sobota, 30 czerwca 2018

30.06.2018

Robi się zimno. Nie ma po co jechać nad wodę, to chociaż za kasę z łucznictwa zrobiliśmy survival, dało radę, podobno fajnie było. Ale teraz leje i w zasadzie jest dupa. Igora to bym wybatożył...

piątek, 29 czerwca 2018

29.06.2018

Trzeba z dziećmi coś robić, bo mamy pierwszy dzień i ostatni wycieczki, a w środku dupa. Pogoda przeciętna, ale w miarę ciepło. Starczyło na poszukiwanie skarbu :) Dzieciaki mają bliskie spotkania ze zwierzami: kretem i jeżem. Igor zaczyna mi działać na nerwy, co za wesz...

czwartek, 28 czerwca 2018

28.06.2018

Pogoda słaba - znaczy ciepło, ale pochmurno. Nie odstraszyło to nas od skoczenia nad zalew, a potem na basen. Nad wodą kompletnie pusto, można się wykąpać i pohasać. Poza tym, ośrodek to samograj, można ich zostawić i robią wszystko - bawią w chowanego, grają w piłkę i Bóg wie, co jeszcze. Idealnie.

środa, 27 czerwca 2018

27.06.2018

Jako, że bus odjeżdża, zawiózł nas od razu na całodniową wycieczkę. Dzionek zaczął się od dzikiej awantury i mordobicia - Igorek z Mikołajem się poprztykali o to, że Mikołajowi się pomyliło. Trzeba ich było rozłożyć po innych pokojach, darłem mordę jak dzik, żenada. Wycieczka w sumie fajna: szumy na Tanwi, szumy na Sopocie, Józefów i na koniec Zwierzyniec. Było fajnie, choć pogoda nieco skapcaniała.

wtorek, 26 czerwca 2018

26.06.2018

Na miejscu zbiórki byliśmy pierwsi, ale bagaży mamy tyle, że to dobrze - na pewno się zmieścimy. Okazało się, że bus jest za mały na nasze wszystkie bagaże, więc trzeba było podjechać na Henryków po przyczepę i zanim wyjechaliśmy za aglomerację, to tuż za Otwockiem trzeba było robić postój... Potem roboty drogowe i w sumie dojechaliśmy na obiad. Udało się wszystkich bez bólu rozparcelować i poukładało się zbyt ładnie. Uff.

poniedziałek, 25 czerwca 2018

25.06.2018

Leje. Fajne wakacje się zapowiadają :P Rada przeszła na czytaniu sprawozdań, wszyscy pożegnali Ewę i w sumie to skończyło się o 12:30. Chciałem jechać do Patrycji, podpisać umowy, ale mimo, że miała być, nie było jej... To pojechałem do centrum po płyty na pocztę i do Music Fana i w deszczu leciałem na Wolę, aby szybko wrócić na Żoli po Gosię, która miała jeszcze egzamin Moniki. Potem wyrobić dowód, zjeść obiad, odebrać małą i pożegnać p. Kingę, do biblioteki, do sklepu, oddać mamie chomika... I zaczęliśmy pakować się o 20. Za dużo tego na jeden dzień... 

niedziela, 24 czerwca 2018

24.06.2018

Zamiast się wyspać, to nie, siatkarze grali z Australią o 7 rano, a teściu nie omieszkał o tym poinformować ;( Na szczęście wygrali i idą do Final 6. Cały dzień z dupy wyjęty, bo leje z drobnymi przerwami. Wyszedłem tylko na chwilę do sklepu, obejrzałem mecze - na szczęście dziś żona robiła obiad. Najgorsze przyszło wieczorem - nasi dostali srogi wpierdol od Kolumbii: 0:3. Nieudolne pierdoły. Dno. Zwłaszcza za TAKIE pieniądze.

sobota, 23 czerwca 2018

23.06.2018

Pobudka przed ósmą, cholera. Ogarnęliśmy się trochę i zabrałem młodą na piknik średniowieczny na Bródno. Na zmianę prażyło i padało, ale było fajnie. Plac zabaw jest tam spoko, Kajka oglądała jastrzębia, słuchała muzyki celtyckiej i bawiła się w tych drewnianych labiryntach. Spoko czas. Wróciliśmy - Gosia nawet nie tknęła protokołów, tylko oglądała mecz i gadała przez telefon, świetnie. Poszedłem po obiad do Sajgonu i zasiadłem do meczowania. Pogoda do dupy...

piątek, 22 czerwca 2018

22.06.2018

No i koniec, nareszcie... To był trudny rok szkolny, ale na szczęście minął, czas się naładować. Do pracy pojechaliśmy wcześniej, przygotowaliśmy wszystko i git. Na sali oczywiście trwało to za długo, ale znieśliśmy dzielnie. Kiedy Ewa powiedziała o rezygnacji ze stanowiska, poszło po sali takie tąpnięcie... Rozdałem świadectwa, pogadałem ze wszystkimi i dość. Pojechaliśmy do domu, odwożąc Beatryczę na Chomiczówkę. Zrobiliśmy selekcję kwiatów, zawieźliśmy część na cmentarz do taty, zjedliśmy i pora była odebrać Kajkę. Jak przyjechała babcia, to skoczyliśmy do Merkurego, na pożegnalną imprezkę. Byliśmy jedni z ostatnich, więc ciężko było znaleźć miejsce, co gorsza, po nas przyszła Oblechówna i zajęła miejsce tuż - siedziała tam jeszcze Monika P-Rz... Skończyło się po 22, odwieźli nas Żołędzie na szczęście i padliśmy...

czwartek, 21 czerwca 2018

21.06.2018

Ledwo mogę młodą zebrać z łóżka... W pracy strata czasu - na trzech lekcjach robiłem cokolwiek - film, boisko... Nie ma nawet połowy stanu. Moi w ogóle wybyli i dwie ostatnie godziny się nie odbyły - uciekłem. Załatwiłem odbiór paczki, małe zakupy i mecze. Na szczęście przyszły pieniądze, więc zasadniczo jestem bogaty :) Gosia poszła po Kajkę i poleciały na zakupy - nie było ich ze 3 godziny, świetnie. Ja sobie słuchałem i oglądałem mecze. Najlepszy był Argentyna - Chorwacja 0:3, dobrze Argentom! Wieczorem byłem na zakupach, burza miała nadejść, przeszedł tylko wicher, akurat jak szedłem do sklepu... Jutro koniec :)  

środa, 20 czerwca 2018

20.06.2018

Myślałem, że się spóźnię, bo młoda miała duży opór, aby wstać... Nawet, jeśli przylazła w nocy i kopała mnie od 4 rano. Szlag. Lekcje przeleciały - na trzeciej, jako, że nikogo nie było, poszedłem załatwiać sprawy. Odebrałem kasę za rowery, odebrałem paczki z poczty i wróciłem do domu. Po obiedzie odebrałem młodą, poszliśmy jeszcze na hulajnogę i poszła spać nieco tylko wcześniej, niż ostatnio. Parę fajnych meczów, ostatnie podrygi papierkowe i ogólnie jest ok. Byle do piątku.

wtorek, 19 czerwca 2018

19.06.2018

Poszedłem do pracy głównie po to, aby wydrukować świadectwa i ogarnąć papiery. I udało się, w końcu miałem lekcje od rana do 16:20. Zajęcia z kilkoma osobami to albo na boisku, albo z filmem... Dwie ostatnie godziny to w ogóle pomyłka, bo musiałem czekać na ostatnią lekcję, bo Olaf nie mógł iść do domu. Ekstra. Napisaliśmy jeszcze pismo, żeby Dorota została. Ciekawe... Wróciłem szybko na mecz, ale musiałem jechać na Koszyki w połowie. Szkoda, bo Polska - Senegal 1:2, dali dupy srogo... Wycieczka wokół Koszyków nawet się udała, przyszło z 10 osób mimo meczu i połaziliśmy po okolicy - było fajnie. Po powrocie młoda zaczynała kolację - myślałem, że już śpi! Szlag.

poniedziałek, 18 czerwca 2018

18.06.2018

Miało być luźniej, było przeciwnie. Pojechałem do pracy na 10, żeby się spotkać z mamą Poli. Rozmowa nie przebiegła, jak chciałem, bo cała gadka psu na budę, gdyż mama zdawała sobie sprawę z konfabulacji... Wyszły za to inne rzeczy... Poszliśmy do Defabrykacji i zajęcia z filmmakingu okazały się wprawdzie średnie, bo już mieliśmy coś takiego, ale prowadzący byli zachwyceni :) Poszliśmy na lody - a Baśniowa od 14... Zaczęło lać... Mokrzy dobiliśmy do szkoły, na radzie siedziałem w mokrych ciuchach pod wiatrakiem, mało się nie przeziębiłem. Ewa zrezygnowała z dyrektorowania, niektórzy zbierali szczęki z podłogi... Kiedy wróciłem pieszo do domu, dziewczyny były na imprezie, więc miałem 2 godziny spokoju, mogłem się przygotować na jutrzejszyt spacer wokół Koszyków.   

niedziela, 17 czerwca 2018

17.06.2018

Młoda wstała z kaszlem - szlag. Poleciałem rano do lekarza na Czumy, ale ten stwierdził, że wszystko ok, ma podrażnione gardło. Nafaszerować odpowiednio lekami i nie ograniczać. No to pojechaliśmy na imprezkę do Pawła - a że u nich też problem, bo Piotruś całą noc rzygał, to w ostatniej chwili imprę przenieśli do Tęczy w Opaczy. I to dwie godziny wcześniej... Ok, niech będzie, daliśmy radę, choć zapomnieliśmy prezentu i trzeba było wracać się po niego spod Hali Człuchowskiej. Dwie godziny zabawy i powrót - miał być obiad, ale nie było, musiałem zrobić sam... Mecze, mecze, mecze...

sobota, 16 czerwca 2018

16.06.2018

Pobudka o 7 - kurna, zapomniałem wyłączyć budzik... Ale i tak trzeba było wstać, bo Gosia jechała na 10 na masaż. Więc pojechaliśmy. Najpierw z młodą odwiedziliśmy aptekę, potem siedzieliśmy w jordanku przez godzinę i zrobiliśmy zakupy - 350 złych pękło! Oglądałem mecze, odkurzyłem i jak przyjechała mama, pojechaliśmy do Dramatycznego na 'Wizytę Starszej Pani'. Fajna sztuka z wtryskiem na mózg... 

piątek, 15 czerwca 2018

15.06.2018

Dziś u nas memoriał Mulaka, więc mogłem iść godzinę później. W sumie to nie miałem lekcji, na której było więcej niż 5 osób, więc robiłem nic.Na bloku z moimi po prostu oddałem umowę do Vacaloca i odebrałem paczki z poczty. Zjadłem lunch u Greków i na styk wróciłem do szkoły. Na Mulaku wesoło, nasi wygrali, Piter oblał Gralaka jogurtem, Kaśka wściekła, fajowo :) Po lekcjach pojechałem na Młociny, bo tam zorganizowaliśmy ognisko. Starzy gadali, młodzi się bawili razem, znowu sukces. Akcję opuściłem o 19, zdążyłem na genialny mecz Portugalia - Hiszpania 3:3, co za emocje!

czwartek, 14 czerwca 2018

14.06.2018

Lekcje to już fikcja, siedzimy raczej na boisku. Zdecydowałem chłopcom zostawić poprawne, mam w dupie, co powiedzą, dyrekcja się zgodziła. Po lekcjach poleciałem na obiad i do Dżulsa na ostatnie zajęcia, po czym wróciłem na spotkanie przedobozowe. Maryla siedziała na zebraniu, drzwi zamknięte, więc zrobiłem zebranie z Roztocza sam - po czym okazało się, że ona czeka - szkoda, że drzwi zamknęła... No nic, odwaliłem gadkę, jest ok, pogadałem długo z mamą Marka i podpisałem przewodniki - w domu byłem koło 20... Padam.

środa, 13 czerwca 2018

13.06.2018

Co to jest za bezsens, że uparły się na wszelakie spotkania na środy, kiedy ja kończę o 10:30... Szybko skończyłem, wróciłem do domu dokończyć mp3 i posprzątać - jak zwykle... Rada przeszłaby spokojnie, ale Magda odpierdzieliła akcję na temat Juhasa i Gralaka, naskoczyli na chłopaków i w sumie może i mieli rację, ale też bez nerwów zbędnych... Odwiozłem mamę i czas iść spać. 

wtorek, 12 czerwca 2018

12.06.2018

Ten ostatni tydzień to trudna sprawa... Znowu do 16, ale już na luzaku, podokańczałem tematy i szlus. W okienku wyskoczyłem po paczki na pocztę, na obiad i jakoś tak zmitrężyłem, że ledwo zdążyłem na lekcję... Ups. W domu znowu tylko papierki przed radą... Mam ble.

poniedziałek, 11 czerwca 2018

11.06.2018

Chłodno się zrobiło... Nie chciało mi się iść do pracy koszmarnie, ale jakoś poszło... Tak się rano grzebałem z płytami, że wyszedłem z domu o 10 - musiałem jechać samochodem :P Ale wróciłem przez kerfjur, bo lodówka wyczyszczona. Produkuje papierki na rady.

niedziela, 10 czerwca 2018

10.06.2018

Teściowie pojechali, więc na zmianę przyjechała mama i została z Kajką, a my poszliśmy do teatru Ateneum na genialną sztukę 'Kolacja dla głupca'. Tyniec to mistrzostwo, naprawdę! Bardzo sympatycznie spędzony wieczór, odwieźliśmy jeszcze dyrekcję i na końcu mamę do domu. Kwadrans szukałem potem miejscówki na parkingu...

sobota, 9 czerwca 2018

09.06.2018

Wstyd rano, bo tylko moja klasa nie posprzątała - zostawili taki burdel, że szok. Mam dość... Droga minęła szybko, tyle, że musieliśmy lądować w innym miejscu - piknik olimpijski załatwił, że nie było gdzie szpilki wcisnąć, więc pojechaliśmy pod Arkadię. Dzieci odebrane, więc pojechaliśmy busem pod szkołę, rozpakowaliśmy budę i pojechałem do domu. Tu teściowie i rocznica ślubu, więc mała imprezka, Kajka stęskniona... Odpocząć... 

piątek, 8 czerwca 2018

08.06.2018

Z powodu pięknej żarówy, pierwsze pół dnia spędziliśmy na plaży - było wspaniale! Po obiedzie kolejne treningi, ja spędziłem dwie godziny na ściance wspinaczkowej i zjarałem sobie niemiłosiernie nogi.... Uffff... Po kolacji uratowaliśmy drzwi, bo barany zamknęły klucz wewnątrz, a hotel nie ma zapasu, Antek Minuspsa rozwalił telewizor, a Magda darła ryj na moich - bez sensu... Poszliśmy jeszcze na flagi i zachód słońca nad morzem, pakowanie jest... Noc minęła spokojnie, pomimo imprezy hucznej na dole, nie było żadnej zielonej nocy. Spokój.

czwartek, 7 czerwca 2018

07.06.2018

W czwartek zaś ruszyliśmy na podbój Gdyni, gdyż zaproszono nas do portu wojennego.  Tam mieliśmy okazję zobaczyć okręty - było ciekawie, choć czwarty już okręt wywoływał pewien opór materii... Znalazł się jednak czas jeszcze na muzeum marynarki wojennej i upragniony czas na zakupy. Po powrocie była plaża z zachodem słońca, flagi, ognisko z kiełbaskami oraz recitalem Marcina na gitarze. Chyba jesteśmy zmęczeni...
Za dużo tych statków było, można to było załatwić w 2 godzinki i iść w miasto, a tak mieliśmy 50 minut na zakupy. Kupiłem więc Gosi prezent urodzinowo-rocznicowy - Escadę, młodej mi się nie udało nic kupić, a sobie... też nie, bo w muzycznym zepsuł się dynks do płacenia kartą... 


środa, 6 czerwca 2018

06.06.2018

Mamy tyle roboty, że nie ma czasu pisać. W środę mieliśmy znowu dzień treningów, ale udało nam się załapać na plażing smażing przed obiadem. Tylko  dwie godziny, ale za to z atrakcjami: oprócz kąpieli mieliśmy również bliskie spotkania z dziką zwierzyną - wydrą, łowiącą nieopodal ryby. Wszyscy chcieli ją obejrzeć i ruszyli kurcgalopkiem za dzikunem, ale zwiała z rybą w ustach... W końcu poszliśmy do lasu na grę we flagi, wyczekiwaną od dwóch lat! Było ekscytująco: pot, krew i komary! Się działo!
Przez cały dzień nie byłem w stanie usiąść nawet na 10 minut - pierwszy raz dopiero po saunie - pomijam jacuzzi. Tempo zabójcze... 

wtorek, 5 czerwca 2018

05.06.2018

Drogi Pamiętniczku
Wtorek był dniem niezwykle zajętym, w zasadzie nie było czasu odetchnąć. Dwa treningi, kajaki po Martwej Wiśle, rowery na Stogi i bunkry pruskie (no i najgorsze - piaszczysta droga 😱)... A jeszcze przecież udało nam się wykąpać w morzu - tak cieplej wody morskiej w czerwcu najstarsi górale nie pamiętają! Dzień zakończyliśmy w saunie i jacuzzi, więc było na sportowo i na ostro. Ale w końcu to obóz sportowy, tak?
Na tych Stogach pogadałem z lokalnym żulem bardzo przyjemnie, dzieciaki gubiły się i Amelka z Julą zostawały w tyle tragicznie - spóźniliśmy się na obiad... A te kajaki to masakra, schodziło to strasznie długo, płynęliśmy do bojki 200 metrów i z powrotem, a i tak ledwo dawali radę...  

poniedziałek, 4 czerwca 2018

04.06.2018





Wstaliśmy o 5 i wyszliśmy z domu zanim Kajka się obudziła. Mama Poli trzyma się ode mnie z daleka, pfff... Podróż z Włodziem minęła szybko i oto jesteśmy: hotel Galion. Sympatycznie, upał, morze tuż obok. Nasz VIP domek miał mieć 7 małych sypialni, ma 3, też małe...
Drogi pamiętniczku
Dojechaliśmy szczęśliwie, prosto na obiad. Szczawiowa plus schabowy nie wszystkich wprawiły w ekstazę, ale było zjadliwe. Korzystając z pięknej pogody udaliśmy się na plażę. Tak cieplej wody w morzu dawno nie było! Dziewczęta zostały Komando Foka i plumały zaciekle w falach, chłopcy zajęli się zaś kontestacją realiów, melancholijnie kontemplując horyzont. Było niczym w Miami! Brakowało tylko palm - i nikomu palma nie odbiła.  Po kolacji czekała nas tylko rozgrzewka sportowa. Wszyscy biegali od stacji do stacji, wykonując ćwiczenia, a biedny Wiktor w nogę chory stał i żałował, że nie może ruszyć wraz z resztą. Żal był tym większy, że komary tły zaciekle (tak właśnie robiły!). Teraz prysznic, spać, bo jutro dzień mocno treningowy.  Dobranoc!
Ela przyłączyła się do wieczornego nasiadu - Janek miał urodziny, więc trzeba było czcić.

niedziela, 3 czerwca 2018

03.06.2018

Udało mi się szybko spakować -włącznie z prasowaniem zajęło mi to około 20 minut. Tak się to robi! Teściowie przyjechali na obiad i w sumie zajmowaliśmy się już nimi. Walnęliśmy po browku (no, dwa) i rozeszliśmy się grzecznie spać. Mała zostaje z dziadkami, a my wybywamy!

sobota, 2 czerwca 2018

02.06.2018

Młoda przylazła w nocy, bo bała się burzy - odniosłem ją po 10 minutach, udało się. Rano za to spaliśmy do 9 - przez przypadek zerknąłem na rozpiskę wycieczek i okazało się, że spacer mam o 11, a nie 12... Ufffff... Znowu to bym zrobił! Było chłodno, to się ubrałem, ale w trakcie spaceru myślałem, że umrę z gorąca. 2,5 godziny przeleciało i wróciłem się przebrać przede wszystkim. Poszedłem do sklepu, zrobiłem obiad i z Kajką uciekliśmy, bo Gosia miała mieć zajęcia. Młoda w ogóle pokasłuje i kicha - niezła kicha. Ale wsiedliśmy na rowery i pojechaliśmy na Kępę Potocką, odpoczęliśmy na placu zabaw i wróciliśmy Laskiem Bielańskim. Bardzo przyjemnie było, ale po powrocie mała padła. A ja jeszcze wypełniłem tabelkę sprawozdania i zamarynowałem mięso na jutro. Dość.

piątek, 1 czerwca 2018

01.06.2018

Wstałem o 7, aby polecieć do tesco i kupić prezent na dzień dziecka - Barbie z dzieciaczkiem okazał się hitem. Po 11 ruszyliśmy do pracy - Gosia poszła wcześniej na zajęcia z jakimś betonem, a my na spokojnie - do biedry, gdzie okazało się, że portfel zostawiłem w hondzie i potem biegiem na Żoli - i tak spóźniłem się 15 minut, bo Gosia się spóźniła, bo gadała z matką... No dobra, omówiliśmy szybko projekt z Koszykami i lecimy! Na dyżurze pięciu chłopców (!), więc umówiliśmy się z Żołędziami, że my do 14:30, a oni resztę. 2,5 godziny przeleciało szybko, większość na boisku. Wydrukowałem zdjęcia na Włochy, Gosia odpytała moich i w ogóle jest spoko. Poszliśmy na obiad do Kebab Kinga, obejrzeliśmy siatkę Polska-Francja 3:0 i poszliśmy jeszcze na spacer. Kupiłem akcesoria chomikowe, poszliśmy na lody i do rossmana i w sumie w domu byliśmy o 21. Dopisałem nieco Służewca, browarek sączę, burza grzmi po tych upałach. Jutro wycieczka, a ja znowu zielony...