Wygrzebaliśmy się z łóżek o 8:30, miło. Zanim się ogarnęliśmy, było po południu, ale przecież sprzątnąłem chomika, odkurzyłem, zrobiłem obiad... Poszliśmy z Kajką na Wawrzyszew - Bartek ma zapalenie oskrzeli i raczej nigdzie nie pójdzie... Na Chomiczówce złapały mnie jakieś zawroty głowy i słabość - minęła po kilkunastu minutach, ale coś się najwyraźniej dzieje, szlag. Odnaleźliśmy wszystkie groby, zapaliliśmy po lampce i wróciliśmy - częściowo na piechotę, częściowo autobusem. Bartek wieczorami marudzi, dawanie mu antybiotyku to ubaw po pachy, ależ męczy...
DAY BY DAY
* Pamiętnik z życia - jeden dzień, jedno zdjęcie * A diary of a life - one day, one photo * Tagebuch des Lebens - ein Tag, ein Foto * Diario de la vida - un dia, un foto * Denník života. Jeden deň, jedna fotografia * Дневник жизни. Один день, одна фотография * Diary ya maisha. Siku moja, moja ya kupiga picha
piątek, 1 listopada 2019
czwartek, 31 października 2019
31.10.2019
To już na szczęście ostatni dzień przed dłuższym weekendem... dostałem w nagrodę jakieś 'ścieżki' dla głąbów, wybornie, bo nie mam się jak z nimi planowo złożyć... A do tego panie z dbfo kwestionują diety, bo przecież pół dnia byliśmy w Polsce, a nie na Słowacji, szlag. Moi zapragnęli mieć jakąś lekcję wychowawczą, więc mnie zmiętosili, żeby po prostu pogadać. No dobra... Ale wrócić na długi weekend to bezcenne. Robi się jakby cieplej :) Jeszcze zakupy i dość!
środa, 30 października 2019
wtorek, 29 października 2019
29.10.2019
Po powrocie do roboty - już dostałem dwa zastępstwa... Ale udało się wszystko przeżyć, lecimy dalej. Biegusiem. Po pracy zjadłem w Kumpirze i poszedłem do Pauliny na zajęcia. Skończyłem o 17, wróciłem do prawie pustej chałupy, bo teściowie już pojechali. Ale żeby nie było nudno, młody coś kaszle - nie wiemy, czy się krztusi śliną, czy jest chory, bo doktor dziś powiedziała, że nic nie ma, ale przyjdźcie pojutrze. Ciekawe.
poniedziałek, 28 października 2019
28.10.2019
Odprowadziłem młodą do szkoły po przerywanej pielgrzymkami nocy, ogarnąłem się i pojechałem do pracy. Minęło szybko i musiałem ostro gonić - na szczęście 112 wyjątkowo szybko podjechało i zdążyłem zjeść bez problemu obiad. Na 16 poszliśmy na dzień otwarty, p. Ania w sumie nie miała wiele do powiedzenia, żona się uwywnętrzniła z tym przesadzeniem... Zobaczymy, co z tego wyniknie. Zostawiłem dziewczyny w szkole i poszedłem na pocztę, po czym ruszyłem na Bródno. Odebrałem z poczty pismo sądowe, wróciłem sobie na piechotę do mostu i powróciłem do domu. Ufff.
niedziela, 27 października 2019
27.10.2019
Z teściami to się nie da spać - wykolejony do salonu musiałem przeżywać ich pielgrzymki do kibla kilka razy w nocy... Spać udało się do około 8, nawet niezły wynik. Zanim się wygrzebaliśmy, było późno, ale że pogoda ładna, poszliśmy na cmentarz i pojechaliśmy do Lasku Bielańskiego na spacer - teść jechał za nami, przez co o mało nie zginęli, bo za szybko skręciłem, o co teść miał słuszne pretensje... Spacer nie trwał długo, bo teściowej padło na kręgosłup, zresztą, zaczęło padać. Wróciliśmy na obiad i tak przesmradzaliśmy sobie do wieczora. Jutro powrót do roboty, surowo...
sobota, 26 października 2019
26.10.2019
Wyjątkowo wóz z dziećmi podjechał punktualnie, zdążyliśmy zjeść i zejść z bagażami. Pożegnali nas Grecy, zeszli specjalnie wcześniej, miło z ich strony. Na lotnisku byliśmy na czas, odlecieliśmy do Monachium, a tam okazało się, że skoro mamy 4,5 godziny, a do centrum jedzie się pół godzinki, zdecydowaliśmy się uderzyć na stare miasto. Mnóstwo ludzi, piękny ratusz, szybkie ostatnie zakupy (ja wpadłem do Saturna po niemieckie rzeczy, Aga kupiła buty :P), wróciliśmy na lotnisko. W biegu zjedliśmy w Maku i okazało się, że niepotrzebnie się spieszyliśmy, bo samolot spóźnił się ze 40 minut... Na szczęście odwieźli mnie Piechoccy, na nich zawsze można liczyć. W domu czekali teściowie i zona, bo dzieciaki już chrapały. Nastąpił podział łupów, piwko powitalne i spać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)