sobota, 28 lutego 2015

28.02.2015

Taki tam dzień wolny... Wygrzebaliśmy się z betów po 12 - nawet dzwonił Paweł, czy się nie spotkamy, ale ja byłem realistą... Rzeczywiście, po krótkim spacerze i zakupach, wróciliśmy do domu po 15-tej, a obiad zjedliśmy dopiero po 16... No a potem były drużynowe mistrzostwa w skokach i co? Mamy brąz! A prawie było srebro... Kajka mnie dziś tak wymęczyła, że szok. Śpiewa na pełen regulator, wszystko rusza, bierze do buzi co znajdzie, wszędzie jej pełno... O rany... 

piątek, 27 lutego 2015

27.02.2015

Gosia poleciała rano na masaże, a my z Kajką wstaliśmy sobie ok. 8. Dało radę :) Rano sprawdziłem testy próbne, nakarmiłem młodą, umyłem łazienkę, załatwiłem dwie wielkie kupy dziecięce (nic dziwnego, że wczoraj nie chciała kolacji!) i spóźniony, ruszyłem do pracy. Nie spóźniłem się bardzo, Maryla jeszcze rozmawiała z Maćkiem, załatwiliśmy sporo. Wszystkie lekcje prowadziła studentka, poza godziną wychowawczą, którą wreszcie w pełnym składzie dałem radę przeprowadzić. Potem szybki obiad, zajęcia, zdążyłem jeszcze w międzyczasie wysłać płytę i wróciłem lekko zmęczony. Mam dziś wenę, poleciałem z wycieczką po Powiślu :)

czwartek, 26 lutego 2015

26.02.2015

Ledwo wstałem, ale dotelepałem się do pracy na dyżur w szatni. Potem na szczęście jest studentka, poprowadziła aż trzy lekcje. Dobrze, że była, bo w międzyczasie pojawiła się pani z Pearsona, Pakistańczyk i kilka innych rzeczy. Poszedłem na obiad kiedy okazało się, że dzieciaki nie mają przyrody i Karolina jest już wolna. Zrobiłem więc itn wcześniej, udałem się na spotkanie teatralne  - stara ekipa będzie grała, szykuje się znowu fajna akcja :) Z tego wszystkiego zapomniałem wysłać płyty... Polacy dali ciała na skoczni, Legia-Ajax 0:3, zrobiłem zajęcia z Kubą, a Kajka poszła spać koło 22...

środa, 25 lutego 2015

25.02.2015

Miałem tylko trzy lekcje, więc się nie narobiłem - na pierwszej zastępstwo, czwarta klasę myślałem, że rozerwę... Załatwiłem papierki, podskoczyłem sprzedać płyty pod Intraco, przeszedłem się po Muranowie, wszedłem niechcący do Arkadii i znowu wydałem setki na płyty - idiota normalnie. Gosi z zajęć zostały dziś jedne, ja też miałem, mama poszła na jakąś rozmowę o pracę. Kajce się przysnęło przed 17 i po obudzeniu ryczała z 20 minut, rany!

wtorek, 24 lutego 2015

24.02.2015

Wprawdzie w nocy Kajka marudziła i się wierciła, co mnie strasznie denerwowało, nawet się wyspałem - wstałem 8:20. Ogarnąłem wszystko i pojechałem na szkolenie na Starą, zostawiwszy Korsarza na Marymoncie. Szkolenie było bezsensowne, wystarczyło mi podać linka i termin, strata czasu i pieniędzy. I tak zamiast dwóch godzin trwało półtorej. Potem przeszedłem się po mieście, zjadłem coś i pojechałem na zajęcia dodatkowe. Janek miał gorączkę, więc korzystając z chwili zrobiłem zakupy w Merkurym i zrobiłem Nikosia. Teraz siedzę i zgrywam muzę do mp3.

poniedziałek, 23 lutego 2015

23.02.2015

Musiałem wyjść wcześniej, bo przecież dziś wizyta Japończyków! Przyszli lekko spóźnieni, przyjęliśmy ich z Ewą w bibliotece i dalej poszło szybko: każda z par zrobiła po cztery zajęcia, poszli strzelać z łuku, obejrzeli szkołę, zjedli lunch, obejrzeli prezentację (chłopcy dali bardzo ciała... Na trzy lekcje przed występem mówią, że nic nie mają...) i wyszło podobno wszystko super. Poszedłem na obiad i do Asi, odebrałem zreperowany wózek i mam wenę na przewodnik.

niedziela, 22 lutego 2015

22.02.2015

Wyspaliśmy się, ale zanim wyszliśmy z domu, zrobiła się 13... Od rana gotowałem obiad, żeby tylko szybko przyjść i zjeść, ale i tak po wizycie w tesco poszliśmy jeszcze na plac zabaw i w sumie zjedliśmy po 16... Kowalczyk i Jaśkowiec razem zdobyły brąz, wow! Zrobiliśmy w szafkach porządek, znalazło się sporo rzeczy... Piszę przewodnik.

sobota, 21 lutego 2015

21.02.2015

No i pospaliśmy do nieco po 8... Ogarnęliśmy się i w sklepie wydaliśmy ostatnie pieniądze - jeszcze tylko tydzień do wypłaty. Dramat. Po sklepie poszliśmy na spacer, zrobiłem pysznego dorsza na obiad, obejrzałem skoki - o dziwo, Ziobro był 8-smy - Stoch z Murańką na 17... Bez sensu.

piątek, 20 lutego 2015

20.02.2015

Na dzień dobry dostałem liścia w twarz - Kajka przekręcała się z rozmachem... Pojechałem do pracy, zastanawiając się, czy starczy mi benzyny, bo stacja była akurat zamknięta, a wskazówka na czerwonym... Zrobiłem lekcje, Weronika po raz kolejny mnie wystawiła do wiatru z wychowawczą, szlag mnie trafił... Ale korzystając z pięknej pogody, poszliśmy sobie na boisko :) Po obiedzie poszedłem sobie na spacer, bo chłopcy chorzy i tylko Iwo mi się ostał. No i powrót do domu nieco wcześniej, przez stację benzynową. Na koncie -600, świetnie. Kasa wpływa za tydzień...

czwartek, 19 lutego 2015

19.02.2015

Całkiem straszny dzień. Rano do pracy - padał deszcz, który natychmiast zamarzał, masakra na chodnikach. Pracę przeżyłem, zrobiłem dwa testy i dwie lekcje, studentka sobie poszła wcześniej, bo to bez sensu, żeby siedziała na testach. Z ostatniej lekcji się urwałem i pojechałem do Cepeleku. Koleja olbrzymia, ale ci umówieni na szczęście mieli osobne okienko, ufff... Badania nie było - dopiero kazał mi się lekarz zgłosić za dwa tygodnie na samo badanie, cholera! Zjadłem obiad w Bierhalle i wróciłem na długą i nudną radę. Jakby tego było mało, o 19 przyszedł jeszcze Kuba, dobrze, że to fajny chłopak, to się nie dłużyło...

środa, 18 lutego 2015

18.02.2015

Ciężko mi się wstawało, ale się nie narobiłem - dwa testy, a zamiast klasy 4 była godzina połączona i produkowały się licealistki na wolontariacie. Super. Dostałem jeszcze dwie kroniki, skoczyłem na pocztę opłacić wycieczkę i odebrać płyty i pojechałem do Kuli - oczywiście szkolenie olałem. Wróciłem do domu około 16, posiedziałem z młodą, zrobiłem konwersację i rzeźbię tę historię szkoły.

wtorek, 17 lutego 2015

17.02.2015

Spałem cztery godziny - Kajka narobiła rabanu nieco po czwartej i zasnęła akurat przed moim budzikiem. Mało mnie szlag nie trafił. Lekcje na szczęście przeszły, robiłem albo testy, albo powtórzenia, więc poszło gładko. Potem zajęcia dodatkowe - Nikodem był w kiepskiej formie i strasznie się męczyliśmy, ale poszło. Produkuję historię szkoły, super jest ta księga pamiątkowa!

poniedziałek, 16 lutego 2015

16.02.2015

Wstałem rano, aby przed pójściem do pracy oddać Korsarza do warsztatu. Dziewczyny chciały mnie namówić na odprowadzenie, ale o nie nie nie! I tak ledwo się wyrobiłem z całością... Poleciałem autobusem i nawet zdążyłem przed dzwonkiem. Szło dziś jak z kamienia, denerwowały mnie te dzieci jakoś... Zamiast dyżuru miałem spotkanie na temat 50-lecia szkoły - znalazła się kronika z początków, genialna rzecz! Po lekcjach wyskoczyłem odebrać książkę dla Asi, ledwo zdążyłem zjeść i spóźniłem się do niej, ale potem dojechałem autobusem, odebrałem gotowego Korsarza i... natknąłem się na Kubę na parkingu. A Kajka podobno łobuzowała na zajęciach, cholera...

niedziela, 15 lutego 2015

15.02.2015

Zanim się wybraliśmy z chałupy, była 12:30. Pogoda się zepsuła, wiał zimny wiatr i syfiło ogólnie. Poszliśmy na spacer do tesco, robiąc przy okazji kilka zakupów. Po powrocie spędziłem dwie godziny w kuchni, robiąc obiad, ale warto było. Muliło mnie, ale dałem radę, Kajka poszła spać wcześniej, a ja skończyłem trzeci spacer - jeszcze tylko trzy. Ufff. 

sobota, 14 lutego 2015

14.02.2014

Cholera jasna, co za męczące walentynki! Pobudkę Kajka zrobiła o 7, bo przesikała pieluchę - koniec spania. Zebrałem się i poszedłem po Korsarza. 10 km\h jakoś dobrnąłem do warsztatu - tam zamknięte, więc będę musiał lecieć w poniedziałek rano. Przy okazji poszedłem po kwiatki dla moich Walentynek - Kajka była wniebowzięta :D Przyszedł Kuba i zrobiliśmy zajęcia. O 13 poszliśmy na spacer i korzystając z przepięknej pogody, zatrzymaliśmy się na placu zabaw - Kajka wybujała się za wszystkie czasy... Potem szybki obiad, bo trzeba jechać do Szymonów. Łeb mnie napierniczał, wściekłość rosła... Użyliśmy więc otwartej dziś linii tramwajowej, posiedzieliśmy ze dwie godziny, drętwo było jak zwykle. Rany, ale weekend...

piątek, 13 lutego 2015

13.02.2015

Nie wiem, czy dałbym radę wstać, żeby umówić lekarza, na szczęście Gosia wstała i zamówiła wizytę na 10:15. Poszło szybko, dostałem skierowanie do proktologa i jakieś proszki wspomagające, Gosia podzwoniła i umówiła mnie na przyszły tydzień - szybciutko! Dziś się nie spóźniłem, była tak piękna pogoda, że lazłem powoli do szkoły: miałem czas i było cudnie. Lekcje minęły jak zwykle szybko, dostałem potem maila, że Mati pochwalił się mamie, że to była super godzina wychowawcza. Ok... Szybki obiad i dodatkowe lekcje, po czym musiałem telepać się do domu autobusem - co ma też swoje plusy. Kajka ma syndrom odrzucenia, ciągle wrzeszczy 'mama, mama' - to przez te zajęcia... Musi się przyzwyczaić, ale widać, że głęboko przeżywa...

czwartek, 12 lutego 2015

12.02.2015

Kurde, odwykłem od autobusów, spóźniłem się prawie 10 minut... Lekcje zrobiły się ładnie, Filip też dał radę, choć straszyli mnie, że bardzo słabo dziś pracuje. Wręcz odwrotnie. Po lekcjach skoczyłem do urzędu z zaświadczeniem, na obiad do Hamiego i musiałem wrócić na tę cholerną dyskotekę. Zrobiłem porządek w szafce, siedziałem w pokoju i podjadałem z moimi ogórki z dipem :) Zresztą, większość moich dzieciaków poszła sobie na lodowisko, bo dyskoteka była słaba. Nieprawda, sporo osób się bawiło... Jeszcze zostali sprzątać, więc wyszedłem po 19:30. Ewa bardzo żałowała, że nie jestem Korsarzem, pojechaliśmy więc 122. Ledwo żyję.

środa, 11 lutego 2015

11.02.2015

Co za dzień! Po lekcjach miałem rozmowę z dyrekcjami na temat Japończyków, po czym poleciałem na spotkanie z Breno. Połaziliśmy po mieście, weszliśmy do Wedla i na obiad do baru mlecznego - zależało mu na polskim, domowym obiedzie, to poleciłem mu ozorek - smakowało. Kiedy się rozstaliśmy, skoczyłem na Mokotowską po papiery, ominąłem wrzeszczących rolników, odebrałem ogromne paki z poczty - mam znowu z 50 albumów do słuchania, kurde. Kiedy wracałem do domu, pękła mi linka gazu jego mać - Korsarz został przy Szadkowskiego, biedny miś. Kajka marudzi za mamą przez te przedszkolne akcje, cholera.

wtorek, 10 lutego 2015

10.02.2015

Pada deszcz, mało ciekawa zima. Zrobiłem te lekcje, Czeszka przyszła na trzy w sumie godziny, bo 5a poszła na wycieczkę i miałem wolne. Pomiędzy zajęciami natknąłem się na Kapuśniaczka, tośmy sobie pogadali trochę :) Zajęcia dodatkowe, Nikodem z samymi piątkami wrócił ze szkoły, super. Potem tylko pół godziny w sklepie, zajęcia Gosi i Kajka padła po swoim dniu pełnym wrażeń. 

poniedziałek, 9 lutego 2015

09.02.2015

Poranek miałem bardzo intensywny: zjeść, umyć, zeskanować, nagrać dla Cypisa parę słów, odśnieżyć Korsarza, wyrzucić śmieci... A jeszcze Brazylijczyk mi się miał spóźnić - na szczęście dobrnął. I o ile przeżył klasę 4, to poległ na 6p. Był lekko złamany po wyjściu i wyraźnie zły :) Hłe, hłe. A ja porobiłem te lekcje, zjadłem, zamówiłem książkę dla Asi, zrobiłem zajęcia i w rezultacie byłem w domu 6:30. Jeszcze tylko zajęcia Gosi i Kajka padła. Trochę mi w tyłach lepiej, ale nie jestem pewien, co tam się dzieje... 

niedziela, 8 lutego 2015

08.02.2015

Ale się wyspaliśmy - wstałem pierwszy koło 9, bo już miałem dość :) Kajka wstała po 9:30, śpioszek. Zebraliśmy się i poszliśmy na spacer i przy okazji do lidla na zakupy. Pogoda wydawała się ładna, słońce przebijało, ale droga powrotna odbyła się w burzy śnieżnej: Kajka krzyczała 'Śnieg!Śnieg!', bo jej się wsypywało pod budę wózka. Ledwo dobiegliśmy do domu, wyszło piękne słońce. Kurde. Zrobiłem obiad, obejrzałem jak Stoch rzutem na taśmę zdobywa drugie miejsce, posiedziałem z młodą, jak Gosia poszła do kościoła i tyle.

sobota, 7 lutego 2015

07.02.2015

Wstało mi się o 8, bo Gosia hałasowała. Wszak o 11 mieliśmy być na Mokotowie. Ja poszedłem z Kajką na spacer, a Gosia się masowała.Połaziliśmy z 45 minut i wróciliśmy do chałupy. Młoda się bała buczenia maszyny, to przesiedziała pozostały czas na kolanach. Po masażu do Auchana na zakupy i wreszcie obiad - głodny już byłem. Skoczkowie wypadli nieźle, ale dali ciała, bo wypadli poza podium... A do moich akcji doszło jeszcze kłujące parcie na pęcherz - chyba się wścieknę.

piątek, 6 lutego 2015

06.02.2015

Korzystając z okazji, Gosia poszła do lekarza na badanie. Ja na razie postanowiłem poczekać na działanie maści - jak nie, to idę w tygodniu do doktora. Na lekcjach był Breno, potem wychowawcza i projekt - szybko przeleciało, zrobiłem dodatkowe i poza strasznym dyskomfortem z tyłu, wszystko ok. Tylko Aga zadzwoniła po 15, że ma te dwie studentki i szukaj im natychmiast lokum. Tja. Nie wyszło.

czwartek, 5 lutego 2015

05.02.2015

Trochę bez sensu wyszła ta wycieczka, ale trudno. Pojechaliśmy godzinę później, bo konkurs. Spóźniliśmy się 20 minut, bo autobus. Imam skończył o 10, bo zajęty. Więc wróciliśmy do szkoły przed pierwszą, i to sporo... No ale co tam :) Ważne, że dzieciaki słuchały bardzo uważnie i zadawały konkretne i celne pytania. Fajnie! I przy okazji do domu wróciłem na obiad :) Za to ból tyłka mnie rozsadza... Dramat.

środa, 4 lutego 2015

04.02.2015

Rany, weź tu wstawaj o tej szóstej... Lekcje jednak minęły szybko, bez Brazylijczyka. Wydrukowałem oceny, załatwiłem parę rzeczy i ruszyłem do centrum. Odebrałem płyty z Tamki, poszedłem na długi spacer. Pogoda jest fantastyczna - słoneczko, -3 stopni i sucho. Wstąpiłem na pierogi do Zapiecka, do apteki po maść, bo mnie męczy ta gówniana sprawa. Odebrałem paczkę i wróciłem do pracy. W międzyczasie zadzwoniła pani Kasia wielce wściekła na Kingę, rany, iskry szły. Na szczęście na zebraniu było spokojnie i miło. Zdążyłem wrócić, jak mama wychodziła i niby miałem ja odwieźć, ale ona nie chciała - pewnie domyśliła się, jakim pałam zachwytem w temacie...

wtorek, 3 lutego 2015

03.02.2015

Ciężki dzień, jak co wtorek... Przed pracą zahaczyłem jeszcze o benzynę. W połowie dojechał Breno i było całkiem fajnie - w sumie spoko koleś. Dałem Ewie przewodnik, całkiem się ucieszyła. Po obiedzie poleciałem do chłopaków na zajęcia i wróciłem do chałupy, odczekałem zajęcia Gosi, młoda marudziła strasznie, chyba była zmęczona. Dostał się do mnie jakiś koleś, który chce koniecznie nagrać wspólny kawałek - to już kolejny ostatnio... Czo tam z nimi: ) 

poniedziałek, 2 lutego 2015

02.02.2015

Powrót do pracy zazwyczaj jest ciężki, zwłaszcza, kiedy budzą cię godzinę wcześniej i każą się odprowadzać... Kajka ruszyła dziś na zajęcia adaptacyjne do przedszkola, ale zajęcia zaczęła od balu karnawałowego - podobno bawiła się wyśmienicie, choć często oglądała za mamą. Ja za to w pracy zrobiłem multum rzeczy: odprawiłem studentkę Martę, przyjąłem studentkę Olę, umówiłem studenta Breno, obgadałem z dyrekcją plany na najbliższy miesiąc, wyprawiłem rysunki do Belgii po raz kolejny... No i zrobiłem jeszcze Asię i zakupy. Kajka padła, ja też zaraz. 

niedziela, 1 lutego 2015

01.02.2015

Kajkę podniosło już o 8, więc spania nie było. Koło południa wyszliśmy na długi spacer: było zimowo i słonecznie - tak jak lubię o tej porze roku. Młoda na zmianę latała po śniegu z wielgachnym rogalem, właziła mi na ręce lub jechała w wózku. Po powrocie... zawał. Ale Polacy ograli w dogrywce Hiszpanię i mają brąz!!! Skoczkowie dziś popsuli nieco. Mam wenę na drugi tom, więc siedzę i zaczynam trzeci spacer.