niedziela, 30 listopada 2014

30.11.2014

W związku z nieprzespaną nocą, po śniadaniu, kiedy o 10 wsiedliśmy do autokaru, byłem jeszcze najebany. Dojechaliśmy w 40 minut i podłączyłem się do Jacka i Gosi, wywieźli mnie na Bródno, żebym zagłosował. Na Żoliborz wróciłem autobusem, ale nie sądzę, żebym był przez tę godzinkę dużo bardziej trzeźwy. Ale trzeba było wrócić jakoś, więc z duszą na ramieniu wsiadłem do Korsarza i wróciłem do domu. Nie wiem, czy jeszcze wskazywałem, ale była taka szansa. Po powrocie do domu dziewczyny były jeszcze w betach, poszliśmy na spacer, Kajka bardzo się stęskniła i wszystko musiałem przy niej robić ja. Tata ma założyć, tata ma dać rękę, tata ma pomóc zejść po schodach itp. Po wczorajszych wygibasach boli mnie każdy mięsień i zasypiam na stojąco.

sobota, 29 listopada 2014

29.11.2014

Już przed 10 byłem na miejscu zbiórki, wleźliśmy do autokaru i ruszyliśmy do Ruśca. Droga zajęła nam niecałą godzinę i po rozlokowaniu się w pokojach, rozpoczęliśmy kurs. Szkolenie było przeciętne i w sumie nijakie, ale co tam, ważne, że się odbyło, bo najlepsze i tak miało być wieczorem. O 18 zaczęła się uroczysta kolacja - stoły zastawione, wódkę każdy chyba przywiózł w ilościach nie do przepicia. DJ zaczął grać, niby chciał nas rozruszać karaoke, ale bez przesady. Jednak grał taką muzę, że ciężko było zejść z parkietu. Karolina odpieprzała balety, Łukasz obtańcowywał Gośkę T., O. została sama... Wraz z Łukaszem w końcu zaśpiewaliśmy Abbę, impreza skończyła się bez większych ekscesów o 1 i w kilka osób przenieśliśmy się do sali konferencyjnej - pod okno Teres... Spać się położyliśmy ok. 4, ale o ile Artur odpadł natychmiast, my z Łukaszem jeszcze gadaliśmy sporo zamiast iść spać , co okazało się błędem, bo Artur tak chrapał, że nie zmrużyłem oka. 

piątek, 28 listopada 2014

28.11.2014

Wstałem dziś wcześniej, niż Kajka, szok :) Ale za to kiedy wybyłem koło 11 do pracy, dzień okazał się bardzo długi. Lekcje przeszły nawet w miarę, nawet z dyżurami. Potem zajęcia, zajęcia, zakupy w kerfjurze i w domu byłem po 20-tej. Marnie.

czwartek, 27 listopada 2014

27.11.2014

Ciężki dzień potwornie. Najpierw lekcje, załatwiłem papierki dla urzędu z fotokoła, zawiozłem i zjadłem obiad, zrobiłem itn i musiałem wrócić na dyskotekę. Dzieciaki pięknie się bawiły, nasz stolik zrobił furorę, bo Ola przyniosła ogóreczki w słupki i czosnkowy dip - każdy się zachwycał i podjadał. Wróciłem do domu dopiero koło 20, wchodzę na korytarz, a tam tak wali kupą, że koszmar. Kajka wdepnęła... 

środa, 26 listopada 2014

26.11.2014

Pojechałem do pracy lekko później - zamiast lekcji, próbny egzamin szóstoklasisty. Siedziałem z Arturem, ja musiałem wszystko poprowadzić, bo on pierwszy raz to widział. Dwie godziny na pol-mat, potem dyżur na korytarzu i kolejna godzina z angielskim. Przy tym mam sprawdzić angielski swoim dwóm klasom oraz zamknięte w swojej klasie. Mam więc do sprawdzenia ok. 80 testów, świetnie, dziękuję. Po pracy wysłałem płytę z allegro, skoczyłem do wulkanizatora i choć odebrałem go tuż przed samym Krzysiem, okazało się, że to drobiazg i puścił wentyl. Rzeźbię papierki z fotokoła.

wtorek, 25 listopada 2014

25.11.2014

W  nocy spadł pierwszy śnieg, ale nie utrzymał się do rana - poza szybami Korsarza... W pracy przeszło, choć tuż przed moim wyjściem zawołała mnie Kinga i nakrzyczała na mnie za tych głąbów, bo nie mogła zacząć lekcji. Rozumiem, że była wściekła, skupiło się na mnie, cholera, mogłem wyjść wcześniej. Ale wcale się jej nie dziwię. Po obiedzie i chłopakach, kiedy jechałem do Nikosia, złapałem gumę. W plecy na jedne zajęcia, półtorej godziny szarpałem się ze zmianą koła - głównie dlatego, że lewarek jest do dupy - sama zmiana koła zajmuje 10 minut. Prowadziłem konwersację z Łukaszem, rozgryzłem zasadę działania lewarka i ufff... Wymieniłem i dojechałem do domu. Wprawdzie wulkanizator był 100 metrów dalej, ale powiedział, że ma dwa dni kolejki i nie robi nic więcej. Super. No i posiedziałem z młodą podczas zajęć Gosi i mając dość, relaksuję. 

poniedziałek, 24 listopada 2014

24.11.2014

Ufff, wyspałem się do 8:20, dobrze, że Kajka dała spać :) Jakaś baba by mnie dziś na Rudzkiej zabiła, bo po co popatrzeć w lusterko, jak się zmienia pas, nie? W pracy szybko przeszło, choć Thereza mnie wkurzyła, bo mnie wrobiła w zastępstwo za Oblech, bo... musiała iść do fryzjera! Chyba wąsy uczesać. Przed dotarciem do domu wpadłem do sklepu, a w domu musiałem popełnić te karteczki na stoły na środę...

niedziela, 23 listopada 2014

23.11.2014

Co za przejebana noc... Nie wiem ile spałem, ale Kajka wyła, marudziła, wierciła się przez całą noc, a wstała przed 7. Do tego rozbolał mnie kark od tej poduszki. Wstałem połamany, potem mi jeszcze młoda doprawiła z dyńki, mało nie padłem. No dobra, padłem. Ruszyliśmy prawie godzinę później, niż powinniśmy, choć piękne słoneczko świeciło, to ruch był trochę większy i dojechaliśmy już po ciemku. Mam nadzieję, że jutro choć trochę pośpię...  

sobota, 22 listopada 2014

22.11.2014

Zamiast wyjechać rano, wygrzebaliśmy się dopiero po 10. Ale droga była tak pusta, że całość ogarnęliśmy w 2,5 godziny. Teściowa się popłakała - nie ze wzruszenia, że nas widzi, ale wkurwiła się, że nikt nic nie powiedział i ona jest niegotowa. Ot, niespodzianka. Impreza była krótka i mało intensywna, bo przecież jutro wracamy i nie można się złoić.

piątek, 21 listopada 2014

21.11.2014

W dość minorowym nastroju się wybrałem do pracy - ale w sumie nabijaliśmy się już z sytuacji tylko. Weronika oczywiście nie weszła na wychowawczą, bo miała zastępstwo, ale dałem sobie jakoś radę. Potem dodatkowe zajęcia i w domu byłem po 19. Jutro wyjazd - wcale mi się nie chce...

czwartek, 20 listopada 2014

20.11.2014

Taki miły dzień... Zaczął się od dyżuru w szatni, a zaraz po tym Ewa wezwała mnie na dywanik, jak się wyraziła. Dostałem pisemną naganę, że mnie wczoraj nie było na apelu z klasą, wykazałem brak szacunku dla dzieci i kolegów organizatorów, a także za mało się angażuję w pracę szkoły. Takie kartki dostała też Majka, Beata, Monika, Renata i pewnie ktoś tam jeszcze. Bo apel był na lekcji szóstej, a my już nie mieliśmy zajęć, więc sobie poszliśmy. Chuj, że kończyłem po trzech lekcjach. Nie ważne, że nikt nie kazał być na apelu - nigdy tak nie było. Przygotowana klasa wystąpiła i powinno być ok, to żadne obchody, czy ważna uroczystość. A poza tym, chciałbym zobaczyć kogoś, kto bardziej się angażuje. Tylko ciekawe, kto potem będzie robił prezentacje dla burmistrzów i dyrektorów, bo trzeba się będzie pochwalić. W mordę mać. Takiego kwasu narobiła, że szkoda gadać. Lekcje przeleciały, w przerwie poszedłem odebrać płyty od Marty i na obiad, po itn skoczyłem do tesco po gary dla teściów. Wieczorem odklepałem zdjęcia na przewodnik i idę spać.  

środa, 19 listopada 2014

19.11.2014

Rany, jak się ciężko wstaje jak jest ciemno za oknem... Cały dzień jest ciemno, do tego wreszcie piździ. Trzy lekcje minęły błyskiem. Załatwiłem trochę papierków, skoczyłem do urzędu, do wulkanizacji i wróciłem do chałupy. Poszliśmy z Kajka na spacer na huśtawkę na Górcach, huśtała się z pół godziny, zmarzłem jak cholera, pora zmienić kurtkę na zimową... Jak przyszła mama, to po obiedzie Gosia robiła lekcje, a ja poszedłem do kerfjura po zakupy. Fajny spacer, słuchawki na uszach i czill, super akcja, brakuje mi tego... Odebrałem Korsarza po zmianie opon, zrobiłem jeszcze konwersacje z Krzysiem i młoda poszła spać. Ostatnie poprawki i podpisy do przewodnika.

wtorek, 18 listopada 2014

18.11.2014

Pełen dzień... Lekcje, zajęcia... Dostałem propozycję goszczenia Japończyków w lutym - super! A tak ogólnie, to nic się nie dzieje.

poniedziałek, 17 listopada 2014

17.11.2014

Oj praca, praca - zrobiłem dziś tylko dwie lekcje, bo na pozostałych był konkurs, który de facto skończył się po 20 minutach i byłem wolny :) Poszedłem wcześniej do Asi i byłem w domu przed czasem. Gosia przyjęła nowego ucznia, a my z Kajką szaleliśmy. Tyle, że kiedy młoda szła spać o 21, okazało się, że to za trudne, nie chciała się położyć, a jak już, to domagała się obecności nas obojga, dzięki czemu straciłem bezproduktywnie godzinę czasu, bo miałem tylko siedzieć na łóżku i tyle. Meh.

niedziela, 16 listopada 2014

16.11.2014

Pospaliśmy do 9, wooha! Zanim się wygrzebaliśmy, było koło 13, zresztą Gosia uparła się iść do kościoła na 13... Na szczęście zmarzła przed końcem i mogliśmy stamtąd pójść. Sklepy, głosowanie i zrobiłem obiad - placuszki z cukinii :)

sobota, 15 listopada 2014

15.11.2014

Przyznam, że ledwo wstałem... Nawet jeśli kurs minął szybko i był naprawdę super, zresztą, miałem trzeci wynik w grupie. Po kursie skoczyłem odebrać paczkę, przy okazji sfinalizowałem kupon do empiku... :) Skoczyłem do tesco, żeby zatankować i mi gacie odczipowali, bo przecież tego nie zrobiłem... Przewodnik nadchodzi większymi krokami, mam nadzieję, że będzie fajny...

piątek, 14 listopada 2014

14.11.2014

Ciężko wstać... Dziś odwiozłem dziewczyny do metra, bo Gosia jechała na Stokłosy do lekarza. Oczywiście spóźniłem się przez nie, bo nie było gdzie zaparkować, musiałem wysiąść i odpilotować je do metra, a sikać mi się jeszcze chciało niemiłosiernie i wlazłem na zajęcia 10 minut po czasie. No i wypadłem godzinę wcześniej - fajnie, że te zajęcia są takie, że czas mija bardzo szybko. Poszedłem na pizzę, zrobiłem zajęcia i wróciłem. Spieprzyli mi trochę przewodnik, mam nadzieję, że się to uda odkręcić... Polska - Gruzja 4:0!!

czwartek, 13 listopada 2014

13.11.2014

Słaba noc, bo mnie Kajka obudziła i ze dwie godziny miałem z głowy. Na kursie za to pojawiły się ciasteczka i mleko do kawy, były warsztaty - w sumie bardzo fajny jest ten kurs. Skoczyłem jeszcze do orange, żeby ogarnąć temat tego tableta - chyba go sobie zostawię, w sumie co mi tam.

środa, 12 listopada 2014

12.11.2104

Okazało się, że dobrze pamiętam i zaczynaliśmy szkolenie o 10. Kurs nawet ciekawy, ale trzymali nas do 17 bez obiadu - jedyne, co mieli dla nas to herbata i kawa - bez mleczka. Łeb mnie rozbolał od tego wszystkiego, po powrocie miałem jeszcze przecież zajęcia z Krzysiem... Och.

wtorek, 11 listopada 2014

11.11.2014

Nie lubię, jak mamy iść na spacer, ale nie można wyjść, bo: ugotować zupkę, zjeść śniadanie, spiłować pazurki, nakarmić małą, pięć innych rzeczy. Wyszliśmy wreszcie po 12... Skoczyliśmy do parku na Jelonkach, bo zaraz trzeba było wracać. Kajka polatała po placu zabaw i górkach, wydębiła trzy flagi od pani radnej z PiS i jak wróciliśmy, poszła szybko na drzemkę. W tym czasie zrobiłem bezglutenowy obiad: kotleciki z soczewicy z koszulką z szynki szwarcwaldzkiej i frytki z batatów. Pyszne. Na mieście znowu zamieszki, debile.

poniedziałek, 10 listopada 2014

10.11.2014

Wstaliśmy o 8 i po zebraniu się, podjechaliśmy do tesco na zakupy. Znowu wydałem ponad 400 zł. Boję się zajrzeć na konto :) Kurier z tabletem i internetem zajechał zamiast do 10, po 14, ale odebrałem sztukę - zastanawiam się, po co mi to? Niepotrzebnie kładliśmy Kajkę na drzemkę, bo było już późno i zasnęła koło 22 - musieliśmy dziś obydwoje nad nią siedzieć, masakra jakaś.

niedziela, 9 listopada 2014

09.11.2014

Mieliśmy jechać i sprawdzić pradziadków na Bródnowskim, ale mama się źle czuła i zamiast tego skoczyliśmy do ciotki Danki, zobaczyć, co z nią. Posiedzieliśmy w szpitalu z godzinkę, Kajka oczywiście robi furorę... Mieliśmy jeszcze iść na spacer, ale Gosia się czuje zaziębiona i jej zimno, więc siedzimy w chałupie cały czas. Dostałem wersję ostateczną przewodnika, piszę następny, idzie jakoś.

sobota, 8 listopada 2014

08.11.2014

Niby nadal jest w miarę ciepło, ale lało cały dzień. Odwieźliśmy tylko z Kajką Gosię na masaż i wróciliśmy do domu. Mieliśmy się przejść, ale lało, więc młoda polatała tylko po kałużach w swoich cudownych, świecących kaloszkach i wróciliśmy. Jazdę miała dziś, zaszczała wszystko, od ubrań, przez pokrowce na krzesło, aż po nasze prześcieradło. Kurde.

piątek, 7 listopada 2014

07.11.2014

Gosia pojechała do lekarza, więc całe przedpołudnie spędziliśmy razem z Kajką, super się bawiąc. Potem praca - gdzie na szczęście nie miałem zapowiedzianego zastępstwa, bo znowu były zawody... Tolka załatwiła sprawę, zrobiłem poruszającą (mam nadzieję) godzinę wychowawczą i po szybkim obiedzie zrobiłem szybkie zajęcia. Minęło szybciutko. Jeszcze zafarbowałem żonie włos, no pięknie. Długi weekend!!

czwartek, 6 listopada 2014

06.11.2014

Kajka obudziła mnie swoim wierceniem się, kopaniem, skwierczeniem, machaniem przez sen szmatą tuż po 4 - dzięki temu do budzika prawie nie spałem i jestem pół przytomny. Lekcje przeszły szybko, musiałem z Tolą załatwić sprawę bluzy, 5p jednak nie było i nie załatwiliśmy, ale przynajmniej miałem lekcję mniej. Korzystając z większej ilości czasu skoczyłem do centrum po paczkę, okazało się, że znowu jest sporo nowości i wydałem kasę, kurde. Powrót na itn i do domu. Legia-Metalist 2:1 i już mają awans :)

środa, 5 listopada 2014

05.11.2014

Co za zabiegany dzień! Dobrze, że zaczynałem godzinę później, choć jak wychodziłem z domu, dziewczyny spały - wstały po 8:30, kurde. Dwie lekcje śmignęły, zrobiłem kilka papierków, podjechałem do muzeum Powstania, do Instytutu Starzyńskiego ze zdjęciami, zatankowałem, zrobiłem zakupy, oblazłem resztę Śródmieścia Południowego z aparatem i Marszałkowskiej, zjadłem obiad w gruzińskiej knajpie, odebrałem paczkę z płytami, kupiłem Antkowi książkę i dobrnąłem na dzień otwarty, który skończył się dopiero 19:30. Ale dziś nie muszę nic pisać, wydziwiać, robić, więc popełniłem relaks przy piwku. Super.

wtorek, 4 listopada 2014

04.11.2014

Ledwo się podniosłem rano... Oprócz lekcji zrobiłem jeszcze różne inne rzeczy, okazało się, że jutro moi mają dyżury korytarzowe, rety... Zajęcia dodatkowe i wreszcie powrót, jakiś zmordowany jestem dziś, czy co... Za to pozbyłem się na razie i zdjęć i przewodników i jestem na zero.

poniedziałek, 3 listopada 2014

03.11.2014

Prawie się wyspałem, pojechałem do pracy, zrobiłem swoje plus zastępstwo... Szybki obiad, Asia i powrót. Nic się nie działo, ale siedzę do późna nad tymi fotkami z aplikacji, upierdliwa robota!

niedziela, 2 listopada 2014

02.11.2014

Kajka zaczyna chyba mieć okres buntu dwulatka, bo wyje, wścieka się i jest miejscami nie do wytrzymania. Zwłaszcza przy jedzeniu. Na szczęście tylko miejscami, bo ogólnie jest słodka i cudna. Przygotowałem obiad rano i poszliśmy na spacer na forty Bema, bardzo przyjemnie. Po powrocie sos meksykański okazał się killerem i Gosia musiała zrobić sobie co innego: moja enchillada zaś była całkiem niezła. Coś się nikt nie zgłasza na te praktyki, kurde... 

sobota, 1 listopada 2014

01.11.2014

Udało się pospać do 8. O 10 przyjechała mama, skoczyliśmy do Rokitna i na Wawrzyszew, skąd pojechaliśmy na Północny autobusem. Wyrobiliśmy się w cztery godziny. Po obiedzie poszliśmy z młodą na spacer, ale strasznie się darła - zaczęła już przy jedzeniu, nie wiadomo było, o co chodzi. Jak już zmarzliśmy, to zasnęła... Wystawiliśmy ją więc na pół godziny na balkon. I tak długo zasypiała.