poniedziałek, 29 lutego 2016

29.02.2016

Wstałem i wszystko pięknie, ale zdążyłem ruszyć do pracy i JEB! Nie wiem, co to było, ale o mało nie zasłabłem na ulicy, ledwo trzymałem się na nogach. Waliło mnie ciśnieniowo po łbie, ręce drętwiały, dłonie się trzęsły, zrobiło mi się bardzo zimno. Ledwo dojechałem do pracy, ale tuż przed pracą przeszło. Do tej pory czuję się bardzo niewyraźnie i nieco słabo, chociaż już nie słabnę. Lekcje przeżyłem, nawet udało mi się skoczyć do dbfo z papierem do podpisu i kolejnym, który wynikł rano do przygotowania na wczoraj... Dało radę. Po lekcjach pojechałem na frse oddać kartkę, potem do biura edukacji z tym samym, zjadłem obiad i wróciłem do domu. Zaszczycony zostałem zajęciami z Mają i zastanawiam się, co będzie w nocy...  

niedziela, 28 lutego 2016

28.02.2016

Wreszcie ten weekend się skończył, zmordowałem się... W nocy zaliczyłem trzy pobudki 'tata, usioć tu!': 4:30, 6:20 i 6:40, kiedy zdążyłem dosłownie przysnąć i chyba zrobiła się awantura. Poranek i wczesne popołudnie zeszło na sprzątaniu, ja koszmarnie niewyspany, Gosia obolała, dobrze, że leczo wyszło genialne. No i przyjechali, z jakąś kuzynką, posiedzieli z godzinkę, zostawili teściową i pojechali. Już mnie denerwuje :P 

sobota, 27 lutego 2016

27.02.2016

Ale sobie odpocząłem... Pobudka nieco po 7. Po śniadaniu zakupy do 13:30, zrobiłem obłędne risotto, a po obiedzie obłędne leczo - ale w rezultacie z garów wylazłem o 17. Nic to, jeszcze tylko odkurzanie i położenie młodej spać. A od jutra najazd.

piątek, 26 lutego 2016

26.02.2016

W nocy miałem antrakt na półgodzinną posiadówkę u wyjca. Nie wyspałem się za bardzo przez to... Od rana w biegu, bo zrobić obiad, pudło z polskimi płytami, ogarnąć się itd, a na 13 do Nikodema. Zdążyłem idealnie, choć Gosia się lekko spóźniła. Poszedłem z papierkiem do dbfo, ale księgowa na urlopie, cholera. Więc pojechałem do biura edukacji licząc na farta i... udało się, mam podpis bez problemu, w poniedziałek załatwię księgową :) Odebrałem jeszcze płyty z poczty i wróciłem wśród wielkich płatów śniegu - surrealizm zupełny. Młoda jest chyba zmęczona tym późnym chodzeniem spać, bo marudzi za kilka siebie... A od niedzieli zostaje u nas teściowa...

czwartek, 25 lutego 2016

25.02.2016


Ja się nie nadaję na niańkę jednak. Myślałem, że odpocznę, a tymczasem młoda eksploatuje mnie do bólu. Dobrze, że pospała do 9. W sumie udało mi się zrobić obiad i trochę uzupełnić discogsa, ale wieczorem byłem tak wyczerpany, że musiałem skoczyć do chmielarni... Ufff. Ewa darowała mi przyjazd na radę, więc upiekło się :) Ale muszę załatwić jeszcze ten papier do agencji, rychło w czas...

środa, 24 lutego 2016

24.02.2016

O ile żona mnie rano nie obudziła, zrobiła to córka - najpierw o 4, a potem o 7:30, informując mnie radośnie, że jej szczoteczka do zębów, której szukałem wieczorem, leży na blacie w kuchni. Bardzo mi to było potrzebne... Siedzieliśmy sobie z młodą do 15: pozmywałem stosy gosinych naczyń, odgruzowałem kuchnię, zrobiłem pranie, pobawiłem się z Kajką i zaraz po obiedzie ruszyłem na zajęcia. Okazało się, że i tak posprzątałem za mało, bo Gosia była 'na nas wściekła', że zostawiliśmy taki bajzel. WAT? W pokoju Kajki w ogóle nie byliśmy, a wczoraj jej nie przeszkadzało. A łazienki nie myłem, bo nie widziałem potrzeby. I awantura, totalnie bzdurna. Jeszcze poleciałem po zakupy, położyłem (znowu!) młodą i dłubię w discogsie. 

wtorek, 23 lutego 2016

23.02.2016

Młoda przyczłapała z wyciem już ok. 2, coraz wcześniej przychodzi, a już spała tylko u siebie... Mama przyszła koło 6:30, więc skończyło się spanie. Zadzwoniłem szybko do przychodni i udało mi się jeszcze z młodą pójść do lekarza - posunięte zapalenie oskrzeli! Kurde. Dostałem zwolnienie do końca tygodnia i pojechałem do pracy, załatwić lekcje i różne tam takie. Na kółku przyszedł tylko Filip, więc powiedziałem, że sorry, za tydzień może i wróciłem sobie na piechotę do domu. Super się szło! Po powrocie przykimałem i młoda mnie trochę pomęczyła, chociaż pięknie bawi się sama.

poniedziałek, 22 lutego 2016

22.02.2016

Młodzież nasza została w domu, bo kaszle - miała rano przyjechać mama, ale... spóźniła się o godzinę. Ups, pierwszej lekcji zatem nie miałem, dojechałem dopiero na drugą, bo wypadek na Grota - normalka. Po lekcjach wróciłem do domu i tyle. Ciężko z tą kasą za koordynację :( Skumałem się za to z typem od kaset, chciał ode mnie wyciągnąć kolekcję taśm, ale bez jaj, są warte kilkaset złotych, a on chciał w prezencie :P

niedziela, 21 lutego 2016

21.02.2016

Za krótko... Siedziałem wczoraj do 1, bo się wkręciłem w discogsa. Rano znowu sklep, ale że obiad zrobiłem wczoraj, to był luz. Zrobiłem testy, odpisałem na chyba wszelkie maile, zamówiłem babcię na jutro, obejrzałem skoki... 

sobota, 20 lutego 2016

20.02.2016

Młoda za wcześnie wstaje... Ale zanim się wybrałem do sklepu, było po 11... Przeszedłem się na piechotę pomimo deszczu, bo odczuwam dużą potrzebę spaceru, a Kajka okazała się być chorą... Szlag. Zrobiłem obiad, zjedliśmy i o 18 padłem na drzemkę :) Uzupełniam discogsa, szał trwa.

piątek, 19 lutego 2016

19.02.2016

Cały dzień leje, co wcale pozytywnie mnie nie nastrajało. Pobudka nastąpiła jeszcze przed budzikiem, bo Kajka nieomylnie zaczęła wrzeszczeć o 5, więc spać już nie spałem. Zdążyłem do pracy na 7:40 i w samym wejściu Renata mnie tak zapieniła, że mnie szlag na miejscu trafił i ją wysoce zbeształem. Bo że niby płyty nie są przygotowane - kiedy wszystkie nagrania do testu były już na komputerze. O 8:10 byłem wolny, miałem jeszcze 2,5 godziny do lekcji, więc pojechałem na pocztę wysłać płyty i zaszedłem do Ewy uzgodnić parę erasmusowych kwestii - zwłaszcza moją gratyfikację, z której nie wiem, co będzie... Dwie lekcje minęły szybciutko, pomimo deszczu poszedłem na piechotę do centrum, spotkać się z Grzegorzem i wziąć płyty. Zaszliśmy sobie przy okazji do komisu z płytami, ale na szczęście nic ciekawego nie było :) Wróciłem do domu i podpierając się nosem pobawiłem z Kajką. Poszła spać i wreszcie relaks...

czwartek, 18 lutego 2016

18.02.2016

Na szczęście plan się jeszcze nie zmienił i pojechałem normalnie do pracy. A tam szał. W ostatniej chwili dostałem test na jutro, tyle, że nie miałem kiedy go drukować, więc po lekcjach zostałem półtorej godziny, dziergając kartki i ustalając sprzęt na jutro - i tak część sal była zajęta i nie dało rady. Szlag. Wróciłem do domu tuż przed 17, na szczęście Gosia zrobiła jakiś obiad, bo przecież bym kogoś pogryzł. Zjadłem i... poszedłem na zebranie do przedszkola, na szczęście dość krótkie i spokojne. Jeszcze tylko zakupy, odłożenie młodej i... zrobienie list na jutro. Zwariuję, muszę pojechać 3 godziny wcześniej, a Kajka idzie do przedszkola już o 7...  

środa, 17 lutego 2016

17.02.2016

Mam jakoś coraz większego niechcieja, chyba dlatego, że zapalenie zatok i krtani wcale sobie nie poszło. Lekcje minęły szybko i bezboleśnie, szkoda, że nie ma żadnego arkusza testu próbnego, który można zrobić już w piątek rano, szlag. Agnes wszystkie pocięła i pomiksowała i teraz nie wiadomo, kto co robił, świetnie, brawo. Zrobiłem zajęcia po szkole, Iwo znów nie miął kasy - wiszą mi już 100 zł :( Udało mi się opchnąć z połowę zalegających płyt, cudownie, przerzedzi się trochę :)

wtorek, 16 lutego 2016

16.02.2016

O matko... Wstałem godzinę wcześniej, ale Kajka obudziła się gdzieś koło 7 - próbowałem ją us;pić, ale nie dało rady - straciłem tylko 10 minut, co miało duże znaczenie. Wyrobiliśmy się do wyjścia z lekkim poślizgiem, tak, że 186 nam uciekło znad Obozowej. Następne przyjechało za 10 minut, ale korek był potężny i niby według rozkładu, autobus jedzie do Trojdena 18 minut, ale... Wysiedliśmy o 9:00. 500 metrów na barana i jesteśmy w kampusie Uniwersytetu Medycznego. Zwolniłem, bo przecież już jesteśmy, ale tu okazuje się, że dupa, ciężko znaleźć właściwy budynek! Był, za tymi z przodu, a każdy ma inny adres, a nawet ulicę. Super. W każdym razie pod gabinetem byliśmy minutę przed czasem. Uf. Pani profesor nas opieprzyła, że jej tyłek zawracamy bzdetami, kazała iść na ekg i echo - w gruncie rzeczy spędziłem w tym szpitalu dwie godziny, młoda latała po korytarzu z rówieśnikami, przeszczęśliwa, ale na badaniach była wzorowa. Ze szpitala pojechaliśmy sobie do szkoły i zrobiliśmy podmiankę - Gosia uszła, a ja zostałem na lekcjach. Plan się zmienił, co nie do końca ogarnąłem dla klasy, mnie też w czwartek, średnio... Lekcje przeszły, bo robimy grupowe zadanie, po obiedzie okazało się, że nie ma nikogo na kółko, więc skoczyłem po płyty do centrum i wróciłem przez Chmielarnię i sklep. Padam na pysk, ale uzupełniam discogs i dostałem korektę tekstu.   

poniedziałek, 15 lutego 2016

15.02.2016

Bardzo ciężki powrót... Trudno wstać, ale udało się wszystko rano załatwić wzorowo. Lekcje przeszły, jakoś przeżyłem, pojechałem sobie na obiad do centrum i wróciłem spokojnie, miły spacer. W domu jednak opadłem z sił, a tu młoda chce malować, grać... Padłem w drzemkę, ale krótką, bo się Majka objawiła18:10, czy ona dziś przychodzi. Ale nie do mnie, niech spada, denerwuje mnie i zawraca tyłek. I myślałem, że sobie odpocznę wieczorem, a tu jedna rzyga po śledziach, druga się zesrała przez sen... Zwariuję.

niedziela, 14 lutego 2016

14.02.2016

Od rana staraliśmy się wygrzebać z domu, ale... Zanim się udało oporządzić, zrobiła się prawie 14. Pojechaliśmy na starówkę, zrobiliśmy sobie fotki, połaziliśmy trochę, spotkałem Krzycha i wróciliśmy - wszystko z balonem. Walentynkowe gofry i grzaniec zakończyły ten dzień - ostatni wolny. Jutro do pracy... :(

sobota, 13 lutego 2016

13.02.2016

Od rana podnieta - Kajka znalazła swojego starego pająka, jest szał - boi się go, ale ciągle chce się nim bawić. Gosia pojechała sobie rano na masaż - umyła łazienkę, przyrządziła mięso i poszła. Przez następne 3 godziny odkurzałem, zabawiałem małą, ścierałem kurze i zmywałem, zabawiałem, wywieszałem pranie, zabawiałem, obierałem ziemniaki i piekłem mięso... Myć się zacząłem 13:30, kiedy wreszcie wróciła. Mama przyszła zaraz potem, pobawiły się z małą, zjedliśmy obiad przy wielkim fochu Kajki i mama pojechała. Reszta dnia upłynęła wysoce spokojnie, głównie na mojej drzemce i... discogs :)  

piątek, 12 lutego 2016

12.02.2016

Z tym discogsem to szaleństwo, cały dzień siedzę i dziubię, jest grubo. Przyszła 13-stka, pozbyłem się oczywiście prawie całej na potrzeby oszczędzania, szlag. Dziewczyny wyszły na dwie godzinki, bardzo dobrze, chwila spokoju była. Jakoś mi to całe przeziębienie przechodzi - całkiem szybko.

czwartek, 11 lutego 2016

11.02.2016

Wstałem rano i powlokłem się przez śniegi do przychodni. Trafiłem znowu do Berczaka, ja z nim  nie mogę, on ma chyba Aspergera, ciężko się dogadać. Ale poszedłem, skupił się na moim kaszlu, zaczął wmawiać mi, że w tym śniegu pyli topola i mam alergię albo w ogóle astmę. Czy w takim razie zdrowy jestem poza tym? A nie, zapalenie zatok. Aha, dzięki za info. Na 10:30 dziewczyny miały iść do alergologa, ale Kajka zaczęła robić kupę i siedziała na nocniku 2 godziny, bo jej mądra Gosia dała syropek właściwy na kupę. Oczywiście nie poszły, szlag mnie trafił. Zamiast tego ja wyszedłem. Wpłaciłem na konto kasę za płyty, pojechałem do pracy po podpisane papiery, rozliczyłem się za wyjazd do Anglii i kupiłem za resztę kasy parę płyt. Trochę mi lepiej, ale Gosia za to podupadła mocno. Wsiadłem na discogs i odtwarzam kolekcję. 

środa, 10 lutego 2016

10.02.2016

Gadanie na temat oszczędzania i ileż to powinienem odłożyć zaczyna mnie dobijać. Tym bardziej, że myślałem, że mi przeszło, ale zacząłem strasznie kaszleć i ogólnie jest słabo. Zostałem cały dzień w domu, pogoda nie zachęca, a wieczorem zaczęło sypać. Wywaliłem sobie niechcący katalog swoich płyt, dramat...

wtorek, 9 lutego 2016

09.02.2016

Cały dzień w betach, nawet spoko. Młoda po mnie bezustannie skacze i chce się bawić - non stop, z przerwą na godzinę, kiedy robiłem obiad. Opcja oszczędzania nie schodzi z tematu głównego, zaczynam mieć dość. Zosia nie zaniosła jeszcze tej faktury, o którą walczyłem na wyjeździe, po co mi dupę zawracała?

poniedziałek, 8 lutego 2016

08.02.2016

W zasadzie został mi już tylko katar... Ale szału nie ma. Ogarnąłem chałupę, popisałem trochę praskiego tomu i pojechałem po dziewczyny. Kajka znowu się bardzo stęskniła, a Gosia ma kolejny pomysł odkładania i ciułania. Ciśnie o to większe mieszkanie, zaczyna mnie wkurzać, bo mam wizję spłacania gównianego kredytu do końca życia, zamiast korzystać. Pieniądze, pieniądze, najważniejsza ta kasa. Jak kupi większe, to pałacu jej się zachce pewnie... Szlag.

niedziela, 7 lutego 2016

07.02.2016

Jak wstałem, nie było źle. Zjadłem śniadanie, obrobiłem ścianę i pojechałem do centrum, wietrząc mieszkanie. Odebrałem płyty, kupiłem kilka polskich w empiku i wróciłem, robiąc jeszcze zakupy. Zrobiłem obiad, fotki na allegro, ale z nastaniem wieczora czułem się coraz gorzej. Zatoki mi pękają, zastanawiam się nad lekarzem jutro... Ale kaszlę przynajmniej rzadziej...

sobota, 6 lutego 2016

06.02.2016

Wstaliśmy o 7, i tak, zanim się wybraliśmy, zjedliśmy i spakowaliśmy, okazało się, że jest 9. Baca mnie skasował 50 zł za klucz dziewczynek, niech się udławi, nie wracamy tam. Pakowanie trwało długo, i tak część zostawiła swoje rzeczy w narciarni, bo przecież po co zabrać buty, czy narty? Dobrze, że Robert czekał na ostatnich rodziców, to pozbierał wszystko... Mieliśmy szczęście, bo jakoś przelecieliśmy zakopiankę, Robert ruszył o 11 i utknął na 3,5 godziny... W rezultacie na parkingu byliśmy już o 16:40, świetny czas! Dojechałem do domu, rozpakowałem się, zrobiłem pranie i się kuruję.   

piątek, 5 lutego 2016

05.02.2016

Zimy ciąg dalszy. Słusznie zrezygnowaliśmy z całodniowej wycieczki do Zakopanego i Maryla nie dała się Fionie, aby nieco przedłużyć wyprawę. Wylądowaliśmy pod skocznią, weszliśmy do labiryntu śnieżnego i poszliśmy na Krupówki. Zdążyłem wejść do apteki, do sklepu piwnego, kupić coś dla młodej, Filip się nie zgubił, a czas skończył się idealnie, 13:45. Po obiedzie było pakowanie, część została zabrana przez rodziców, a do naszej gawry dokwaterował się tata - kolega Roberta. Dzieciaki próbowały zielonej nocy, ale mnie obudzili o 4 rano, więc nici z psikusów :P

czwartek, 4 lutego 2016

04.02.2016

Znowu dzień jak co dzień... Ale nie! Sypie śnieg! Przed południem jeździliśmy na nartach pośród wielkich płatów, co jakiś czas przebijało słoneczko, ale temperatura spadła poniżej zera i było super. Jako, że to ostatni dzień nart, poszliśmy również po południu, po czym oddaliśmy sprzęt i po kolacji, na dobicie, poszliśmy na salę gimnastyczną. Fajnie, bo pograłem trochę w piłkę. Niefajnie, bo chyba i mnie dopadł ten wirus... Trza się było leczyć!

środa, 3 lutego 2016

03.02.2016

Totalny bezsens. Rano narty, po południu rozwałka - czyli Robert robi łuki, ja siedzę na basenie, Ewa z grami na świetlicy, Maryla lata, a i tak część siedzi i pierdzi w stołek. Przybyła babcia z Safi, Staśka nie chciała zabrać i pojechała sobie. Wieczorem było najlepiej, bo był kulig - jak zwykle beznadziejny. Podjechaliśmy do Białego Dunajca, rozpalili ognisko i zaraz wróciliśmy. Tylko zmarzliśmy. Niech to się już kończy.

wtorek, 2 lutego 2016

02.02.2016

Rano część została u nas, z połową pojechałem na SucheSki. Osiem stopni, wszystko płynie, błocko koszmarne. Najpierw Filip zgubił kurtkę i cały autokar na mnie czekał, bo nie dość, że szukałem mu tej kurtki, aż w końcu pożyczyłem od Karola, to jeszcze czekałem, żeby trafił na stok. i tak jazdy podobno tam były nieziemskie... Dziś dzień Filipa zdecydowanie, bo drugi z nich zawinął się w swoje kule i wypadł twarzą w błoto z autokaru. Cały ubabrany, krew się leje z ust, łzy z oczu, Maryla się drze, afera dzika. I jeszcze łokieć sobie stłukł. Mamo, ratunku. Jeździliśmy do 13:30, sporo ludzi, ale warunki fajne, jednak nie każdy był zadowolony. Po obiedzie basen i łuki, a teraz takie trochę wałkonienie się. 

poniedziałek, 1 lutego 2016

01.02.2016

Dzień jak co dzień, czyli rano narty, potem łuki i basen, spacerek do sklepu, a na koniec mieliśmy regionalny wieczór. To raptem kiełbasa i oscypek z grilla plus kapela góralska, ale i tak było sympatycznie.