środa, 31 października 2018

31.10.2018

Smieszny dzień... Poszedłem do pracy na 8, ale miałem pierwszą lekcję, a potem siedziałem z trójką delikwentów na próbnym egzaminie. Skończyłem przed czasem, wróciłem do domu przez empik i... dostałem maila, że znowu jakaś część umowy z frse jest nie taka... Co za idiotka, nie da się wszystkiego powiedzieć od razu? Trudno. Ogarnęliśmy się i ruszyliśmy do Jonkowa. Pogoda piękna i cieplutko, dojechaliśmy standardowo. Teściowie się ucieszyli, szwagry też, od razu chcieli oblewać akcję, ale teść przyjmował silne proszki, więc... świętowaliśmy tylko z Łukaszem :) 

wtorek, 30 października 2018

30.10.2018

Znowu dziś biegiem, żonie nie chce się iść rano do przedszkola, to obydwoje musimy wcześniej wstawać i iść na 7... W pracy przeleciało, luzik, załatwiłem papiery i pojechałem do biura edukacji po resztę. Odwiozłem wszystko do frse i wróciłem do domu. Poszliśmy po młodą i powiedzieliśmy jej prawdę - tak ją rodzeństwo nakręciło, że latała jak wściekła :) Gosia zrobiła zakupy w ciuchowym, obeszliśmy jeszcze okolicę i mogłem chwilowo zalec. Jestem zmordowany pracą i zajmowaniem się całym domem na raz, wkurza mnie roszczeniowość i ogólnie działa mi już wszystko na nerwy. Wysłałem kilo informacji partnerom, ogarnąłem trzy rozdziały tomu 9, popisałem Siekierki i muszę iść spać.

poniedziałek, 29 października 2018

29.10.2018

Piąta rano zabija... Wciąż leje, co za gówniana pogoda... W pracy dostałem dwa zastępstwa, więc miałem osiem lekcji, na szczęście zdążyłem obdzwonić wszystko, co musiałem i załatwiłem całość. Słabo zgłaszają się rodziny goszczące, została mi jeszcze połowa dzieciaków do rozparcelowania... Po pracy poleciałem pod palmę odebrać ciuchy dla żony, zjadłem w Co Tu i wróciłem do domu. Gosia wywlokła mnie jeszcze do sklepu - pękło ponad 200 złych znowu, ale nie z mojej karty, bo nie przyszły mi dziś godziny - szlag! Łeb mnie boli, robię na raz 9. tom i papiery do frse. Szybciej to wolne poproszę.

niedziela, 28 października 2018

28.10.2018

Młoda przyszła o 8 - w sumie nie tak źle, bo jakby normalnie o 9... Ale od rana na wysoki obrót: zmywanie, śniadanie, odkurzanie, łazienka, zakupy... No i oczywiście zabawa - młoda jakoś odchodzi od bajek, dobrze idzie. Pogoda pod psem, leje prawie cały dzień i jest zimno... Mam trochę czasu poczytać, trochę piszę Siekierek, a na jutro dostałem zastępstwo i muszę biec cały dzień, niefajnie...

sobota, 27 października 2018

27.10.2018

Pobudka o 8 - pospałbym jeszcze, ale trzeba jechać na Mokotów na masaż... No to zmywanie, jajecznica i pojechaliśmy. Oczywiście godzinka w jordanku, zimno jak piorun, a młoda niemal się zabiła, bo dwa razy łbem przydzwoniła w sprzęty... I gada, że chce braciszka, lol :P Po powrocie poszliśmy do kebab kinga na obiad, krótki spacer i ja poleciałem jeszcze na zakupy: apteka, bułka i woda. Próbowałem paść i odpocząć, ale w tych warunkach to dość ciężkie. Wieczorem ogarnąłem stare zdjęcia do tomu 9.

piątek, 26 października 2018

26.10.2018

Ale akcję zrobiła żona... Wstałem, ogarnąłem i poszedłem do przedszkola i pracy. Po trzeciej lekcji dzwoni: brzuch mnie boli, do lekarza, ratunku. No to idę do Marty, ta mówi, żebym od razu leciał. No to wróciłem, wsadziłem do hondy i pojechaliśmy na Kasprzaka. Okazało się dość szybko, że to infekcja: antybiotyk i tyle. Więcej szumu, niż to warte, mogła iść do naszej przychodni tak naprawdę. No ale ok, ominęło mnie parę lekcji. Kajkę odebrałem i poszedłem z nią na piłkę, pogadałem z tatami i wróciliśmy do chałupy. Nie mam internetu, nie ma tv - upc pierdyknął transformator i nie ma nic.

czwartek, 25 października 2018

25.10.2018

Spałem do 7, super. Młoda wstała idealnie, nie trzeba było jej budzić. Odprowadziłem ją do przedszkola, zrobiłem dla żony zakupy i próbowałem się ogarnąć, ale wyszło tak, że gotów byłem na 10... Wypadłem z domu i odpaliłem hondę, nie było wyjścia. Lekcje minęły szybko, zjadłem obiad w Parmie, zrobiłem Kubę, poleciałem na pocztę po paczkę płyt i wróciłem na zebranie. Minęło mi nieco dłużej, bo zagadałem się z Marzeną i Joanną :P W domu byłem po 20, szybkie mycie Kai i ogarniam znowu erasmusowe jazdy. Turcy nagle zmienili nazwę szkoły, co za szok i przypadek... W kuchni jebalnik nieziemski, pomimo, że zostawiłem idealnie czysty zlew, nie mam siły do tego. 

środa, 24 października 2018

24.10.2018

Rano znowu lało, byłem ciekawy, czy dzieciaki pojadą na wycieczkę... Ale pojechali. Cztery moje lekcje przeleciały i poleciałem odebrać umowę i zawieźć ją do frse na Zachodni. Udało się, choć wiatr urywa łeb. Zjedliśmy Kebab Kinga i poszedłem po dziecię - miałem się zorientować, kto idzie na piłkę, ale szli wszyscy, to przebrałem ją i poszła grać. Sam siedziałem i gadałem z rodzicami, ale zmarzłem kosmicznie. W pracy Majka już wszystkim wygadała, na tyle, że Chlapkowa z gratulacjami przyszła, matko!

wtorek, 23 października 2018

23.10.2018

Odprowadziłem młodą na 7, bo Gosia szła do lekarza. Było pięknie, ale w którymś momencie zaczęło tak lać, że lało aż do końca dnia... A ja z pracy pojechałem do tesco po żarcie chomika i parę zakupów. Przy okazji doprowadziłem na ulicę Narwik panią, która wróciła do polski po 23 latach w Hiszpanii i się nie łapała w rzeczywistości... Poszedłem po małą, mokry jak piorun. Wiatr wyrywał nam parasolki, szok. Dostałem korektę, więc... dopisałem z pięć stron :)  

poniedziałek, 22 października 2018

22.10.2018

Wstawanie o 5 mnie wykończy - jak wyszedłem do pracy, było jeszcze ciemno, a mgła nieprzenikniona. Jakoś to wszystko szło, trochę pocierpiałem, pozałatwiałem i o 14:30 wreszcie opuściłem lokal. W domu zjadłem i lekko przydrzemałem - niestety jedynie 5 minut, bo trzeba było iść po młodą. W przedszkolu posiedzieliśmy na placu, bo Adrian na nią czekał specjalnie, więc nie dało się iść od razu... Siedzę i uzupełniam librusa, papiery, pierdoły. Spać.

niedziela, 21 października 2018

21.10.2018

Młoda poszła wczoraj spać późno, ale wstała o 8, szkoda... Ogarnęliśmy się, dziecko męczyło mnie strasznie o zabawę, więc bawiłem, żeby nie siedziała w bajkach. Koło 13 pojechaliśmy na Bródno, spotkaliśmy się z babcią i poszliśmy głosować - ważna kwestia niezwykle! Pogonić Jakiego! Po głosowaniu poszliśmy do mamy na obiad, kaczka pyszna, Kajka jadła policzki wołowe i bawiła się samochodzikami - wycyganiła jednego od babci ;) Po obiedzie poszliśmy na spacer koło liceum, Bolivara i przez park, gdzie utknęliśmy na placu zabaw. Jak zaczęło się robić zimno, wróciliśmy. Cholera mnie wzięła znowu, bo ciągle zrób, przynieś podaj pozamiataj, pozmywaj, niech to szlag. Do maja mnie wywiozą albo do Tworek, albo na kardiologię... A w Warszawie wygrał Trzaskowski! Jaki won do Opola :P

sobota, 20 października 2018

20.10.2018

Miło się wyspać co jakiś czas, choć początek był trudny - Gosia nie dała mi spać do 1, bo wstawała, sikała, jadła itp, szlag mnie trafiał... Ale młoda wstała dopiero o 8:40, pięknie. Po śniadaniu poranek spędziłem w sklepach, aż do 13 - kolejki, jakby wojna miała być... Zrobiłem obiad, sprzątnąłem łazienkę i odkurzyłem, a po obiedzie poszliśmy z Kają na spacer przez Ulrychów i Jelonki. Deszcz zaczął padać, to wróciliśmy. Zadzwoniłem do mamy, że Gosia chora i nie przyjdzie - od razu się domyśliła!! Kurde...

piątek, 19 października 2018

19.10.2018

Piątki to będzie mój ulubiony dzień... Przetelepałem się przez te 7 lekcji - miało być pięknie, bo Kinga ze swoimi wyszła, ale dostałem dwa zastępstwa i się zesrało. I jeszcze 5p była tylko w połowie i to na ostatniej lekcji, co z nimi robić znowu? Ogłosiłem wyniki erasmusa, było zadziwienie lekkie. Greczynka mnie męczy, Turczynka czepiła się literówki i zmienia im się nazwa szkoły WŁAŚNIE TERAZ - wcześniej nie wiedziała... Po lekcjach biegiem do sklepu po banana i picie i odstawić młodą na trening. Ten trening to jakaś pomyłka, każdy biega z piłką, nikt nie wie, o co chodzi... Ale póki ma frajdę, to niech gra. Jak trenowała, poszedłem sobie do Sajgonu na obiad. Wróciłem zjebutany, to żona mnie jeszcze wyciągnęła za uszy po zakupy... A pierdolnik w kuchni przechodzi ludzkie pojęcie - wczoraj zmyłem naczynia, tak? Mam dość. I kończy się złota jesień, zaraz będzie prawdziwa słota...

czwartek, 18 października 2018

18.10.2018

Mógł to być przyjemny dzień, bo spałem do 7, zostałem nominowany do Nauczyciela na Medal itd, ale 5p mnie denerwuje, Aneta się miga i ogólnie atmosfera mnie drażni. I jeszcze zastępstwa. I moi głupieją, zamiast mądrzeć. Po pracy zjadłem obiad w Kumpirze i zrobiłem z Kubą zajęcia... Wróciłem przez lidla i wydałem, co zarobiłem, więc luz. Prigkita mnie męczy tysiącem pytań i wkurza. A na obrazku ludzik wygląda jak misiek Haribo, czad, mam nadzieję, że żadne chromosomy się nie jebią...

środa, 17 października 2018

17.10.2018

Wkopałem się, bo spędziłem w pracy sporo więcej czasu, niż powinienem, ale niech tam. Po pierwszej lekcji udaliśmy się do Fab Labu na zajęcia - bardzo fajne były one, dzieciaki zadowolone, super. Zostawiłem ich w centrum i poleciałem do Gromady, zamawiać hotel dla erasmusów, po czym wróciłem na obiad i poszliśmy oboje na Dzień Chleba do przedszkola. Marnie przygotowane występy (dzieciaki się starały!), potem konkurs na stempelki, wyszliśmy po godzinie, ufff... Nie znoszę takich imprez. Mam już prawie komplet informacji co do wizyty, ciekawe, co z kasą na nasze erasmusy... Gosia fatalnie rzyga jak kot, w pracy ciągle się o nią pytają, co ja mam mówić...?

wtorek, 16 października 2018

16.10.2018

Dobrze, że dziś tylko trzy lekcje - miałem siedzieć jeszcze okienko i jedną, ale Kasia mi ich zwolniła i mogłem wyjść dwie godziny wcześniej, dzięki czemu, korzystając z pięknej pogody, przelazłem drugą część Sielc. Wróciłem do domu, zjadłem obiad i odebraliśmy razem młodą, idąc na spacer i do sklepu. Mam jakoś mało siły, strasznie tego wszystkiego dużo...

poniedziałek, 15 października 2018

15.10.2018

Na szczęście dziś miałem być na szkoleniu, więc zamiast iść na 7:10, poszedłem na 10:30. Rano zdążyłem odprowadzić młodą, obrobić zdjęcia na fanpage, ogarnąć się i na spokojnie dotarłem do hotelu Mercure na szkolenie. Kurs na wypasie, poczęstunki, obiad, dowiedziałem się niewiele nowego, ale uzyskałem odpowiedź w sprawie źle wpisanych mobilności - nie ma problemu :P Po kursie pojechałem do Powszechnego odebrać bilety dla 6a i wróciłem. Nagrody znów nie dostałem, szlag by to trafił - jeśli w przyszłym roku też mnie tak strącą, to pieprzę, nie robię. A mam minus na koncie - a tu jeszcze 2 tygodnie, szlag.

niedziela, 14 października 2018

14.10.2018

Znowu dzień pełen gonitwy... Na szczęście dało radę się wyspać. Zanim wyszedłem z domu pozmywałem i przygotowałem obiad. Spacer po Powązkach przeciągnął się do 2,5 godziny, ale brawa były rzęsiste ;) Nic to, że pominąłem parę osób i nie mogłem znaleźć Piłsudskiej :D Wszystko pod kontrolą. Wróciłem, dokończyłem obiad, zjedliśmy i poszliśmy na spacer. Potem jeszcze odkurzyłem, pozmywałem, sprzątnąłem łazienkę, zrobiłem młodej kolację i wykąpałem... I zona zabrała się do laurek - kurwa mać, 20:00, cały weekend wolny, a ta znalazła czas wtedy, kiedy Kaja powinna iść spać! Szlag może trafić... Polska - Włochy 0:1, dali sobie wbić gola w ostatniej minucie...

sobota, 13 października 2018

13.10.2018

Dobrze, że się chociaż wyspałem... Bo potem biegiem, bo przecież wyrobić się na 11 to trud niemożliwy... Podskoczyliśmy do Patrycji po nagłośnienie - zaparkowałem na najbliższym miejscu i okazało się, że to za szlabanem, który zamknął się zanim wróciłem. Zmarnowaliśmy z kwadrans, wreszcie znalazła się jakaś dobra dusza, która nam uchyliła ten szlaban... Przez to spóźniliśmy się na masaż 5 minut, Gosia poszła się masować, a my do jordanka - tyle, że na krócej, bo młoda wdepnęła w takie gówno, że ledwo buty doczyściłem. Ble. Poszliśmy na spacer, zjedliśmy obiad w Efezie i wróciliśmy - tylko ja jeszcze poszedłem po zakupy. Po czym przygotowałem na jutro mięso, zrobiłem pomidorową, zawekowałem, zrobiłem dwa prania, kolację, kąpiel... Matko, ja tak długo nie pociągnę...

piątek, 12 października 2018

12.10.2018

Kolejny dzień z dzikim zapieprzem. Znowu pobudka o 6, ogarnięcie siebie i dziecka i praca - udało mi się odebrać ustawę z dbfo, więc na części okienka i na lekcji ze swoimi pognałem do biura edukacji, złożyć papiery. Jest szansa, że kasa wpłynie w ciągu miesiąca, oby. W pracy spływały kolejne prace na erasmusa - tyle, że głównie od mojej klasy... Heh, dominacja :) Po pracy biegiem do sklepu i przedszkola, przeniosłem młodą na piłkę i poszedłem odebrać paczkę i zjeść - akurat paczkomat się zresetował, więc straciłem 10 minut - tyle, ile potrzeba było, żeby się minimalnie spóźnić po Kajkę. A ta już w histerii, że nie ma tatiego :P Żona zalega i się nie rusza, ja tego nie zniosę długo...

czwartek, 11 października 2018

11.10.2018

Miałem niby odprowadzić młodą do przedszkola, ale zupełnie nie starczyło czasu. Wszyscy znaleźli się o czasie (no, Igor 2 minuty przed odjazdem) w pociągu i ruszyliśmy. Wprawdzie nasze miejsca były zajęte (bilety na te same miejsca, choć full pustych siedzeń? PKP?) i dotarliśmy do Białegostoku o czasie. Pod pałacem byliśmy za szybko, udało nam się wygospodarować jeszcze 30 minut wolnego i zaczęliśmy zwiedzać muzeum historii medycyny - bardzo fajna rzecz. Do 13:15 nie tylko dowiedzieliśmy się wszystkiego w temacie, poznaliśmy historię pałacu i miasta. Potem poszliśmy na obiad, 20 minut wolnego i biegiem na dworzec, bo Marcinek źle wymierzył czas do Mc Donalda... Daliśmy radę, za to w pociągu pani kontroler (źle jej z oczu patrzyło od początku) postanowiła sprawdzać legitymacje - oczywiście brakowało 15 (!). Bo przecież się zdąży... Ale udało się panią zmiękczyć :P Wróciłem przez sklep i usiadłem dopiero po 21... Polska-Portugalia 2:3...

środa, 10 października 2018

10.10.2018

Rano poleciałem na lekcje i poszły szybciutko, bez kłopotów. Niepotrzebnie spieszyłem się pod Politechnikę, bo grupa spóźniła się pół godziny i siedziałem jak głupi - dobrze, że piękna pogoda była. Wreszcie przyszli - po początkowym dystansie udało się przełamać lody i jakoś wyszło fajnie, w końcu się nieco otworzyli. Na tyle, że pan Andrzej zaproponował stałą współpracę :P Z fotoplastikonu poszedłem coś zjeść w Co Tu i zajrzałem w parę płytowych miejsc - na szczęście nie wydałem ani grosza - i tak mam na koncie ledwie 400 zł... Na koniec dzień otwarty - przyszły tylko trzy osoby - i starczy, uciekłem szybko. Przy okazji dostałem dziś dwie kolejne prace - słabą Ani i bardzo fajną Marka. Jeszcze dwa dni! Ale i tak nie wiem, kiedy przyjdzie kasa, to jakiś dramat. W domu dziki pierdolnik, syf i sodoma dookoła, ale cały dzień byłem w pracy, pierdolę, nie sprzątam.  

wtorek, 9 października 2018

09.10.2018

Koszmarnych dni część pierwsza... Młoda przylazła już o 23, nie zdążyliśmy się jeszcze położyć. Po jakimś czasie Gosia uciekła do drugiego pokoju, a ja zostałem z młodą. Kopniaków udaje mi się uniknąć, ale przy zmianie pozycji zgrzyta zębami, matko! W pracy przeleciało dość szybko, ale wściekłem się znowu na Anetę - powiedziała, że mi nie napisze pisma przewodniego, bo nie. Kurwa mać, a kto ma to pisać, jak nie sekretarka????? Wydrukowałem, Ala podpisała i szczęśliwy zaniosłem umowy na Górskiego, ale nie miałem ustawy z dzielnicy... I na razie nie mam, kasę to chyba dostanę za rok, szlag. Odebrałem płyty i pojechałem na Powązki, ogarnąć trasę na niedzielę - pod koniec zupełnie się gubię, niech to szlag. Za mało miałem czasu, bo przecież musiałem pobiec po młodą, zjeść coś i pojechaliśmy do Kolorado na imprezę do Bartka. Wyszliśmy z płaczem 20:30, zanim zjadła i umyła się, zrobiła się 22. Jak ona jutro wstanie, to ja nie wiem... Jeszcze tylko listy do rodziców, tekst na jutro i zaraz mogę iść spać, bo padam...

poniedziałek, 8 października 2018

08.10.2018

Ta 5 rano mnie wykończy, tym bardziej, że był to ten standardowy poniedziałek: z lodówki wypadła paczka otwartego śledzia na pysk, miałem drukować testy, ale pokój zamknięty i nie ma nikogo z kluczem, a w środku wyłączone wszystko... Potem tylko afera z pieniędzmi za jakieś repetytoria, wkurzyły mnie Renata i Aneta, bo ja ani nie wiem, ocb, ani nie moja to brocha, a każda robi zamieszanie i umywa ręce... Wreszcie wręczyłem Renacie kasę, niech robi sobie co chce. Lekcje przeleciały bez problemów, dostałem umowy finansowe, trzeba to szybko załatwić. Wróciłem przez Dobrą Bułę i bibliotekę, odebrałem małą i padłem... Nie na długo, bo w kuchni jebła bomba, zrób kolację, ogarnij dziecko - żona nie nadaje się do niczego, szlag... No i dostałem pierwszą pracę erasmusową do oceny... Wiktor się wyprodukował.

niedziela, 7 października 2018

07.10.2018

Ale niedziela, niech to szlag. Wstałem: śniadanie, ogarnąć włosy i siebie, ubranie młodej i pojechaliśmy na zakupy. Wydałem z 500 złych, ale mamy turfy, prezent dla Bartka, lekarstwa dla Gosi i obiad. Ok, wróciliśmy, zrobiłem obiad, zjedliśmy i zabrałem młodzież na rower. Dziś 12 km, do Klaudyna i z powrotem - słabo obiad zjadła, więc trochę marudziła pod koniec... Żona gnije w wyrku, bo nie ma siły ruszyć nawet palcem, zaczyna mnie to poważnie wkurwiać. Skacz dookoła jednej i drugiej - ciekawe co będzie, jak wyjadę?

sobota, 6 października 2018

06.10.2018

Rano musiałem wstać, bo przecież ta wycieczka dla szkoły... Myślałem, że może nikogo nie będzie, ale przyszły trzy rodziny z obocznościami. Zrobiłem w 2 godziny, podobno było szałowo :P Czyli kolejne trzeba będzie robić... Wróciłem, zabrałem dziewczyny do Sajgonu i poszliśmy na krótki spacer. Pozmywałem, odkurzyłem, zaczyna mnie to wkurzać...

piątek, 5 października 2018

05.10.2018

Udało się wstać i ogarnąć młodą i siebie. Zdążyłem z przedszkolem i z wydrukowaniem testów. A w okienku zdążyłem z załatwieniem podręczników. Miało nie być 5p, bo jadą na zawody, ale byli - urwało mi tylko 20 minut lekcji - są strasznie głośni... No więc wreszcie opuściłem pracę i pojechałem do salonu Orange, wyłączyć moje dwa numery dodatkowe, o których nie miałem dotąd pojęcia... Niech idą w cholerę... Zrobiłem zakupy i zdążyłem jeszcze być w domu - okazało się, że Marylka już plotkuje na temat! Co za baba. Obiad zjedliśmy o 19 w rezultacie piłki nożnej itp., na szczęście nie umarłem z głodu :P A jutro ta wycieczka dla szkoły, na fb dość spore zainteresowanie, może z 10 osób będzie... 

czwartek, 4 października 2018

04.10.2018

Mogłem dziś pospać do około 7, świetnie... Ogarnąłem młodą, potem siebie i pojechałem do pracy. Luzik trochę był, bo 5p była połowa (i tak dawali nieźle), na zastępstwie nic nie musiałem robić, bo na basen szła Kasia, a 8c nie było. Po lekcjach skoczyłem do Kumpira, wystraszyłem Piotrka i Marcina, którzy też mieli ochotę na kebaba i zrobiłem zajęcia z Kubą. Wróciłem przez Kavę, ale zanim usiadłem, to jeszcze..: pozmywać naczynia, zrobić kolację młodej, podać kolację brzemiennej, oczyścić chomika po 4 tygodniach, wykąpać młodzież i położyć... W ciągu 2 godzin zrobiłem więcej, niż żonna przez cały dzień. Szlag mnie trafi.

środa, 3 października 2018

03.10.2018

Te cztery lekcje przeleciały dość szybko i pojechałem robić spacer po Sadybie. Zajął mi z półtorej godziny i dobrze, bo mam sporo rzeczy do dopisania - muszę tylko zaczekać na korektę ;) Wróciłem do domu, zjedliśmy obiad i poleciałem zaprowadzić młodą na piłkę - akurat wyszło słoneczko. Zastanawialiśmy się, czy ją puszczać bo ma katar, ale poszła. Zobaczymy.

wtorek, 2 października 2018

02.10.2018

Zimno strasznie... Lekcje minęły szybko, nawet biorąc pod uwagę zastępstwo na polskim. Po pracy poszedłem coś zjeść i sobie wróciłem do domu. W niedzielę był idealny porządek, ale żona siedzi drugi dzień na zwolnieniu - bajzel zaczyna wymykać się spod kontroli, ja palcem nie ruszę, jak ona siedzi i nic nie robi :P Razem poszliśmy po Kajkę i do sklepu i w sumie takie trochę dogorywanie...

poniedziałek, 1 października 2018

01.10.2018

Rozpoczynać tydzień od 5 rano i największej ilości lekcji to horror... Ale jakoś to przeleciało. Miałem lekcję w module, myślałem, że umrę o 8 rano z gorąca, słońce waliło jak szalone, zero blend i zasłon, dramat... W okienku poszedłem coś zjeść i po lekcjach skoczyłem do Zosi, nowej dziewczynki przy Kredytowej. Ciekaw jestem, czy się zdecydują :P Wróciłem do domu i trochę padłem, jestem niewyspany strasznie...