* Pamiętnik z życia - jeden dzień, jedno zdjęcie * A diary of a life - one day, one photo * Tagebuch des Lebens - ein Tag, ein Foto * Diario de la vida - un dia, un foto * Denník života. Jeden deň, jedna fotografia * Дневник жизни. Один день, одна фотография * Diary ya maisha. Siku moja, moja ya kupiga picha
wtorek, 31 marca 2015
31.03.2015
Wiosna zajrzała na moment i już jej nie ma - cały dzień padał deszcz albo wręcz deszcz ze śniegiem. Lekcje wprawdzie minęły szybko, ale potem jeszcze przecież kolejne zajęcia i w domu byłem około 19. Minęło mnie jajeczko w pracy, bo miałem dyżur, a w domu cały czas kończę przewodnik. Coraz bliżej.
poniedziałek, 30 marca 2015
30.03.2015
Dziewczyny poszły do przedszkola i na zakupy, więc miałem wolny ranek, to sobie popisałem trochę. Potem lekcje - przyszedł trener Antka pogadać o jego postępach - w szoku! Szybki obiad, Asia i do domu, poganiać nieco z Kajką.
niedziela, 29 marca 2015
29.03.2015
Bardzo mi się nie chciało iść na te warsztaty, to... nie poszedłem. Za to skończyłem przewodnik, została sama kosmetyka. Ogarnąłem wszystko i na 17 pojechałem po dziewczyny. Kajka nie złaziła ze mnie przez dwie godziny, szalejąc i skacząc po mnie. Polska-Irlandia 1:1 - idioci, grali na utrzymanie wyniku drugą połowę, to się zemściło.
sobota, 28 marca 2015
28.03.2015
Nawet się wyspałem :) Cały dzień spędziłem przed kompem, pisząc przewodnik i recenzje. Wyskoczyłem tylko na godzinę po benzynę i zakupy i z powrotem do pisania. No, zrobiłem sobie zacny obiad. Napisałem większość Marszałkowskiej, ciekawe czy jutro uda mi się skończyć.
piątek, 27 marca 2015
27.03.2015
Co za luz... Wstałem, kiedy chciałem, posłuchałem, popisałem, zjadłem, zadzwoniłem w sprawie mandatu za bilet i dopiero pojechałem do pracy. Upał był chyba ponad 20 stopni, co skończyło się wiosenną burzą. Przyszedł Ali i zrobił prezentację o Pakistanie - dzieciaki były zachwycone. W związku z opadem ciśnienia, łeb mnie nawalał siarczyście, więc musiałem kupić sobie proszki. Zrobiłem zajęcia dodatkowe i wróciłem do domu. Co za luz!
czwartek, 26 marca 2015
26.03.2015
Kolejny szalony dzień... Rano dyżur w szatni, potem lekcje - dobrze, że nie było pływaków... Odwaliłem Filipa, przyjechały dziewczyny do szkoły, Gosia poszła negocjować przyszły rok, ja latałem z Kajką po szkole. Wynegocjowała tyle, że nie ma klasy, ale pozmieniała zupełnie układ wychowawców... Odwiozłem je na autobus, wróciłem na itn i próbę, po czym podjechałem do Das Bier i wydałem kupę hajsu na unikalne piwa. Nie miałem czasu na obiad, więc zahaczyłem o McDonaldsa i w sumie miąłem zjeść, ale zadzwonił Marek i truł dupę 45 minut. Zacząłem wreszcie Marszałkowską...
środa, 25 marca 2015
25.03.2015
Długi jakiś dziś ten dzień, nawet jeśli zacząłem godzinę później. Dwie lekcje minęły, podrukowałem co trzeba, podpisane przez dyrekcje, więc pojechałem po aparat. Kupiłem Samsunga, zawiozłem fakturę i wróciłem na zebranie 50-lecia. Potem skoczyłem na pocztę po SoM, żeby mi go nie zwrócili i na obiad, po czym wróciłem do domu. Mama niebawem też poszła do domu, ja posiedziałem z młodą, przysypiając, zrobiłem Krzysia i musiałem ogarniać skany itp. Dziewczyny jednak jadą do Olsztyna, ufff.
wtorek, 24 marca 2015
24.03.2015
Wiosna w pełni, a ja cały dzień w robocie. Wywaliłem dziś kaszlaka za drzwi, więc usiadła z nią Weronika i dziecko nie kaszle! Cud. Zrobiłem te lekcje, odebrałem kasę na aparat, zjadłem i zrobiłem lekcje dodatkowe. Po położeniu Kajki mam za to masę roboty papierkowej: historia, aplikacje... I wciąż nie wiem, czy dziewczyny jadą, czy nie.
poniedziałek, 23 marca 2015
23.03.2015
Rano nawet pospałem do oporu, choć Kajka usiłowała mnie zachęcić do zabawy o koło 6... Na szczęście sama padła :) W pracy względny spokój, moich połowa znów na zawodach, Ewa zrobiła zebranie klas 6 a propos testu, nerwówka coraz większa... Moi chłopcy znów zebrali opierdziel, co się z nimi dzieje? Asia chora, to po obiedzie poszedłem na spacer, ale wizyta na szczepieniu mnie nie minęła - ledwo wlazłem do domu, od razu telefon: przyłaź! I poszedłem, dziewczyny czekały półtorej godziny na szczepienie, bo nie było wiadomo, czy Kajka nie jest za stara na ten rodzaj... Gosia nie zdążyła na rekolekcje, ja przesiedziałem bezczynnie godzinę... Skończyłem za to przedostatni spacer, został mi jeden, dość krótki. Fajnie, może się wyrobię do świąt i będę mógł zacząć robić dyplomowanie :)
niedziela, 22 marca 2015
22.03.2015
Wczoraj nastała wiosna, a w nocy... spadł śnieg. Wow. Temperatura też, więc było lekko powyżej zera. Po wygrzebaniu się z domu po 12-tej (śniadania, zrobienie obiadu, pranie, prasowanie i zakładanie firanek), skoczyliśmy na Stare Miasto i zrobiliśmy bardzo sympatyczny spacer. Kajka była starówką zachwycona, było mocno chłodno, ale fajnie, musimy to robić częściej. Po powrocie dokończyłem obiad, chiński wprawdzie, ale jakiś nijaki, Gosia doprasowała resztę firanek i poszła do kościoła, a ja poskanowałem wreszcie zdjęcia i papierki. Kiedy młoda poszła spać, dokończyłem historię szkoły.
sobota, 21 marca 2015
21.03.2015
Piękny i ciepły pierwszy dzień wiosny, ale ujebutałem się po pachy. Pobudka nastąpiła zaraz koło 7, ale dzięki temu mieliśmy więcej czasu na wszystko. Ranek jednak stanął pod znakiem rozpieprzonego telefonu: Kajka go złapała i w sumie odłożyła na podłogę: nie rzucała, ani nic. Ale tak położyła, że ekran jest w rozsypce... A jeszcze tylko rok do wymiany aparatu... Pojechaliśmy po zakupy: pękło ponad 500 zł. Kurwa. Potem Gosia zajęła się myciem okien, a my ruszyliśmy na spacer, kierunek las. Po drodze okazało się, że lotnisko otwarte i można wejść do samolotów, z czego skorzystaliśmy skwapliwie :) Z godzinę biegaliśmy po lesie, wróciliśmy przez plac zabaw, bo było 'bujać się!' i obiad, który niechcący robiłem półtorej godziny, bo wstępnie nie doczytałem czasu tworzenia. Ale za to wyszło wybornie :) Generalnie około 19 miałem już serdecznie dość, młoda mnie męczyła o zabawę, sama była zmordowana tak, że wyła z byle powodu... Miałem skanować zdjęcia, ale mi się nie chce.
piątek, 20 marca 2015
20.03.2015
Pobudka była szybka, bo trzeba było iść na badanie. Kajka nie chciała oddać moczu do morfologii - to znaczy oddała, ale przez sen w pieluchę... Pobranie krwi było jak zwykle straszne, darła się jeszcze długo, ale dlatego też, że była głodna... Ja ruszyłem do pracy, awantura tam pełna, bo przyszła pani z Oxfordu z propozycjami, a tu okazało się, że przez te darmowe podręczniki przychodzą przedstawiciele różnych wydawnictw, z którymi oni mają umowy i wciskają swoje, zamiast pełnej oferty. Wściekła się kobita, Renata jej dołożyła swoimi głupimi gadkami i było śmiesznie. Moi łucznicy pojechali na mistrzostwa Polski, więc na GW wyszliśmy na dwór, korzystać z wiosny. W ogóle niemal ominąłem zaćmienie słońca, zdążyłem się zdziwić, że co tak ciemnawo... :) Po lekcjach zjadłem, zrobiłem zajęcia i wróciłem do domu. Wody nie ma , to Kajka poszła spać - i tak natychmiast niemal padła, a ja piszę przewodnik - ma się ku końcowi!
czwartek, 19 marca 2015
19.03.2015
Dobrze, że spałem czujnie, bo nie zadzwonił budzik - zdechł telefon... Ale poszedłem godzinę później do pracy z uwagi na konkurs, zrobiłem te lekcje, włącznie z Filipem. Na dwóch ostatnich były wolontariuszki, więc na koniec poszedłem z papierami Erasmusa do Ewy po podpis - przy okazji wywiedzieć się czegoś o przyszłorocznym przydziale. Miałem dostać pływaków, ale kurde nie chcę, bo z nimi nic się nie da, bo wciąż wychodzą na zawody i ciągle trenują, beznadzieja. No to dostałem klasę A, ciekawe, czy to się jeszcze zmieni... Na obiad skoczyłem do Hamiego, miałem jeszcze czas, żeby się przejść - piękna pogoda, ciepło i wiosennie :) Po itnie odbyła się próba Śnieżki, dalej nie wiem, kogo gram... Kiedy wróciłem, kran okazał się już gotowy, wygląda wszystko piknie, szkoda, że tak drogo... Gosia nie poszła na rwanie, bo... jej nie wpisali, kpina w tej lecznicy...
środa, 18 marca 2015
18.03.2015
Strasznie zajęty dzień. Rano lekcje, potem pędem do domu, bo Gosia poszła z zatokami do lekarza, więc musiałem siedzieć z młodą. W międzyczasie załatwiłem hydraulika i jutro ktoś przyjdzie... Potem pojechałem do centrum i zrobiłem spacer Marszałkowską, w zasadzie wszystko gotowe. Piękna pogoda, piękna wiosna, jednak musiałem skoczyć jeszcze do szkoły i wydrukować parę rzeczy. Mama zwolniła się koło 17, więc siedziałem sobie z małą, zrobiłem Krzysia i tyle. Podpisaliśmy wniosek przedszkolny i wypada czekać. Nic dziś nie piszę, bo mam mnóstwo korespondencji i pierdół.
wtorek, 17 marca 2015
17.03.2015
Piękna wiosna się robi, ciekawe na jak długo... Nie wiem, po co przyszedłem na pierwszą lekcję - wszyscy pisali Świetlika i były dwie osoby - Japonka miała wolne. Za to później zrobiła mi trzy lekcje, szkoda, że nie było Rosjanki... Okazało się, że chłopaków nie ma, więc miałem wolne. Przelazłem brakujący fragment wycieczki, zjadłem obiad, odebrałem cztery paki z poczty i podjechałem do Nikodema. W domu wypełniliśmy papiery do przedszkola - zaczyna się edukacja :)
poniedziałek, 16 marca 2015
16.03.2015
Miałem bardzo pracowity poranek: dziewczyny poszły, a ja wysłałem sobie pity, sprzątnąłem pleśń ze ściany, popisałem trochę i nie zastałem pracowników administracji... Wpadłem do szkoły nieco przed dzwonkiem, zrobiłem lekcje - choć okazało się, że na jednej mam być u dyrekcji odnośnie wizyty dzieci z domu dziecka u nas w maju. Potem obiad, Asia i powrót do domu.
niedziela, 15 marca 2015
15.03.2015
Jakoś się krótko spało - Kajka się poderwała, potem już wczesnym popołudniem zasypiała. Wygrzebaliśmy się i poszliśmy na spacer - do CCC, bo Gosia musiała sobie kupić torebkę i buty. Kajka wariowała w sklepie, przymierzała buty i latała z torebkami, ubaw po pachy, bo ja latałem za nią z wózeczkiem dla owieczki, kurtką i jej butami, szlag mnie trafiał. Potem jeszcze plac zabaw i wróciliśmy, abym zrobił obiad - nawet wyszedł niezły. Potem Gosia, jako że oglądała filmy do 3, zaległa, a mnie męczyło dziecię - padła o 20. Rozliczyliśmy pity (bez strat!) i piszę dalej przewodnik.
sobota, 14 marca 2015
14.03.2015
Zamiast odpoczywać w weekend, to ja zapierdalam... Przed południem uszyliśmy do sklepów: najpierw Arkadia z lerła merlę i kuchniami świata, potem kerfjur, biedra i alma i w rezultacie wróciliśmy ok. 15. Zrobiłem obiad tajski - kupiłem tołpygę, ale suka była tak oścista, że szlag trafiał, dobrze, że smakowało... Na koniec dnia wziąłem się za kran w łazience, ledwo to z Gosią odkręciliśmy, sam nie dałbym rady, bo mam za duże łapy... I tak kapie, bo ujebałem plastikową część zaworu... Nienawidzę takiej roboty.
piątek, 13 marca 2015
13.03.2015
Kajka dała pospać aż do 8, miło. Ruszyłem do pracy nieco wcześniej, aby odebrać zastawkę na łóżko, ale punkt był zamknięty na głucho około 11 - przy czym żadnych godzin otwarcia, super. Lekcje mi przeleciały - miałem przecież głównie ze swoimi, angielski zajęła rozmowa na temat testu, który już za dwa tygodnie. Weronika wreszcie weszła na godzinę wychowawczą, zajęcia okazały się całkiem fajne. Potem poszedłem na obiad - znowu gówniarstwo siedziało na pizzy, musiałem zjeść gdzie indziej i się spóźniłem do chłopaków. Wróciłem zatrzymując się po paczkę, tym razem było otwarte. Młodą położyliśmy wreszcie wcześniej, żeby nie było awantury, ale Gosia truła mi ciągle dupę tym remontem, rzygać mi się już chce.
czwartek, 12 marca 2015
12.03.2015
Ledwo się podniosłem, a po tych 'czyszczeniach' przedzabiegowych ledwo zrobiłem co trzeba... Na szczęście się nie spóźniłem - zrobił to za to Ali... Lekcje przeszły bardzo fajnie, wszystko wyszło ok, był clil - tylko z pływakami z 5 zrobiłem niechcący godzinę wychowawczą... Poszedłem się przejść i na obiad, zrobiłem itn i zostałem na zebraniu teatralnym, ale zwinąłem się niebawem, bo to bez sensu: dadzą mi rolę, to pogadamy. Dziewczyn nie było w domu, wizytowały koleżanki z placu zabaw, to zdążyłem poskanować książkę i wysłać Kasi - miałem to zrobić wczoraj... Piszę przewodnik i zaraz idę spać.
środa, 11 marca 2015
11.03.2015
Do pracy dotarłem odpowiednio wcześnie na English Ace. Na angielskim ze swoimi miałem osiem osób z dwóch różnych grup, więc graliśmy towarzysko... Potem podrukowałem, ruszyłem do centrum dokończyć spacer, zajrzałem do Złotych Tarasów i na pocztę, ale nic tam dla mnie nie było. Wróciłem do szkoły, aby dodrukować testy dla Gosi i utknąłem w gabinecie dyrektorskim w temacie 50-lecia szkoły. Zostawiłem papierki w dzielnicy, wskoczyłem po wędlinę do Merkurego i wróciłem o domu - akurat na obiad. Posiedzieliśmy z mamą przez jedne zajęcia, potem ja sam z Kajką, zrobiłem konwersacje z Krzysiem i staram się pisać przewodnik.
wtorek, 10 marca 2015
10.03.2015
Co za dzień... Wstałem o tej szóstej i zamiast śniadania przyjąłem lewatywkę... Pojechałem tramwajem do Cepeleka, a tu okazało się, że wizyta była... wczoraj. Szlag mnie trafił, ale idę do lekarza i mu tłumaczę, że to jakiś żart. Powiedział, że mi pomoże, czemu nie, mam iść po numerek - dzięki temu wbiłem natychmiast :) Kazał usiąść, pochylić się i zwyczajnie wyciął co trzeba. Tyle. Koniec. Wprawdzie ledwo dolazłem do domu z opatrunkiem gdzieniegdzie, ale mam wreszcie spokój. Dziewczyny poszły do lekarza i na spacer, ja zrobiłem obiad i pojechałem się przejść po Śródmieściu, ale zdążyłem tylko przejść pół trasy spaceru. Odebrałem pakę z poczty i skoczyłem do Nikodema na zajęcia. Za to Gosi uczennica przegięła, siedziała do 20:20, Kajka była tak zmęczona, że ryk był na zawołanie... Skończyłem wreszcie Powiśle - zostały tylko dwa spacery!
poniedziałek, 9 marca 2015
09.03.2015
Może i mogłem się wyspać, ale dziewczyny szły do przedszkola, więc wstały wcześnie, więc ze spania nici. Trochę popisałem przewodnika, pojechałem do pracy i zaprowadziłem całe dziesięć osób na rekolekcje. Piękna pogoda, cieplutko, więc zostawiłem ich w kościele i poszedłem na spacer - cudownie :) Potem okazało się, że mam za dużo czasu, to oblazłem jeszcze jedną z wycieczek drugiego tomu i na piechotę polazłem do Asi na zajęcia. Kajka, która wstała o 6, padła zaraz po 20, siedzę piszę przewodnik i czekam na radosną oblucję przed jutrzejszą wizytą...
niedziela, 8 marca 2015
08.03.2015
Pobudka o 7:30? Kurde... Za to wygrzebaliśmy się szybko i jeszcze przed południem poszliśmy na spacer, pomimo kataru Kajki. Ale 10 stopni zachęcało :) Zrobiliśmy rundkę, Gosia poszła do kościoła, a my z Kajką się bawiliśmy - przy czym ja jeszcze robiłem obiad. Łosoś z tym masłem sardelowym wyszedł naprawdę nieźle. Detoks od telewizora trwa, więc nic nie oglądamy: ani Ziemniak z dwoma medalami na MŚ w biathlonie, ani worka medali atletów na halowych ME. Siedzę i piszę, bo młoda padła wcześnie.
sobota, 7 marca 2015
07.03.2015
Dzień minął bardzo szybko. Kajka znowu marudziła w nocy, więc ze sporymi przerwami, spaliśmy do 9. Zanim się ogarnęliśmy, wyjechałem po zakupy 12:30 i spędziłem w kerfjurze dwie godziny, choć wydawało mi się, że zakupy zrobiłem bardzo szybko... Po powrocie ugotowałem rosół i pyszną pastę, bawiłem się z młodą i tak ogólnie płynął szybko czas. Wieczorkiem staram się pisać przewodnik.
piątek, 6 marca 2015
06.03.2015
Prawie bym się wyspał, ale Kajka marudziła w nocy i mnie co chwila budziła. Nie wiem, co robiłem w pracy, bo przecież z mojej klasy było dziś osiem osób - wziąłem ich zwolniłem w końcu, bo to strata czasu. Dzięki temu zjadłem spokojnie obiad, załatwiłem papierki potrzebne do przedszkola, zrobiłem chłopaków i wróciłem do domu wcześniej, bo Iwo chory. Załatwiam teraz zaległą korespondencję, przewodnik leży...
czwartek, 5 marca 2015
05.03.2015
Wczoraj byłem tak zmordowany, że padłem i kiedy zadzwonił o 6 budzik, wstałem z bólem głowy, który narastał. Pojechałem do pracy, wstępując po benzynę i bilety i ruszyliśmy do telewizji. Co tam, że Majka wyszła z domu o godzinie zbiórki, a Tomek pomylił godziny - jakoś wszyscy dotarli i weszli. Pan, który nas oprowadzał po telewizji był śmieszny, oczywiście przez Żabę zebraliśmy ochrzan, ale co tam. Kupiłem Kajce figurkę Misia Uszatka :) W szkole byliśmy bardzo szybko, więc uciekłem, aby nie dostać swojej lekcji :) Pojechałem przejść się po Muranowie i uzgodnić trasę wycieczki - muszę podopisywać trochę... Potem obiad, poszwendałem się jeszcze nieco i dotarłem za zebranie kolonijne. Było dość sporo osób, listy w połowie już zapełnione. Wreszcie zdążyłem do domu przed zaśnięciem Kajki, ale ta około 21 zrobiła się marudna i senna - Gosia lekko ją przeciągnęła...
środa, 4 marca 2015
04.03.2015
O rany, masakra. Choć lekcje były szybkie, a 4a i 4c w jednym znowu, to się naszarpałem. Przyszedł na chwilę Pakistańczyk, wybyłem szybko i pojechałem do centrum. Odebrałem płyty, spotkałem się z kielczanami i zaprowadziłem do Kuli. Spoko, nagrywka przeszła, zrobiliśmy kawałek, kolesie zajarani, choć nieco słabi, ale ujdzie. Odprowadziłem ich pod jakieś jedzenie, sam pojechałem zjeść i wróciłem na zebranie. Zanim zrobiłem swoje, odbębniłem zebranie balowe, skończyłem o 20:05. Jeszcze tylko sklep i padam. A jeszcze Chlapkowa godzinę gadała, bo miała akcję kolejną z Oblechem.
wtorek, 3 marca 2015
03.03.2015
Pogoda to już nie bardzo wie, czy to zima, czy wiosna. Są przebiśniegi, ale na zmianę świeci słońce i sypie gradem. Dzień w pracy nie okazał się taki straszny, choć zacząłem dyżurem w szatni. Sześć lekcji poszło, Renata nawywijała z tym potajemnym zorganizowaniem Foxa, ale pal licho. Później obiad, zajęcia i w końcu nie poszedłem na ten poczęstunek... Może i szkoda? Mama doczekała do mojego przyjścia, Gosia wróciła zachwycona przedszkolem, ustawiłem na jutro spotkania z chłopakami z Kielc i staram się pisać przewodnik.
poniedziałek, 2 marca 2015
02.03.2015
Co za szczęście, że była dziś studentka! Nie wiem, jak bym to zrobił w czasie lekcji... Ona prowadziła, a ja drukowałem i składałem testy na próbny. Mamo. A jeszcze przyszła Kasia z Breno i trzeba było prowadzić negocjacje. A na ostatniej lekcji było zebranie na temat testu. Janek wybrał się na kółko, więc zahaczając o aptekę, poszedłem na obiad i do Asi. Po czym jak już wróciłem, zadzwonili z Cepeleka, że wizyta odwołana jutro... A ja urlop, cuda niewidy... Szlag.
niedziela, 1 marca 2015
01.03.2015
Ledwo, ledwo zgarnąłem się z wyrka o tej 7... Miazga. W niedzielę rano Warszawa jest pusta, więc na tę Czerską dojechałem w niecałe 20 minut, zdążyłem jeszcze mały spacer zrobić. Warsztaty nawet ciekawe, tylko muliło mnie tragicznie, na drugiej części autentycznie zasypiałem. Na szczęście skończyło się półtorej godziny wcześniej i wróciłem. Kajka dziś bardzo grzeczna, jak przyszedłem, to spała... No i wieczorem był problem z zaśnięciem. Piszę opinię o studentce, na stronę o Japończykach, nie chce mi się...
Subskrybuj:
Posty (Atom)