piątek, 31 maja 2019

31.05.2019

Wyspać się nie da - młody się drze nad ranem, pobudka o 7 i ogarnięcie młodej do przedszkola... Po drodze zrobiłem zakupy i odebrałem bluzę Vito & Bella, mam nadzieję, że będzie ok... Po śniadaniu ruszyliśmy z teściami na działkę - wszystko tak zarosło, że szok, trzeba było skosić trawę i wyrwać kilogramy zielska... W międzyczasie zadzwonił kurier, że przywiózł 10 tom... Posiedzieliśmy do 13, Gosia zrobiła się głodna... Zjedliśmy obiad i pojechałem po młodą, zahaczając o sklepy po drodze - wydrukowałem sobie również materiały na jutro na wycieczkę - jestem kompletnie zielony... Przyszedłem z Kają, pożegnaliśmy dziadków i udaliśmy się na rower - przez las Bemowski, WAT, koło naszej starej chaty - sympatyczne 1,5 godziny. Zszedłem do piwnicy powybierać płyty, na szczęście tam nie ma zasięgu, bo ledwo zszedłem, to już żona czegoś chciała.  Takiego wała. Wykąpałem jedno i drugie, wszyscy śpią, a ja mam chwileczkę spokoju. Jutro wycieczka, nic nie wiem...

czwartek, 30 maja 2019

30.05.2019

Rano się ogarnęliśmy, przyjechał Łukasz z Anielką i na 10 byliśmy w kaplicy. Przyszło trochę osób, większość mało mi znana, ale wpadli Sławek z Sierściem, wpadła pseudo siostra Ewa, Baśka z Rafałem z naprzeciwka, chyba Wanda stara psiapsióła... Dwie ciotki Gosi nawiedziły - to miłe. Kaja bardzo przeżywała uroczystość, sama impreza stonowana i ładnie zrobiona... Wciąż nie mogę uwierzyć... Po ceremonii pojechaliśmy do Struny na obiad, było przyjemnie i w sumie do nas dojechali tylko Łukasze. Kiedy pojechali do domu skoczyliśmy po lampę i pierdoły elektroniczne, żeby dziadek zamontował. Jestem już tym wszystkim cholernie zmęczony, dzwonią do mnie telefony o przewodnictwo, najlepiej już tu i teraz, co tam się dzieje? Teściowie chyba jutro jadą, może wreszcie będzie chwila oddechu przed pójściem do pracy...

środa, 29 maja 2019

29.05.2019

Pobudka o 6:30... Odstawiłem Kajkę do przedszkola i żonę do spowiedzi. Kiedy się obrobiliśmy, pojechaliśmy na Saską Kępę po zakrętki miodowe dla Jerzyka, ale nie było - na Kruczej też nie. Podjechaliśmy jeszcze na Jagiellońską po akcesoria pirata, ale Kajka wzgardziła, małpa :P Wracając zahaczyliśmy o sklep. Młody spał babci ładnie, ufff. Po powrocie ja sam skoczyłem na Wólkę, dokończyć detale pogrzebu. Na razie wszystko ok. Po zjedzeniu obiadu pojechałem po Kajkę, chciała zostać z Kazikiem, Zuzią, Kubą i Jankiem na placyku, to siedziałem i gadałem z rodzicami, ale zadzwoniła Gosia, że Slawomir już jest i mam wracać... To wróciliśmy, Sławek poprawił usterki i mam nadzieję, że będzie dobrze. Potem tylko sprzątnąłem piwnicę i próbowałem odpocząć, tylko młoda mi nie dawała, bo chciała się tarmosić - ulubiony ostatnio sport. Udało mi się wreszcie odpłynąć na pół godzinki, ale tu zaraz kąpiel małego, kąpiel małej, pierdoły i weź tu chwilę odsapnij... Niech to się już wreszcie skończy!

wtorek, 28 maja 2019

28.05.2019

Kolejny dzień w biegu. Rano z Kajką do przedszkola, zanim się ogarnąłem zadzwonił Artur i zwierzał się przez pół godziny... Potem druk klepsydry i Straż Miejska. Odczekałem swoje, ale chyba wzruszyłem panią, bo skończyło się na upomnieniu :) Odebrałem dwie paczki z poczty i wysłałem paczkę, którą zamówiła mama. W szkole załatwiłem papiery - w tym samym momencie wściekła mnie kobita z zakładu pogrzebowego. Męczyła mnie cały dzień: papier z parafii na już! Trumna za słaba, trzeba wziąć drewnianą -1000 zł więcej. A na końcu powiedziała, że klecha nie przyjął zaświadczenia z parafii, bo podpisu nie ma. Jebany, bierze za mszę 900 zł plus przyległości, a robi kłopot z jednym podpisem... Gdybym wiedział, sam bym podpisał... przez to musiałem lecieć na Bródno jeszcze raz. Cały dzień było duszno i gorąco, więc wreszcie zaczęło padać :P Po powrocie odczekałem karmienie i pojechaliśmy zamówić stypę. Kasy na to idzie mnóstwo... Słabo...

poniedziałek, 27 maja 2019

27.05.2019

Rano poleciałem z teściem na Wrocławską, załatwić zawór do pralki - musieliśmy skoczyć na Koło, ale hydraulik z dołu szybko to zawinął. Zostawiłem teścia z hondą u wulkanizatora, a sam pojechałem załatwiać i zamykać rzeczy mamy. Najpierw USC i akt zgonu. Potem bank - będzie ok. Wjechałem do mieszkania - śmierdzi to wyrko, jakieś przeklęte jest, obydwoje rodzice mi na nim zeszli... Zapakowałem zapaskudzone koce z łóżka, zmyłem krew z podłogi - mam teorię, że musiała mieć guza, czy coś, który w którymś momencie pękł. Lekarz proponował sekcję, ale do cholery... Pozbierałem zdjęcia Kajki z mamą - nie mogę na nie patrzeć, bo mi się płakać chce... Zmyłem ten syf z wersalki na ile się dało i wietrzyłem. Wyniosłem śmieci, pogadałem chwilę z Rafałem... Wziąłem Polówkę i ruszyłem do zakładu pogrzebowego - ceremonia w czwartek rano, koszt: 9000 zł. Ja pierdzielę. ZUS dale 4000, drugie 4000 miała mama z zaskórniaków, zostało jeszcze kilkaset. No i próbujemy załatwić lokal na stypę... Pojechałem do pzu, wróciłem na Bródno do USC, bo mi nie powiedzieli, że mojego odpisu urodzenia też potrzebują... Odebrałem zaświadczenie z parafii - nie bez problemów znowu, bo ich wykreślili (na kartce było któregoś roku 'omijać!' i przerwa na kilka lat...). Po drodze coś zjadłem, zajechałem do t-mobile zamknąć telefon, odebrałem paczkę i wreszcie mogłem wrócić. Teraz walczę z wpłatami na obóz, nie pozbieram tego... 

niedziela, 26 maja 2019

26.05.2019

Pojechałem rano zagłosować na europarlament i w sumie szedłem jak na ścięcie do mamy. Domofonu nikt nie odbierał, ale przecież było tak samo poprzednio. Wszedłem, w sumie wiedziałem, co zastanę, ale mimo wszystko nie byłem gotów na to, co zobaczyłem. Sine, napuchnięte nogi i wypięty tyłek sterczały w dużym pokoju, przerzucone przez oparcie kanapy - reszty nie oglądałem - zapaszek i wygląd nóg upewniły mnie, że to już kilka dni... Zacząłem dzwonić, ale każdy mnie zbywał, za trzecim razem dopiero dostałem właściwy numer, ale lekarz dyżurny powiedział, że nie przyjedzie, bo to musi koroner i policja... Po trzecim telefonie na 112 przyjechał patrol z Chodeckiej i to oni mi pomogli. Obejrzeli zwłoki, nie stwierdzili przemocy i wezwali lekarza z Bródnowskiego. Po półtorej godzinie przyjechała ekipa z zakładu pogrzebowego i mamę wreszcie zabrali, wraz ze wszystkim, co się ulało... Śmierdzi, to nie tak powinno być. Lekarz powiedział, że to pewnie wylew, ale ciężko teraz stwierdzić na 100%, bo twarz już czarna. Ale śmierć była nagła: padła tam, gdzie stała, zapewne środa przed wieczorem lub czwartek rano... A przecież w środę z nią rozmawiałem i wszystko było normalnie... Nie wiem, kiedy zmarła - była w bieliźnie, ale nie było kubka po kawie, czy herbacie, a światła były wyłączone, tak samo telewizor... Dziwne... Pozbierałem dokumenty i to co ważnego znalazłem, obdzwoniłem kogo się dało i wróciłem do domu. Poszliśmy na obiad do Kinga i zająłem się sprzątaniem Wrocławskiej - zajęło mi to ze 3 godziny, ale z muzyką jakoś szło. Starałem się nie myśleć za bardzo - zwłaszcza, że te fioletowe nogi mam przed oczami... Chomik przeżył, wziąłem go do chałupy. Kajka bardzo to też przeżyła... Marnie. Fantastyczny Dzień Matki, dobrze, że prezentu nie wziąłem dla Niej, bo byłoby jeszcze bardziej głupio... Nie wierzę.   

sobota, 25 maja 2019

25.05.2019

Rano miał przyjść gość od kablówki, to już o 9 byliśmy na miejscu. Monter przyszedł, ale za to przeprowadzkowy zadzwonił, że będzie opóźnienie i nie o 12, ale 17 zaczną... Cholera. Pojechaliśmy z teściem do Sajgonu po obiad i o 16 zostałem wezwany. Przyszedł jeden gość, zaczął znosić paczki, zawalił pół wejścia. Szef przyjechał ciężarówką, ale małą i musieli robić na dwa razy - w konsekwencji skończyliśmy o 23... Sam latałem z tymi ludźmi i nosiłem paki, żeby było szybciej... Kaletka mnie wykończy... Nie mogę się w ogóle dodzwonić do mamy - rozumiem dzień, no dwa, ale to już za długo trwa. Chciałem jechać w przerwie, ale mam wrażenie, że mogłem przez to nie dokończyć przeprowadzki...

piątek, 24 maja 2019

24.05.2019

Odprowadziłem Kajkę i czekałem na południe - teście poszli robić ostatnie szlify na kwadracie, a my skoczyliśmy do Gosi zębologa. Kiedy ona siedziała na fotelu, ja skoczyłem po prezenty dla mam - jakby z okazji dzwoniła ciotka Danka, nieco zaniepokojona, że mama się nie odzywa - ale to już nie pierwszy raz, w środę z nią rozmawiałem i było wszystko ok, zobaczymy później. Po zębach odebraliśmy wezwanie do mandatu od zasranej straży... No i ciągle coś do sprzątania i robienia, nie ma chwili na odpoczynek. Malowanie skończone, jutro się wreszcie wprowadzamy - w końcu, bo przecież szału można dostać w tym ścisku, z rozstawianiem materaca, składaniem itp...

czwartek, 23 maja 2019

23.05.2019

Co za pogoda, nie wiadomo, jak się ubrać! Raz upał, za chwilę leje... Na południu powodzie, masakra jakaś... Od rana w biegu: załatwiłem 500+, wyprawkę, ubezpieczenie, kontakty i odebrałem paczkę. Zostawiłem rzeczy na kwadracie, gdzie teść montował elektrykę, a teściowa myła okna. Odebrałem pocztę, odebrałem Kaję i wróciłem na kwadrat z pudłami płyt. Z Sierściem wyniosłem drzwi i fotel i mieszkanie jest gotowe do wprowadzenia. Resztki pakowania, dupę mi w pracy zawracają cały czas... Dość ma tego już. 

środa, 22 maja 2019

22.05.2019

Rano ruszyłem odebrać pismo ze straży - nie dała mi baba, ale wiem od Łukasza, że źle zaparkowałem pod szpitalem. Kurwa. Za blisko przejścia - nie ważne, że stałem pomiędzy samochodami... Zmontowaliśmy łóżko młodej, teściowa mnie wkurwia niemożebnie, komentuje, marudzi i narzeka, szlag może trafić. Wszystko źle. I mędzi i wymyśla i pierdoli... Matko... Odebrałem w między czasie paczkę mikstejpów, wyniosłem kilogramy rzeczy po czym pojechałem odebrać młodą. Poszliśmy na spacer do biblioteki, wróciliśmy nakarmić małego i pojechaliśmy kupić Kajce buty. Spokój nastąpił po 21...

wtorek, 21 maja 2019

21.05.2019

Rano na 11 poszliśmy na badania z młodym - zaliczył dzięki temu pierwszy spacer ;) Wszystko świetnie :) Po badaniach pojechałem na kwadrat i spędziliśmy tam czas do wieczora. Mycie, wyrzucanie, ogarnianie i składanie mebli. No i oczywiście odebranie Kajki z przedszkola... Pogoda cudna, raz leje, raz grzeje, zwariować można... Jakiś list przyszedł od Straży Miejskiej, ciekawe za co pokuta?

poniedziałek, 20 maja 2019

20.05.2019

Wstałem o 6, doprowadziłem siebie i małą do użytku. Zaprowadziłem do przedszkola, poszedłem drugi raz zanieść jej rzeczy, zahaczyłem o bankomat i pojechałem do pracy. Złożyłem podanie o urlop, ogarnąłem parę rzeczy i ruszyłem do rossmanna i empiku. Nigdzie nie ma tego termometru do kąpieli! Zdążyłem na kwadrat akurat na przyjazd sofy, na miejscu ogarnąłem sypialnię, pokój Bartka, łazienkę, kuchnię... Porzuciłem mieszkanie, odebrałem Kajkę i pojechałem zarejestrować Bartosza. Po czym wróciłem na kwadrat robić dalej.  Upał się zrobił, ale jak wracaliśmy do domu, zaczęło padać. Piwko wyszło cacy na koniec dnia :) Plus raporty, librusy itp... No i pierwsza kąpiel Bartolomeja! 

niedziela, 19 maja 2019

19.05.2019

 Niedziela powinna być spokojniejsza - i może była. Młody daje spać, fajnie, wstaliśmy późno, choć poruszenie nastąpiło wcześniej. Odkurzyłem, pozmywałem, zorganizowałem śniadanie i przyszła mama. Posiedziała trochę, pojarali się młodym i poszła. Obiad zjedliśmy od Sajgonu i ruszyliśmy na działkę. Trochę zarośnięte, ale co tam. Opryskałem mszyce i wróciliśmy. 

sobota, 18 maja 2019

18.05.2019

Miałem dziś z rana latać, więc wstałem o 6, w panice szukaliśmy voucheru i z teściem ruszyliśmy w burzę 30 km do Gassów. W Iwicznej zadzwonił pan i rzekł, że dziś latania nie ma. Bosko. To wróciliśmy przez tę burzę i próbowałem przysypiać, ale ja tu jestem jedyną osobą, która się nie może zdrzemnąć, bo każdy czegoś ode mnie chce. Zaczęliśmy więc pakować kuchnię, wywiozłem część sprzętu już do nowej kuchni - Sierście dopiero wchodzili, a było już koło 13. Ekstra. Jeszcze sklep z kilometrowymi kolejami i po obiedzie zabrałem młodą na spacer - zrobiła się piękna pogoda, cieplutko i słonecznie... Ech. Wieczorkiem zawieźliśmy jeszcze kilka pudeł - roboty się posuwają, ale śmiem wątpić, czy się wyrobią... Chciałem kąpać małego, ale nie mamy termometru do wanny i pomysł zarzuciłem... 

piątek, 17 maja 2019

17.05.2019

Ostatni dzień wizyty, Rumuni wyjechali bez problemów, ufff... A my z turkami i Portugalczykami pojechaliśmy w miasto: Łazienki, fotoplastikon, Muzeum Narodowe... Ok. 14:30 skończyłem, grupy się rozdzieliły na dwie i zostały z nimi dzieciaki, a ja zjadłem, zajrzałem na pocztę i wróciłem na chwilę do domu. Na 19 byłem na kwadracie, ale tam nikogo, jak oni chcą to odmalować w tym tempie? Przyszli dopiero po mnie... Pojechałem więc do Boruty, zjedliśmy miłą kolację i wypiliśmy po piwie i zabrałem ich na fontanny. Rozstaliśmy się na placu Krasińskich - bez wylewności, więc sądzę, że było średnio :P

czwartek, 16 maja 2019

16.05.2019

Niby czwartek wolny, ale i tak wstałem, bo mała do przedszkola, bo do pracy ogarnąć trzeba i certyfikaty i pierdoły... Leje strasznie. Brygada wyjechała pół godziny po czasie, co mi tam... Z pracy skoczyłem zamówić i opłacić sofę, oddać sprzęt do castoramy, do sklepu... Towarzystwo mnie wkurwiło, bo przecież certyfikaty znowu nie takie, bo ci mają inne, my też chcemy z obrazkami. Szlag mnie trafił!I kiedy oni to odmalują? Mam dość...

środa, 15 maja 2019

15.05.2019

Cudowna noc, spałem ok. 3 godzin. Trzy razy młodego przewijałem, bujałem, masakra. W ostatnim momencie okazało się, że mam chwilkę spania.... Trudno. W szkole też zapieprz, bo oczywiście certyfikaty były do dupy. I nie wszystko zdążyłem... Skończyliśmy historyjki, były prezentacje i zrobiłem tysiąc innych rzeczy. Wracałem w deszczu, okazało się, że brakuje puszki farby, więc skoczyłem do Arkadii i z powrotem. W domu byłem koło 20. Napisałem korespondencji furę i otworzyliśmy z teściem porto, które dostałem od Portugalek :)

wtorek, 14 maja 2019

14.05.2019

Świetna pogoda - lało cały dzień, mokro i zimno, a my zwiedzamy z gośćmi Warszawę. Starówkę przeżyli, bo na rynku dałem czas wolny, więc poszliśmy ze Słowakami i Rumunami na kawę. Potem Krakowskim do GNŻ i tu nastąpił impas - wciąż lało, więc zwyczajnie olałem Łazienki, zaliczyliśmy XXX piętro i skończyliśmy w Złotych Tarasach. W tym czasie załatwiłem wszystko i jak odwieźliśmy gości, wróciłem do domu - zziębnięty i mokry. Lipa.

poniedziałek, 13 maja 2019

13.05.2019

W nocy dwie pobudki, tylko? Cóż, na ósmą byłem w hotelu, zaprowadziłem brygadę do szkoły i zaczęliśmy. Wszystko poszło całkiem nieźle: powitania, zajęcia, spacer i historie. Fajnie, choć to jest zupełna improwizacja... Ale ledwo opuściłem szkołę, od razu tysiąc telefonów co robić? Po drodze spotkałem Filipa W i Kosmę - bardzo fajnie. Po zajęciach odebrałem meble, zapisałem młodego do przychodni i pojechałem kupić kapcie małej. Weź tu znajdź nr 33! Mamo... Spać, ale trzeba tu i owo...

niedziela, 12 maja 2019

12.05.2019

Rano okazało się, że Bartolomiu idzie do domu! Przez co musiałem dwa razy obracać, przecież miał mieć żółtaczkę i zostać... No ale nie został i na obiad przywiozłem obydwoje z ginekologicznego, dokąd przenieśli się obydwoje w nocy. Zjadłem obiad i ku niezadowoleniu żony pojechałem odbierać gości - akurat lunęło... Słowacy przeszli bez problemu - wszak byli załatwieni jako jedni z pierwszych. Odwiozłem ich do hotelu i zaczęła się jazda. Na Turków czekała rodzina więcej - ups. Na szczęście była i Ewa Ch., udało się z nią zagadać, że nie biorą trzeciej osoby. Ufff... Turcy mieli kłopoty, że ta u chłopca, ten coś tam, ale dało radę wreszcie. W hotelu zaczął się odbiór i tu tąpnęło. Dwie osoby nie przyswoiły zmiany miejsca i czekały na Pańskiej - ok, pojechałem. Po czym jedni zabrali swoją, a drudzy mieli mieć malutką, a została stara. I znowu, gdyby nie pomoc p. Marzeny znowu byłaby sroga wtopa. Ufff... Kupiliśmy sobie bilety, kupiłem w aptece leki dla Gosi i wróciłem z prezentem, co Piotrek przyniósł. Dzieciorób! No masz... A w domu teść prawie spalił chałupę, bo położył plastikową torbę na żarówce... Mały jest słodziak :) 

sobota, 11 maja 2019

11.05.2019

Od rana siedziałem w szpitalu - najpierw zakupy i do 16:30 na Kasprzaka. Mały jest słodziak, choć ma podejrzenie żółtaczki, zobaczymy. Większość dnia nic się nie działo, oboje spali... Zjadłem w międzyczasie obiad w Derbi i pojechałem na moment do domu i na kwadrat do Sierścia, zobaczyć jak mu idzie. Jestem pełen obaw, a teściowa się mądrzy i wszystkie rozumy na ten temat zjadła, czym mnie denerwuje strasznie. Na szczęście teściowie i Kajka pojechali do Kałuszyna do Celiny i miałem półtorej godziny spokoju, hura. Jak wrócili, to z kolei ja ruszyłem odebrać Portugalczyków. Wszystko gra póki co.   

piątek, 10 maja 2019

10.05.2019

Zdążyłem znowu na rehab i do sklepu, w szpitalu byłem na 9:30. Tak się tam szwendałem, odbierałem mnóstwo wiadomości i telefonów, znalazłem tylko jeden dom - jeszcze dwa! Słabo to widzę... Dzień minął na tniutnianiu, karmieniu cycem, przewijaniu i spaniu - śmiesznie. Poszedłem na obiad do Derbi, rodzice przyjechali na 17 - Kaja zakochana w młodym :) W chałupie byłem na 20, bo przecież trzeba było zajrzeć do Smyka po prezent dla Kajki od Bartka (wtf?). Teraz siedzę, ogarniam wizytę, 10. tom i ogół różnych rzeczy, zwariuję...

czwartek, 9 maja 2019

09.05.2019

Rano udało mi się pojechać na rehab - choć na dobrą sprawę mogłem iść tyłem i pieszo - przyjechałem na 9:15 na porodówkę, ale tak naprawdę dziać się cokolwiek zaczęło dopiero po 12 godzinach... Najpierw dusimy, męczymy... A potem jak przyszły skurcze - ja nie chcę więcej być przy porodzie, co za hardkor. Siedzisz obok i w zasadzie nie wiesz, co masz zrobić. Około 19 Gosia miała serdecznie dość, darła się i wrzeszczała o cesarkę, ale położne nie odpuszczały. Ja już widziałem główkę! I ten moment, plus mała dawna znieczulenia spowodowała, że poszło: wcześniej mały nie chciał, potem ona go zaciskała, zamiast popuszczać, ale rodziła go na dobrą sprawę tak porządnie ze dwie godziny. Udało się! 3,450 kg i 57 cm, ale dostał 8 punktów, bo trzy razy był owinięty pępowiną plus miał rękę przy głowie i wyszedł koszmarnie zmęczony. Spać poszedłem o 2 w nocy. Przeżycie straszne, ale mały jest cudny :D

środa, 8 maja 2019

08.05.2019

Pojechałem na rehab samochodem - utknąłem na pół godziny, matko. I musiałem stanąć na zakazie. Do pracy poleciałem ogarnąć detale i zrobić jedną lekcję, przy okazji wziąłem okazjonalny urlop na dwa dni na poród. To już jutro! Wróciłem do domu na chwilę i w sumie od 14:30 siedziałem do 20 w szpitalu. Zostało już tylko 5 dzieci do ogarnięcia!

wtorek, 7 maja 2019

07.05.2019

Co za dzień... Na spokojnie pojechałem na zabiegi, wróciłem wywiesić bandaże i po drodze do pracy przeleciałem 3/4 spaceru po Bielanach. Pogoda jest dziwna, bo niby zimno a niby gorąco... Zrobiłem dziś aż 2 lekcje i w sumie tyle - poleciałem potem na kwadrat. Sierść robi co swoje, Sławka musiałem dopionizować, bo odpieprzył lipę w paru miejscach, ale zanim poprawił, zdążyłem zrobić zakupy i zjeść... Zapłaciłem mu za wszystko i baj baj. Ogarnąłem resztę i pojechałem do szpitala - jutro wywołują poród. Dziś za to panika i histeria. W domu to samo - Kajka w histerii, że mamy nie ma, zwariuję... Przy okazji nie nakarmiona, nie umyta, poszła spać o 21:30... Staram się pozbierać domy dla gości, idzie jak z kamienia, ale już zostało tylko 8 osób do rozparcelowania...

poniedziałek, 6 maja 2019

06.05.2019

Rano znowu rehab - dobrze, że dziadek odprowadził małą do przedszkola. Zajrzałem do domu i poleciałem do pracy - szybko szybko, zrobiłem lekcje na ostro, trzeba gonić. Ustaliłem z Martą przyszły tydzień, wszedłem niechcący na zastępstwo i po lekcjach poleciałem na kwadrat. Cholera, Sławek stłukł lustro i brakuje paru rzeczy do zakończenia remontu... Musiałem pojechać do castoramy po rzeczy, wrócić i wyładować. Sławek załamka, bo nie skończył, trudno. Gosię wzięli dziś do szpitala, mówi, że młody pojawi się za jakie dwa dni... Skoczyliśmy ją odwiedzić, całkiem przyjemnie ma. Teraz z teściem pijemy sobie browka, łapię ludzi dla erasmusowców, ale sporo brakuje...

niedziela, 5 maja 2019

05.05.2019

Pojechałem do tych Łazienek - zimno było tak, że zanim grupa dojechała, to już zmarzłem. Potem szybkie zwiedzanie i gra terenowa. Przez te półtorej godziny czekania na wszystkich mało nie umarliśmy z zimna, kawa też nie pomogła. Przyszli, zebrałem prace i podliczyłem punkty, ale nagrody rozdałem już w autokarze. Miało być tylko dla 1. miejsca, ale te z 3. się upomniały, to i drugim dałem... Wszystko poszło. Odstawiłem ich na obiad, pożegnałem, obgadałem z Maćkiem sytuację i wróciłem do domu na obiad. Po obiedzie skoczyliśmy na kwadrat, znalazło się sporo niedoróbek... No i Sławomir zużył cały grunt, bo nie wiedział, że to nie dla niego... Przyjechali więc Sierście tylko po klucze, bo dziś nic by nie robili - gruntu nie ma... Skończył się MCh Jr - wygrała Paulinka - czyli ok :) Jutro powrót do pracy, chyba mi się nie chce... Najgorsze jest to, że nie ma wizyty gotowej!

sobota, 4 maja 2019

04.05.2019

Jak zazwyczaj, przed samym wyjściem dostałem misję iść po chleb, w wyniku czego na zbiórce pojawiłem się w ostatniej sekundzie, choć myślałem, że się spóźnię: 501 jechało 20 na godzinę! Udało się w miarę szybko załatwić Pekin, choć za kwadrans 10 i tak była już koleja. Potem szybko Muzeum WP i ledwo zdążyliśmy na Stadion - tam było jaranie się :) Ze Stadionu poprowadziłem grupę Pragą i zostawiłem ich w Zoo, w tym czasie skoczyłem wydrukować rzeczy na jutrzejszą grę terenową i wróciłem po Radzia z mamą - koniecznie chcieli iść do Zgoda FC, a że mały ma jutro urodziny, to zrobiłem mu tę przyjemność. Po wszystkim skoczyłem do Lerła po żarówki i wreszcie dobrnąłem do domu... Kaja była z dziadkiem na spacerze, przynieśli po browarku 0,0 :D Zmęczonym.

piątek, 3 maja 2019

03.05.2019

Młoda obudziła mnie o 5:30, bo źle spuściła wodę i się lało cały czas. Na szczęście jak poprawiłem i znalazłem jej pomadkę, to zasnęła - i ja też. Obudził mnie telefon, że teście będą ok. 9. Cholera! Wstałem, pozmywałem, zjadłem i przyjechali... W sumie przy nich umyłem łazienkę i zanim żona się wybrała, obskoczyłem dwa razy kwadrat i ruszyliśmy na izbę po 13... Zajęło nam to wszystko około godziny, nic się nie dzieje, luz. Po obiedzie poszliśmy na spacer i lody, po czym z teściami ruszyliśmy na działkę. Skoszone, podlane, ogacone z chwastów. Teraz śpią.   

czwartek, 2 maja 2019

02.05.2019

Znowu bym się spóźnił, ale z drugiej strony bez przesady - byłem 20 minut przed czasem spotkania i odebrałem bilety - pani koordynator trochę przegina... Początek to zamek królewski, zero problemów, oddałem grupę przewodnikom i poszedłem kupić bilety na metro. Przy okazji poszwendałem się po starówce i obejrzałem Dudę i Korhausa na placu. Zostało nam nieco czasu, więc przegoniłem ich jeszcze po Starym Mieście i pojechaliśmy do Wilanowa. Tam się trochę pogubili, bo tu kawka, lodzik, zdjęcia i w rezultacie  zaczęli sporo później, bo ich pozbierać się nie dało. A jeszcze chcieli wejść do ogrodów, więc kolejne pół godziny w plecy. Ruszyliśmy więc do pekinu na 20 piętro, a tam... Koleja na trzy godziny... Szok! No to pojechaliśmy jeszcze na Powązki, choć z uwagi na niektórych dotarliśmy tam o 17:30, kiedy już powinienem kończyć pracę. Obleciałem w 30 minut ile się dało i uciekłem. Na kwadracie zerwałem tapety, obmierzyłem miejscówkę i spotkałem się z Sierściami - pomalują. Wróciłem tak zdechły, ale na rewolucje kupiłem sobie dwa bezalkoholowe. Gosia ma słabsze wyniki, jutro do szpitala znowu...

środa, 1 maja 2019

01.05.2019

Do 12 kręciłem się po chałupie, coś tam ogarnąłem, coś tam zrobiłem (obiad np.) i pojechałem. Trochę byłem spóźniony niechcący, ale zdążyłem praktycznie na czas. Pani koordynator wycieczki sympatią do mnie jakoś nie zapałała, ale to może pierwsze wrażenie... Grupa z całej Polski, dorośli z dzieciakami, rozdałem słuchawki i zaczęliśmy z opóźnieniem, bo jednej osobie się pociąg spóźnił... Przeszliśmy trasę Krakowskim i Starówką, minęliśmy debili z ONR i zeszliśmy nad Wisłę. Zmęczonych zostawiłem na Bulwarach, z resztą poszedłem na BUW. Pech chciał, że w ostatnich minutach dziewczynka zrzuciła sobie telefon z punktu widokowego piętro niżej... Trochę potrwało, zanim go odzyskaliśmy... Tu już na wstępie 25 minut w plecy. II linia metra jeździ wahadłowo, więc tu kolejne 20 minut w plecy. Więc na Bemo już pojechałem tylko odebrać paczkę i do apteki i przyszedłem zjeść. Chyba się zmęczyłem... A ta mi tu nudzi na temat tych mebli, pierdoli jak potłuczona, wymyślając tysiące kłopotów i co będzie, a co będzie jak...