* Pamiętnik z życia - jeden dzień, jedno zdjęcie * A diary of a life - one day, one photo * Tagebuch des Lebens - ein Tag, ein Foto * Diario de la vida - un dia, un foto * Denník života. Jeden deň, jedna fotografia * Дневник жизни. Один день, одна фотография * Diary ya maisha. Siku moja, moja ya kupiga picha
niedziela, 31 marca 2013
31.03.2013
Po wczorajszym, bardzo trudnym i męczącym dniu, nie ma czasu na wylegiwanie - są święta! Poszliśmy do kościoła na 8:30, na szczęście ksiądz szybko się uwinął, bo zaczynałem zasypiać :P Nie zdążyliśmy wrócić, a tu mama dzwoni, że już jest! Zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy do ciotki Danki na drugą część obżarstwa. Naczelny temat to Kaja, oczywiście, oprócz tego wujek mnie zamęczał opowieściami o różnych kolejach życia... Do tego zaczął sypać śnieg - ale sypie do tej pory i czuję się jak w grudniu, napadało prawie 10 cm! Szok. Gdzie jest wiosna do cholery?
sobota, 30 marca 2013
30.03.2013
Ledwo żyjemy. Gosia od rana w kuchni bez chwili poza - szykuje, gotuje itd. Ja rano umyłem łazienkę, poszedłem ze święconką - takiej kolei w życiu nie widziałem! Od bocznego wejścia, aż po przychodnię - normalnie hurtownia jajek! Potem sklep, zmywanie, krojenie, smażenie, zmywanie, odkurzanie, obieranie jajek, ścieranie kurzy, zmywanie... Do 21:00. Fajne święta.
piątek, 29 marca 2013
29.03.2013
Dawno śnieg nie sypał... Dziś tylko prawie cały dzień. Gosia miała lekcje, ja tymczasem poleciałem zarejestrować nas do psychiatry - udało się wkręcić :) W tym samym czasie przywieźli walizkę - piękna :) Nie wiem, co z Korsarzem, przeniosłem ciuchy do pokoju, dwa ciasta upieczone...
czwartek, 28 marca 2013
28.03.2013
Co za męczący dzień. Po śniadaniu ruszyliśmy na podbój instytucji, aby zdobyć jak najwięcej potrzebnych zaświadczeń. Internista, psychiatra, ponad godzina w Ministerstwie Sprawiedliwości po zaświadczenie o niekaralności, świadectwo o braku uzależnień, zakupy w Tesco, obiad w chorwackiej knajpie, znowu psychiatra... I jeszcze zawiozłem Korsarza Zbyszkowi na Chomika. W zasadzie załatwiliśmy wszystko, poza tym psychicznym papierkiem. Padam na pysk...
środa, 27 marca 2013
27.03.2013
Roztapia się to wszystko w pierony, nareszcie. I tak upału nie ma. Niby człowiek na zwolnieniu, a tu dziś osiem lekcji i kółko. Wszystko przeszło spokojnie (może poza pierwszakami...), zdążyłem zjeść, odebrać paczkę z empiku, zabrać i odwieźć Zuzę, zatankować, zrobić zakupy i jeszcze zdążyłem przed Martą i Michałem, którzy przywieźli nam łóżeczko. Sprawa nabiera tempa, zaczynam panikować...
wtorek, 26 marca 2013
26.03.2013
Miałem iść godzinę wcześniej do pracy, ale okazało się, że 4p jest na zawodach i nie chciałem czekać dwóch godzin bez sensu - to poszedłem na 11:40. Moje dzieci mnie wyściskały mocno - fajni są :) Zrobiłem lekcje - w sumie za darmo, bo niby jestem na zwolnieniu. To samo jutro... Ale na razie mam zakaz opuszczania lekcji w związku z przyszłym tygodniem. Ucho mi się zaczyna odtykać, mam nadzieję, że zrobi to zaraz. Polska męczyła się strasznie z San Marino, skończyło się na 5:0. Ledwo.
poniedziałek, 25 marca 2013
25.03.2013
No i dziś przyszedł dzień prawdy. Rano poszedłem do lekarza - w sumie mam antybiotyk i zwolnienie do środy, ale jutro pójdę do pracy. W ośrodku za to zaproponowano nam zdrową dziewczynkę, trzymiesięczną - co oznacza, że mamy dziecko... Nie ogarniam trochę, Gosia jest przyklejona do telefonu i przegadała już kilka godzin. Moja mama się popłakała, Anielka tak samo, Ania... Nie możemy jeszcze Kai zobaczyć, bo ma ospę, ale we wtorek za tydzień umówieni jesteśmy na pierwszą wizytę. Szok. W sumie pojechaliśmy jeszcze nawet na zajęcia po południu i teraz siedzimy.
niedziela, 24 marca 2013
24.03.2013
Do dupy z taką wiosną. Tu jest zimniej niż w Szwecji. Może i się wyspałem, coś zjadłem i pojechałem do Zbyszka po samochód. Zapłaciłem 250 złych i nadal nie jest dobrze, kjurfa. Już nie gaśnie, ale bulgoce niespodziewanie... Wyjechałem po Gosię i jutro idę przede wszystkim do lekarza...
sobota, 23 marca 2013
23.03.2013
To był długi dzień, spędzony kolejno na czterech lotniskach: Umeå - Sztokholm - Kopenhaga - Warszawa. W Sztokholmie kupiłem wreszcie kiełbasę z niedźwiedzia i salami z łosia oraz gifty dla derechsji. W Danii uszy doszły do granic możliwości i musiałem wziąć ibuprom, klęska. Wprawdzie w Warszawie mi się wszystko odetkało, ale nie wiem, co z prawym, bo mam chyba zapalenie jednak... Zbyszek okazał się bohaterem, bo naprawił Korsarza :) Na sam koniec udanej wyprawy otrzymałem nową walizkę w stanie agonii - pękniętą przez pół po jednej stronie i z dziurą z drugiej. Młotkiem w te bagaże rzucali?
piątek, 22 marca 2013
22.03.2013
Na szczęście udało nam się dziś wyspać. Pojechaliśmy na ten uniwerek, omówiliśmy wszelakie kwestie związane z programem, a potem mieliśmy chwilę przerwy i wróciliśmy do sali na wykład Magdy na temat wyników nauczania języka w Europie. Nawet ciekawy, choć było mało osób z uczelni. Po powrocie do hotelu mieliśmy krótki czas na obiad - wszelkie puby, serwujące renifera, były absolutnie pełne, więc poszliśmy do włoskiej knajpy. Pizza w Szwecji - beznadzieja. Po czym pojechaliśmy do Evy do domu na 'drinka' - typowo skandynawskie przyjęcie: piwo, wino i czipsy. Ucho mam zatkane. A nasi dostali wpiernicz od Ukrainy 1:3, świetnie. Dobrze, że chociaż Żyła był 3., a reszta wysoko.
czwartek, 21 marca 2013
21.03.2013
Do dupy z taką wiosną. Zima jak na biegunie - w końcu niedaleko jestem. Zwiedziliśmy dziś nową szkołę - 80% uczniów pochodzi z 35 różnych krajów - w salach było tak kolorowo, że oczopląsu można dostać. Siedzieliśmy w szkole do 13 i wróciliśmy do hotelu. Mieliśmy jechać nad morze, ale okazało się, że to może być do dupy pomysł. Więc potem poszliśmy na spacer, choć ja wróciłem się przespać przed obiadem. Zajrzeliśmy do tego więzienia, gdzie nocowała Kasia, byliśmy w sklepie, takie tam. W tym czasie pani z ośrodka zadzwoniła - umówieni jesteśmy na poniedziałek - a Zbyszek nie ruszył batyskafu. Tymczasem ucho mi się znów zatkało, a było już tak dobrze...
środa, 20 marca 2013
20.03.2013
Źle położyłem telefon i budzik ledwo dzwonił, bo leżał stłamszony... Obudziłem się więc 10 minut później... Nie szkodzi, zdążyłem. Pojechaliśmy do tej szkoły Tomtebogård trochę za wcześnie i byliśmy jeszcze przed wszystkimi. Dzieciaki miały wielką ekscytację, a my... padliśmy. Poszliśmy do pierwszaków, a tam w sali kanapy, rzutniki, tablice interaktywne, laptopy dla dzieci... Wypas techniczny. Dzieciaki spokojne i grzeczne, nauczycielka niezła, wszystko grało pięknie. Co ciekawe, dzieci nie noszą butów po szkole i biegają w samych skarpetkach - nawet czasem bez. Obejrzeliśmy lekcje, dostaliśmy lunch, odbyliśmy konferencję z gronem, a ja zacząłem odpadać. Spłynęło mi jakieś gówno do ucha i ogłuchłem - zapalenie gotowe. Po powrocie miałem chwilę, to skoczyłem do Media Marktu i nawet trafiłem bez kłopotu autobusem, wprawdzie słaby wybór, ale coś udało mi się zdobyć. Na koniec poszliśmy na obiad do chińskiej restauracji i zjedliśmy za w miarę przystępną cenę. Teraz dogorywam.
wtorek, 19 marca 2013
19.03.2013
Jezu, jak tu zimno! Udało mi się wstać wcześnie i być pierwszym na śniadaniu. Pojechaliśmy znów na uniwersytet, gdzie nam pani przybliżyła sposób zarządzania studiami pokrewnego gatunku. Mam sporo wątpliwości, ale w szkole mają się rozwiać. Chcieli nas zaciągnąć jeszcze do biblioteki, ale na cholerę nam to - urwaliśmy się. Co ja biblioteki nie widziałem? Poszliśmy do skansenu, potem nad rzekę i do Muzeum Sztuki - fajna była wystawa malarstwa socjalistycznego! Resztę dnia spędziliśmy na zakupach i lataniu po miasteczku. Wszystko tak drogie, że szok, ale kupiłem to, co miałem. Wieczorkiem już relaks, przerwany tylko na godzinkę spotkania...
poniedziałek, 18 marca 2013
18.03.2013
Średnio pospałem, ale chociaż śniadanie było ok. Zaraz po śniadaniu pojechaliśmy na lotnisko odebrać bagaże, które szczęśliwie dojechały ze Sztokholmu. No i jazda na uniwerek. Zostaliśmy tam do 4, zjedliśmy lunch i zwiedziliśmy campus - można wpaść w kompleksy... Po wykładzie zostaliśmy zaproszeni na herbatę do pani profesor i wróciliśmy do miasta za jakiś czas, spacerując tu i ówdzie. Wieczór upłynął na wymianie idei i pomysłów przy wiśniówce. Bardzo... 'owocnie' :)
niedziela, 17 marca 2013
17.03.2013
Wyspałem się całkiem nieźle - choć po wczorajszej imprezie byłem jeszcze tak nażarty, że śniadanie zjadłem ok. 12. Spakowałem się i ruszyłem na lotnisko. Wszystko fajnie, międzylądowanie w Sztokholmie, gdzie lotnisko jest tak olbrzymie i ma tyle terminali, że szukaliśmy ok. godziny właściwej bramki. Bo wskazówek też niewiele... Ok. 22 dotarliśmy do Umeå - szkoda, że nie dotarły z nami nasze bagaże... Zostały w Sztokholmie, bo na Okęciu powiedzieli, że nie trzeba ich odbierać, tylko je przeniosą z automatu. Okazało się, że dupa. Jeszcze dwóch facetów było w tej samej sytuacji... Mają przyjść nasze walizki jutro rano, zobaczymy. Na razie poszliśmy spać, ja nieco głodny, ale trudno, dobrze, że się sprawa z bagażem wyjaśniła...
sobota, 16 marca 2013
16.03.2013
Jeden dzień, a tyle się działo. Po pierwsze się wyspałem - hura! Po drugie, w tv zobaczyliśmy, że na Krakowskim jest promocja filmu Warszawa 1935 - piękna pogoda, dzień wolny od niepamiętnych czasów - jedziemy. To pojechaliśmy. Impreza skromna, ale przynajmniej zaliczyliśmy sympatyczny spacer. Przy okazji wdepnęliśmy do Wedla na Szpitalnej, na obłędną czekoladę i szarlotkę. Szybko wydrukowałem papiery do Szwecji i pojechaliśmy do Carrefoura. Poza tysiącem zakupów, nabyłem nową walizkę - jutro ją ochrzczę :) Na koniec szybko-szybko na pizzę z Bananami. Wsiedliśmy w cholerne 132, bo myślałem, że zatrzymuje się u nich pod domem. No zatrzymuje się, ale tylko w drodze powrotnej... Nie szkodzi, daleko nie było, trochę się przeszliśmy - i tak byliśmy pierwsi. Pięknie sobie mieszkanie urządzili... Stół zastawiony, napitków w bród, przyszli jeszcze Paweł z Moniką, Marian i Symon - skończyliśmy 1:15. Bardzo fajne spotkanie :D
piątek, 15 marca 2013
15.03.2013
Lekcje minęły jak z bicza strzelił. Pomimo, że musiałem załatwiać papierki wyjazdowe w ostatniej chwili, ostawić moja klasę w pokoju ze wszelkimi informacjami na przyszły, intensywny tydzień. Ominą mnie rekolekcje, Dzień Wiosny, zdjęcia klasowe... Po lekcjach szybko do Kuli - ekspresowa nagrywka na płytę Adiego i z powrotem na Żoliborz. Biegiem, biegiem. Na koniec kupiłem korony i odwiozłem Korsarza Zbyszkowi na cały tydzień. Mam nadzieję, że to nic groźnego... I zimno jak cholera!
czwartek, 14 marca 2013
14.03.2013
Matko, co za dzień... Sześć lekcji, które przeszły w miarę sprawnie, potem fotokoło, potem zebrania i spotkanie przedkolonijne. Przy okazji okazało się, że muszę jakieś papiery złożyć przed wyjazdem do Szwecji, delegacje - ja myślałem, że uniwerek wszystko załatwił, a tu guzik...
środa, 13 marca 2013
13.03.2013
Padam z nóg. Osiem lekcji to masakra. Śnieg sypie cały dzień, mam go dość straszliwie. Szybko wyskoczyłem po książki i jedzenie i wróciłem na kółko. A potem dzień otwarty - bardzo sympatyczny, owszem, ale skończyłem po godzinie, a wyszedłem ze szkoły 20:30. Tragedia. Teraz siedzę i robię ofertę na jutrzejsze zebranie kolonijne, a przed chwilą gadałem z Markiem, bo utm się sypie... Jutro się zastrzelę przecież, bo znowu czeka mnie długaśny dzień.
wtorek, 12 marca 2013
12.03.2013
Pierwszy raz od dawna pojechałem do pracy komunikacją - wreszcie mogłem posłuchać po drodze muzyki i pooddychać miastem. Rano tramwaje stanęły przy Magistrackiej, bo ktoś leżał na torach - tłum się zrobił niemiłosierny. W czasie lekcji zeszła mi gula ze szczęki i jak pojechałem do kliniki, to doktor Małgorzata zdjęła mi tylko szwy, powiedziała, że jest pięknie i odczułem natychmiast wielką ulgę - nic mnie nie ciągnie, ani nie boli - czuję się normalnie. Ufff... Te pieprzone szwy tak bolały...
poniedziałek, 11 marca 2013
11.03.2013
Samochód zdechł - a mieliśmy jechać na Targówek po stolik dla teściowej. Zbuntował się - nie wiem, gaźnik, świecie, pompa paliwowa? Ledwo dojechaliśmy do domu. W pracy spoko, ryj już prawie mam normalny. Na godzinie wychowawczej był tata Toli i opowiadali o wędrówce przez Tanzanię - bardzo fajne. Niestety, chirurg dziś odwołał moją kontrolę i jadę dopiero jutro, do innego... Niech mi już zdejmą te szwy ze szczęki, bo mnie wkurzają!
niedziela, 10 marca 2013
10.03.2013
Siedem godzin wsadzonych w dupę. Dzisiejsze warsztaty okazały się do niczego - pani była spięta i zdenerwowana, gubiła wątek, nie potrafiła wyjaśnić zadań i tak naprawdę, nawet studenci nie byli zadowoleni, w ankiecie chyba wszyscy wyrazili swoje niezadowolenie. I ten pieprzony śnieg od rana... Dobrze, że mi szczęka zeszła nieco, choć ok. 15 miałem mocny kryzys, zaczęło mi puchnąć i boleć.
sobota, 9 marca 2013
09.03.2013
Prawie wszystko zeszło mi z japy. Jeszcze nieco zostało, ale już nie straszę. Wziąłem ostatni antybiotyk i mam nadzieję, że w poniedziałek chirurg powie mi, że wszystko jest ok. Spotkałem się dziś z Kacprem i Markiem - sypie nam się serwis... Zima wróciła, kolejny dzień bez sensu.
piątek, 8 marca 2013
08.03.2013
Zima wróciła po chwili wiosny i znowu sypie śnieg. Wstałem sobie rano, ale w południe musiałem się wygrzebać, bo Gosia umówiła nas do houmbroukera na jakąś wizytę. Nie lubię, jak firmy tak kretyńsko łowią klienta i nastawiony byłem ogólnie słabo, tym bardziej, że ryj mnie bolał - choć przynajmniej opuchlizna zaczęła schodzić... Panie z HB były zdecydowane sprzedać nam mieszkanie natychmiast, już jutro pojedziemy i obejrzymy, ale kiedy nie chcieliśmy dać swoich peselów (po co jej?), to się trochę wściekła. Zaczęła się coś tłumaczyć, ale po prostu za bardzo pociągnęła, chociaż wyraźnie mówiłem, że nic nie chcemy kupić. Się uparli, bez sensu. Jeszcze zdążyłem zajęcia dodatkowe zrobić, podskoczyć do sklepu, kupić żonie kwiat z okazji Dnia i poczywam... krótko mogę...
czwartek, 7 marca 2013
07.03.2013
Przeraziłem się jak wstałem. Tak zapuchniętego ryja to się nie spodziewałem... A od czwartku miało być lepiej :( Wprawdzie trochę zeszło przez dzień, ale nadal jadę na przeciwbólowych. Skończyłem pisać część przewodnika - teraz tylko sprawdzić i będę miał spokój. I nowy telefon mi przysłali :) Fajny. Ja nie wiem, jak ja polecę do tej Szwecji, jak mi ryj nie zejdzie... Masakra jakaś...
środa, 6 marca 2013
06.03.2013
Wyglądam jak pół chomika. Policzek napuchł mi tak bardzo, że jest naprawdę olbrzymi i boli jak piorun. Dałem radę zrobić 5 lekcji, ale jak mnie po piątej, na przerwie, zobaczyła Ewa, to poleciała do Tereski, żeby wzięła całe klasy, a mnie wysłała po zwolnienie do lekarza. Jeszcze zaniosłem papiery do urzędu i pojechałem do tego lekarza. Gosia wracała Korsarzem od Powązkowskiej, jechaliśmy jak L-ką :) Zwolnienie dostałem od ręki, jak mnie tylko recepcjonistka zobaczyła, wysłała mnie do lekarza, a ten szybko wypisał do końca tygodnia. Niechcący mam dwa dni wolnego. Jeszcze na wieczór pojechałem na Mokotowską, na spotkanie przed Szwecją. Akurat na spotkaniu przestał działać Ibuprom i zacząłem odpływać... Zapowiada się ciekawy wyjazd, ale to północ Szwecji, więc zima w toku!! Będzie zimno...
wtorek, 5 marca 2013
05.03.2013
Ja się wykończę do świąt. Dobrze, że chociaż ładna pogoda jest... Wiosnę czuć. Co z tego, kiedy ryj mi spuchł tak, że wyglądam jak pół chomika. Dzień dzisiejszy jakoś przeżyłem, 4p była wyjątkowo grzeczna, na zastępstwie wyszedłem na boisko, moje dzieci są kochane, a z 3p był test - jakoś dało radę. Janek też się rozchorował, to jednych zajęć nie miałem - mogłem wcześniej pojechać do Radia Plus i nagrać kolejne audycje oraz kupić podręczniki. A tu jeszcze trzeba dokończyć przewodnik, napisać harmonogram i milion różnych rzeczy. Zwariuję. A jak przeżyję jutro 8 lekcji z tą gębą, to nie mam pojęcia.
poniedziałek, 4 marca 2013
04.03.2013
Znowu musiałem pojechać godzinę wcześniej do pracy, przy okazji zahaczając o urząd dzielnicy i bankomat. Warsztaty się udały, wyszło parę ciekawych rzeczy, płacz i wygłupy... Lekcje przebrnąłem szybko, dodatkowe - po czym pojechałem na Sadybę, po ostatnie implanty. Półtorej godziny mnie trzymali na fotelu... Mam z 6 szwów i właśnie zaczęła lecieć mi krew... Ciekawe, czy w nocy będę musiał jechać do szpitala?
niedziela, 3 marca 2013
03.03.2013
Pobudka o 7 i prace nad projektem od 9. Ciężka burza mózgów, ale siedzi się przyjemniej, bo się już trochę znamy i bywa śmieszniej. Ale do 16 z hakiem siedzieliśmy... A potem po benzynę, po kasę i po Gosię, która nadjechała z Olsztyna ok. 19. Pozbyłem się Rialto, to teraz siedzę nad przewodnikiem... A jutro straszne: godzinę wcześniej do pracy i zębolog. Rżnięcie będzie... Błe.
sobota, 2 marca 2013
02.03.2013
Coś mnie wlazło w kark tym razem. Masakra. Pojechałem rano do Rialto, sympatycznie było, publika dopisała, zresztą, za poczęstunek były flaczki po warszawsku, śledź pod pierzynką i sandacz z jajami. Po spotkaniu zostaliśmy jeszcze w restauracji na warszawskie specjały - ja przyjąłem pierogi z dziczyzną. Dobre. Zażywam chwil spokoju, jutro pobudka o 7...
piątek, 1 marca 2013
01.03.2013
Gosia, mimo mojej pomocy, siedziała nad testami do 2. Ja się poddałem, bo mnie łeb napierniczał strasznie. Rano jakoś przeżyłem bez bólu obie pierwsze, straszne lekcje (chyba się wyrabiają te dzieci...), reszta była przyjemna. Odwiozłem Gosię pod Pałac i wsadziłem do Radexa i pojechałem jeszcze na zajęcia dodatkowe. Załatwiłem wizytę na Narodowym, w poniedziałek idę na ostatnie implanty... Wieczór mija na muzyce, przygotowaniu jutrzejszej prezentacji i zaraz sobie jakiś film obejrzę. Czeka mnie ciężki weekend... I tydzień. Albo nawet dwa. Może i trzy...
Subskrybuj:
Posty (Atom)