wtorek, 30 kwietnia 2013

30.04.2013

Z rana przybyła pani kurator - wpadła na 15 minut i trzy łyki kawy i wyleciała. Tyle nerwów i przygotowań - mówiłem, że to bez sensu. Podobno rozprawa o opiekę ma być 22 maja - jeszcze cały miesiąc bujania się w te i we wte. Kosmos. Dzisiaj po lekcjach - na szczęście nie ma klas pływackich, więc zupełny luzik - standard: Kaja. Czyli spacer, karmienie, smarowanie i papa, zanim zacznie ryczeć. Jeszcze wstąpiliśmy do Carrefoura i poczywamy. Od jutra szał - urlopujemy małą.

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

29.04.2013

Wreszcie coś ruszyło: jutro przychodzi pani kurator! Dziś nawet miałem jechać do sądu, ale Gosia wcześniej wszystko ustaliła.  Poszedłem zatem do administracji z kolosalną nadpłatą za c.o. - natknąłem się na tłum ludzi z tym samym problemem - będzie dym! W szkole komputery mnie zabijają... I Maurycy dał dziś taki popis, że skończył rycząc - wyskoczył z tekstem: 'ile zapłaciliście łapówki za dziecko?' Śmieszny żarcik... Załatwiłem studentki irlandzkie - przyniosły mi czekoladki :) Załatwiłem papiery z Dobrej Praktyki i parę innych rzeczy - i na koniec, oczywiście, do Kai. A wieczorem sprzątanie i szykowanie się na panią kurator - ja to mam trochę gdzieś, ale Gosia panikuje mocno...

niedziela, 28 kwietnia 2013

28.04.2013

Pogoda się skaszaniła zupełnie i jest zimno. Wreszcie mogliśmy się wyspać i wstać po 9... Pojechaliśmy do Kai, wykorzystując przerwę w deszczu poszliśmy nad Wisłę i posiedzieliśmy do 17:30, po czym udaliśmy się do Zapiecka. Potem dałem się wyciągnąć na mszę, bo przecież wspaniała figura św. Michała Archanioła przyjechała z Włoch i trzeba koniecznie. Półtorej godziny z głowy, włącznie z procesją. Nienawidzę takich akcji... A jeszcze jak mi ktoś obok pada na ziemię i leży krzyżem... Religia jest straszna.

sobota, 27 kwietnia 2013

27.04.2013

Mogłem pospać. Gosia wyszła przed 7 na konkurs polonistyczny, a ja miałem się wreszcie wyspać. Gówno. O 8 obudziło mnie walenie młota, za którym poszło wściekłe wiercenie wiertar udarowych. Ekstra, sąsiedzi z naprzeciwka postanowili w sobotę rano wymienić sobie drzwi! Cały dzień warczało i waliło tak, że nic wewnątrz nie było słychać. Mało mnie szlag nie trafił. W związku z tym wstawiłem pranie, zrobiłem obiad i po 14 pojechałem do Kai, która dziś była wybitnie marudna i podrapała się strasznie na głowie. I znowu: spacer, mycie, smarowanie, karmienie i wynocha. Na spacerze musiałem ogarnąć zdjęcia do przewodnika porównawczego... Zrobiło się zimno w ogóle. 

piątek, 26 kwietnia 2013

26.04.2013

Przeszedł mi dziś dzień wręcz koncertowo - zadziwiające. Test pływaków minął szybko, z 2d wyszła świetna lekcja - po raz pierwszy od chyba początku... Irlandki bardzo pomagały i z żalem je żegnam - zrobiły mi sporo lekcji i dały dzieciakom sporo. Fajnie. Po lekcjach oczywiście Kaja, dodatkowe zajęcia, zakupy, jakieś jedzenie i wreszcie wolne. Muszę się wyspać choć trochę...

czwartek, 25 kwietnia 2013

25.04.2013

Dobrze, że zaczynam dziś na 9:45, bo mogłem pojechać z Kają do ortopedy - wszystko w porządku na szczęście. Zaraz po wizycie u lekarza - szkoła i wdzięczny jestem za studentki irlandzkie, bo to bardzo fajnie wychodzi. Zmęczyłem się wprawdzie dziś nieco, ale dało się przeżyć :) Niestety, drugiego rzutu Irlandek nie będzie, bo Magda im zredukowała godziny o połowę na rzecz ewaluacji... Gosia dziś miała dół emocjonalny po telefonach do sądów... Dziwią się potem, że ludzie na nich wykurwiają, jak pracują beznadziejnie... Potem znowu Kaja, spacer, karmienie, smarowanie i wypad z baru. Jeszcze przyszedł pan z UPC, zmienić modem, śmieszny taki :)

środa, 24 kwietnia 2013

24.04.2013

Osiem lekcji jak z bicza strzelił... Na szczęście są Irlandki, więc jakoś przeszło, nawet szybko i przyjemnie. Po wszystkim znowu Kaja, spacer, smarowanie, zakupy i przecież jeszcze okazało się, że narzędzia mam wysłać Kasi, bo będzie jutro uzbrajać studentów... Mamy sygnaturę, mamy kuratora, tylko ciągle czas ucieka...

wtorek, 23 kwietnia 2013

23.04.2013

Pojechałem na jedną lekcję i ruszyliśmy na podbój Stadionu. Norbert, zamiast puścić ich wcześniej, to kilka osób przetrzymał... Dzięki. Ale nie spóźniliśmy się na szczęście. Obeszliśmy, zajrzeliśmy wszędzie, było całkiem fajnie. Jeszcze wróciliśmy, załatwiłem kilka rzeczy i, jak codziennie, pojechaliśmy do Kai. No i na koniec stawianie na nogi utm...

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

22.04.2013


Cała szkoła w robalach :) Wizytacja kardynała Nycza mnie ominęła i bardzo dobrze. Zrobiłem swoje cztery lekcje z Irlandkami, wszystko minęło szybko i bezboleśnie.Po szkole, jak zwykle ostatnio, pojechaliśmy do Kai, wyszliśmy na dłuższy spacer i, korzystając z okazji, weszliśmy na ćwierćfunciaka w nowej knajpce na Muranowie - mała była wzorowa. Jednak niedługo po wyjściu zgłodniała i miała morką pieluchę i włączyła syrenę - musieliśmy szybko wracać...

niedziela, 21 kwietnia 2013

21.04.2013


Odbębniłem dziś ostatnią Dobrą Praktykę... Jeszcze tylko narzędzie do poprawy. Zrobiłem prezentację o Szwecji, za co zresztą dziewczyny kupiły mi litr wódki, a Ewa jeszcze piwo za zdjęcia... Szok. Ela na świetlicy wykonała laurkę, a ja z Gośką pojechaliśmy po kwiaty - przy czym o mało jej nie zabiłem, bo zapomniałem jej powiedzieć, że klamka od strony pasażera w Korsarzu nie odskakuje i drzwi jej się otworzyły na zakręcie... Wypadł tylko portfel, sama została w środku... Kwiatki nabyliśmy na bazarku na Kole i wręczyliśmy Kasi. Urwałem się wcześniej, bo jechaliśmy naturalnie do Kai, a tu jeszcze mama na spacer czekała...

sobota, 20 kwietnia 2013

20.04.2013

Wreszcie mogłem się wyspać i wyleżeć. Wstałem po 9, zrobiłem jajecznicę, odwiozłem Gosię na masaże i ok. 14 spotkaliśmy się u Kai. Ni cholery nie dało się wjechać na teren, ani gdzie zaparkować, bo na Polonii grał futbol amerykański. Wzięliśmy małą na spacer - skubana, spała prawie 2 godziny! Trwało to tak długo, że jak już usiedliśmy w parku, to sam się zdrzemnąłem... Wróciliśmy, nasmarowaliśmy kremami i zostawiliśmy. Jak zwykle. Bez sensu.

piątek, 19 kwietnia 2013

19.04.2013

Wow, bajzel w sądzie ogarnięty - wizyta pani Moniki w biurze podawczym pomogła - dziś okazało się, że 'oczywiście papiery są, sygnatura taka, a taka'. W czasie lekcji znów musiałem zrobić tysiąc rzeczy i w sumie mieliśmy jechać do sądu wykłócać się, ale wystarczyło zadzwonić. Mała dziś była bardzo marudna - na spacerze nie zasnęła, wrzeszczała, nie chciała jeść, nie chciała spać, tylko ryczała... Przypuszczam, że albo swędzi ją skóra, albo ząbki idą. Zdążyłem jeszcze zrobić zajęcia, zakupy i teraz zażywam relaksu. Należy mi się. 

czwartek, 18 kwietnia 2013

18.04.2013

Ale jaja - czekamy na nadanie sygnatury sprawie, żeby Kaję zabrać do domu, a tu papiery utknęły na półtora tygodnia w biurze podawczym. Pieprzone sądy. Jutro jedziemy się kłócić. A w szkole super dziś się udało z moimi Irlandkami, bo dzieciaki miały dużą radochę i mogły pogadać po angielsku - nawet pierwszaki były arcy grzeczne! A potem znowu - do Kai, spacer, karmienie, przebranie i do domu. Bzdura.

środa, 17 kwietnia 2013

17.04.2013

Kolejna środa - kolejny dyżur w szatni. W zasadzie wszystkie lekcje jakoś przeszły - szkoda tylko, że 3b poszła na wycieczkę - wolałbym, żeby ci zostali, a inni poszli... Pierwszaki mnie zmęczyły, jak zwykle, zrobiłem zdjęcia wystawy o 'W Pustyni i W Puszczy'... Cały długi dzień. a na koniec znowu do Kai, spacery Starówką to już mi bokiem zaraz wyjdą... A w sądzie po tygodniu nie mają jeszcze sygnatury... Dostałem książeczkę od Margit z najlepszymi wierszami z konkursu, gdzie byłem jurorem :)

wtorek, 16 kwietnia 2013

16.04.2013

Przeziębiłem się :(  Lekcje prześmigałem, chociaż na jednej z godzin był niespodziewany alarm przeciwpożarowy, który zajął większość lekcji. Trudno, korzystając z ładnej pogody zostaliśmy na placu zabaw. Potem znowu to samo: Kaja, zakupy, sprzątanie.

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

15.04.2013

Wstałem nawet wcześnie i ogarnąłem życie. Dało radę. Pojechałem nieco wcześniej, bo umówiłem się z Irlandkami - siedziały dziś 4 godziny, wyszły bardzo zadowolone - nie dziwię się, bo i lekcje były fajne i mama Zuzi miała prezentację o Nepalu. Po lekcjach do Kai, przyjemny spacer jak zwykle po Starówce. Wieczorem podjechałem jeszcze do warsztatu na przeciwko, żeby mi filtr paliwa podpięli, co się majtał... Szybko, dość tanio i sympatycznie. Rozkłada mnie przeziębienie. 

niedziela, 14 kwietnia 2013

14.04.2013

Prawie było spokojnie, dało się spać do 7:30... Powaleni pokotem na podłodze. Ale ok. Po śniadaniu cała rodzina pojechała, zostaliśmy więc wreszcie sami. Ogarnęliśmy chałupę po armagedonie i pojechaliśmy do Kai, wpadając po moją mamę. Dziś było chłodno, a mama się kiepsko ubrała, więc krótko z nami spacerowała, a mała była nieco rozdrażniona. Spacerów po Starówce to chyba niedługo będę miał zupełnie dość... Codziennie po godzinie. Odrobiliśmy jeszcze karmienie, zabawę, kapanie i wróciliśmy. Trochę ciszy i spokoju. 

sobota, 13 kwietnia 2013

13.04.2013

Prawie się wyspałem - obudzili mnie przed 8... Ok. 11 zjechali Łukasze i rozpoczęła się akcja 'Kaja'. Pojechaliśmy do małej, zrobiła się piękna pogoda, więc poszliśmy na spacer. Mało nie zwariowali! Wyrywali sobie małą z rąk, krzyczeli, sapali, wzdychali, że taka piękna itd... Masakra, banda wariatów normalnie. Na obiad wróciliśmy - Gosia zamówiła 8 pizz, uczta jak siemasz. A na koniec pępkowe :) Trzeba się znieczulić, bo czeka nas trudna noc w 8 osób na 35 metrach... 

piątek, 12 kwietnia 2013

12.04.2013

Jak ja dziś wszystko ogarnąłem, to ja nie mam pojęcia. Miazga. W ciągu czterech lekcji zrobiłem: nagrałem raport i podpisałem, wręczyłem Ani, zadzwoniłem do dr W., żeby poinformować co i jak. Zadzwoniłem na Stadion Narodowy, żeby upewnić wycieczkę. Wydrukowałem u Ali pracę konkursową, poskładałem ją, wypełniłem papiery. Przy okazji dowiedziałem się, że Ola wczoraj NIE odebrała modelu z gliny z pieca i praca nie jest gotowa, a dziś przecież ostatni dzień składania prac na konkurs... Z Zuzią i jej mamą zrobiliśmy akcję - zwolniłem Zuzię, mama odebrała dzieło i pomalowały je. Wszystko przed 12. Sprawdziłem test 6 klasy. Kiedy lekcje robiłem? Cały czas. Po 13, kiedy już byliśmy u Kai, wyleciałem na chwilę na Nowe Miasto i spotkałem się z Zuzią i mamą i razem zanieśliśmy nasz projekt - mam nadzieję, że warte to było zachodu... Jeszcze zdążyłem zrobić dwie dodatkowe lekcje. Wisienką na torcie jest niespodziewana wizyta teściów... A jutro zwala się cała czwórka szwagrostwa. Zwariuję na pewno.  

czwartek, 11 kwietnia 2013

11.04.2013

Gosia prasowała do 2 w nocy i zaspała - podźwignęła się o 6:45... Zdążyła. Ja odwaliłem lekcje, spotkałem się ze studentkami z Irlandii - pod koniec dnia ledwo żyłem. Dzieciaki podjarane małą, ale i trochę zazdrosne i lekko zaniepokojone, czy przypadkiem ja nie idę na macierzyński :) Po szkole znowu wizyta u Kai, dobrze, że był piękny, wiosenny dzień (nareszcie!), spacer się udał, wszystko ok. Wieczorem kolejne porządkowania, musiałem poskładać w jedno pracę o Warszawie na konkurs dla dzieciaków, drukarka się wściekła i źle drukuje, muszę jutro oddać Ani raport... Zwariuję. A jutro rano muszę oprócz lekcji ogarnąć wydruk pracy, odebranie makiety, nagrać raport, pojechać do małej, oddać projekt konkursowy, zrobić lekcje dodatkowe... Oszaleję.

środa, 10 kwietnia 2013

10.04.2013

Nie ma jak udane prezenty na 35 urodziny. Dyżur w szatni od 7:30, potem 8 lekcji, potem zebranie, na którym trzeba było powiedzieć o dziecku - wszystko wyszło bardzo fajnie. Ale już dość. 

wtorek, 9 kwietnia 2013

09.04.2013

Jeszcze kilka takich dni i ja się wykończę - co gorsza, nie zanosi się na rychły koniec zamieszania... Musiałem się zwolnić z ostatniej lekcji, bo pojechaliśmy podpisać papiery. Na szczęście Olga weszła za mnie i jakoś się udało. Spóźniłem się do ośrodka, bo korek na Towarowej był od ronda Daszyńskiego. Podpisaliśmy wszystko, dostaliśmy garść świetnych rad i okazało się, że możemy czekać jeszcze z miesiąc... Z ośrodka pojechaliśmy do Kai - znowu karmienie, spacer na Starówkę, kąpiel i... zamiast do domu, jazda po zamówione rzeczy, do sklepu i gdzieś tam. Powrót znowu po 20... I obiad ze śmieci złożony. Wykończą nas.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

08.04.2013

Znowu pędem-pędem. Dobrze, że się wyspałem, ale rano, przed pracą, zdążyłem zrobić mnóstwo rzeczy. W pracy było przyjemnie, jak zwykle w poniedziałki. Za to potem do Kai, długi spacer, karmienie, kąpiel i... do McDonaldsa na 'obiad', bo nic przez cały dzień zjeść nie miałem czasu. Dobija mnie to jeżdżenie w te i we wte codziennie, ale dziś dostaliśmy zgodę od pani Dyrektor domu. Jeszcze tylko tankowanie, zakupy... I sterty prasowania ciuszków - nie da się tu ruszyć kompletnie.

niedziela, 7 kwietnia 2013

07.04.2013

W związku z wczorajszym spóźnieniem, dziś dojechałem na szkolenie pół godziny za wcześnie. Jakoś przebrnęliśmy, musiałem przecież znowu wyjść o 15, bo jechaliśmy do Kai. Spacer na Starówkę, kąpanie, karmienie i fru - bez sensu, jak w więzieniu. Wieczór spędziliśmy jeżdżąc od domu do domu po dary - Szymony, Sławki i Szonie... Padam na pysk.

sobota, 6 kwietnia 2013

06.04.2013

Wreszcie nie sypie i jest nieco ponad 0, ale mnie to zdecydowanie nie zadowala... Zima trzyma się pazurami i nie puszcza. Zerwałem się o 7 rano i pojechałem na warsztaty - dziś na Kopernika i przez te cholerne rozkopy metra na Świętokrzyskiej się spóźniłem. Nie szkodzi, nuda - praca metodą projektu. Tylko czy ja zawsze muszę służyć jako pomoc wykładowcy? Po co ja tam przychodzę? Śpiący jestem, zmęczony, nuda panie... Z warsztatu się urwałem o 14:30 i pojechałem do Kai. Spacerek, karmienie, mycie i luli :) A jutro to samo...

piątek, 5 kwietnia 2013

05.04.2013

Znowu w biegu - jak ta zima się nie skończy, to ja oszaleję. Śnieg, chlapa, chłodno, gówno. Po lekcjach pojechaliśmy do banku i polecieliśmy do Kai. Dzisiaj było przewijanie, karmienie i godzinny spacer - moglibyśmy już ją wziąć do domu! Upierdliwe to jeżdżenie do małej. W pół do czwartej ruszyliśmy do Świata Dziecka na zakupy - wydaliśmy ponad 2000 zł na wózki, przewijaki i inne utensylia. Ufff...

czwartek, 4 kwietnia 2013

04.04.2013

No i przyszedł ten dzień, tak ważny dla każdej podstawówki, a najbardziej dla klas 6. Egzamin. Siedziałem z Gosią, Agnieszką, Therezą i jeszcze jedną panią skądinąd na sali gimnastycznej i nudziłem się przez godzinę. Jakoś dali radę, ciekawe, czy znów będziemy TOP 3? Po egzaminie skoczyliśmy natychmiast na Nowogrodzką, oddać wszelkie papiery, a potem pędem do Kai na 3 godziny. Tniutnialiśmy, karmiliśmy, usypialiśmy - zabawa na 102. wieczorem jeszcze Paweł przywiózł masę ubranek i sprzętu... Napisałem raport i zastanawiam się, jak ja dam radę przeżyć codzienne wizyty u Kai, pracę i dodatki... Zanosi się na niezłe 2 tygodnie...

środa, 3 kwietnia 2013

03.04.2013

Jak ta zima nie pójdzie w cholerę, to szału dostanę. To już kwiecień, a wszystko wygląda jak środek stycznia! Szlag to trafi. W szkole wszystkie babki podjarane, znoszą drobiazgi i gratulują :) I mówią, że Kaja podobna do mnie, hłehłe. Jasne. A propos, po lekcjach polecieliśmy do niej - była nieco marudna, ale po prostu głodna i jak ją nakarmiliśmy i ululaliśmy, to minęły 2 godziny. Pojechaliśmy jeszcze do Zapiecka na obiad, bo przecież 12 godzin nic nie jadłem. A na koniec odebraliśmy Korsarza od Zbycha. Jeździ ślicznie, ale coś z kolei napieprza z tyłu...

wtorek, 2 kwietnia 2013

02.04.2013

Jakim cudem zaspaliśmy w tym dniu, to nie wiem. Budzik Gosi zadzwonił o 7:30, po czym naturalnie ona poszła spać zaraz po wyłączeniu budzika - standard. Ja spałem, bo budzik miałem nastawiony na 8, ale... wcale nie był włączony. Dużo nie zaspaliśmy, ale jednak. Oczywiście zdążyliśmy, byliśmy jeszcze za wcześnie, ale akcja śmieszna. Spotkanie było ekstra, Kaja jest cudna i śliczna, bierzemy bez dwóch zdań! Szał nastąpił, telefony, mmsy, smsy, wszyscy się jarają i zasypują nas sprzętem :) Na wieczór poszliśmy jeszcze do psychiatry po zaświadczenie, że jesteśmy zdrowi w głowę i poleciałem na spotkanie utmowskie. Wprawdzie się nieco spóźniłem, ale co tam. Wyszedłem po 40 minutach kłótni i przepychanki, dochodząc do wniosku, że marnują mój cenny czas.

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

01.04.2013

Niezły Prima Aprilis do kupy z Śmigusem Dyngusem. 15 centymetrów śniegu, pomimo, że lekko na plusie, to i tak zima w pełni. W kwietniu. Porażka. W południe pojechaliśmy do Wacków, posiedzieliśmy do 16, było bardzo fajnie :) Przy okazji zrobiliśmy prawie 2 litry i jakoś weszło bez sensacji, nawet do kościoła poszliśmy potem, chociaż małą na to miałem ochotę...