* Pamiętnik z życia - jeden dzień, jedno zdjęcie * A diary of a life - one day, one photo * Tagebuch des Lebens - ein Tag, ein Foto * Diario de la vida - un dia, un foto * Denník života. Jeden deň, jedna fotografia * Дневник жизни. Один день, одна фотография * Diary ya maisha. Siku moja, moja ya kupiga picha
czwartek, 31 stycznia 2019
31.01.2019
Jak sypało, tak sypie, ale jest ciepło, więc wiele nie zostaje. Rano Gosia poszła na badania, ja w tym czasie ogarnąłem chałupę. Mama zadzwoniła, że znowu chora i nie przyjdzie... Potem odwiozłem żonę do lekarza z tym kaszlem - nic jej nie jest ale kaszle. Korzystając z czasu ogarnąłem te Siekierki, wieczorem Sadybę i jest nieźle, jutro mam w planie Augustówkę :)
środa, 30 stycznia 2019
30.01.2019
Odprowadziłem młodą, ogarnąłem się i pojechałem na Siekierki. Śnieżek prószył, ale było bardzo przyjemnie i zapowiada się niezwykle fajny spacer. Zajęło mi to trochę, bo przecież zajrzałem jeszcze na pocztę i wymieniłem kasę, kurna, brakuje po 100 złych od głowy - zeżarła mnie ta wielokrotna wymiana kasy... Na obiad zrobiłem białą kiełbasę, ale kurde zapomniałem kupić chrzanu, do chrzanu... Wieczór spokojny, choć zona marudzi, że ma taki twardy brzuch, na pewno coś źle jest! Histeryczka.
wtorek, 29 stycznia 2019
29.01.2019
Kurde, wstawać w wolne dni o 7 to strach... Ale młoda musi iść do przedszkola, bo mamy mnóstwo rzeczy do zrobienia. Dziś ruszyłem do dbfo, uporządkować papiery. Godzinę spędziłem w pracy, przepisując papierki, ale nie było Ali, a Zocha i tak ma zwolnienie do końca tygodnia. Szlag. Po pracy pojechaliśmy do naszego magika od kredytu, aby złożyć wnioski. Zatem jesteśmy udupieni ;P Zrobiliśmy małe zakupy za 250 złych, zjedliśmy obiad i poszedłem po małą. Tak sobie wegetowaliśmy przez dwie godzinki, uzupełniłem dziewiąty tom, jutro idę spacerować. Dzwonił Robert - z Maćkiem się pożegnamy, robi nas w chuja na grube tysiące...
poniedziałek, 28 stycznia 2019
28.01.2019
Niby ferie, a ciągle w biegu. Wstać o 7 było trudno, żeby młodą odprowadzić do przedszkola. Zanim żona się wygramoliła, to okazało się, że muszę jechać do biura edukacji i dbfo też się upomniało. No ok, poszliśmy do biblioteki i sklepu, kiedy wróciliśmy pojechałem odebrać papiery i zawieźć je do frse. Udało się wrócić o 15, to jeszcze młodą odebrałem. Zdążyłem prawie przygotować obiad i musieliśmy iść na trening, więc wróciłem biegiem, dokończyłem, zjedliśmy i biegiem wróciłem. Śnieg zaczął wielki sypać, super pogoda! Wieczorki swobodnie piszę przewodniki, miło.
niedziela, 27 stycznia 2019
27.01.2019
Żona spać nie mogła, kręciła się, oglądała skoki z Sapporo, młoda przylazła w nocy... A mnie to wyjątkowo nie wzrusza :) Po śniadaniu pojechaliśmy na Szczęśliwice, młoda złapała bakcyla na narty, zachwycona była, choć miejscami było ciężko. Ale dało radę, dwie godzinki na nartach spoko, tyle, że z mojej jazdy nici... Po powrocie siedzieliśmy już w chałupie, dogorywając. Próbowałem się zdrzemnąć, ale nie dane mi, bo mi skaczą po głowie cały czas... Zacząłem Bielany wreszcie i idzie jak burza, dobrze to wróży :)
sobota, 26 stycznia 2019
26.01.2019
Pospać nie dało, bo na 11 trzeba było być na Mokotowie na masażu... No ok, wzięliśmy ze sobą sanki i czekając na Gosię pohasaliśmy w jordanku na placu ze śnieżkami i na sankach. Ubaw po pachy. Po powrocie próbowałem się zdrzemnąć, ale ciężka sprawa z tym... Jeszcze zakupy, skok do Sajgonu, poskanowałem papiery mieszkaniowe i tak sobie siedzę w spokoju. Mam nadzieję odpocząć przez ferie...
piątek, 25 stycznia 2019
25.01.2019
Ale nasypało śniegu! Zima wróciła :) A ja dobrnąłem do ferii, przeżyłem! Ogłosiłem dziś zwycięzców, zamiast zastępstwa robiłem zdjęcia pracowni chemicznej dla naczelnika, w okienku załatwiłem i biuro edukacji i dbfo - choć kretynka Zofia nie dała mi wszystkich papierków i nie powiedziała o podpisach dyrekcji... Szlag. Zmęczyłem pozostałe lekcje i pojechałem zaprowadzić Kaję na piłkę - 'było super' :) W czasie treningu zjadłem obiad - żona mi wreszcie coś ugotowała, szok! Spać mi się chce śmiertelnie, zmęczony jestem, ciekawe, na ile uda mi się odpocząć...
czwartek, 24 stycznia 2019
24.01.2019
Normalnie mam 3 lekcje, z powodu wyjść powinienem mieć jedną. Ale miałem 5. Zacząłem wcześniej, angielskie robiłem, resztę olałem (etyka i muzyka), na koniec zrobiłem swoją jedyną godzinę...Poszło nieźle, muszę zrezygnować z zimowiska, bo Maciej znowu zdarł jak szmatę, trzeba go pożegnać najwyraźniej... Poszedłem co Wietnamczyków na obiad, zrobiłem Kubę i poleciałem do domu, bo mieliśmy iść składać wniosek o kredyt. No i poszło, jesteśmy udupieni na 20 lat... Przecież ja tyle nie dożyję...
środa, 23 stycznia 2019
23.01.2019
Co za dzień... Młoda dziś wstała normalnie i poszła do przedszkola wreszcie po 3 tygodniach. Ufff. Lekcje minęły mi dość szybko, ale potem była gonitwa. Poleciałem na Saską po płyty, przy okazji pozwoliłem Pawłowi założyć mi konto, niech ma, skasuję w marcu. Poszedłem z papierami do biura edukacji, ale okazało się, że potrzebny jest podpis dyrekcji, szlag! Zjadłem w Kebab Kingu, skoczyłem do dbfo i dotarłem do szkoły. Spodziewałem się awantur i przylazła mama Igorka, płakać nad jego ciężkim losem. On nie opluł, on wypluł, to przecież różnica! Matko... Zebranie było dość spokojne, ale jak wróciłem, to znalazłem w librusie histeryczną wiadomość od tej samej mamy, która nie spodziewała się nieodpowiedniego! A dajcie mi spokój... Na zimowisko raczej nie jadę, Maciek wykisił za dużo kasy, nie będę dopłacał...
wtorek, 22 stycznia 2019
22.01.2019
Młoda miała iść do przedszkola wreszcie, ale... rano zaczęła ją boleć cipka i tyle z tego wyszło. I dobrze, bo przecież bym się spóźnił - i tak ledwo zdążyłem, bo 112 uciekło, podjechałem na Prymasa, a tam zamarzłem w ciągu 20 minut, kiedy czekałem na cokolwiek... Lekcje jakoś przeszły, choć było długo i jeszcze robiłem za Renatę... Wróciłem przez dbfo i bibliotekę, na szczęście dziewczyny miały dla mnie obiad, bo byłem srogo głodny. Wpadł Aleksądr po kasę i wypadł. No i oczywiście awantura na temat zimowiska, bo przecież ona jest w ciąży, a ja zabieram małą na narty, po co, kasa itp. Wkurwiają mnie te wieczne pretensje, czego nie zrobisz, i tak źle. Potem decyzja została zmieniona, i tak co chwila, a ja z siebie idiotę robię... Spać.
poniedziałek, 21 stycznia 2019
21.01.2019
Piąta rano... Półprzytomny, pojechałem do pracy. Kaja jeszcze została w domu, Gosia poszła robić glukozę, a mama pilnowała młodej. W pracy poleciało jakoś bezboleśnie w miarę, wciskałem wszystkim prace na erasmusa, żeby oceniali :) Miałem zamiar opuścić lokal na dłuższą chwilę, ale dostałem zastępstwo za Mazurkównę i musiałem kiblować godzinę :( Poleciałem wówczas do dbfo i zjeść, w rezultacie przyjechałem na radę akurat. Trwała do 18, bo jeszcze Ania miała występ i w domu byłem po 19... Padam na ryj, a zanosi się źle, bo Renata na zwolnieniu...
niedziela, 20 stycznia 2019
20.01.2019
Dzień leniuchowania zupełnie. Teść pojechał po śniadaniu, mnie łeb napieprzał z powodu spadku ciśnienia, ale posprzątałem itp... Kiedy jedliśmy obiad wpadła mama - 1,5 godziny przed czasem, hmmm... Zjedliśmy więc razem, obejrzeliśmy skoki (nasi przepadli totalnie...) i walczę z komputerem, który gubi sieć. A tu deadline na prace erasmusowe! Jakoś idzie...
sobota, 19 stycznia 2019
19.01.2019
Szok trwa, niesamowita akcja... Teść został, ja rano jakieś zakupy szybkie popełniłem, a po obiedzie zabrałem go na zwiedzanie Pekinu - było sporo osób, fajna akcja wyszła. W domu byliśmy dopiero koło 19, walnęliśmy po browku (dzień portera był!) i spać poszliśmy.
piątek, 18 stycznia 2019
18.01.2019
Rano ruszyłem na Stokłosy, na galę How About Christmas. Znowu fajnie się bawiliśmy, występy nie wszystkie wyszły, ale było ok, tym bardziej, że rzecz skończyła się o 10:30. Odebrałem trzy paczki z poczty - kolejne kilkadziesiąt płyt... Stamtąd ruszyłem do ratusza, ale niczego się nie dowiedziałem. W tym czasie rozegrała się całe życie. Zadzwonił Aleksądr, że ma kupca gotówkowego, będzie o 17. Ok, więc szybkie sprzątanie, teść przyjechał w te pędy z Olsztyna i oto przybył gość z Ostrołęki. Po półtorej godzinie kupił nasze mieszkanie. Beng, za gotówkę. Pojechaliśmy więc do kontrahentów i... kupiliśmy mieszkanie czteropokojowe. Ale tempo, w ciągu 4 godzin sprzedaliśmy i kupiliśmy chałupę. Szok!
czwartek, 17 stycznia 2019
17.01.2019
Nadal słabo wyspany, ale mogłem podnieść się o 8. Trzy lekcje przeszły, Kuba odmówił zajęć, więc miałem sporo czasu. Poszedłem za głosem Iwony i poszedłem do domu na piechotę. Zjadłem u Wietnamczyków i poszedłem przez Bielany do domu. Dotarłem, odpocząłem i o 20 byłem na Rostworowskiego. Mieszkanie fajne, w sumie prawie czad, dogadane wszystko, umowa podpisana, chcę płacić, a moja małżonka zrobiła histerię. No i ze mnie idiotę przy okazji. Po dwóch godzinach więc dogadywania wyszedłem wściekły z niczym. Szlag mnie trafił, ta zapłakana w pąsach, zawracała jeszcze dupę z godzinę. Ta kobieta mnie wykończy nerwowo...
środa, 16 stycznia 2019
16.01.2019
Noc była straszna. Młoda po raz pierwszy wstała ok. 24, spędziłem u niej 15 minut i zasnęła. Powróciła o 2:30 i wówczas uśpienie jej zajęło mi 1,5 godziny, więc wstałem pół przytomny. Lekcje minęły szybko, ale co z tego, kiedy musiałem wrócić na radę? Pojechałem do domu na obiad i wróciłem do pracy... Było gorąco, mam dwie nieodpowiednie w klasie, będzie awanti. Jutro idę dogadywać mieszkanie.
wtorek, 15 stycznia 2019
15.01.2019
Znowu pojechałem samochodem z rana, bo przecież ciągle w biegu. Lekcje jakoś przeszły, dało radę, choć strasznie mi się nie chce... Kiedy wróciłem do domu, obie jeszcze były w barłogu. Skoczyłem do sklepu po jakiś obiad i poszliśmy do lekarza. Okazuje się, ze już z młodą w porządku, tyle, że lepiej jej zostać do końca tygodnia. Potem zrobiłem zakupy, poszedłem obejrzeć mieszkanie (całkiem, całkiem) i znowu zakupy. Żona raczy mnie wkurwiać swoim marudzeniem, agresywnym tonem i ogólnym niezadowoleniem z faktu, że chodzę do pracy i robię coś innego, niż siedzę u wezgłowia i czekam na skinienie. Bo przecież ona czuje się źle. Od 4 miesięcy kurwa non stop. Ech... Zmontowaliśmy z małą namiot, czad jest ;)
poniedziałek, 14 stycznia 2019
14.01.2019
5 rano, po takiej przerwie... Meh... Ale jakoś się udało to przetrwać, wróciłem do rzeczywistości, tym bardziej, że ona znowu pędzi jak szalona. W okienku skoczyłem po kolejna paczkę, załatwiłem kwestie prezesowe - ja tego nie ogarnę... Opisałem faktury, tylko Ewa się nie podpisała, a ma zapalenie oskrzeli, super. Po szkole poleciałem po dziewczyny i pojechaliśmy na usg - Bartolomeło w pełnej okazałości! Wróciliśmy to dopiero zjadłem, po 18. I to w pędzie sprzątanie, bo jak ogarnąłem mieszkanie półtora tygodnia temu, to mimo tylu ludzi tu, syf był nieziemski, bo nikt nie sprzątał... A jeszcze ksiądz miał po kolędzie przyjść, darmozjazd... Ale go nie było, mam nadzieję, że dzwonili, kiedy nas nie było i dali spokój :P
niedziela, 13 stycznia 2019
13.01.2019
Fajnie pospać, ale od rana do roboty: śniadanie dla wszystkich, po benzynę, obwieźć dziadków po szpitalu wolskim (wujek Stefan na kardiologii) i do Majki po sok dla Gosi... Obiad, skoki (wreszcie Kubacki wygrał! Stoch trzeci) i taka trochę wege. Kaja mnie męczy z miłości, WOŚP działa (ludzie są pojebali - ministranci pobili typa, co zbierał na wośp, a prezydent Gdańska dostał nożem za karę... Co za debile!). W domu jest tak gorąco, że woda płynie po ścianach, bo ciągle coś gotują, dość już!
sobota, 12 stycznia 2019
12.01.2019
Leje tu straszliwie. Rano się urwałem i poleciałem tramwajem do fajnego sklepu płytowego i kupiłem całą masę rzeczy :P Pomimo deszczu wróciłem pieszo przez most i bazar, gdzie zakupiłem ostatnie rzeczy :) Szedłem sobie Ankara Street, ładnie i sympatycznie, ale lało, było dość ciepło, a ja pod kapturem byłem mokry jak świnia. W hotelu nasze pokoje już ogarniane, ale mogłem się jeszcze doprowadzić do porządku. Poszliśmy zjeść do znanej nam knajpy (Gośka zjadła po raz kolejny to samo danie - hinduskie, nie mogę z nią), wsiedliśmy w samochód i ruszyliśmy na lotnisko. Mieliśmy tam być sporo wcześniej, byliśmy nie aż tak, ale jednak przed czasem i strasznie się tam wynudziłem. Lot spokojny, cud, jeśli mnie Ewa nie zarazi, kaszle jak dzika... Bartek nas odwiózł, w domu szpital, ale radość.
piątek, 11 stycznia 2019
11.01.2019
Wyspałem się, dokończyłem płytowe zakupy i o 12 wsiedliśmy w busa i pojechaliśmy do Stambułu. Jechaliśmy 5 godzin, masakra. Na szczęście w hotelu pan na nas już czekał, zainstalowaliśmy się i poszliśmy jeść - znów w to samo miejsce. Potem wieczorny spacer po sklepach i ostatnie zakupy i odpoczywać.
czwartek, 10 stycznia 2019
10.01.2019
Mróz się nagle skończył - jak w nocy jebnęło wiatrem, to spać się nie dało. Okno wyło, w łazience wentylacja grzechotała, szlag. Dzień dziś częściowo stracony. Rano pojechaliśmy do szkoły przedstawić jeszcze prezentacje o naszych szkołach i załatwić ostatnie rzeczy i zabrano nas na Uludag. Jechaliśmy godzinę dzikimi serpentynami w szaloną zamieć po to, aby zjeść bułę i wrócić... Może skusiłbym się na narty, ale zamieć była taka, że wszystkie wyciągi stały. Już w Bursie zrobiłem płytowe zakupy, zjedliśmy ze Słowaczkami i jutro wracamy do Stambułu, szkoda tu czasu...
środa, 9 stycznia 2019
09.01.2019
Z rana zabrali nas na tradycyjne tureckie śniadanie do Cumalikizik, przeuroczej miejscowości. Śniadanie na pełnym wypasie, zimno, ale widoki cudne, bawiłem się super. Po zwiedzaniu objechaliśmy jeszcze Bursę: Zielony Meczet, Tophane, Grand Bazaar, Wielki Meczet... Ewa czuje się coraz gorzej, Gośka mnie wkurwia swoją infantylnością, nie jest dobrze. Najlepiej dogadujemy się ze Słowakami, ale wszyscy są całkiem w porządku :) Na bazarze zakupy i fru do szkoły na kolejne prezentacje. Obleciałem jeszcze mediamarkty wokół szkoły, ale w Turcji rok temu wycofano cd ze sklepów - szok. Wieczorem zabrali nas na uroczysty obiad - bardzo miły. Ewa nie poszła, Słowaczki nie poszły, ale było sporo Turków i było bardzo przyjemnie. Wróciliśmy pieszo z Duszanem i Rumunkami - nawet nie było daleko.
wtorek, 8 stycznia 2019
08.01.2019
Cały dzień spędziliśmy w szkole. Śniadanie w hotelu naprawdę super, zawieźli nas do Nilufer i przed szkołą szczęki nam opadły. Recepcja jak w hotelu, piękny, nowy budynek, wyposażony jak marzenie... Po czym okazało się, że to szkoła prywatna, ufff... Cały dzień siedzieliśmy na prezentacjach o poszczególnych krajach ze świata - jedne lepsze, drugie gorsze, w każdym razie dzieci mają tu 16 godzin angielskiego tygodniowo, ale nie umieją nic... Dramat. Wolni byliśmy około 17, więc poszliśmy połazić po Bursie, do centrum handlowego, aż się przejechałem metrem ;)
poniedziałek, 7 stycznia 2019
07.01.2019
O 7 pobudka - piękny widok z okna skutkuje wyciem mułły o poranku - nie dość, że przez te 2 godziny przesunięcia długo nie mogłem zasnąć, to ten zaczął wyć o poranku. Zaraz za nim wyły wszystkie psy w okolicy, koniec spania. Poznaliśmy Słowaków i Portugalczyków, zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy na plac - Turcy oczywiście spóźnili się z 30 minut... Zimno jak piorun, śnieg, ale dostaliśmy fajnego przewodnika, który do 16 nas oprowadzał po okolicy Hagia Sophia i Topkapi. Fajnie. Na koniec popłynęliśmy łodzią przez Bosfor i wsiedliśmy do busa. Droga do Bursy była jakaś kosmicznie długa, płynęliśmy w tym czasie również promem i dotarliśmy do hotelu późno - pokój trochę gorszy od tego ze Stambułu, ale też ok. Wieczorkiem szybki spacer do baru i kebab na kolację :)
niedziela, 6 stycznia 2019
06.01.2019
Nadszedł ten dzień. O 10:30 podjechał po mnie Piotrek, syn Ewy, zajechaliśmy po Ewę i ruszyliśmy na lotnisko. Wszystko przebiegło gładko i o 12:55 siedzieliśmy już w samolocie. Lot przebiegł spokojnie, 2,5 godzinki i już byliśmy w Stambule. Na lotnisku Ataturka to kompletny chaos, sprawdzanie dokumentów co chwila. Do hotelu mieliśmy podjechać metrem i tramwajem, ale dobrze, że tego nie zrobiliśmy. Taksówkarz, którego złapaliśmy, nie mógł tam trafić przez kilkanaście minut. A jak już trafiliśmy... Najpierw z kwadrans staliśmy pod zamkniętymi drzwiami, ale wpuścił nas jeden z gości. W środku nikogo nie ma. Trwało to jeszcze z pół godziny, aż wreszcie właściciel zszedł do nas do lobby. W sumie, to zapomniał, że mamy przyjechać. Ale na szczęście trzy pokoje były, więc zainstalowaliśmy się i poszliśmy na obiad i krótki spacer. W pokoju (nie łazience, pokoju) stoi wanna z hydromasażem, więc nie omieszkałem skorzystać ;)
sobota, 5 stycznia 2019
05.01.2019
Udało się, spaliśmy do 9! Ale ale, nie tak szybko - młoda wstała zupełnie chora. Gorączka, katar, kaszel... Cały dzień leży, nic nie je i stęka... Ja za to przed śniadaniem odkurzyłem i umyłem łazienkę, potem poleciałem po zakupy i po jedzenie, zrobiłem prezentację, odpisałem na wszystkie ważne i bardzo ważne rzeczy, spakowałem się i tak sobie siedzimy, o. Jutro lecę!
piątek, 4 stycznia 2019
04.01.2019
Znowu ledwo wstałem, coraz słabiej... Praca zeszła, choć długo to trwało, na szczęście na 6c byłem na filmach, na okienku poleciałem po paczki z płytami, ale za to 5p mnie wykończyła, co za beznadzieja... Mam nowy plan, ale mi się na szczęście mało zmieniło. Śnieg zaczął sypać i wracałem już poprzez śniegi dzikie. Zaprowadziłem młodą i babcię na piłkę, zjadłem obiad i ruszyłem do biblioteki i po browek :) Szkoda, że Gosia przeciągnęła książki na 15 złych... Siedzę i robię prezentację, bo Mazurkówna nie zrobiła jej za dobrze i Ewa stwierdziła, że to lipa :P Siedzimy z teściem i pijemy piwo :) Za to mama jest chora...
czwartek, 3 stycznia 2019
03.01.2019
Nie miałem pojęcia co się dzieje, kiedy zadzwonił budzik. Ale ogarnąłem, odprowadziłem młodą i pojechałem do pracy. Mróz konkretny. Lekcje przeleciały, Ewa jara się niesamowicie :P Poszedłem na obiad do 13, bo Kumpir w remoncie i wróciłem, odbierając płyty z empiku, inpostu i Monetii. Znowu kilkadziesiąt albumów leży... W domu są już teście, jakoś te 3 noce przetrzymam :)
środa, 2 stycznia 2019
02.01.2019
Kurwa. Pobudka o 3 i koniec spania - biorąc pod uwagę, że pierwsze przyjście młodej było przed 12, spałem dziś 2,5 godziny. Jak przylazła o tej trzeciej, to jeść, swędzi, pić, pocałuj mnie w dupę. Szlag, przeleżałem dwie godziny i wstałem o tej 5... Poszliśmy w deszczu do przedszkola - kurwa, kapci nie wzięliśmy. To ja w ten deszcz w tę i z powrotem z tymi kapciami jeszcze... Zdążyłem, ale zgrzałem się nie zdążywszy wsiąść do autobusu... Lekcje poszły szybko, pobiegłem po kasę do dbfo, wymieniłem wszystko z sukcesem, nawet rabat dostałem. Odebrałem jeszcze paczkę na poste restante, odstałem na poczcie z godzinę. Leje. Biblioteka, przychodnia... Zjadłem obiad i choć spać jak piorun mi się chce, poszedłem po młodą. Potem tylko sprzątanie, zmywanie, pranie, sranie, oporządzanie obu dziewczyn, zwariuję.
wtorek, 1 stycznia 2019
01.01.2019
Poszliśmy z Kają oglądać wybuchy z kładki - fajnie było, postaliśmy z kwadrans i młoda zmarzła. Poszliśmy więc spać o 1 i wstaliśmy koło 10, może być. Cały dzień leje, nawet nosa nie wystawiliśmy. Obejrzeliśmy skoki: Kubacki trzeci, Stoch szósty, nieźle. Jutro do roboty, bleh.
Subskrybuj:
Posty (Atom)