaża do obiadu. Po południu zaczęliśmy obchodzić Balatonmariafürdö wszerz i wzdłuż, ale za dużo łażenia to tu nie ma. Zadupie lekkie. A wieczorem pogoda się zepsuła... I to pieprzone karaoke.
piątek, 13 lipca 2012
13.07.2012
14 godzin drogi nad Balaton było słabą akcją - dobrze, że autokar nie jest pełen, dzięki czemu dajemy radę i mam podwójne siedzenie. Jechaliśmy i jechaliśmy... Po 21 wreszcie znaleźliśmy się w hotelu, rozparcelowałem grupę po pokojach i zjedliśmy posiłek. Hotelik nawet ok, tylko z klubu na przeciwko dolatuje makabryczne węgierskie karaoke...
czwartek, 12 lipca 2012
12.07.2012
Tak. Jeden jedyny dzień w domu i: sprzątanie, zakupy, wymiana kasy... Dobrze, że się wyspałem i zdążyliśmy pójść do kina na Ice Age 4. Faaajneee :) A jutro pobudka o 4:30 i na Węgry...
środa, 11 lipca 2012
11.07.2012
Kino drogi. Wróciliśmy do Warszawy. W sumie fajnie było - szkoda tylko średniej pogody, bo przecież wróciłem kaszlący i pociągający. No ale nic. Jutro dzień przerwy :)
wtorek, 10 lipca 2012
poniedziałek, 9 lipca 2012
niedziela, 8 lipca 2012
sobota, 7 lipca 2012
piątek, 6 lipca 2012
06.07.2012
Cały dzień w Darłówku - aqua park i spacer po miasteczku. Smażony turbot z frytkami i lans na deptaku :)
czwartek, 5 lipca 2012
05.07.2012
Ale mnie przeklinali, hyhyhy :) Wymyśliłem wycieczkę plażą do miejsca, gdzie jez. Bukowo wpada do morza. No unikat. trochę się szło, ale, kurka, bez przesady, co nie? Dzieciaki dostały w kość, bo po południu poszliśmy jeszcze na windsurfing i chyba mieli dość :)
środa, 4 lipca 2012
04.07.2012
Nie ma to jak windsurfing. Wyciągnąć dzieciaki na jezioro, to koszmar, szczególnie, że dość chłodno jest, a pianki mokre. Ale po treningu okazuje się, że nie było źle. Dalej chłodno.
wtorek, 3 lipca 2012
03.07.2012
Hohoho, wyszło słońce i daliśmy radę spędzić czas na plaży. Plaża ładna, morze zimne. Jak to nad Bałtykiem :)
poniedziałek, 2 lipca 2012
02.07.2012
Jakaś mało szczególna pogoda nad tym morzem. Wszyscy sapią, że jest ponad 30 stopni, tylko u nas ledwo 20. Bez sensu.
niedziela, 1 lipca 2012
01.07.2012
Kurort Dąbki obfituje w atrakcje. Połaziliśmy po Dąbkach, przywitaliśmy morze. W sumie ośrodek nie jest taki zły, tylko na stołówce pęd wściekły i ledwie 30 minut na zjedzenie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)