wtorek, 31 stycznia 2017

31.01.2017

Zebrałem się o 5:30 i w sumie w szkole byłem nieco za wcześnie. Oczywiście pana K. rano nie było, spotkanie nastąpiło później. Ludzie są tak głupi, że nie ma na to skali... "Dzień dobry, nie wchodzimy z dziećmi do szatni!" oznacza, że trzeba się skulić i przyspieszyć, udając, że to nie do nich. A najlepsza była baba, która wlazła i zasiadła na ławeczce w szatni, komentując, że ludzie są beznadziejni i nie umieją czytać, bo przecież wyraźnie napisane, żeby z dziećmi nie wchodzić do środka... Matko... Lekcje dało radę, w przerwie skoczyłem do Wojtka i do empiku, a po lekcjach na obiad i na zajęcia. W domu oczywiście zawiesiście, bo przecież temat wciąż rolowany...

poniedziałek, 30 stycznia 2017

30.01.2017

Połamany. Od rana słyszę o akcji, że się chłopcy za łby wzięli na polskim - nic się nie stało, ale poszli na policję. Brawo. W okienku miałem plan, że na te trzy godziny pojadę do domu - co w końcu będę robił... Nawet autobus szybko podjechał - i co z tego, jak 500 metrów dalej się zepsuł. Szlag. Zdążyło na minąć 112 i kolejne 186, dopiero nas puścił. Opóźnienie było zaledwie 15 minut, miałem i tak półtorej godziny świętego spokoju :) Wróciłem na jedną lekcję, obiad i zajęcia u Jonatana, po czym wróciłem przez sklep. W domu oczywiście temat policji, aż się wkurzyłem... No i obraza majestatu, że się wygadać nie dam - przecież o niczym innym nie mówi od 8 rano? I jeszcze muszę jutro iść 1,5 godziny wcześniej do pracy, bo się boi konfrontacji, no żesz...

niedziela, 29 stycznia 2017

29.01.2017

Gosi zawsze zimno, to rozkręciła ogrzewanie do prawie 30 stopni - zajebiście, myślałem, że umrę. Wyłączyła dopiero o 7. Ledwo się zebraliśmy - boli mnie każdy mięsień, ledwo łażę, zwłaszcza po schodach - zakwasy mnie zabijają. Okazało się, że impreza zakończyła się ok. 3:30 w pokoju Łacha i Janka, więc dużo nie straciliśmy. Tyle, że Teresa znowu miała awanturników pod nosem, jak w Nadarzynie :) Po śniadaniu wsiedliśmy do Włodka i wróciliśmy - dużo szybciej. Zwolniliśmy babcię - widać, że dobrze się razem czuły, choć mała nas wyściskała i zalegliśmy. To znaczy, żona zaległa, bo ja zabrałem młodą na dwugodzinny spacer - mimo, że ledwo lazłem, szkoda mi było siedzieć w taką piękną pogodę. Wracając zajrzeliśmy do sklepu, zjedliśmy obiad i obejrzeliśmy skoki - też nasi nieźle, ale już bez pudła. Gosia dalej spała, a mnie nie było dane... Ledwo łażę, więc siedzę i piszę Żoliborz.  

sobota, 28 stycznia 2017

28.01.2017

Wyrobiliśmy się wyjątkowo bez kłopotu. Babcia przyszła jeszcze przed 9, czym nas trochę zaskoczyła, ale nie szkodzi. Zostawiliśmy je i ruszyliśmy na podbój Tłuszcza :P Włodek nas zawiózł, zostawił swój bimber, który zrobiliśmy z dziewczynami jeszcze przed szkoleniem. Kurs był straszny i bez sensu, śledziłem głównie skoki drużynowe - nasi wygrali! Kurs skończył się o 18, przebraliśmy się i impreza się zaczęła. Żarcie, dj grał (i, kurwa, skreczował cdkami!!! Masakra!), wszyscy wywijali jak źli. Łukasz obracał wszystkie po równo - zwłaszcza Igę. Gosia zrobiła mi reklamę, to i kręciła się koło mnie... My z Gosią tak szaleliśmy na parkiecie, że w którymś momencie nogi nam się zaplątały i gruchnęliśmy na glebę. Ja tylko na kolano, ale żona łupnęła czerepem i tyłkiem, aż jęknęło - na szczęście nic jej się nie stało. Wódka szła, ale i tak trochę zostało - to, co przywieźliśmy, zabraliśmy do domów. Dobra impreza. Spać poszliśmy po 2.

piątek, 27 stycznia 2017

27.01.2017

Wstałem jeszcze przed budzikiem - 5:50... Ziew. I tak młoda przylazła koło pierwszej, bo obudziła się na siku i przylazła do łóżka. Odprowadziłem ją i poleciałem na Ursynów - gala spoko, wyszło naprawdę ładnie, a najlepsze, że skończyliśmy po godzinie. W domu byłem przed 11 i sobie czilowałem, aż po 14 przyszła Gosia - tak czułem, że przyleci wcześniej. U lekarza była. Zjadłem naleśniki z biedry i pojechałem na zajęcia. Wróciłem przez sklep - musiałem nas zaopatrzyć na jutro :)Ledwo wróciłem - ta wisi na telefonie, znowu z Beatką, jakby się w pracy nie widziały. Zrobiłem na jutro obiad dla małej i babci, pozmywałem kolejny stos garów i robię różne działania - znaczy staram się pisać przewodnik, ale mam lagi...

czwartek, 26 stycznia 2017

26.01.2017

Spać... W pracy jakoś dziś lżej - czwartych siatkarzy nie było, czwartych a i c nie było, więc raz, że skończyłem wcześniej, dwa, że miałem zastępstwo. Luzik. Za to 5a mnie wykończyła, co za beton... Skoczyłam na obiad i po ostatnią paczkę, na którą czekałem, umówiłem Irlandczyka i wróciłem na radę. Młoda była z nami, bardzo grzecznie siedziała półtorej godziny i malowała. Za to w domu zrobiła awanturę - była strasznie głodna. Ja też się awanturowałem, bo oczywiście przez dwa dni kuchnia zarosła tak, że nie dało się talerza postawić. Ja piję z jednego kubka, jem śniadania na jednym talerzu, a ta do jednego śniadania zużywa z pięć naczyń. I wszystko zostawia wszędzie, najczęściej z resztkami... Zrobiłem jeszcze listę ulic do Pragi i chcę upaść.

środa, 25 stycznia 2017

25.01.2017

Od piątej nie śpię - najpierw młodej nie podobała się poduszka, potem starsza miała pobudkę i poszła do łazienki, zotawiwszy gotującą się wodę mi nad głową... Ech... Nie zdążyłem się ogarnąć, wyszła Kajka. Kiedy zona poszła do pracy, ta w ryk, że do mamusi. Szlag by to trafił, ani się wysrać, ani się umyć... Ale o ósmej była już w przedszkolu, spoko. Wróciłem, ogarnąłem pleśń na ścianie i poszedłem do pracy. Jakoś to minęło, razem z zastępstwem i opierdzielem na wychowawczej, ratunku. Jeszcze tylko obiad i Iwo... Siedzę, napisałem sprawozdanie, piszę Żoliborz.

wtorek, 24 stycznia 2017

24.01.2017

Wstałem, nawet wcześnie się ogarnąłem, odprowadziłem młodą na bal karnawałowy i podreptałem do pracy. Zrobiłem lekcje, zastępstwa, papierki na zatwierdzenie, wszystko cudnie - na sam koniec dowiedziałem się o akcji chłopców... Dwóch akcjach... Chyba mają przerąbane. Kubę przełożyli na piątek, więc poszwendałem się trochę po Żoli i trafiłem do arkadii po zestaw płyt. Kajtek szybko przeleciał, zakupy zrobiłem w czasie wolnym i tak zjechałem do domu dość szybko. Tak trochę przesmradzam, bo nie chce mi się pisać.

poniedziałek, 23 stycznia 2017

23.01.2017

Gosia poszła spać po 2-giej, ciągle pisała jakieś pierdoły. Ja się podniosłem i pojechałem do pracy. W okienkach udało mi się w całości załatwić papier dla frse - podpisy z dbfo i biura edukacji zrobiłem na biegu! Odebrałem jeszcze paczkę, wróciłem na lekcję, obiad i zrobiłem zajęcia z Jonatanem. Wracając, odebrałem kolejną paczkę z inposta - naszukałem się go trochę... W domu siedzimy w librusie i papierkach na radę, dramat jakiś.

niedziela, 22 stycznia 2017

22.01.2017

Bosko. Młoda coś marudziła w nocy, ale ja nic nie wiem. Dość, że rano wstałem nieco nieprzytomny. Pozmywałem, skoczyłem do apteki, pozmywałem, zrobiłem obiad, pozmywałem, zjedliśmy, pozmywałem, obejrzeliśmy świetne skoki w wykonaniu naszych, pozmywałem i mam serdecznie dość wszystkiego.

sobota, 21 stycznia 2017

21.02.2017

Powiedzmy, że się wyspałem - do 8:30. Żona spała do 10, po czym okazało się, że jest dziko przeziębiona i nie ma na nic siły. Ciekawe, czy mnie nie zaraziła... Ruszyłem do sklepu po zakupy, zrobiłem niezły obiad, nasi skoczkowie byli drudzy drużynowo... Najs. Potem młoda po mnie poskakała, długo jadła kolację, aż wreszcie poszła spać. Piszę Żoli, piję piwko, najs.

piątek, 20 stycznia 2017

20.01.2017

Świetnie, nie wiem, jak krótko spałem, ale ledwo wstałem. Odprowadziłem młodą do przedszkola na kulig, pożegnałem teściów i ruszyłem do pracy. Szklanka na chodnikach niemiłosierna, nogi się rozjeżdżają. Tylko trzy lekcje plus zastępstwo na etyce - znowu oglądaliśmy sobie film, bo co mam z nimi robić? Poszedłem na obiad w arkadii, zrobiłem Kajtka i Kubę i dość wcześnie wróciłem do domu. Odpocząć!!! Co za szczęście, że jest już spokój...

czwartek, 19 stycznia 2017

19.01.2017

Znowu na ósmą... Zrobiłem te lekcje, na szczęście nie było Kingi i jej klasy, co mnie ucieszyło, bo nie musiałem się z nimi męczyć - pojechali do Torunia i zepsuł im się autokar :P Po lekcjach obiad, Michał i Zosia i powrót do domu - do teściów. Jestem straszliwie zmęczony, Gosia sprawdzała klasówki, teść towarzyszył, zamiast iść spać - w rezultacie poszliśmy do łóżka o 0:30. A w nocy wstawali do kibla, budzik żony dzwonił... Szlag.

środa, 18 stycznia 2017

18.01.2017

W nocy teść słabo spał i się kręcił po domu, więc ja też słabo spałem... Rano zamieszanie, bo teściowie się zbierali na imprezę w przedszkolu z okazji Dnia Babci i Dziadka. Ja poleciałem do pracy, a babcie siedziały na imprezce - podobno było świetnie, super. Odbębniłem lekcje, na szczęście dziś same przyjemne :) Potem szybki obiad, Iwo i wróciłem do domu. Teście siedzą do piątku... Zasypiam na stojąco, a siedzę w mailach. Spać!

wtorek, 17 stycznia 2017

17.01.2017

Rano szybko do przedszkola, lekcje, zajęcia w domu Wojtka - całkiem sympatyczny dzieciak. Na koniec okazało się, że nie mam Kuby. Podjechałem na obiad do Co Tu, kupiłem dwie płytki i dotarłem do Kajtka. Wróciłem przez sklep prosto w objęcia teściów. Jeszcze zdążyłem ugotować fasolkę po bretońsku. Padam.

poniedziałek, 16 stycznia 2017

16.01.2017

Cały dzień w biegu. I co, że lekcje szybko minęły, w okienku poleciałem na Zamkowy, spotkać się z Grzegorzem do utm - może coś z tego znowu wyjdzie. Potem obiad i zajęcia z Jonatanem. Wróciłem w oko szaleństwa - przygotowanie do jutrzejszej wizyty dziadków. Gosia przeleżała całą niedzielę, a dziś rzuciła się do roboty ze wszystkim - a zwłaszcza laurki, które trwały niemal do 1 w nocy. Ja poszedłem już spać, ale co to za spanie, jak ktoś cały czas lata nad głową...

niedziela, 15 stycznia 2017

15.01.2017

Niestety, pomimo późnego położenia się, pobudka była o 8:30, poza kilkoma w nocy na marudzenie... Zjadłem śniadanie, poszedłem po zakupy, bo przecież wczoraj Paweł dał Gosi przepis na ten bezglutenowy chleb, to chciała zrobić. Cóż, że produktów w jednym sklepie nie było i latałem jak głupi... Po powrocie zrobiłem obiad (dobry!), a Gosia umierała na ciężką chorobę pt. kac :P I oczywiście nic nie zrobiła. Stoch znowu wygrał. A ja poskanowałem obrazki na Pragę, piszę opisy na Żoliborz do Masława i wkładki na Pragę i poszedłbym już spać... 

sobota, 14 stycznia 2017

14.01.2017

Rano, po ogarnięciu się, poszedłem do sklepu - myślałem, że z powrotem nie dojdę. Wydałem 420 złych, a torba była tak ciężka, że ledwo dolazłem. A później szybko obiad, Gosia się słabo wyrabiała, to wzięliśmy taksę - i tak byliśmy na Majorce pierwsi. Po przełamaniu pierwszych lodów Kajka bawiła się z Lili, dojechali Banany, Tomaszki i Falkensy i imprezka szła. Banan zabawiał dzieciaki, wszystko szło pięknie, ale o 21 Lili zaczęła wymiękać, więc musieliśmy spaść. Wróciliśmy do domu i... dziewczyny chrapią na sofie, obie. Trzeba je zrzucić, żebym i ja mógł się odłożyć... 

piątek, 13 stycznia 2017

13.01.2017

Wstaję, a tu znowu sypie. I wcale nie jestem wyspany, bo w nocy pobudka... Korzystając z tego, że mam na później, oczyściłem ścianę - szkoda, że nie zajrzałem za szafę, bo muszę wyczyścić raz jeszcze... Lekcje przeszły, choć te dwie z 4c i 5a są nad wyraz ciężkie. Potem spacer do Arkadii, obiad, Kajtek i pojechałem na pocztę, wysłać płytę. Przy okazji zapomniałem odebrać paczki... Pójdę w poniedziałek. Wróciłem przez sklep i odbyłem z pół godziny rozmów telefonicznych. Zmęczony jestem po tym tygodniu. Ale piszę Żoliborz, szybko coś idzie.

czwartek, 12 stycznia 2017

12.01.2017

Wstałem, po trzech pobudkach w nocy, bo leżała w poprzek i bez kołdry... I wszystko byłoby całkiem fajnie, bo na pierwszej godzinie był konkurs, reszta przeleciała - ale godzina z matołami od Kingi mnie niszczy. Wywaliłem cztery osoby za drzwi, dopiero dało się coś zrobić, ale to jest kosmiczny beton... Po wyjściu z pracy zjadłem obiad, spotkałem Piotrka W.,  Szymona S., Krzysia Sz., a po zajęciach jeszcze Sławka. Wow. Zaczęła się odwilż, nie ma już mrozu, ale... dosypało śniegu.

środa, 11 stycznia 2017

11.01.2017

Po odprowadzeniu młodej miałem jeszcze chwilę na pozmywanie i nagranie filmu dla Grędzia... W pracy przeszło szybko, musiałem oczywiście rozwiązać sprawę "głupiego żyda", ale poszło - nie wiem tylko, czy Eddie wyszedł zadowolony, bo jednak wyszło, że jest trochę nadwrażliwy - choć z drugiej strony chłopcy dali mu popalić... Ech... Potem obiad, Iwo i wracałem do domu, bo ksiądz po kolędzie. Ale... 186 przyjechało błyskawicznie. Tylko, że na Obozowej tramwaje już nie jeździły, poszedłem na Deotymy do 184, ale też się ostro spóźnił... Stałem tam jak głupi ponad 20 minut i marzłem, a żona i tak mi nie uwierzyła, bo myśli, że chciałem się wymigać od kolędy. Owszem, cieszę się, że mnie ominęło, jednak nie specjalnie...  

wtorek, 10 stycznia 2017

10.01.2017

Jako, że wczoraj zapomniałem wysłać gościowi płytki, to pojechałem jeszcze raz na pocztę - przy okazji odebrałem kolejną pakę. Po lekcjach, które jakoś przeżyłem, szybko do Kuby i... znowu Jonatana, bo ma test i wróciłem. Mróz jak piorun. W domu okazało się, że przyszła paczka z preordera - dlaczego do domu? Hę?

poniedziałek, 9 stycznia 2017

09.01.2017

Wstać o 6, trzy godziny wcześniej, niż ostatnio, to dramat... Cały czas -10, a do tego smog ma dusić - dali darmową komunikację. Dotarłem do pracy, wydrukowałem test, poszedłem na dwa zastępstwa i wybyłem na trzy godzinki. Odebrałem trzy paczki z poczty i wróciłem do pracy na piechotę, przechodząc przez te części Żoliborza, które chciałem obejrzeć pod kątem przewodnika. Ostatnia lekcja, obiad, Jonatan i powrót do domu. Spać mi się chce...

niedziela, 8 stycznia 2017

08.01.2017

Zebraliśmy się koło 9, więc trzeba było szybko ruszać, jeśli chcieliśmy zdążyć do kina na Joy & Jill. Udało się, nie zamarzliśmy przy -12 i dotarliśmy do Muranowa na czas. Miejsca przyklepał nam Kazik z mamą. Film spoko, trochę abstrakcja, ale Kajka była zadowolona. Potem jeszcze połaziliśmy wokół fontanny i po Bemowie, nie zważając na 800% przekroczonej normy skażenia powietrza. Zrobiłem pyszny obiad, młoda mnie pomaltretowała i poszła spać, ja piszę twardo Żoli. 

sobota, 7 stycznia 2017

07.12.2017

Pospaliśmy, więc trzeba było się ruszyć. Ranek zastał nas przy rozbieraniu choinki i zakupach przez internet. O ile dziewczyny rozebrały drapaka, to ja zmarnowałem półtorej godziny  przy dennej stronie tesco, gdzie wielu rzeczy nie było a i tak okazało się, że dostawa może być najwcześniej w poniedziałek w południe. Szlag mnie trafił. Tyle czasu na marne... Wyrzuciłem choinkę i śmieci, odkurzyłem milion igieł i po Majce poszedłem po obiad do kebab kinga. No a potem po zakupy sposobem tradycyjnym. Jest tylko -18, spoko. Wieczór jakiś spokojny...

piątek, 6 stycznia 2017

06.12.2017

No, -16 jest całkiem całkiem :) Miałem nigdzie nie wyłazić, ale żona oczywiście wyciągnęła nas do kościoła, nie wiem, po co... Nie dość, że nudno, Kajka dorwała funfli z przedszkola i szaleli pod ołtarzem... A zimno koszmarnie. Za to całą resztę dnia spędziliśmy w chałupie, głównie oglądając Turniej 4 Skoczni: Stoch wygrał, Żyła drugi, Kot czwarty! Co oni odwalili!

czwartek, 5 stycznia 2017

05.01.2017

No i jest -10. Zimno. Do pracy, jak zwykle wpadłem za 10 z zamiarem druku testów, a tam kolejka dziewczyn z dołu. Bo im się drukarka zepsuła, więc pięć z nich stoi i czeka. Byłem niemiły. A szlag mnie trafił, jak Mariolka najpierw szukała worda, potem pisała na każdej kartce nazwy miesięcy i szukała opcji druku. Bo kurwa nie można napisać odręcznie PAŹDZIERNIK!!!! Spóźniłem się na test 5 minut, na szczęście wszyscy skończyli przed czasem, więc spoko. Sześć godzin przetrwałem, jak zwykle dwie ostatnie najcięższe, strasznie mnie męczą... Po lekcjach poszedłem zjeść, zrobiłem Michała i do Zosi nie dotarłem, bo odwołała - trudno. Poszedłem po płyty i wróciłem do domu - zahaczając o górkę - dziewczyny szalały na sankach. Dobrze, że są trzy dni wolnego...  

środa, 4 stycznia 2017

04.01.2017

Wstawanie o 6, kiedy jest tak ciemno za oknem to miazga... Sypie dziś dziki śnieg, co mi się trochę dało we znaki w czasie przemieszczania się na zajęcia, ale co tam. Lekcje zrobiłem, włącznie z zastępstwem, na szczęście było kilka testów, więc nie musiałem się bardzo wysilać... Odbębniłem Iwo, odebrałem klaser na płyty i nawet zdążyłem powkładać tam francuzy. Spoko, jeszcze jutro :) 

wtorek, 3 stycznia 2017

03.01.2017

Wstałem - mała ledwo. Ale udało mi się nie spóźnić, pomimo, że zapomniałem mp3 z domu i się wracałem. Szlag. Zrobiłem wszystko plus dwa zastępstwa, wydarłem ryja na pół szkoły na Kacperka, bo siedem razy go miło prosiłem, aby się przesiadł i wciąż dyskutował... Pomogło, ale gardło mnie rozbolało. Zajęcia dodatkowe no i wśród opadów śniegu udałem się na badanie jajek. Było spore opóźnienie, ale wszystko przeszło bardzo sympatycznie - dostałem jakieś leki na oczyszczenie żyłek. Wyczerpał mnie ten dzień a jutro jeszcze mam zastępstwo za Asię - znowu jej nie ma...

poniedziałek, 2 stycznia 2017

02.01.2017

Może i ciężko byłoby wstać, gdyby młoda nie przylazła o 5:20 - wtedy już tylko czuwanie, bo przecież zaraz budzik... Ech... Poleciałem do pracy, zrobiłem swoje, a na okienku wypadłem na miasto - Marta chciała mi wcisnąć zastępstwo, ale Łukasz mnie wybawił. Spotkałem się z Grześkiem i odebrałem płyty i od niego i z poczty - znowu z 50 sztuk, ja nie mogę ze sobą... :P Zjadłem coś na szybko, bo przecież po lekcji musiałem lecieć do lekarza. Odebrałem jeszcze wyniki badań - oczywiście zdrowy... Pani neurolog mnie przebadała i skierowała na usg tętnic, na marzec... I tak szybko. Wróciłem przez paczkomat, bo jeszcze jedna paka była i piszę sobie Żoliborz. Przy okazji znalazłem opis przewodnika na jakimś blogu, bardzo sympatyczny :)

niedziela, 1 stycznia 2017

01.01.2017

Spałem do 10, dziewczyny godzinę dłużej i w sumie cały dzień się wałkoniliśmy. Dopiero wieczorem Gosia usiadła do roboty, o której jęczy już od 2 tygodni, super. Ja oglądałem skoki - Stoch szaleje, nasi w ogóle świetnie sobie w tym sezonie radzą, przyjemnie oglądać. Młoda poszła trochę wcześniej spać, a my... do roboty.