* Pamiętnik z życia - jeden dzień, jedno zdjęcie * A diary of a life - one day, one photo * Tagebuch des Lebens - ein Tag, ein Foto * Diario de la vida - un dia, un foto * Denník života. Jeden deň, jedna fotografia * Дневник жизни. Один день, одна фотография * Diary ya maisha. Siku moja, moja ya kupiga picha
czwartek, 31 października 2013
31.10.2013
Trochę się nawet wyspałem :) Obrobiłem lekcje, moje dzieciaki mnie wkurzyły z polskim, szlag mnie trafił... I papierów nie mogłem wydrukować, bo przecież te kretyńskie programy graficzne w pracy rozjeżdżają mi wszystko... Foto mi się bardzo szybko zrobiło, bo ciemno szybciej zapada :) Posiedziałem z marudzącą małą, jak wyszła z zajęć Gosia, to akurat zdążyła chwilę wcześniej ożyć i się doskonale bawiła :)
środa, 30 października 2013
30.10.2013
Kajka podniosła się o 5:40, a że mi zdechł telefon, to też wstałem... Dwie lekcje, zakupy w kerfjurze, dwie lekcje i zacząłem robić bieg niepodległości! Wreszcie. Okazało się, że niepotrzebnie czekam, bo dzieciaki dziś nie mogły i okazało się, że jestem wolny. I dobrze, bo mama by nie zdążyła. Posiedziałem z marudzącą Kajką, Gosia pojechała na zajęcia i robię kolejne stosy papierków. Super.
wtorek, 29 października 2013
29.10.2013
Młoda przespała całą noc i obudziła mnie 6 minut przed budzikiem. Lekcje przerobiłem, znowu mnie JK wyprowadziła z równowagi. Spotkanie z dyrekcją przedkontrolną, na 4 punkty zajęło ponad 2 godziny - musiałem odwołać chłopaków... Ale za to skończyłem godzinę wcześniej, sukces. Kajka zaczyna już chodzić, ma wielką podjarkę. Super jest :) A teraz siedzę i produkuje papierologię.
poniedziałek, 28 października 2013
28.10.2013
Kajce się wstało za wcześnie i spędziłem rano dodatkową godzinę z młodą, spoko :) W pracy kolejne papierki i obowiązki - ja nie wiem, jak ja to wszystko wypełnię i zrobię bieg niepodległości i jeszcze pomogę Ewie przy stronie internetowej... Po lekcjach oblazłem parę miejsc na bieg i pojechałem na pocztę, sprawdzić czy przyszła paczka z DSH - nie jest to żaden szczególny projekt, miałem dokończyć zdanie i im wysłać. Pitu pitu. Trochę się spóźniłem do domu, Kajka robiła awanturę z głodu i z obudzenia nagłego - pół godziny się męczyłem, zanim jej przeszło.
niedziela, 27 października 2013
27.10.2013
Ostatni pewnie piękny weekend, a my? Fakt, wstałem już o 7, choć mała obudziła się prawie godzinę wcześniej i parę razy w ciągu nocy. Pobawiła się w wyrku, ale za jakiś czas miała dość i zaczęła wołać, to wstałem i poszliśmy się bawić. Potem, zamiast iść na długi spacer gdzieś tam, to poszliśmy do tego upiornego kościoła, do sklepu, a potem i tak pojechałem do Tesco. I tyle. A 20 stopni było. Ech...
sobota, 26 października 2013
26.10.2013
Próbowałem się wyspać, ale mi szło średnio. Zresztą o 10 przyszedł uczeń do Gosi, a na 12:20 mieliśmy być na Mokotowie. I byliśmy, Gosia na masażu, ja na spacerze z małą. A potem czilaut z pisaniem tych drętwych papierów na wizytację.
piątek, 25 października 2013
25.10.2013
Ale była rano mgła! Nic nie widać. Lekcje przeżyłem, ale wróciłem z kilogramem papierów do zrobienia, jakaś tragedia. Wykorzystałem chwilę przed i po zajęciach na oblukanie miejsc na bieg niepodległości, nie wiem, jak ja to wszystko zrobię... Kajkę musiałem sam obrobić - wykąpać i nakarmić i uśpić, bo Gosia zasnęła...
czwartek, 24 października 2013
24.10.2013
Przed pracą odwiedziłem administrację i piwnicę, a potem tylko 2 lekcje - musiałem iść na te zaprzałe seminarium w urzędzie dzielnicy - nuda jak cholera, wykład przespałem, na podsumowaniu dostało się wszystkim za marną frekwencję na zajęciach - słusznie, bo ja w zeszłym tygodniu miałem pomór. Co zrobić. Zmarnowałem dwie godziny, Ewa się wypięła i nie przyszła, do dupy z taką robotą. Zjadłem w Curry House i poszliśmy jeszcze na spacer. Myślimy nad kupnem mieszkania, mamy zdolność kredytową, ale może nie w czasie wychowawczego... Ciężka kwestia.
środa, 23 października 2013
23.10.2013
Straszliwy moment próby pożarowej przeszedł prawie bezboleśnie - dlaczego akurat miałem to z najgorszą klasą? Dało radę. Roboty zaś przed wizytacją multum i robi się mało śmiesznie. Po lekcjach zatankowałem, pojechałem na obiad i zanim pojechaliśmy na zajęcia warszawskie, rozwaliłem sobie nogę przez Q. Zabrała maluchowi czapkę i klucze i się z nim drażniła, jak chciałem jej to odebrać i ładnie poprosiłem, to zaczęła uciekać. O nie! Nie będę za gówniarą latał po całym boisku! Złapałem i posadziłem na ławce, ale przypierniczyłem przy okazji w nią piszczelem. Aua. Wycieczka była fajna, zrobiliśmy co trzeba i wróciłem w miarę wcześnie.
wtorek, 22 października 2013
22.10.2013
Jakoś dziś mi lepiej, więc i lekcje poszły ok, tym bardziej, że godzina wychowawcza trwała 3 godziny i to bez mojego udziału :) Za to rada mnie zabiła - przez pierwszą godzinę zasypiałem, potem już tylko łapałem się za głowę, bo mam mnóstwo do zrobienia, a nie wiem co... Marność. Zdążyłem jeszcze do Asi na zajęcia i wróciłem do domu...
poniedziałek, 21 października 2013
21.10.2013
Dali mi dziś pospać - ale i tak czuję się marnie. Mam straszny katar i zaczynam kaszleć. Lekcje przeżyłem bez bólu, potem szybki transfer do śródmieścia i powrót na czas. Kajka znów, tak jak wczoraj, zrobiła kilka kroczków, zaraz będzie chodzić :)
niedziela, 20 października 2013
20.10.2013
Zasmarkani, pokasłujący - cały dzień siedzieliśmy w domu, aby się kurować. Pospałem do 9:30 i super, choć nie czuję się idealnie. Może powinienem pójść do lekarza?
sobota, 19 października 2013
19.10.2013
To miałem poranek kojota... Pobudka 6:10, bo Kajka już nie chciała spać. Za oknem nic nie widać, totalne mleko. Młoda się bawiła idealnie grzecznie ponad 2 godziny, aż wreszcie zapragnęła sięgnąć na stół - zrzuciła na siebie talerz i kubek - bo po co po jedzeniu odstawić rzeczy do zlewu, jak można je zostawić na stole? Talerz się zbił, małej na szczęście nic nie jest. Katar mnie cieknie, ale i tak pojechałem na 2 godziny do Tesco, wydałem 300 złych, masakra. Ale ogólnie katarowy dzień, odpoczywający.
piątek, 18 października 2013
18.10.2013
Cholera, znowu jestem przeziębiony! Cieknie mi z nosa, jak piorun. I jest mokro i zimno, do dupy. Na szczęście pływacy pojechali na zawody, miałem spokój na jednej godzinie... Szybkie lekcje, szybkie dodatkowe i wśród smarków wróciłem szybko do domu... Paskudnie się czuję...
czwartek, 17 października 2013
17.10.2013
Dobrze móc pospać trochę dłużej, zwłaszcza, kiedy Kajka z godzinę wyła w nocy, bo ją coś bolało. Po lekcjach przyszła kobita z urzędu obejrzeć zajęcia, a tu jak na złość sam Janek... Drugi dokuśtykał po 30 minutach, przyszło to dziewczę z 3p, czaiła się też pół godziny. Wreszcie się zagęściło, ale trwało to prawie 40 minut, pani Ania się dziwnie na mnie patrzyła... Ale zrobiła zdjęcia i poszła. Wróciłem do domu na ostatnią chwilę, ale uczeń Gosi już był. Mała zresztą zasypiała na rękach... Sprzedała mi swoje przeziębienie, kurde, kichała na mnie, kasłała, wycierała gluty, to teraz mam...
środa, 16 października 2013
16.10.2013
Jakoś szybko udało mi się dziś załatwić lekcje - Squziego naprawdę nie ma :) Była mama Krzysia - oni są po prostu cudowni :) Na kółko zabrałem Maćka i Zuzkę samochodem, bo stwierdziłem, że to szybciej i wygodniej, a zapłacę pewnie mniej, niż autobusem, więc co mi tam. Obleźliśmy pół Starego Miasta i dałem radę być w domu o 18. Super!
wtorek, 15 października 2013
15.10.2013
Rany, jak wstałem, to było jeszcze ciemno... Dziś w pracy Dzień Nauki, ale ledwo przyjechałem, miałem skoczyć na Wilsona po róże. Potem pstrykałem zdjęcia, łaziłem z zajęć na zajęcia - ogólnie fajnie było, ale nieco gorzej, niż w poprzednich latach. Po lekcjach pojechałem odebrać aparat i wróciłem na zajęcia. Młoda z mamą trochę się darła, ale jest coraz lepiej, fajnie. I Polska-Anglia 0:2. Znowu - świetnie grali, ale wynik taki, jaki jest...
poniedziałek, 14 października 2013
14.10.2013
Pojechałem na uroczystość niezwykle zaciekawiony. Zaczęło się od występów, całkiem przyjemnych zresztą - głównie moje dzieci przedstawiały. Potem odebrałem nominację na Rzecznika Praw Ucznia, a w końcu otrzymałem nagrodę dyrektora za pracę w zeszłym roku. Krótki poczęstunek i pojechałem załatwiać rzeczy - mleko na Słodowcu, zakupy na Górcach, padnięty aparat na Muranowie... Dobrze, że Tomek mi naprawił wszystko prawie od ręki :) Potem szybko z małą do lekarza, pizza na obiad i Gosia pojechała do dermatologa, a ja zostałem z młodą.
niedziela, 13 października 2013
13.10.2013
Bardzo ciężki dzień, zwłaszcza dla Kajki. Rano pospaliśmy nawet do 8 - Gosia poleciała na Mokotów na masaż. Wróciła koło 12 - kiedy zadzwoniła, Kajka ruszyła do drzwi, ale podwinęła się jej ręka i rymsnęła na twarz. Myślałem, że wszystko ok, ale jak ją oderwałem od siebie, to całą buzię i łapkę miała we krwi - rozwaliła sobie wargę na górze. Jakiś czas był spory dramat: napuchnięta warga, idące zęby, katar, kaszel - wszystko na raz. Rany, prawdziwy 13. Nawet z chałupy nosa nie wystawiłem, bo siedziałem cały czas z małą.
sobota, 12 października 2013
12.10.2013
Dano mi pospać do 10, choć i tak ledwo się zwlokłem... Wybraliśmy się na spacer dopiero po obiedzie, najgorsze jest to, że Kajka ma kaszel - znowu przesuną szczepienia... Po spacerze skoczyłem po benzynę i syropek... I kebaby.
piątek, 11 października 2013
11.10.2013
Młoda spała do budzika, łuhu! A w pracy Dzień Nauki - miałem się rozerwać na kawałki - jednocześnie prowadzić lekcje i robić zdjęcia na zajęciach... Przez 4 pierwsze godziny latałem jak z pieprzem, żeby to ogarnąć... Najgorsze jest to, że padł mi aparat w trakcie robienia zdjęć... Mogiła. Wracając do domu zdążyłem zrobić zakupy w sklepie, aptece, zrobić zajęcia... Ku mojemu zdziwieniu, dostałem kwiatka od 5p (Olaf przyniósł z Adą!), ferrero od 1d (:D) i pyszne belgijki od swoich :) Miłe. Na deser Polska - Ukraina 0:1. Miazga.
czwartek, 10 października 2013
10.10.2013
Zamiast spać do 9, musieliśmy pojechać z Kaja na pobranie krwi - co za masakra. Pielęgniarka nie mogła się wkłuć, potem napompować krew do strzykawki, mała się darła i rzucała... Straszny kwadrans. Zdążyliśmy wrócić i zadzwoniła Ala sekretarka, że paczka ze Stanów przyszła - przeleżała ponad tydzień na poczcie... Super, musiałem pojechać wcześniej i odebrać ćwiczenia. Po lekcjach była krótka rada, potem fotokoło i biegiem do domu, bo Gosia ma zajęcia. Młoda marudzi.
środa, 9 października 2013
09.10.2013
Przez małą musiałem wstać o 5:40, bo już nie opłacało się iść spać dalej. A skubana wstała dopiero po moim wyjściu! Zrobiłem lekcje - Squzi odchodzi!! Największy koszmar tej szkoły! :D Po lekcjach pojechałem odnieść Adamowi papierki, których zapomniał ze szkoły, zawiozłem na Mokotowską papiery, zrobiłem zakupy i dobrnąłem na dzień otwarty. Ufff...
wtorek, 8 października 2013
08.10.2013
Ciężko było wstać po lataniu po barach. Adam miał sam dojechać i się nie zgubił, uff. Zrobił mi trzy lekcje, pojechaliśmy na cytadelę i do fotoplastikonu i wróciliśmy na lekcje do Beaty i Maryli - były super. Potem lunch, Łazienki i wróciłem do domu, sprawdzić, jak Kaja z mamą. Co za ulga, świetnie się bawiły i mała za nią krzyczała! Super! Muszę iść wcześnie spać...
poniedziałek, 7 października 2013
07.10.2013
Już rano, ledwo się wyrabiając, pojechałem po Adama do hostelu. Wziąłem go, zaliczyliśmy wizytę u dyrekcji, spacer po szkole, spacer po Żoliborzu, lekcje, obiad... Ufff. Potem spacer po Starówce, Krakowskim, centrum do PKiN, po czym wróciłem na chwilę do domu, aby zaraz wrócić - umówiliśmy się na piwo. Zaczęliśmy od Ratuszowego w Warszawie, po czym były pierogi w Zapiecku wraz z Żubrem, potem Ciechan w Warszawie de Luxe, a skończyliśmy na pszenicznym wiśniowym w Browarmii. Ufff...
niedziela, 6 października 2013
06.10.2013
Nie mam pojęcia, kiedy mi ten weekend minął. Rano próbowałem spać, ale Gosia dyskretnie wparowała do sypialni z małą i drącą się położyła mi koło ucha i z namaszczeniem przewijała. Super. Wygrzebaliśmy się koło południe, pojechaliśmy do Kerfjura po zakupy - mała była zachwycona jazdą wózkiem :) Potem poszedłem na godzinny spacer - wspaniała pogoda, wspaniała przechadzka! Gosia w tym czasie robiła królika, zjadłem w pośpiechu i poleciałem na lotnisko po Adama. Jechałem kwadrans, tyle samo szukałem miejsca do zaparkowania - oznaczenia na Okęciu są boskie. Odebrałem, odwiozłem - Adam był bardzo wdzięczny. Zdążyłem jeszcze wrócić, pobawić się z młodą. Idę spać.
sobota, 5 października 2013
05.10.2013
Ledwo się wyrobiliśmy przed południem ze wszystkim. Pojechałem po benzynę, wróciłem po dziewczyny i pojechaliśmy do mamy. Tu zostawiłem kobity podskoczyłem po zakupy dla mamy do straszliwej Biedry, spotkałem Tomka i wróciłem na obiad. Mama kupiła Kajce genialną, chrumkającą świnię, mała już aż tak jej nie ryczy, ale początek był wrzaskliwy, to prawda. Na koniec poszliśmy na spacer z Szonimi, ale mała zaczęła się drzeć i trzeba było wracać. Echh..
piątek, 4 października 2013
04.10.2013
I zaczęło się - musiałem rano skrobać szyby. Przed pracą wydrukowałem szybko papierki i zrobiłem lekcje. Po tym regionalnym serku mnie tak rozwala, że myślałem, że walnę gdzieś po drodze, kosmos. Spieszyłem się, aby zwolnić Gosię na zajęcia, a tu uczennica nie przylazła. I może lepiej.
czwartek, 3 października 2013
03.10.2013
Wyspałem się, fajnie. W pracy dostałem opierdol za kamerę, trudno, nagrody nie będzie. Wróciłem szybko, okazało się, że młoda rozwaliła sobie łuk brwiowy i zastanawialiśmy się, czy jej nie zawieźć na szycie, ale nie jest rana aż tak wielka. Legia przegrała w Apollonem u siebie 0:1 - to jakaś porażka... Wieczór spędziłem na pisaniu papierów na jutro.
środa, 2 października 2013
02.10.2013
Ledwo się wzniosłem rano. Ale ogarnąłem, pojechałem do pracy, znalazłem kluczyk, zrobiłem lekcje... Nie jestem chyba w formie, bo zrobiłem głupią i dziką awanturę Majce tak bez sensu, potem jeszcze jakieś jazdy... Dobrze, że dziennik elektroniczny zacząłem uzupełniać. Wycieczka dziś nie wyszła, bo wszyscy nie mogli, więc wróciłem, żeby zawieźć dziewczyny na kontrolę do kardiologa... Przy okazji spotkaliśmy Wierzby :) Muszę uzupełnić papierki.
wtorek, 1 października 2013
01.10.2013
To był zdecydowanie słaby dzień. Już o 7:30 doznałem przewkurwu, kiedy jakiś idiota stanął mi prawie na drzwiach i wpychając się do Korsarza, wyleciały mi gdzieś kluczyki. Do środka na szczęście. Ale ni cholery nie wiem gdzie, bo było tak ciasno, że nie dałem rady ich znaleźć. Zgrzany, wściekły i prawie spóźniony wleciałem na górę po zapasowe kluczyki i dojechałem do pracy za 5. Godzina wychowawcza minęła na załatwianiu polskiego, resztę lekcji przetrwałem i na spotkaniu z Legionistami było najlepiej - zajebali mi szkolną kamerę. Nikt się nie przyznaje. Szlag by to trafił. Pospóźniałem się na zajęcia, mam dość.
Subskrybuj:
Posty (Atom)