wtorek, 30 czerwca 2015

30.06.2015

Plan się ustalił na dobre, tak samo, jak pogoda. Rano plaża i morze: to my z Robertem kąpiemy dzieci, bo gminni ratownicy życzą sobie 2,5 zł od kapanej osoby, skandal. Po południu zajęcia programowe, po kolacji gry i inne wynalazki. Kajka szaleje nad morzem, nieokiełznana radocha.

poniedziałek, 29 czerwca 2015

29.06.2015

Trochę się wahaliśmy, czy iść na plażę, bo było pochmurno, ale stwierdziliśmy, że skoro nie pada i jest ciepło, to idziemy. Zresztą, mieliśmy autokar i nie trzeba było dyrdać tych 2,3 km. Nad morzem okazało się, że jest pięknie i choć słońce nie pali, to i tak się wszyscy strzaskali. Po południu zaczęły się zajęcia programowe: łuki, piłka, konie, basen i co tam jeszcze. Ja poszedłem z piątką dziewczynek na konie - relaksująca wyprawa, choć długaśna. Wieczorkiem posiadówka.

niedziela, 28 czerwca 2015

28.06.2015

Oczywiście dziewczyny się tak zbierały, że zamiast wcześniej, dojechaliśmy na styk... Ale ruszyliśmy punktualnie i dojechaliśmy całkiem wcześnie. Rozłożyliśmy się wyjątkowo bez większych kłopotów i zdążyliśmy jeszcze pójść na plażę i pozwiedzać ośrodek. Niewiele się zmieniło, traktują nas tam jak starych znajomych :) Dostaliśmy pokój 19 - ten, gdzie mieszkałem po raz pierwszy w Promyku, razem z Piotrem.

sobota, 27 czerwca 2015

27.06.2015

Przygotowania do wyjazdu równie męczące okazały się, co rok szkolny... Ugotowałem obiad - wpieprzyłem się w meksykańską kuchnię, która jest bardzo absorbująca. Jak już wygrzebaliśmy się o 14 z domu, pojechaliśmy do Auchan na zakupy, po czym wróciliśmy na obiad i pojechałem po soczewki dla Gosi - CH Bemowo i Złote Tarasy, super. Spakowani, zmordowani... Jutro ruszamy.

piątek, 26 czerwca 2015

26.06.2015

Pojechałem do pracy godzinę wcześniej - nadaremno, bo 3a zajęła mi salę... Przynajmniej wydrukowałem dyplomowanie... Na szczęście objawiła się mama Basi i pomogła mi ułożyć wszystkie rzeczy do wręczenia, bo bym się nie wyrobił... Impreza na sali trwała półtorej godziny, po czym poszliśmy się żegnać. Pierwszy raz o mało się nie popłakałem ze wzruszenia, kiedy dzieciaki puściły mi nagrany własnoręcznie film - są świetni... Mamy roniły łzy, dzieciaki trochę też - to, co usłyszałem, powinienem sobie nagrać i puszczać, kiedy będę zły na robotę :) To czysta kwintesencja tej pracy! Po zakończeniach podrzuciłem Jolę do urzędu, bo idzie się mianować, a sam zaparkowałem pod Gdańskim, przebrałem się i oddałem dyplomowanie oraz odebrałem certyfikat, a na koniec podjechałem do urzędu, podparafować sprawozdanie. Uffff... Jeszcze poszliśmy na spacer na lody, młoda próbuje rowerek - w trakcie wygonił nas deszcz. Zaczyna ze mnie złazić wszystko, wreszcie wakacje.

czwartek, 25 czerwca 2015

25.06.2015

Oczywiście, że nie przeprowadziłem żadnej lekcji, bo działałem w biurokracji. Trzeba było powtórzyć wszystkie świadectwa, bo nie było "r." przy dacie urodzenia. Mamo... Jeszcze teczki podpisać, uzupełnić dziennik, dyplomowanie, obiegówki, próba zakończenia... Skończyłem godzinę po lekcjach, odebrałem rowerek od Sławka i skoczyłem na Mokotowską z papierami. Zjadłem obiad, odebrałem paki z poczty, kupiłem sobie słuchawki, bo Sennheisery się rozpadły i  wróciłem do domu, aby pojechać do sklepu po pompkę i kask dla Kajki. Ta latała w tym kasku po sklepie i mówiła wszystkim, że ma kask. Śmiechłem. Mam trochę spokoju.

środa, 24 czerwca 2015

24.06.2015


Ciekawe było, czy zdążymy - ciekawe jaka pogoda. Mimo zapowiedzi deszczu było idealnie: dość ciepło i sucho. Dotarliśmy do Świdrów lekko spóźnieni, zasiedliśmy w kajakach i rozpoczęliśmy spływ Świdrem do Wisły i dalej. Kilka osób się skąpało, wyłaziliśmy na łachy i biegaliśmy po piasku, było super! W domu byłem dopiero po 16, bo to przecież koniec świata. Mieliśmy się spotkać na Spójni, ale nie dało rady. Zamiast tego zasiadłem z pękającą głową do produkcji gimbazy. Miałem ogromny kryzys, kładłem się 23:30 z ogromnym bólem głowy. Koszmar.

wtorek, 23 czerwca 2015

23.06.2015

W kinie byliśmy już o ósmej i w ciągu dwóch godzin zrobiliśmy próby. Występ był od razu na początku, więc podziękowania burmistrza odbierałem w stroju krakowiaka... Za to potem był spokój, siedzieliśmy przy cateringu i czekaliśmy na zakończenie imprezy, aby posprzątać. W szkole byłem po 13, sczytałem świadectwa, poprawiłem, oddałem wraz z kartami i uciekłem, bo można zwariować. W domu poszliśmy na spacer i usiadłem do gimbazy i przeglądania II tomu po korekcie. Na raz. Oszaleję.

poniedziałek, 22 czerwca 2015

22.06.2015

Co za dzień, matko! Do pracy pojechałem nieco wcześniej, próbując wszystko ogarnąć. Zatem na lekcjach puszczałem filmy, robiłem dokumentacje, próbowałem drukować świadectwa, czyniłem próby zakończenia... Potem rada, przeciągająca się niemal do 18, wróciłem na obiad do domu i pojechałem do Elektronika na próbę. Próba opóźniła się 30 minut z uwagi na przegląd filmów, potem jeszcze robotnicy kuli podłoże tuż pod drzwiami... W domu byłem koło 23...

niedziela, 21 czerwca 2015

21.06.2015

Kajka dała się wyspać nawet, fajnie. Zrobiłem jajecznicę i odwiozłem dziewczyny do kościoła - sam pozmywałem i wywiesiłem pranie, w rezultacie o mało nie spóźniłem się na wycieczkę. Jakoś poszło, choć nie miałem czasu się przygotować. Dwie godzinki i koniec, zostało parę osób pogadać. Wróciłem na obiad, poszliśmy na spacer, a wieczorem siedzę i robię kolejne papiery. Mmmyh.

sobota, 20 czerwca 2015

20.06.2015

Jak się już wygrzebaliśmy, pojechaliśmy na masaż - znaczy ja poszedłem na plac zabaw z młodą. Potem zaraz ruszyliśmy na Nowe Miasto, aby zażyć Dnia Błota - Kajka miała sporo frajdy, bo bezkarnie mogła przelewać wodę stąd do tamtąd. Potem obiad, po obiedzie pojechałem na zakupy sam, bo Gosia oglądała siatkę: Ruscy, bo dużej bitwie, dostali w tie breaku. W tym czasie zrobiłem na jutro obiad. Wieczorek przy piwku i bez roboty, pewnie nie na długo...

piątek, 19 czerwca 2015

19.06.2015

Szał roboty. Wyniosłem pudła po szafach, przyniosłem wózek, pospieszyłem do pracy, wręczyłem papiery, poleciałem na ostatnią chwilę do parku linowego zwolnić Roberta, odsiedziałem swoje, poleciałem do centrum i przeszedłem trasę, zjadłem, nakupowałem płyt, na piechotę poszedłęm do Iwo, zrobiłem zajęcia, zatankowałem... Masakra.

czwartek, 18 czerwca 2015

18.06.2015

Ciekawe, kto się przyczepi, że spędzam ostatnie lekcje na boisku... Oj tam. Papierki prawie skończyłem, oddałem dyplomowanie, załatwiłem na jutro ten park, co Robert popsuł i tylko zgrzyt powstał, kiedy Ala wręczyła każdemu kartkę, że należy uzupełnić frekwencję w librusie - od września. Świetnie. Po lekcjach poszedłem coś zjeść, posiedziałem na radzie, zrobiliśmy zebranie przed koloniami, a w domu byłem po 20... Nowe meble w przedpokoju - muszę się przyzwyczaić.

środa, 17 czerwca 2015

17.06.2015

Na szczęście przyszła Brazylijka i zrobiła mi lekcje - co tam, że Asia nie powiedziała, że 5p jest na zawodach - poszedłem do Renaty, ale kurde... Ze szkoły wyszedłem po 12:30, zanim pozałatwiałem zdjęcia, papiery i koniec roku, który okazał się jednak w piątek. Dokończyłem spacer z kolejnego tomu, zjadłem obiad, zrobiłem zakupy i wróciłem na zebranie - dosłownie na godzinkę, starczyło. Jeszcze tylko Krzyś i... dziś fajrant, zdecydowanie!  

wtorek, 16 czerwca 2015

16.06.2015


I znowu w pracy niewiele robiłem. Moich była część, bo Kasia zabrała ich do kina zamiast na rowery, z 5c też wyszedłem, a potem gambijskie spotkania, apel i... pływacy na zawodach. Super! Tyle, że zostałem ucieszony koordynacją zakończenia roku klas szóstych - jakbym miał mało do roboty. A że Janka nie miałem, to skoczyłem do centrum i zdążyłem zjeść obiad i zrobić połowę spaceru po południowym - i musiałem wracać do Nikosia. Siedzimy teraz, Gosia robi korektę dyplomowania, ja papierki i zaczynam przewodnik.

poniedziałek, 15 czerwca 2015

15.06.2015

Nawet się wyspałem, bo młoda obudziła się dopiero rano... Pojechałem do pracy, nie wiem, po co, bo czwartaki miały kartę rowerową, a reszta była mało chętna do współpracy... Pogoda się znów zesrała, ale przynajmniej było ciepło. Kolejni, jeszcze dziś, przyłażą i zawracają dupę, żeby podciągnąć ocenę, ale już takie absurdy lecą, że mało kilku osób nie wyśmiałem... Zaraz potem rada - Ch. to kpi sobie w żywe oczy, idiotyzmy takie, że Bareja byłby dumny. Zdążyłem do Asi, do Mc Donald'sa, bo przecież obiadu nie miałem kiedy zjeść i wróciłem na zajęcia Gosi. Piszę świadectwa, karty, pierdoły...

niedziela, 14 czerwca 2015

14.06.2015

Od rana kończyłem robotę i w sumie udało mi się wyrobić zupełnie - super! Szkoda że Ch. nie dała żadnych ocen, karty klasyfikacyjne trzeba będzie robić w biegu... Po obiedzie pojechałem po dziewczyny i wróciliśmy jeszcze na spacer. Młoda jest lekko za mała na nową hulajnogę, ale próbowała śmigać. Wieczorem okazało się, że sprawozdanie zespołu się nie zapisało i musiałem pisać jeszcze raz, czad. 

sobota, 13 czerwca 2015

13.06.2015

O 10 zaczęliśmy spotkanie kończące projekt - było nas może 10 osób, pierwszą, baaardzo długą godzinę spędziliśmy w sali, potem przenieśliśmy się do kawiarni, dyskutując o projektach. Po spotkaniu poszedłem na spacer, odebrałem pakę i wróciłem do domu, zrobić obiad i dalej rzeźbić w papierach. Komputer mi się przegrzewa... Polska-Gruzja 4:0, ale wszystko w ostatnich minutach, powinno być z 7...

piątek, 12 czerwca 2015

12.06.2015

Nawet się wyspałem, zdążyłem sporo rano zrobić i pojechałem wreszcie do pracy. Posiedziałem dwie godziny, obejrzałem przedstawienie, znalazłem buty i... wróciłem do domu na obiad i przebiórkę. Wszystko ok, tylko na Powstańców był taki korek, że wpadłem w ostatniej chwili. Na mój widok w garniaku dzieci zaczęły krzyczeć i klaskać, a rodzice robili mi zdjęcia, szał... Polonez wyszedł wspaniale, nawet z tymi trudnymi ewolucjami! Potem już tylko dyskoteka do 22... Posiedzieliśmy, podjedliśmy, ale szału nie było, dzieciaki się świetnie bawiły, my gorzej, Monika tylko latała i jęczała, żeby już poszli. Po 21 wybuchła wściekła burza, lało jak z cebra, błyskało i grzmiało. W domu byłem 22:40, padam. 

czwartek, 11 czerwca 2015

11.06.2015

Noc była zdecydowanie za krótka... 'Taaataaa, taataaaaa...'. 'Tato, usionć' I weź tu siedź na jej łóżku o 2:15, kiedy mi się oczy zamykają, a ta sprawdza co parę minut, czy aby siedzę... Do pracy przyjechałem o 7:30 i po co? Miałem jedną lekcję, bo dziś był memoriał Mulaka i wszyscy startowali... Odbyłem parę poprawek, uzupełniłem oceny, napisałem nieco dziennika i czekałem na dziewczyny. Kajka latała po szkole, bardzo jej się tu podoba. Wreszcie odwiozłem je na autobus, odebrałem pakę z poczty i zajrzałem do sklepu na Andersa po browki. Nabyłem pizzę na obiad i po zjedzeniu obciąłem łeb i staram się pisać te wszelkie pierdoły, beznadzieja.

środa, 10 czerwca 2015

10.06.2015

Rano miałem dwie lekcje i zamiast mieć jeszcze jedną i spokój, to pojechaliśmy do Teatru Ochota na spektakl Zuzi. Niestety, na pierwszą część się spóźniliśmy, bo Kasia mnie przytrzymała w związku z przyszłoroczną klasą, kupowaliśmy bilety, w tramwaju drzwi się zepsuły, pomyliłem teatry i wpadliśmy 4 minuty po rozpoczęciu. Wpuścili nas oczywiście na przerwie - było nawet fajnie. Ze szkoły w rezultacie, zamiast o 10:30, wyszedłem 14:30. Pojechałem do centrum po paczki i na obiad, przelazłem po Czystem przed wycieczką i wróciłem, zmienić mamę, po przyszła po nocy u babci. Dziewczyny jutro jadą, będzie moment oddechu, a Agnes dostała dziś opierdziel, bo ŻADEN test nie miał zaznaczonej dysleksji u niej w sali. Pani najlepsza się omyliła, coś niesamowitego... A i tak juz się wybiela i zrzuca odpowiedzialność na innych, małpa.

wtorek, 9 czerwca 2015

09.06.2015

Moje dzieciaki mnie ciągle próbują zagadywać i normalnie lekcji nie mogę zrobić, bo jest 100 pytań do, to samo z 5p... Nie to, żeby mi w tym tygodniu już na czymś szczególnym zależało... Z 6p zrobiliśmy prezentacje, obudzili się prawie wszyscy, łażą i chcieliby piątki i wzorowe, Moris to samo, kurde. Tylko mnie denerwują. Zimno się zrobiło, cholera. Bartek mi się skończył, bo poszedł do pracy, więc nieco czasu na spacer miałem przed Nikosiem. Wieczorem zaświętowaliśmy naszą ósmą rocznicę - lampką wina i bezglutenowym ciastem.

poniedziałek, 8 czerwca 2015

08.06.2015

Jakoś to przeżyłem, w sumie poleciało, tylko zrobiła się awantura - Tomkowi brak kilku punktów, bo nie miał zaznaczone na teście dysleksji. Przewodnicząca Agnes dała ciała i cała sala idzie do weryfikacji. Ups. Po lekcjach skoczyłem na obiad i do Asi i koniec. Znaczy, jeszcze posiedziałem z Kajką i spać.

niedziela, 7 czerwca 2015

07.06.2015

Nareszcie koniec roboty, ale zanim wygrzebaliśmy się z domu (znaczy Gosia), to ja zdążyłem być na zakupach, zrobić obiad, nakarmić młodą, ubrać, a i tak wyszliśmy o 13... Pojechaliśmy tramwajem, bo Korsarz zawalony łóżeczkiem i przeszliśmy od PKP Powiśle przez Tamkę, Krakowskie i Starówkę, aż na dół do fontann i z powrotem do domu. Trochę pogoda siadła, wieczorem było już chłodno. Jutro do pracy, to sobie, psia krew, wypocząłem!

sobota, 6 czerwca 2015

06.06.2015

Od rana to samo: malowanie kuchni, sprzątanie pokoju małej i meblowanie go, odgruzowanie całości... Po obiedzie zbuntowałem się i powiedziałem, że musimy iść na spacer, więc się udało. Jednak wieczorem byłem już tak zmęczony i wściekły, że kiedy znosiłem łóżeczko Kajki do samochodu mało mnie apopleksja nie trafiła, ale zona dzielnie to zniosła. Mam dość, nienawidzę remontów.

piątek, 5 czerwca 2015

05.06.2015

Cholery można dostać... Od rana praca wre: po wczorajszym gruntowaniu, dziś pomalowałem pokój Kajki. Kiedy schło, wyskoczyliśmy z młodą na spacer, podjechałem na Podzamcze i na Starówkę. Ganiała za fontannami  i wodotryskami, radości co nie miara, na koniec wylądowaliśmy na placu zabaw. W drodze powrotnej trzeba było zajrzeć do lerła merlę po farby i pędzle i wróciłem po to, aby zrobić obiad i pomalować po raz drugi pokój - ledwo mi farby starczyło. Pogoda cudowna, tylko robota ble. Śpimy znowu na kupie w salonie.

czwartek, 4 czerwca 2015

04.06.2015

Moje wkurwienie sięgnęło zenitu. Zamiast odpoczywać przez te cztery dni, moja żona wymyśliła WŁAŚNIE TERAZ remont. Więc pod koniec roku szkolnego, kiedy najwięcej jest roboty, a ja i tak mam jej multum od co najmniej miesiąca, siedziałem cały prawie dzień i malowałem. Szlag. Po południu nie dałem rady i zabrałem  młodą na 3 godzinki na spacer do parku. Pogoda jak drut! Noc spędzamy razem w salonie, który ma się stac naszym pokojem, bo młoda dostaje swój własny.

środa, 3 czerwca 2015

03.06.2015

Jak to dobrze, że to tylko 3 lekcje - w tym test. I tak siedziałem dłużej, bo robiłem poprawki. Zostawiłem Korsarza w Arkadii i na piechotę przeszedłem na Mokotowską oddać papier, na pocztę i z powrotem do Arkadii. Zjadłem obiad, zrobiłem zakupy za 250 zł znowu i wróciłem, padnięty, a tu przecież jeszcze Krzyś... Rany. Gosia mnie zdenerwowała, bo przeciągnęła młodą do 21:20, nie wiadomo po co... A ja mam nadal robotę - rzeźbię tę książeczkę klasową. 

wtorek, 2 czerwca 2015

02.06.2015

Po co ja pojechałem do pracy tak wcześnie? Na pierwszych dwóch godzinach było tylko po parę siatkarzy - łucznicy wygrywali WOM :) Pływacy tańczyli poloneza, więc siedziałem na boisku z 4c za Norberta. 5c robiła projekt, miałem tylko w sumie dwie lekcje... Sprawdziłem testy, wydruki zrobiłem,  poszedłem na obiad do Chicago - ale mnie nie urzekło... Zrobiłem zajęcia dziś wszystkie, posiedziałem z Kajką i wydaje mi się, że ukończyłem dyplomowanie, ciekawe, co powie Thereza. I jeszcze ogarniam fejsbuka szkoły...

poniedziałek, 1 czerwca 2015

01.06.2015

Do pracy pojechałem dwie godziny wcześniej i to w dresie, bo tez mieliśmy brać udział w dniu sportu, na szczęście nic takiego nie nastąpiło. Po dwóch godzinach z Mam Talent, przyszła pora na sportowy dzień dziecka i wyścigi rzędów, dzięki czemu wszystko skończyło się po 13. Poszedłem więc na długi spacer po mieście, zjadłem obiad i zaszedłem do Asi. Gosia umyła ściany w przedpokoju, remont zaczyna nabierać rumieńców. Wreszcie zrobiło się ciepło - po kilku godzinach na boisku, wręcz upał...