sobota, 31 października 2015

31.10.2015

Obudziłem się dziś pierwszy, za kwadrans 8 i stwierdziłem, że raz, zaraz trzeba wstać, a dwa, że młoda uczyniła sobie z mojej nogi poduszkę i zdrętwiałem lekko. No cóż. Mama przyszła punktualnie, Rokitno poszło błyskawicznie, na Wawrzyszewie już było trochę ludu, ale i tak nawet Północny poszedł sprawnie. Cztery godzinki i już. Mama poszła po obiedzie, a Kajka zaczęła mnie niewymownie męczyć: miałem strzelać do tego lwa z mokrego koguta. Matko. Potem ponad pół godziny siedziałem i czytałem, wreszcie się nieco zbuntowałem, bo chciałem się napić i odpocząć, bo mi krtań znowu siada, a ta się uparła... Dzień zakończyliśmy dzikimi tańcami :) Skończyłem drugi spacer III tomu!

piątek, 30 października 2015

30.10.2015

Pojechałem wcześniej, bo przecież tyle rzeczy. W pracy zostałem zawalony pracami na wyjazd - zrobiło się ich 25, a rano zbiorę resztę. Ciężko wybrać, choć z niektórymi poszło szybko - mali oszuści. Lekcje poszły szybciutko, bo przecież moi byli na koszykówce i miałem raptem 5 osób na lekcji - robiliśmy nic. Skoczyłem do Nikodema, potem na zakupy i w zasadzie dzień się skończył - nie muszę nic wieczorem robić, cud!

czwartek, 29 października 2015

29.10.2015

Co za dzień... Do pracy ruszyłem dwie godziny wcześniej, niż potrzeba. Oddałem zdjęcia na folder, załatwiłem tysiąc rzeczy i wybyliśmy na lotnisko. W tamta stronę poszło nieźle, nawet jeśli był kawał drogi od pociągu do biurowca LOTu. Zajęcia trwały trzy godziny, najpierw warsztaty, potem hangary, aż w końcu terminal. I tu nastąpił krach, bo do tej pory było grzecznie. Najpierw, jak opętani, zaczęli żebrać o sklep - poszliśmy na kwadrans. A to, co odpierdzielili w pociągu, to masakra. Darli ryje, nasyfili, wstyd! I po reprymendzie, dalej darli mordę, nie tylko na ulicy, ale i w metrze. Rozbolała mnie głowa, naprawdę miałem dość. I jeszcze spacer na obiad i fotokoło, na które przychodzą coraz to nowe osoby... Wieczorem wreszcie nie musiałem robić nic, więc kupiłem browara i zaległem.

środa, 28 października 2015

28.10.2015

Ładna pogoda, to miło. Oczywiście ledwo przyjechałem, zostałem zaprzęgnięty do 50-lecia, mam nową robotę. I, oj tam oj tam, poprowadzę część imprezy z Majką. Cudownie, o tym właśnie marzyłem. Lekcje przeleciały, dostałem kolejną pracę na erasmusa - jedną odrzuciłem, bo nabazgrana była flamastrem na połowie a4... Igor, Igor... Wyjazd za 1,500 mu fundują, a ten bazgrze dwa zdania mazakiem, litości. Na koniec obiad i dwoje zajęć i wróciłem do domu, aby tylko usiąść i rzeźbić w zdjęciach na folder. Zaczynam być zły i zmęczony, do tego rozkłada mi krtań znowu...

wtorek, 27 października 2015

27.10.2015

Najwyraźniej zaczynam się rozkładać. Niepotrzebnie pojechałem na 9:40, bo pływacy byli na badaniach, o czym nikt nie wspomniał, zmarnowałem dwie godziny... Dostałem kolejną pracę do Anglii, znowu dają mi zdjęcia, 50-lecie rządzi, matko... Po lekcjach szybki obiad, wycieczka, dziś całkiem fajna i powrót na spotkanie przedzimowiskowe. W domu byłem po 19, jeszcze tylko problemy, że ktoś czegoś nie wpłacił, zapłacić za wycieczkę, pozbierać zdjęcia... Ratunku.

poniedziałek, 26 października 2015

26.10.2015

Kładłem się z bólem głowy - i z bólem wstałem, bo młoda przyszła po 2-giej, najpierw siku, potem kichała, kasłała i co chwila mnie budziła. Pracę przetrwałem nawet spoko, dostałem pierwszą pracę wyjazdową - słabiutką niestety. Po obiedzie była rada, po powrocie zajęcia z Mają i uzupełnianie korespondencji. Słabo się czuję.

niedziela, 25 października 2015

25.10.2015

Wykończył mnie ten weekend. Rano skoczyłem zagłosować, nawet mamę wyciągnąłem i zdążyłem przejść się trochę po starym, dobrym Bródnie. I od powrotu siedzę z młodą, która mnie eksploatowała na wszelkie sposoby, jęcząc przede wszystkim o grę w piłkę. Przy kąpieli już nie dąłem rady i rozdarłem ryja, bo płakała, że ma mokre włosy - rzeczywiście, dziwne w czasie ich mycia... I w dniu wyborów, wygrał PiS, dostali większość w rządzie. Będzie ten ciemnogród, czy nie?

sobota, 24 października 2015

24.10.2015

Matko, cały dzień w chałupie. Rano Gosia poszła na masaż, więc robiłem obiad, próbując w tym samym momencie zabawiać młodą. Wyszedłem prze cały dzień tylko po to, aby wyrzucić śmieci, masakra. Tak mnie to męczyło, że padłem na dobrą godzinkę... A młoda jak nakręcona bez tego przedszkola i wychodzenia na dwór, szok. 

piątek, 23 października 2015

23.10.2015

Noc była bardzo ciężka... Wprawdzie obudziłem się pierwszy o 8:30, ale nadal taka noc to do dupy. Ileż można wyć, że chce się na spacer w środku nocy? Matko... Pojechałem nieco wcześniej, oddałem zdjęcia i historię szkoły, dzięki czemu dostałem kolejną robotę, bo 'Maryla miała się zająć, ale się nie zajęła...' Super. Po lekcjach skoczyłem do Nikodema, na obiad do Nepalczyków, a końcowo do tesco na zakupy. Na razie wieczór spokojny... Tfu, tfu.   

czwartek, 22 października 2015

22.10.2015

Dzięki temu, że nie musiałem się zrywać do przedszkola, pospałem do prawie 8, super. Za to w pracy długo i męcząco, wyskoczyłem tylko na obiad, gdzie spotkałem dziewczyny z mojej byłej klasy. Próbowałem wymienić te testy nieszczęsne, ale mieli awarię systemu w Akademii... Fajnie wyszły te prezentacje rodzin w klasach 4 :) Na noc dostałem robotę: znaleźć fajne zdjęcia z życia szkoły, świetnie, dziękuję. A do tego młoda się obudziła z rykiem, że chce na spacer. 23 godzina, zapalenie oskrzeli, a ta musi iść na spacer. Gosia, zamiast ją spacyfikować, to się pieściła, a ta wpadła w histerię - musiałem porzucić zdjęcia i załatwić sprawę. Krótko i przy ziemi i młoda po 10 minutach spała. Lech wygrał z Fiorentiną (!!), Legia zremisowała z Brugge - jakiś zwrot.

środa, 21 października 2015

21.10.2015

Po wczorajszej chrychającej nocy okazało się, że młoda ma zapalenie oskrzeli, świetnie. Zrobiłem zastępstwo i odebrałem prezent od Marty - dała Kajce wielkie BMW z lalą :) Czad! Po lekcjach przeszedłem się do centrum na obiad i, kretyn, wziąłem parę płyt, ale co tam. Anglicy marudzą, że nie dadzą rady, wizyta będzie w styczniu. Próbowałem namówić kilka osób na wyjazd - nie chcą. Szok. Dopiero Kasia zachciała. 

wtorek, 20 października 2015

20.10.2015

Odprowadziłem młodą do przedszkola i mogłem się rozkoszować czterema godzinami spokoju. Zmąciła je wprawdzie Ewa, pytając gdzie kasa za ubezpieczenie, a to przecież nie moja broszka... Zrobiłem dwie lekcje i miałem spokój - poszedłem na obiad i ruszyłem na wycieczkę, tu się dopiero zmęczyłem :P Wieczór miał być spokojny, ale... Kajka zaczęła dziko kasłać, nie mogła zasnąć, rzucała się dziko, szlag mnie o mało nie trafił. Jak już zasnęła, to Gosia poszła jej dać coś na katar i oczywiście ją obudziła, co skończyło się awanturą, bo po kolejnej godzinie przesmradzania nie mogła jej wydobyć spod stołu. Musiałem rozewrzeć japę i okazało się, że dziecko potulnie się położyło i natychmiast zasnęło. Tylko co z tym kaszlem? Śpiąc u nas nie kasłała...

poniedziałek, 19 października 2015

19.10.2015

Nic nie zapowiadało dziwnego dnia. Przedszkole z małą awanturą na temat wnoszonych rzeczy ('moja mapa!'), pierwsze dwie lekcje i... przyszła Ewa z informacją, że na umowie potrzebne są jej podpisy. No to myk do Biura Edukacji po papier, myk do pracy po podpis, myk do biura, myk do pracy, akurat na wychowawczą, którą robiła Agata. Po czym nastąpił najlepszy moment - mail od taty R-m i jest mi wysoce nieprzyjemnie, choć to ani moja wina, ani odpowiedzialność. Echhh... Dodatkowe zajęcia, mała awantura na dobranoc z powodu zmęczenia i jakoś dziś nic nie muszę pisać. Wow.

niedziela, 18 października 2015

18.10.2015

Co za ciężki mentalnie dzień... Dobrze, że się nawet wyspaliśmy, ale stres miałem już od początku, bo przecież z tymi tramwajami na wycieczce to wiedziałem, że popłynę i to nie tylko dlatego, że deszcz leje od wczoraj bez ustanku. Pojechałem i oczywiście była awantura, że nie możemy wejść do zajezdni. Wprawdzie liczyłem, że nikt w ten deszcz nie przybędzie, ale przylazło ponad 30 osób - większość aby wejść do środka. Po groźnych okrzykach część się rozeszła, a ja przelazłem trasą wokół zajezdni z ok. 20 osób. Deszcz lał, coś tam powiedziałem, poszło. Przypięli się do mnie tacy dwaj i gadali, ciężko się było ich pozbyć... Męczący weekend.

sobota, 17 października 2015

17.10.2015

Ta noc mnie zniszczyła. Nie dość, że poszliśmy spać koło 1-szej, to jeszcze wymiana jezdni na ulicy trwała w najlepsze i oko było ciężko zmrużyć. Do tego po około godzinie dołączyła do nas młoda i zajęła za dużo miejsca, jak na moje potrzeby... No i wstała również za wcześnie... Ale wstałem i pojechałem po zakupy, oczywiście spóźniłem się na zajęcia Gosi, ale tylko 10 minut, więc co tam. Zrobiłem obłędną białą kiełbaskę i w sumie usiadłem na dobre dopiero o 16. Leje cały dzień, mam nadzieję, że jutro też, bo w życiu nie byłem tak nieprzygotowany na wycieczkę, jak teraz...

piątek, 16 października 2015

16.10.2015

Idę na 10:30 do pracy, ale pobudki mam o 6... Słabo. Po odprowadzeniu młodej do przedszkola zająłem się kilkoma rzeczami i w rezultacie wybiegłem z domu 10:10... Jechałem 12 minut :) Dwie lekcje szybciutko, potem biegiem do biura edukacji oddać umowę do podpisu i wróciłem do Nikodema. Obiad u Nepalczyków, odebrałem pakę ze stacji i wróciłem. Ogarniam brakujące rzeczy.

czwartek, 15 października 2015

15.10.2015

Młoda obudziła się kilkanaście minut przed budzikiem i oczywiście nie zasnęła w 5 minut, trzeba było wstać, to i ona wstała... Na szczęście Gosia szła wcześniej i nie dałem się jej namówić na pojechanie do pracy godzinę wcześniej: znowu ankieta była źle. Poprawiłem i w ostatniej chwili przed wyjściem przyszła umowa, więc to też musiałem ogarnąć, uffff... Lekcje przeleciały, lekkie echa nagród krążą po kątach :) Przeszedłem się na obiad, na fotokoło przyszło parę osób, wróciłem więc koło 18. Strasznie męczący ten rok szkolny...

środa, 14 października 2015

14.10.2015

Poszliśmy sobie razem do przedszkola, aby obdarować panie czekoladkami, po czym ruszyliśmy na miejsce zbiórki. Zdążyliśmy wsiąść do autobusu, dzwoni  Marta, że biuro oświaty żąda opisania projektu dla radnych, zatwierdzających budżet. Na kiedy? Na teraz. Myślałem, że szlag mnie trafi. Musiałem podjechać do pracy i na szczęście miałem coś podobnego przygotowane, bo przecież płodziłbym w ostatniej chwili. W rezultacie dotarłem na zbiórkę z Martą, Skibami i Anią, wskoczyliśmy do autokarów i... Czarek odkręcił nalewkę, Asia colę z whisky, Janek pigwówkę, a Maniek colę z wódą. Nie zdążyliśmy się uwalić, bo Pułtusk niedaleko i zaczęliśmy zwiedzanie. Pierwsza grupa miała jakąś beznadziejną babę, nam trafił się dziadek, ale ładnie mówił. Obeszliśmy rynek i poszliśmy na uroczysty obiad do zamku. Był naprawdę świetny, po nim Ewa rozdała nagrody i musieliśmy wracać. Było bardzo przyjemnie. W domu spokój, tylko Kajka zasnęła mamie... Świetnie, poszła spać o 21.

wtorek, 13 października 2015

13.10.2015

Wysłałem młodą do przedszkola, ogarnąłem parę rzeczy i ruszyłem do pracy. Dzieciaki są tak zajarane tym wyjazdem do Anglii, że szok, każdy się pcha, a tylko sześć miejsc... Złożyłem plan finansowy, poopowiadałem o wyjeździe i tak zleciał dzień. Skoczyłem na obiad, a że pogoda iście paskudna, to zamiast jechać na wycieczkę, zrobiłem zajęcia w sali - towarzystwo nie chciało wyjść, miałem opowiadać... Przy okazji dnia nauczyciela (czyli edukacji) otrzymałem kilka bombonierek, długopis, a także... kosz z wrzosami i miodem od klasy, której w ogóle nie uczę - jako przyjaciel klasy. To bardzo miłe :) Jest tak paskudnie na dworze, że noszę zimową kurtkę... Ble. Ogarnąłem na szczęście te papiery dla frse i nawet zostało mi wieczorem troszkę czasu :)

poniedziałek, 12 października 2015

12.10.2015

Oczywiście ledwo wstałem po weekendowych rozrywkach... W klasie też kilku osób nie było, ale dostałem mnóstwo podziękowań za wyprawę :) W czasie lekcji zdążyłem nawet polecieć do dbfo na okienku, aby poprawić pewne rzeczy, tylko, do cholery, nie mogę się zalogować na portal, szlag by to trafił. Po lekcjach podskoczyłem do centrum - odebrałem trzy paki, znowu mam milion płyt do przesłuchania... Maja chora, więc znowu nie miałem zajęć, cholera. Cały wieczór spędziłem na produkowaniu papierków, mam dość, a przecież w niedzielę mam wycieczkę, kurza twarz!

niedziela, 11 października 2015

11.10.2015

Większość jeszcze spała o 8, wreszcie się zmęczyli. Okazało się, że rowerów nie ma, znaczy są, ale 6. Wsadzili więc nas na Powsinogę, wywieźli do lasu, potem nad zalew Biszcza. Było tak koszmarnie zimno, że miałem na sobie dwie bluzy i kurtkę i tak zmarzłem strasznie. Pakowanie, obiad i do domu. Ruszyliśmy o 14, dotarliśmy 19:30, nawet nieźle poszło. Musiałem zdążyć przed meczem i... Polska - Irlandia 2:1, jedziemy na ME!!!

sobota, 10 października 2015

10.10.2015

Nie dość, że późno poszli spać, to wcześnie wstali... Pojechaliśmy do Krzeszowa do parku linowego - dałem się namówić, ale trochę żałowałem, nie ta kondycja, choć oczywiście całość przeszedłem. Potem spacer nad rzekę, herbatka, siatkówka i popłynęliśmy na spływ Sanem. Zimno trochę. Ledwo wróciliśmy, to po obiedzie zaczęliśmy paraolimpiadę - świetna rzecz, wszyscy się doskonale bawili! A po kolacji już tylko ognisko z kiełbaskami, a wieczorkiem wszyscy wleźli do jednego pokoju i odgrywali Mam Talent. My sobie z Robertem strzeliliśmy piwka, dzieciaki poszły dość szybko spać.

piątek, 9 października 2015

09.10.2015

Ależ bieg... Kajka wstała rano z koszmarnym kaszlem i katarem - nie poszła do przedszkola, nie pojechała ze mną na wyjazd. Super. Nie musiałem iść na lekcje, więc wskoczyłem w wyjściowy ciuch i pojechałem do Elektronika odebrać nagrodę - pierwszy raz część rozrywkowa była przed rozdaniem - akurat wtedy, kiedy się spieszyłem. Dali jakiś nieco drętwy kabaret, dopiero wręczyli nagrody. Od razu uciekłem do szkoły, zebrałem dzieciaki i pojechaliśmy do Żar... Dotarliśmy tam dopiero po 21, zjedliśmy kolację i ruszyliśmy na nocne pochody. Strach był straszny, zwłaszcza, jak Dziad Borowy wyszedł z lasu - pierwsi bohaterowie byli wówczas nadal pierwsi, tyle, że w drugą stronę, ledwo ich zatrzymałem... Olka zaczęła histeryzować, Pola i Tymon szli ze mną za rękę, rozczmuchali się dopiero wtedy, kiedy zaczailiśmy się na drugą grupę, aby ich przestraszyć. Wróciliśmy do ośrodka o 23:30, ale poszli spać koło 2... 

czwartek, 8 października 2015

08.10.2015

Nie dość, że pobudka o 5, to łeb jak mnie bolał wieczorem, tak bolał rano, masakra. Wziąłem prochy, pojechaliśmy wszyscy do przedszkola i ruszyliśmy do roboty. Byłem godzinę wcześniej, bo miałem siedzieć na konkursie, to siedziałem. Lekcje przeszły nawet szybko. Szkoda mi Reem, bo wywalczyłem jej wyjazd, a tu została dziś palnięta w oko sprzączką od łuków i wylądowała w szpitalu... Wyła lekarzowi, że musi jechać, ale nie dało rady :( Przeszedłem się na obiad, na foto nikt się nie pojawił, więc załatwiłem kasę na wycieczkę, książki, kosmetyki i gazety i wróciłem na mecz. W ostatniej sekundzie Polska - Szkocja 2:2, ufff, tym bardziej, że Irlandia-Niemcy 1:0...

środa, 7 października 2015

07.10.2015

Co za męczący dzień! Ledwo odprowadziłem młodą do przedszkola, ruszyłem pod szkołę, zostawić samochód. Pojechałem dorobić 'klucze' - okazało się, że to miał być tylko jeden, wejściowy. Szkoda, że nie wiedziałem... Poszedłem po mapę na wyjazd i po płyty - były aż trzy paki :) Wreszcie dotarłem na Zielną i odbyłem szkolenie. Dobrze, że dowiedziałem się ważnych rzeczy i zjadłem obiad - w sumie na zebraniu byłem niemal na styk. Poszło miło, ale łeb mnie tak boli, że ledwo żyję. A jeszcze odwiozłem mamę do domu... 

wtorek, 6 października 2015

06.10.2015

Zebrałem się rano i odprowadziłem młodą do przedszkola, zapłaciłem i wróciłem. Trochę ogarniałem i oczywiście wybiegłem z chałupy w ostatnim momencie... Miałem mieć trzy testy, ale zrobiłem jeden: zawody i nieporozumienie, bzdura. Ale przy okazji dowiedziałem się, że burmistrz zaszczycił mnie nagrodą - jedynego ze szkoły, łał! Obgadałem folder, poszedłem na obiad i zrobiłem zajęcia warszawskie, pojechaliśmy na Starówkę, dzieciaki nawet były zainteresowane :) Jutro za to ciężki dzień, nie wiem, jak to ogarnę...

poniedziałek, 5 października 2015

05.10.2015

Ale była jazda :) Jak gdyby nigdy nic, odprowadziłem radosną Kajkę do przedszkola i pojechałem do pracy. Zdążyłem zrobić dwie lekcje i na okienku objawiła się Ala z prośbą, żebym zabrał klasę i poszedł na odsłonięcie pomnika księdza Indrzejczyka. No ok, moi są na basenie, pewnie w ubraniach nielicujących, ale mogę iść... Znalazły się trzy galowe koszule, Edek, świeżo po chorobie, złapał za sztandar i twardo trzymał, super :) Polecieliśmy na plac Inwalidów, Kwiatek przywiózł sztandar i utensylia, dyrekcje były już z kwiatami... Z godzinę potrwało, dzieciaki dały radę, choć było nudno i niewiele rozumiały. Edek twardo stał i trzymał. Po zakończeniu akcji poszedłem z nimi w nagrodę na plac zabaw - bawili się świetnie, przepłoszyli wszystkich :P Wróciliśmy na obiad i ostatnie lekcje. Załatwiłem książki i wróciłem do domu - lekko zmęczony akcją. Tu tylko ogarnięcie szkolnego fb, podpisów do zdjęć przewodników, korespondencja... No i folder. Dużo tego, a miało być luźniej po biegu! 

niedziela, 4 października 2015

04.10.2015

Nic. Leniłem się. No, rano uzupełniłem dziennik, ale to wszystko. Strasznie mnie zmęczyło to lenistwo... I chyba się wykurowałem.

sobota, 3 października 2015

03.10.2015

Słabo. Nienawidzę być przeziębiony... Mimo to pojechałem do pracy po dziennik - przecież muszę to gówno uzupełnić, i w librusie i na papierze, bzdura. Szkoła zamknięta na cztery spusty - dostałem się przez boczną bramę, bo kłódka tylko wisiała na kółku. Potem po zakupy - zeszło mi się trochę. Zrobiłem bardzo dobry obiad, zjedliśmy i... padłem. Poszedłem do młodej do pokoju i zaległem. Kajka tylko przyszła się przytulić i wyszła, zamknąwszy drzwi, żeby nie przeszkadzać - kochana jest :) Wieczór przy librusie, bosko.

piątek, 2 października 2015

02.10.2015

Cholera, jednak się nie udało uniknąć zarazków - młoda mi sprzedała, jak już sama z tego wyszła. Pospaliśmy do 8 i zawiozłem ją do pracy - zrobiliśmy z Gosią podmiankę. Ja po swoich dwóch godzinkach skoczyłem do Nikodema i ruszyłem odebrać płytki z poczty. Rozebrało mnie zupełnie, czuję się słabo i katar mi cieknie przeraźliwie. Nie lubię.

czwartek, 1 października 2015

01.10.2015

Ufffff... Co za ciężki dzień. Dojechałem wcześnie do pracy, aby podrukować szyfry i listy dla harcerzy. Przyszła moja stara klasa w liczbie większej, niż oczekiwałem, są super! Odwiozłem Morysia i Tomka z noszami do parku i biegiem wróciłem po klasę. Musiałem iść z nimi sam, trochę mnie zmęczyli, ale ogólnie było fajnie. O 12:30 nastąpił finał, odprowadziłem dzieciaki, spotkałem się z Maćkiem i skoczyłem na Gocław po płyty. Koleś spoko, całkiem kumaty, chwilę pogadaliśmy i o mało nie spóźniłem się do dentysty, odebrać Kajkę - był taki korek, że Dobrą, od Karowej po Nowy Zjazd, jechałem 40 minut. Świetnie. Zdążyłem, wróciłem z młodą do domu, ale nie jest wesoło - tak na mnie w nocy nakasłała, że zaczynam się rozkładać, szlag by to trafił. One się wykurowały, to teraz ja zaczynam - a za tydzień wyjeżdżam!