wtorek, 30 grudnia 2014

30.12.2014

Młoda znowu wylądowała w naszym łóżku, przez co pobudka jest dość gwałtowna... Po szybkim poranku pojechałem do Decathlonu z tym kaskiem Hanki, po drodze zahaczając o płyty w CH Targówek. Nieco mi się zeszło, bo tłumy niemiłosierne, ale mam wszystko, czegom chciał. Kask też załatwiłem, też mi nieco zeszło, bo pani od koni była 'na przerwie'. Po powrocie poszliśmy jeszcze do Lidla po obfite zakupy, piździ wielce, wieczorem jest już -11.

poniedziałek, 29 grudnia 2014

29.12.2014

Mieliśmy wyjechać po śniadaniu, oczywiście zeszło się aż do południa... Na szczęście pogoda była piękna, widoki cudne - jedyną wadą było to, że słońce tak dawało po oczach, że czasem nic nie widziałem. Ruch dość znikomy, ale parę razy zaplątałem się w jakieś gówniane zawalidrogi, ale odtajały Korsarz dał radę. Wypakowałem manele, poszedłem jeszcze do sklepu i niech już będzie spokój...

niedziela, 28 grudnia 2014

28.12.2014

Gosia pojechała z tatą na ósmą do kościoła i skoczyli do Lidla na promocje - obudzili nas telefonem nieco po 9... Na dwunastą mieliśmy być na moście św. Jana na spotkaniu  z Majką, ale... wytoczyłem Korsarza z garażu, wszystko było ok. Czekałem na dziewczyny tyle czasu, że poszedłem po nie, myśląc, że jak zostawię go na dwie minuty na dworze na ręcznym , to znów nie przymarznie. Dupa, zamarzł, trzeba się było wrócić. Wzięliśmy więc od teścia Civica i podjechaliśmy do centrum, Gosia mało nie umarła ze strachu - owszem, musiałem się przyzwyczaić do Hondy, ale bez przesady... Dziewczyny poszły na spotkanie, my z Kajką połaziliśmy z pół godzinki po starówce i po zmarznięciu weszliśmy do kawiarni. Pogaduchy, potem Lidl (znowu), obiad i jeszcze skoczyliśmy do Mariusza i Pauliny, gdzie siedzieliśmy sympatycznie niemal do 20. Kajka się rozbuchała, była wręcz niegrzeczna i mnie wkurzała, ale poszła spać wreszcie i zaczynam drugi spacer z tomu. Mam nadzieję, że Korsarz się odmrozi i pojedziemy jutro normalnie...Jedźmy, bo teściowa coraz mocniej mi gra na nerwach...

sobota, 27 grudnia 2014

27.12.2014

Znowu nie mogłem spać... Kurde, dobrze, że Kajka wstaje po 9-tej. Zimno się zrobiło pioruńsko, -10 i szadź. Do popołudnia był święty spokój, góra pojechała do Giżycka, a my mieliśmy jechać do Ireny. Wszystko gotowe, odmroziłem Korsarza, odpalam, ładujemy się, a tu dupa: linka ręcznego przymarzła! Ani w jedną, ani w drugą. Po prawie godzinie grzania samochodu, wspólnie z teściem, wśród smrodu zatarcie, wjechaliśmy jakoś go garażu... Teść odwiózł nas do Ireny, po półtorej godzinie pojechaliśmy jeszcze do Różnowa, skąd wróciliśmy dopiero po 21. Kajka wariowała, latała za 'piesio', doskonale się bawiła, zauroczyła prababcię i padła w drodze powrotnej - poszła spać bez mycia i jedzenia... A ja dokończyłem pierwszy spacer, ufff...

piątek, 26 grudnia 2014

26.12.2014

Nasypało. Niewiele, ale wystarczająco, żeby wreszcie był śnieg. Rano znowu do kościoła, potem spacer, jednak było około -8, więc nie łaziliśmy długo. Mieliśmy zrobić rewizytę w Rożnowie, ale był mróz i nikomu się nie chciało. Zatem dalej siedzimy i żremy. Góra pojechała do Giżycka, wymieniłem z pomocą Łukasza lampkę z przodu, odmroziłem Korsarza, który był bryłką lodu. 

25.12.2014

Pada. Do tego Kajka pół nocy się wierciła, dostałem z kopa w głowę - było cudnie. I ledwo na kościół się wyrobiliśmy, uwielbiam - chciałem zostać z Kajką, ale góra była na pasterce i oni zostali. Beznadzieja. Cały dzień żremy, udało się wyjść na krótki spacer na plac zabawi i na nowy amfiteatr, co z tego, kiedy padało. Wieczorem przyjechała delegacja z Rożnowa i zaczął padać śnieg... 

środa, 24 grudnia 2014

24.12.2014

Przyszła Wigilia... Nie wyspałem się, bo nie mogę tu zasnąć, a do tego Kajka przeszkadzała. Przygotowania trwały do 17-tej, niewiele jedliśmy, więc jak usiedliśmy do stołu, to każdy się rzucił na jedzenie - długo się nie dało, bo dzieciaki koniecznie chciały prezentów. Jak zwykle, jedna choinka, druga, szybkie prezenty, Hania śpiewała kolędy (lepiej lub gorzej). Dostałem kosmetyki i skarpety :) A, i szalik - zupełnie bez potrzeby. Leje.

wtorek, 23 grudnia 2014

23.12.2014

Co za koszmar na drodze. Wprawdzie zanim się wygrzebaliśmy, była 11, ale aż do Nidzicy, a nawet kawałek dalej, lało tak, że czasem wycieraczki nie nadążały. Niby pusto na drodze, ale warunki tragiczne. Dojechaliśmy, trochę przygotowań i w sumie tyle.

poniedziałek, 22 grudnia 2014

22.12.2014

Gosia jednak wstała o 6tej i zaczęła robić ciasta. Do swoich zajęć wyrobiła się z dwoma, jeszcze poszła do sklepu. Ja ogarniałem małą i siebie, w związku ze wszystkim nie zdążyłem wziąć prysznica na czas... Zajmowałem się Kajką, bawiliśmy się prawie cały czas w 'puk, puk' lub graliśmy w piłkę... Po obiad poszedłem do Kebab Kinga, bo nie było czasu: Gosia piekła ciasta, gotowała zupki, klopsy itd... Po 16 pojechałem do Asi - była to masakra, leje jak z cebra, nic nie widać, szyby parują, tragedia. A jeszcze musiałem ogarnąć Rossmana i pocztę... Głupio wymyśliłem, że może brakujące płyty będą w Media Markt i niepotrzebnie podjechałem do Tesco... Gosia szalała najdłużej z pakowaniem, bo nie wiedziała, co ma na siebie założyć...

niedziela, 21 grudnia 2014

21.12.2014

Prawie się wyspałem. Rano Gosia zajęła się sensacjami żołądkowymi, więc nakarmiłem małą i ogarnąłem i pojechaliśmy do sklepu, idąc wcześniej na spacer. Wprawdzie wciąż jest na plusie i śniegu nie ma zupełnie, ale zimno było tak, że pół godziny przechadzki nam starczyło. W sklepie znów pękło 350 złych, te oszczędności... Zrobiłem obiad - prawdziwe bolońskie spaghetti, Gosia poszła do kościoła, a ja zostałem z Kajką. W jednym momencie się zsikała, wylała wodę i rozregulowała telewizor. Ogarniałem ją w trakcie gotowania. Jeju. Wieczorem Gosia zajęła się dziwnym barszczem, a ja... niczym :) 

sobota, 20 grudnia 2014

20.12.2014

Chyba za wcześnie Kajka wstała, bo już 8:15 była pobudka definitywna. Kiedy przyszedł maturzysta do Gosi, ogarnąłem małą i poszliśmy na godzinkę na spacer - wieje zimny wiatr, długo się nie dało łazić. Mama przyjechała godzinę wcześniej, zjedliśmy razem obiad, wymieniliśmy się drobnymi prezentami i odwiozłem ją do domu. No i tak pitu-pitu. 

piątek, 19 grudnia 2014

19.12.2014

Do pracy pojechałem godzinę wcześniej - na jasełka. Jeszcze zdążyłem powiesić firanki. Jasełka okazały się świetne, chapeau bas dla Śmierci (Kubica), Janka Rokity (Bruno) i Anioła Andrzeja (Asia) - fantastyczna rzecz. Dwie pierwsze lekcje zrobiła mi studenta, dzięki czemu załatwiłem cały stos rzeczy, włącznie z dziennikiem. Potem tylko klasowa wigilia - dziewczyny pięknie przygotowały wszystko, organizacja na medal. Oczywiście Gibon, Żaba, Bartek i Kowal usiłowali wszystko popsuć, pijąc coraz to gorsze specyfiki, ale co tam. Za to ci najmniej winni mnie przepraszali za obciach, jakby byli czemuś winni... Poszedłem na zajęcia do chłopaków, Iwo dostał rota, więc miałem czas podskoczyć do centrum po pakę i niemal wszystkie legale, bo przyszła kasa za zdjęcia. W domu porządki świąteczne, szał pał.

czwartek, 18 grudnia 2014

18.12.2014

Zacząć dzień od dyżuru w szatni - bezcenne, zwłaszcza, kiedy jestem sam, bo Asia przyszła 7:55... Na szczęście dziś wszystko prowadziła studentka, mogłem załatwić wszystkie inne rzeczy i było ok. Z drugiej strony odwaliłem mowę na temat zachowania na stołówce, musiałem pójść i ich pilnować, kosmos po prostu. Po lekcjach poszedłem na kiermasz świąteczny po Koreby i na obiad, zrobiłem itn i po powrocie jeszcze musiałem jechać do tesco po mini choinkę i benzynę. Gosia zajęła się dekoracjami i ogólnie święta idą - a ja jak zwykle nic nie czuję...

środa, 17 grudnia 2014

17.12.2014

Znowu za krótka noc... Studentka dziś na szczęście prowadziła wszystko, choć udało się jej nie zrobić jednej lekcji, bo dwie czwarte były w jednej sali z uwagi na to, że szóste pisały próbny test. Wszystko zrobiłem, poszwendałem się po centrum, odebrałem dwie paczki - znaczy swoją jedną, drugą Gosi, zjadłem obiad i wróciłem do pracy na zebranie. Masakra, trwało 2,5 godziny. Weszła Teresa, wszedł Robert, akcja 'polski', akcja 'muzyka', mam co robić znowu. Sporo było o tym zachowaniu, dobrze, że weszła Thereza i też im nagadała, przynajmniej widzą, że to nie moje wymysły tylko i wyłącznie. Łeb rozbolał mnie już w połowie, kiedy wychodziłem 19:50, mało mi nie pękł. Kajka skończyła dziś dwa latka, zachwycona jest kuchnią absolutnie. A ja mam dość. 

wtorek, 16 grudnia 2014

16.12.2014

Kajka zrobiła pobudkę przed szóstą, więc sobie nie pospałem do budzika. Pojechałem do pracy, studentka wykonała dwie lekcje mamrocząc zza biurka i ciągnąc taśmowo ćwiczenia z książki - nuda i sztampa. Zrobiłem więc jej wykład w temacie, że ma się zdecydować, o co jej chodzi i uczciwie powiedzieć, bo mnie denerwuje. Zabrała się i poszła. Doprowadziłem więc resztę godzin sam (kiedy ona przerobi te 60 lekcji????), poodbierałem prace na 'My dream' i pojechałem na obiad. Wymyśliłem sobie tę hamburgerownię na Popiełuszki w pawilonach, co opowiadała mi Jola, ale... raz że Popiełuszki zamknięte i musiałem kombinować, dwa, że pani w knajpie właśnie przesunęła bar i był w środku totalny bajzel i  gotowa miała być za godzinę. Ech... Na szybko poszedłem do Byka, załatwiłem dodatkowe zajęcia, posiedziałem z Kajką - pięknie się sama bawiła, a kiedy poszła spać, złożyliśmy jej kuchnię - jutrzejszy prezent. W dodatku siedziałem i pisałem oceny proponowane za jutrzejsze zebranie.

poniedziałek, 15 grudnia 2014

15.12.2014

Prawie się wyspałem. Gosia się skręcała znowu z bólu nad żelazkiem i na pierwszej przerwie do mnie dzwoniła, żebym wracał - ale dała sobie w końcu radę. Studentka zaś, przylazła godzinę wcześniej i wysłała mi maila, że dziś nie przyjdzie, bo pomyliła się, a i tak jedna godzina. Ja jej na to, że nie odwołuje się zajęć pół godziny przed, a lekcje miały być dwie. Kręci strasznie, czego nie lubię. Musiałem zrobić nie dość, że swoje, to jeszcze zastępstwo za Beatę. Potem poszło - obiad, Asia i zabawa z Kajką podczas lekcji Gosi.     

niedziela, 14 grudnia 2014

14.12.2014

Do dupy takie chorowanie. Owszem, nic mi już nie jest, zapalenie krtani, nawet ostre, sobie poszło. Za to zostałem wyciągnięty na zakupy do karfjura, 550 złych pękło, super, jeszcze zamówiłem paczki i jestem z 700 na debecie. Kaso z dzielnicy i za zdjęcia, przybywaj! Zrobiłem meksykański obiad - średni wyszedł, śmieszny, ale całkiem ok. Gosia wpadła w szał sprzątania, umyła okna (w deszcz! Bez sensu). Bardzo szybko minął ten weekend.

sobota, 13 grudnia 2014

13.12.2014

Kuruję się, więc cały dzień siedziałem w chałupie. Rany. Gosia pojechała rano na masaż, potem miała zajęcia, po obiedzie przysnęła zmęczona zatokami - ja cały dzień zajmowałem się Kajką: zabawiałem, karmiłem, wysadzałem, przytulałem, ganiałem... Oprócz tego zmywałem, odkurzałem, podgrzewałem - pod koniec dnia miałem szczerze dość...

piątek, 12 grudnia 2014

12.12.2014

Rano poszedłem do lekarza w końcu - ostre zapalenie krtani i tchawicy, antybiotyk i... brak zwolnienia. No to poszedłem do pracy. Studentka przyszła tylko na chwilę, na jedną lekcję, resztę ogarniałem sam. Płacz i zgrzytanie zębów na wychowawczej, kiedy ogłosiłem propozycje zachowania. Mati mało nie oszalał, zaczyna mnie denerwować swoim marudzeniem. Skoczyliśmy na autobusu energetycznego na kwadrans i wyszedłem po lekcjach. Obiad w 21 jak zazwyczaj zjadłem w towarzystwie Joli i Moniki, odwaliłem dodatkowe, odebrałem płukankę z apteki i mam nadzieję się jutro wyspać...

czwartek, 11 grudnia 2014

11.12.2014

Znowu się ledwo podniosłem, dobrze, że nie trzeba było Korsarza skrobać. Studentka niestety zrobiła tylko jedną lekcję - resztę musiałem sam ogarniać, co przy stanie mojego gardła jest przykre... Na szczęście 5c nie było, a lekcja z Filipem okazała się w porządku. Po lekcjach zrobiłem zakupy i zjadłem obiad, a na radzie było śmiesznie: punkty miały ograniczyć setki wzorów i bardzo dobrych, a wyprodukowały dwa razy więcej. U niektórych nie było innych ocen, szok. Jak zwykle wszyscy mówili, że moje oceny są bardzo sprawiedliwe, szkoda, że sami tego nie stosowali... W domu byłem 18:30, odwiozłem jeszcze Ewę i musiałem zrobić ten projekt do końca, wrrrr. Legia-Trabzonspor 2:0, pierwsze miejsce w grupie. Jutro idę do lekarza.  

środa, 10 grudnia 2014

10.12.2014

Rano za oknem nie dość, że czarno, to jeszcze taka mgła, że na 50 metrów nic nie widać. Do tego mróz, że Korsarza skrobałem z kwadrans. Piękna szadź na drzewach :) Lekcje na szczęście poprowadziła studentka, miałem czas uzupełnić papiery, projekt, papier do urzędu, zeszyt wychowawczy... Zanim wyszedłem ze szkoły już zrobiłem sto tysięcy rzeczy, po czym skoczyłem na basen po ów zeszyt, do urzędu z papierem, do muzeum PW po umowę, do centrum po paczki... W domu byłem koło drugiej, to jeszcze dla Krzysia musiałem coś znaleźć, bo zapomniałem wydrukować, dopisałem punkty za zachowanie, pobawiłem się z Kajką, zrobiłem zajęcia z Krzysiem i... to ja musiałem usypiać młodą. Kurde, wychodzę z sypialni koło 22, już nic mi się nie chce robić...

wtorek, 9 grudnia 2014

09.12.2014

Chyba mam znowu zapalenie krtani, bo szczekam jak pekińczyk. Studentka przylazła na jedna lekcję, a zrobiła... 30 minut, przez co nie bardzo wiedziałem, za co mam się łapać. I poszła. Głos zacząłem tracić w okolicach czwartej lekcji, przy okazji dostałem zlecenie od dyrekcji na montaż kolejnego projektu. Cudownie. Wyprodukowałem jeszcze kartkę ze sprostowaniem dla urzędu, ale napisałem źle, więc muszę iść tam jeszcze raz, szlag mnie trafi! Zjadłem obiad, odebrałem od Sławka bidon Kajki, zrobiłem zajęcia i posiedziałem z młodą podczas zajęć Gosi. Jak Kajka idzie spać po 21, to już mi się nie chce nic robić, cholera...

poniedziałek, 8 grudnia 2014

08.12.2014

Wsiadam do Korsarza, a tu czerwono - prawie pusto w baku! Musiałem jeszcze zatankować. Studentka zrobiła mi całą lekcję - drętwą jak 150, ale poszło sprawnie. Jeszcze zastępstwo z 5s, bo Agnieszka dalej chora, lekcje zrobione, itnu nie było w związku z czym skończyłem wcześniej. Kajka siedzi w domku, który wczoraj dostała od Sławków, jest urzeczona i całą lekcje z Kubą siedzieliśmy z nią i bawiliśmy się 'aniołkami', jak to ona nazwała wróżki. Rozkłada mnie kaszel, gardło to mi siada totalnie.  

niedziela, 7 grudnia 2014

07.12.2014

Wprawdzie po 5 była pobudka, ale obudziłem się koło 10 - Kajka podniosła się po 11-tej, rekord. Dzień zleciał błyskawicznie, ledwo się wyrobiliśmy, aby wyjść do Sławków na sushi. Posiedzieliśmy ze trzy godziny, pozwijaliśmy sushi, były krewetki, Leoś oszalał na punkcie prezentu samochodziku sterowanego, Kaja dostała prezent, było milutko, wróciliśmy akurat na początek finału Master Chefa :) Młoda jednak, zamiast iść spać, szalała do 22. Misia. Pić. Siusiu. Tata. Mama. Szlag o mało mnie nie trafił.

sobota, 6 grudnia 2014

06.12.2014

Rano polecieliśmy do butów - Kajka się zdziwiła, otworzyliśmy kolejkę i cały dzień jeździła. Młoda patrzyła jak urzeczona, szok, prezent w 10! Mój pokrowiec na tableta też :) Pojechałem do sklepu, gdzie spędziłem urocze dwie godziny i wydałem ponad 200 zł. Zrobiłem obiad, Gosia pierniczki i w sumie dzień minął nie wiem kiedy.

piątek, 5 grudnia 2014

05.12.2014

Już myślałem, że Kajka wstanie o 6... ale dospała i wstaliśmy o 9, super. Przeziębienie stoi tuż za drzwiami, pogoda do dupy, dobrze, że na lekcjach się nie musiałem przemęczać :) Studentka strasznie wycofana i się boi, co to będzie potem? Ewa B. wymyśliła ankietę 'poznajmy sekrety nauczycieli', śmiesznie jest, a i tak wszyscy komentują list do rodziców Kluzik-Rostkowskiej, żeby dzwonić do ministerstwa i podpieprzać szkoły, jeśli w ferie nie pracują. Dobrze, że pojechałem do tego Nadarzyna, bo musiałbym dyżurować. Na wychowawczej poszły prezenty, dla mnie też coś zrobili :) Zajęcia dodatkowe i basta. 

czwartek, 4 grudnia 2014

04.12.2014

Wstałem lekko chory - boli mnie gardło, muli mnie i mam ciężką głowę. Słabo. Lekcje ledwo przebrnąłem, studentka dobrze się bawi, ale zadanie miała bardzo nijakie - stres ją zeżarł, jak zauważyłem. Skoczyłem do centrum na pocztę (niepotrzebnie) i na obiad, zrobiłem itn i wróciłem do domu przez aptekę. Źle się czuję.  

środa, 3 grudnia 2014

03.12.2014

Przyszła dziś studentka - kazałem jej obserwować, bo przecież co ona poprowadzi... Jutro już będzie musiała. Lekcje minęły szybko, nawet jeśli miałem znowu zastępstwo w 4a. Było spoko. Ledwo wróciłem, rzuciliśmy się do kerfjura na zakupy - wydałem jak zwykle 400 złych, świetnie. Ale prezenty kupione. Potem, w czasie zajęć z Gosią, siedziałem trzy godziny z młodą - zaszczała mi spodnie, cholera... Spać.  

wtorek, 2 grudnia 2014

02.12.2014

Ledwo się wygrzebałem z betów - wyszedłem z domu dopiero 8:20... Ale lekcje minęły bardzo szybko, za to w nagrodę dostałem ucznia wariata na indywidualne nauczanie - prześwietnie. Była jeszcze studentka, omówiliśmy praktyki, sprawdziłem, czy moi są grzeczni na polskim i poszedłem na obiad - 21 w remoncie... Zajęcia i byłem w domu dość wcześnie.

poniedziałek, 1 grudnia 2014

01.12.2014

Dobrze było po nieprzespanej nocy wstać nieco po 8-mej... Praca przeszła, mimo nadprogramowego zastępstwa sprawdziłem testy 6p - gorsi o 2 pkt od moich. Za to 5c zrobiła takie prezentacje, że szok - włącznie z makietą latarni morskiej z masy solnej! Asia mi dziś niestety odpadła, bo chora... Za to dłużej siedziałem w domu.

niedziela, 30 listopada 2014

30.11.2014

W związku z nieprzespaną nocą, po śniadaniu, kiedy o 10 wsiedliśmy do autokaru, byłem jeszcze najebany. Dojechaliśmy w 40 minut i podłączyłem się do Jacka i Gosi, wywieźli mnie na Bródno, żebym zagłosował. Na Żoliborz wróciłem autobusem, ale nie sądzę, żebym był przez tę godzinkę dużo bardziej trzeźwy. Ale trzeba było wrócić jakoś, więc z duszą na ramieniu wsiadłem do Korsarza i wróciłem do domu. Nie wiem, czy jeszcze wskazywałem, ale była taka szansa. Po powrocie do domu dziewczyny były jeszcze w betach, poszliśmy na spacer, Kajka bardzo się stęskniła i wszystko musiałem przy niej robić ja. Tata ma założyć, tata ma dać rękę, tata ma pomóc zejść po schodach itp. Po wczorajszych wygibasach boli mnie każdy mięsień i zasypiam na stojąco.

sobota, 29 listopada 2014

29.11.2014

Już przed 10 byłem na miejscu zbiórki, wleźliśmy do autokaru i ruszyliśmy do Ruśca. Droga zajęła nam niecałą godzinę i po rozlokowaniu się w pokojach, rozpoczęliśmy kurs. Szkolenie było przeciętne i w sumie nijakie, ale co tam, ważne, że się odbyło, bo najlepsze i tak miało być wieczorem. O 18 zaczęła się uroczysta kolacja - stoły zastawione, wódkę każdy chyba przywiózł w ilościach nie do przepicia. DJ zaczął grać, niby chciał nas rozruszać karaoke, ale bez przesady. Jednak grał taką muzę, że ciężko było zejść z parkietu. Karolina odpieprzała balety, Łukasz obtańcowywał Gośkę T., O. została sama... Wraz z Łukaszem w końcu zaśpiewaliśmy Abbę, impreza skończyła się bez większych ekscesów o 1 i w kilka osób przenieśliśmy się do sali konferencyjnej - pod okno Teres... Spać się położyliśmy ok. 4, ale o ile Artur odpadł natychmiast, my z Łukaszem jeszcze gadaliśmy sporo zamiast iść spać , co okazało się błędem, bo Artur tak chrapał, że nie zmrużyłem oka. 

piątek, 28 listopada 2014

28.11.2014

Wstałem dziś wcześniej, niż Kajka, szok :) Ale za to kiedy wybyłem koło 11 do pracy, dzień okazał się bardzo długi. Lekcje przeszły nawet w miarę, nawet z dyżurami. Potem zajęcia, zajęcia, zakupy w kerfjurze i w domu byłem po 20-tej. Marnie.

czwartek, 27 listopada 2014

27.11.2014

Ciężki dzień potwornie. Najpierw lekcje, załatwiłem papierki dla urzędu z fotokoła, zawiozłem i zjadłem obiad, zrobiłem itn i musiałem wrócić na dyskotekę. Dzieciaki pięknie się bawiły, nasz stolik zrobił furorę, bo Ola przyniosła ogóreczki w słupki i czosnkowy dip - każdy się zachwycał i podjadał. Wróciłem do domu dopiero koło 20, wchodzę na korytarz, a tam tak wali kupą, że koszmar. Kajka wdepnęła... 

środa, 26 listopada 2014

26.11.2014

Pojechałem do pracy lekko później - zamiast lekcji, próbny egzamin szóstoklasisty. Siedziałem z Arturem, ja musiałem wszystko poprowadzić, bo on pierwszy raz to widział. Dwie godziny na pol-mat, potem dyżur na korytarzu i kolejna godzina z angielskim. Przy tym mam sprawdzić angielski swoim dwóm klasom oraz zamknięte w swojej klasie. Mam więc do sprawdzenia ok. 80 testów, świetnie, dziękuję. Po pracy wysłałem płytę z allegro, skoczyłem do wulkanizatora i choć odebrałem go tuż przed samym Krzysiem, okazało się, że to drobiazg i puścił wentyl. Rzeźbię papierki z fotokoła.

wtorek, 25 listopada 2014

25.11.2014

W  nocy spadł pierwszy śnieg, ale nie utrzymał się do rana - poza szybami Korsarza... W pracy przeszło, choć tuż przed moim wyjściem zawołała mnie Kinga i nakrzyczała na mnie za tych głąbów, bo nie mogła zacząć lekcji. Rozumiem, że była wściekła, skupiło się na mnie, cholera, mogłem wyjść wcześniej. Ale wcale się jej nie dziwię. Po obiedzie i chłopakach, kiedy jechałem do Nikosia, złapałem gumę. W plecy na jedne zajęcia, półtorej godziny szarpałem się ze zmianą koła - głównie dlatego, że lewarek jest do dupy - sama zmiana koła zajmuje 10 minut. Prowadziłem konwersację z Łukaszem, rozgryzłem zasadę działania lewarka i ufff... Wymieniłem i dojechałem do domu. Wprawdzie wulkanizator był 100 metrów dalej, ale powiedział, że ma dwa dni kolejki i nie robi nic więcej. Super. No i posiedziałem z młodą podczas zajęć Gosi i mając dość, relaksuję. 

poniedziałek, 24 listopada 2014

24.11.2014

Ufff, wyspałem się do 8:20, dobrze, że Kajka dała spać :) Jakaś baba by mnie dziś na Rudzkiej zabiła, bo po co popatrzeć w lusterko, jak się zmienia pas, nie? W pracy szybko przeszło, choć Thereza mnie wkurzyła, bo mnie wrobiła w zastępstwo za Oblech, bo... musiała iść do fryzjera! Chyba wąsy uczesać. Przed dotarciem do domu wpadłem do sklepu, a w domu musiałem popełnić te karteczki na stoły na środę...

niedziela, 23 listopada 2014

23.11.2014

Co za przejebana noc... Nie wiem ile spałem, ale Kajka wyła, marudziła, wierciła się przez całą noc, a wstała przed 7. Do tego rozbolał mnie kark od tej poduszki. Wstałem połamany, potem mi jeszcze młoda doprawiła z dyńki, mało nie padłem. No dobra, padłem. Ruszyliśmy prawie godzinę później, niż powinniśmy, choć piękne słoneczko świeciło, to ruch był trochę większy i dojechaliśmy już po ciemku. Mam nadzieję, że jutro choć trochę pośpię...  

sobota, 22 listopada 2014

22.11.2014

Zamiast wyjechać rano, wygrzebaliśmy się dopiero po 10. Ale droga była tak pusta, że całość ogarnęliśmy w 2,5 godziny. Teściowa się popłakała - nie ze wzruszenia, że nas widzi, ale wkurwiła się, że nikt nic nie powiedział i ona jest niegotowa. Ot, niespodzianka. Impreza była krótka i mało intensywna, bo przecież jutro wracamy i nie można się złoić.

piątek, 21 listopada 2014

21.11.2014

W dość minorowym nastroju się wybrałem do pracy - ale w sumie nabijaliśmy się już z sytuacji tylko. Weronika oczywiście nie weszła na wychowawczą, bo miała zastępstwo, ale dałem sobie jakoś radę. Potem dodatkowe zajęcia i w domu byłem po 19. Jutro wyjazd - wcale mi się nie chce...

czwartek, 20 listopada 2014

20.11.2014

Taki miły dzień... Zaczął się od dyżuru w szatni, a zaraz po tym Ewa wezwała mnie na dywanik, jak się wyraziła. Dostałem pisemną naganę, że mnie wczoraj nie było na apelu z klasą, wykazałem brak szacunku dla dzieci i kolegów organizatorów, a także za mało się angażuję w pracę szkoły. Takie kartki dostała też Majka, Beata, Monika, Renata i pewnie ktoś tam jeszcze. Bo apel był na lekcji szóstej, a my już nie mieliśmy zajęć, więc sobie poszliśmy. Chuj, że kończyłem po trzech lekcjach. Nie ważne, że nikt nie kazał być na apelu - nigdy tak nie było. Przygotowana klasa wystąpiła i powinno być ok, to żadne obchody, czy ważna uroczystość. A poza tym, chciałbym zobaczyć kogoś, kto bardziej się angażuje. Tylko ciekawe, kto potem będzie robił prezentacje dla burmistrzów i dyrektorów, bo trzeba się będzie pochwalić. W mordę mać. Takiego kwasu narobiła, że szkoda gadać. Lekcje przeleciały, w przerwie poszedłem odebrać płyty od Marty i na obiad, po itn skoczyłem do tesco po gary dla teściów. Wieczorem odklepałem zdjęcia na przewodnik i idę spać.  

środa, 19 listopada 2014

19.11.2014

Rany, jak się ciężko wstaje jak jest ciemno za oknem... Cały dzień jest ciemno, do tego wreszcie piździ. Trzy lekcje minęły błyskiem. Załatwiłem trochę papierków, skoczyłem do urzędu, do wulkanizacji i wróciłem do chałupy. Poszliśmy z Kajka na spacer na huśtawkę na Górcach, huśtała się z pół godziny, zmarzłem jak cholera, pora zmienić kurtkę na zimową... Jak przyszła mama, to po obiedzie Gosia robiła lekcje, a ja poszedłem do kerfjura po zakupy. Fajny spacer, słuchawki na uszach i czill, super akcja, brakuje mi tego... Odebrałem Korsarza po zmianie opon, zrobiłem jeszcze konwersacje z Krzysiem i młoda poszła spać. Ostatnie poprawki i podpisy do przewodnika.

wtorek, 18 listopada 2014

18.11.2014

Pełen dzień... Lekcje, zajęcia... Dostałem propozycję goszczenia Japończyków w lutym - super! A tak ogólnie, to nic się nie dzieje.

poniedziałek, 17 listopada 2014

17.11.2014

Oj praca, praca - zrobiłem dziś tylko dwie lekcje, bo na pozostałych był konkurs, który de facto skończył się po 20 minutach i byłem wolny :) Poszedłem wcześniej do Asi i byłem w domu przed czasem. Gosia przyjęła nowego ucznia, a my z Kajką szaleliśmy. Tyle, że kiedy młoda szła spać o 21, okazało się, że to za trudne, nie chciała się położyć, a jak już, to domagała się obecności nas obojga, dzięki czemu straciłem bezproduktywnie godzinę czasu, bo miałem tylko siedzieć na łóżku i tyle. Meh.

niedziela, 16 listopada 2014

16.11.2014

Pospaliśmy do 9, wooha! Zanim się wygrzebaliśmy, było koło 13, zresztą Gosia uparła się iść do kościoła na 13... Na szczęście zmarzła przed końcem i mogliśmy stamtąd pójść. Sklepy, głosowanie i zrobiłem obiad - placuszki z cukinii :)

sobota, 15 listopada 2014

15.11.2014

Przyznam, że ledwo wstałem... Nawet jeśli kurs minął szybko i był naprawdę super, zresztą, miałem trzeci wynik w grupie. Po kursie skoczyłem odebrać paczkę, przy okazji sfinalizowałem kupon do empiku... :) Skoczyłem do tesco, żeby zatankować i mi gacie odczipowali, bo przecież tego nie zrobiłem... Przewodnik nadchodzi większymi krokami, mam nadzieję, że będzie fajny...

piątek, 14 listopada 2014

14.11.2014

Ciężko wstać... Dziś odwiozłem dziewczyny do metra, bo Gosia jechała na Stokłosy do lekarza. Oczywiście spóźniłem się przez nie, bo nie było gdzie zaparkować, musiałem wysiąść i odpilotować je do metra, a sikać mi się jeszcze chciało niemiłosiernie i wlazłem na zajęcia 10 minut po czasie. No i wypadłem godzinę wcześniej - fajnie, że te zajęcia są takie, że czas mija bardzo szybko. Poszedłem na pizzę, zrobiłem zajęcia i wróciłem. Spieprzyli mi trochę przewodnik, mam nadzieję, że się to uda odkręcić... Polska - Gruzja 4:0!!

czwartek, 13 listopada 2014

13.11.2014

Słaba noc, bo mnie Kajka obudziła i ze dwie godziny miałem z głowy. Na kursie za to pojawiły się ciasteczka i mleko do kawy, były warsztaty - w sumie bardzo fajny jest ten kurs. Skoczyłem jeszcze do orange, żeby ogarnąć temat tego tableta - chyba go sobie zostawię, w sumie co mi tam.

środa, 12 listopada 2014

12.11.2104

Okazało się, że dobrze pamiętam i zaczynaliśmy szkolenie o 10. Kurs nawet ciekawy, ale trzymali nas do 17 bez obiadu - jedyne, co mieli dla nas to herbata i kawa - bez mleczka. Łeb mnie rozbolał od tego wszystkiego, po powrocie miałem jeszcze przecież zajęcia z Krzysiem... Och.

wtorek, 11 listopada 2014

11.11.2014

Nie lubię, jak mamy iść na spacer, ale nie można wyjść, bo: ugotować zupkę, zjeść śniadanie, spiłować pazurki, nakarmić małą, pięć innych rzeczy. Wyszliśmy wreszcie po 12... Skoczyliśmy do parku na Jelonkach, bo zaraz trzeba było wracać. Kajka polatała po placu zabaw i górkach, wydębiła trzy flagi od pani radnej z PiS i jak wróciliśmy, poszła szybko na drzemkę. W tym czasie zrobiłem bezglutenowy obiad: kotleciki z soczewicy z koszulką z szynki szwarcwaldzkiej i frytki z batatów. Pyszne. Na mieście znowu zamieszki, debile.