niedziela, 31 sierpnia 2014

31.08.2014

Nieprzytomny. Kajka marudziła w nocy i zrobiła pobudkę o 6, kurza morda. Gosia pojechała do pracy posprzątać w szafkach, a ja zostałem z młodą. Poszliśmy na plac zabaw i na spacer i ok zasnęła - szkoda, że tylko na 1,5 godziny... Gosia wróciła po 16, głodny byłem już jak cholera, to pizzę zamówiliśmy i poszliśmy jeszcze na spacer. Jutro do pracy... :(

sobota, 30 sierpnia 2014

30.08.2014

No i co z tego, że wstaliśmy po 7, jak ledwo na 12 zdążyliśmy? 3 minuty przed, choć nawet spóźnieni godzinę niewiele byśmy stracili - byliśmy drudzy. Kajka zaczęła latać po muzeum etnograficznym, po tych salach dziecięcych: szał z rybkami na podłodze, zabawkami... Biegała jak szalona, a kiedy weszliśmy na salę wystawową, to na widok tych wszystkich masek i innych sprzętów mało co nie oszalała. Ciężko ją było stamtąd wyciągnąć! Ale w domu padła, ja poszedłem po żarcie i odpoczywaliśmy, bo latać za nią trzeba było non stop. Potem spacer i mecz siatkówki, wygrany z Serbią. Nie mogę uwierzyć, że w poniedziałek rozpoczęcie roku...

piątek, 29 sierpnia 2014

29.08.2014

Razem pojechaliśmy do szkoły - ja zająłem się pracą, Gosia ploteczkami i papierkami. Potem, jak się okazało, miała wielki niesmak, bo nie została powitana jak należy, koleżanki się nie odzywały, a młoda na zastępstwie przejmuje jej organizacje. Biadoliła do późnego wieczora, dość mam. Po drodze do domu kupiłem Leonowi lego i pojechaliśmy po obiedzie do Michałowic. Chciałem jechać trasą, bo podobno szybciej, ale gdzie nie zjechałem, tam kolejna trasa, szlag mnie trafił. A jeszcze ominąłem Konotopę, bo nie jest oznaczony ten cholerny zjazd. Znaczy jest, 2 km wcześniej. Dopiero zerknięcie na mapę i gaduła nas uratował, ale gul mi skoczył ostry - wracałem już Ryżową, szybciej, niż tą idiotyczną trasą. Kajka się wyhasała w podwórku, Zosia też dziwaczna - czy wszystkie czterolatki są takie? Matko! 

czwartek, 28 sierpnia 2014

28.08.2014

Musiałem rano wstać i normalnie iść do pracy... Sporo nowych osób, rada skończyła się koło 13, pojechałem po płyty i wróciłem na drzemkę młodej. Po drzemce pojechaliśmy na Tarchomin do Pawłów i blok od nich spadła na nas burza z gradem - masakra. Kajka się bała, grad walił jak wściekły, na szczęście schowaliśmy się w klatce schodowej. Wizyta potrwała do 19:30, po pierwszych oporach Madzia zaczęła się nieco bawić z Kajką, ale nadal krzyczała 'to moje, to moje!!!'. Wieczorem mała miała spore problemy z zaśnięciem, choć była zmęczona hasaniem z Madzią... A Gosia histeryzuje na temat maści ze sterydem. Legia-Aktobe 2:0.

środa, 27 sierpnia 2014

27.08.2014

No niby rano zrobiło się ładnie, ale ja zostałem w chałupie, robić obiad grecki - wyszedł pysznie!! Po obiedzie jak lunęło, to na chwilę wyszedłem do sklepu i zmokłem mocno, co mnie odrzuciło od wychodzenia dalej. Jutro idę do pracy, co oznacza, że wakacje się skończyły... Ból.

wtorek, 26 sierpnia 2014

26.08.2014

Żadnych nowych ukąszeń, pająk chyba pokonany! Od rana leje, spróbowaliśmy wyjść na spacer, ale bardziej były to zakupy, bo zdążyliśmy wyjść, a znów zaczęło padać. Na 16:30 dojechaliśmy do ośrodka i trochę się wkurzyłem, bo spędziłem na opiece nad Kajką dwie godziny, a Gosia produkowała się z kandydatami. Równie dobrze mogłem zostać w chałupie, po co mi było się szlajać przez mokre miasto? Bez sensu.

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

25.08.2014

Kajka zrobiła pobudkę po 6, świetnie. Pogoda średnia, słońce grzeje, ale jest lodowaty wiatr. Po śniadaniu poszliśmy na krótki spacer, drzemka i do lekarza. Okazało się, że pani doktor mówi, że to ugryzienia - faktycznie, po powrocie do domu za szafką znalazłem pająka, ciekawe, czy go ubiliśmy. Kajka dostała silne leki antyświądowe i antykrostowe, ciekawe, czy nic jej nie będzie od tego. Zrezygnowaliśmy z dermatologa i zostaliśmy na dzielni.

niedziela, 24 sierpnia 2014

24.08.2014

Co za dzień. Leje cały czas. Wstałem zmulony tragicznie. Kajce powyskakiwało więcej krost, musimy iść do lekarza. Na dworze byłem dwa razy - w sklepie i po telewizor, kiedy przyjechał Janusz godzinę za wcześnie i sami go targaliśmy. Emil z Martą przybyli punktualnie, choć za późno - na obiad zdążyli. Po ich wyjściu myślałem, że zejdę, Kajka, która nie drzemkowała po obiedzie była coraz bardziej zmęczona i męcząca, poszła wreszcie spać o 20. Ja też zaraz idę. 

sobota, 23 sierpnia 2014

23.08.2014

W związku ze wszystkim, że teściowie mogą przyjechać, że jutro Marta z Emilem przychodzą, Gosia została w domu i sprzątała, a ja zabrałem Kajkę na długi spacer. Po obiedzie polecieliśmy na lotnisko, bo był rajd starych samochodów - cudeńka! Wróciliśmy i pojechałem do Sierścia. Był Sławek, Misiek, PMB, Szon i trzech kolesi Sierściucha. Najebka zwyczajowa, ja jakiś nieprzyzwyczajony, to odpadłem na godzinę - w domu byłem 2:30.

piątek, 22 sierpnia 2014

22.08.2014

Wymyśliłem rano, że skoczymy na spacer do Lasku Bielańskiego - strzał w dziesiątkę, Kajka oglądała żuczki, żołędzie, szyszki, bawiła się patyczkami, biegała po lesie - szał. Po drodze wstąpiliśmy do biedry - Gosia znalazła swoje folijki, a ja w sumie większość składników do tortilli. I nawet szybko się zrobiło i już kończyliśmy obiad, a tu Kajka obudziła się z drzemki po 45 minutach - a miał ją ten las tak zmęczyć, cholera. Gosia mimo wszystko usiłowała się zdrzemnąć - na sofie nie dała jej Kajka, w sypialni rodzice telefonem. To poszliśmy jeszcze na spacer. 

czwartek, 21 sierpnia 2014

21.08.2014

Znowu pobudka o 3 i godzina z głowy - dziś tak sobie. Wymyśliłem, że podjedziemy do lasku Bielańskiego, ale lało całe przedpołudnie - dopiero potem się wypogodziło, ale zamiast iść na spacer zostałem w domu i oglądałem Legia - Aktobe 1:0. Wysłałem zdjęcia na konkurs, uzupełniam katalog i nawet nosa na centymetr nie wyściubiłem. Nuda.

środa, 20 sierpnia 2014

20.08.2014

3:45 - Kajka zaczyna wołać 'tato! Tato! Nie ma!' Pieluszki nie ma. Szlag.
4:00 - Kajka zasypia po wściekłym kwadransie wycia. Nie ma!
4:20 - Zasnęła. Gosia wyniosła wszelkie pieluchy i poszła sikać, czym oczywiście obudziła małą.
4:50 - zaraz mnie apopleksja trafi, bo Kajka się drze wniebogłosy. Złamaliśmy się po lekturze internetu - tetrowa pielucha to jak członek rodziny, nie można jej odbierać, bo to trauma.
5:00 - śpimy wreszcie. Wpadła pieprzona mucha i brzęczy po szybie.
5:05 - mucha zginęła tragicznie.
7:40 - pobudka ostateczna. Przytomność 3.
Jako, że dziś miała przyjść Olga na babskie ploty, wybyłem do obiadu na miasto, robić kolejne zdjęcia do przewodników. Piękne światło, sporo zrobiłem i przy okazji odebrałem paczkę z Bochni. Po południu poszliśmy do lasu - młoda prawie cały czas biegała, namawiając nas do latania z nią. W pluszowym hipciu od Olgi się zakochała.   

wtorek, 19 sierpnia 2014

19.08.2014

Skoro zrobiło się znowu ładnie, przedpołudnie spędziłem narobieniu zdjęć. Obleciałem ostatnią wycieczkę, zajrzałem do centru, odebrałem paczkę z Zamościa - jak się okazało od brata Artura, z którym kiedyś wymienialiśmy się płytami bardzo intensywnie. Po obiedzie poszliśmy do sklepu po bidon dla Kajki. Zasnęła bez pieluchy - oduczamy ją ssania kciuka. Zobaczymy, co z tego wyjdzie...

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

18.08.2014

No budzi się ok. 6 i się drze... Okazało się, że rano jest ładna pogoda, to poleciałem dokończyć zdjęcia - wprawdzie zaczynało się chmurzyć, ale w sumie było ładne światło. Po obiedzie poszliśmy do Lidla i Świata Dziecka po zakupy i w sumie tyle.

niedziela, 17 sierpnia 2014

17.08.2014

Rano niby była ładnie, ale zanim dziewczyny się wygrzebały, zdążyło się popsuć. I Nowy Świat robiłem przy marnej pogodzie niestety. Szybko wróciliśmy, obiad i jeszcze wieczorem, tuż przed spaniem, poszliśmy na krótki spacer. Dzień przeleciał przez palce...

sobota, 16 sierpnia 2014

16.08.2014

Te pobudki zaraz po 6-tej mnie wykończą. Żeby wstała, przyszła do naszego wyrka i poleżała z nami, to nie, drze się albo 'mamaaa' albo 'yyyyyyy!!!' Cholera. Potem rozdaje kopniaki, bo się rozpycha. Jeszcze pogoda się spieprzyła i cały dzień nieprzytomny chodzę, masakra. Z domu wyszliśmy po południu, było zimno i zaczął deszcz padać, to weszliśmy tylko do sklepów i tyle - zdążyliśmy jeszcze małej czapkę zgubić... A na ME worek medali :)

piątek, 15 sierpnia 2014

15.08.2014

 
Kajka robi coraz wcześniejsze pobudki - dziś ledwo po 6... Jako że była ładna pogoda, zabrałem dziewczyny i obleźliśmy Wrzeciono i Wawrzyszew w celu ogarnięcia trasy na wycieczkę. Po powrocie i drzemce (tylko kajkowej), Gosia musiała iść do kościoła, bo święto, na szczęście Kajka chciała wyjść, to łaziliśmy dookoła kościoła. Na ME w lekkiej atletyce mamy dziś 2 złote, srebrny i brązowy, ale dają!

czwartek, 14 sierpnia 2014

14.08.2014

Rano odwiozłem mamę na badanie na Podleśną - w klinice padł prąd, ale udało się oko obejrzeć - wszystko w porządku. Zawiozłem mamę do domu, zrobiliśmy zakupy i pojechałem do domu - przez centrum, aby odebrać płyty. Potem spacer, wkręciłem się w program katalogowy, a teraz układam wycieczkę po Wawrzyszewie, zamiast iść spać.

środa, 13 sierpnia 2014

13.08.2014

Rano pojechałem po mamę - po operacji oka miała się całkiem nieźle. Zjedliśmy obiad, wzięliśmy małą na spacer - mama została i w sumie zleciało do wieczora. Na spacerze spotkaliśmy panią z żółwiem - Kajka była lekko nieufna i zadziwiona ową 'żółwiczką'. I pani i zwierzak lekkie wariatki :) Poszliśmy spać o 22:20 - nadarzyła się okazja, bo mama chodzi wcześnie spać, to super - może się wyśpimy. 

wtorek, 12 sierpnia 2014

12.08.2014

Co się nalatałem... Rano dwie godziny spaceru, potem po zakupy, zrobiłem obiad, po czym wylazłem na kolejną ponad godzinę. W sumie cały czas spędziłem z Kajką, bo Gosia sprzątała i robiła gołąbki.

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

11.08.2014

Koło 10 wybrałem się robić zdjęcia do przewodnika - ale do 16 zdążyłem opracował 5 spacerów, padałem na ryj i zaczęło kropić. Ledwo zdążyłem wejść do Korsarza, lunął taki deszcz i waliła taka burza, że jechałem 30 na godzinę i nic nie widziałem. Kosmos. Ale jakoś dobrnąłem. Po obiedzie skoczyliśmy na zakupy do kerfjura, po powrocie Kajka nadawała się tylko do spania - spokój. Nogi mnie bolą...

niedziela, 10 sierpnia 2014

10.08.2014

Wstaliśmy rano, ogoliłem łeb i poleciałem na zbiórkę. To miała być zwykła wycieczka, aż tu nagle okazuje się, że będzie ekipa Kuriera i nakręcą materiał. Matkobosko. A ja taki nieuczesany... Wyszło nawet całkiem przyzwoicie, choć upał był nieziemski, dało radę zrobić 2,5 godziny spaceru. Skoczyłem jeszcze po paczkę na pocztę, po obiedzie ruszyliśmy na spacer do Tesco po majteczki dla małej i żeby Gośka nie siedziała tyle czasu bez celu w CCC, to zdążylibyśmy na Kurier i mój występ... A tak musiałem oglądać w necie. Nabazgrałem raport, wyjazd na Węgry stoi pod dużym znakiem zapytania, bo Gośka histeryzuje - wiedziałem że tak będzie. 

sobota, 9 sierpnia 2014

09.08.2014

Mieliśmy jechać zaraz po śniadaniu - owszem, ruszyliśmy o 11... Droga nieco pełna, bardziej w drugą stronę, ale ku Warszawie też zmierzały tłumy. Gosia wpadła raz w panikę, jak lekko się gibnąłem, bo mnie jeden baran w Benzie wściekł, bo leciałem 140, a ten mnie szalał z tyłu, żeby go puścić - z lewej, z prawej, mało nie wyskoczył z siebie debil. I tak się zagapiłem, że wjechałbym na sąsiedni pas :) Wjeżdżam na parking, a tu... parkingu nie ma. Przez najbliższy miesiąc, kurde. Po przyjeździe obiad, zakupy, krótki spacer, zwycięstwo Majki w TdP, powtórka przed jutrzejszą wycieczką, szaleństwa z Kajką i fajrant...

piątek, 8 sierpnia 2014

08.08.2014

Kurwa. Lało prawie cały dzień, to Gośka stwierdziła, że ona w taki deszcz nie jedzie. I dupsko, zostaliśmy, niech to szlag. A młoda jeszcze pobudkę wcześnie rano zrobiła, po czym padła chwilę po 12 - patrzymy, co tak cicho, a ta śpi na kanapie... To w dupie, zaszyłem się w pokoju na dole i ćwiczę, z przerwą na spacer, skończony po kwadransie w deszczu i piwko z całością. Legię wyjebali z LM za nieuprawnionego zawodnika, co za kpina - będą grać w LE z jakimiś pierdołami z Kazachstanu...

czwartek, 7 sierpnia 2014

07.08.2014

Pogoda lekko się zepsuła, więc nad jezioro już nie pojechaliśmy. Gosia zażyczyła sobie zakupów, to pojechaliśmy do wolnocłowego ciuchlandu i do Tesco i tam nakupowała sobie butów. Potem ja zająłem się pucowaniem samochodu - zaledwie trzy godziny, ale odkurzyłem, umyłem, wypucowałem szyby i nałożyłem platynę na felgi, a Gosia przymierzała ciuchy - kupne i od mamy... Po czym poszliśmy z dziadkiem na spacer, Kajka biegała, poznała bociana, i skończyliśmy wieczór lampką zbójeckiej wiśniówki.

środa, 6 sierpnia 2014

06.08.2014

Od rana jeździliśmy z teściem po Olsztynie. Najpierw przychodnia, pękło 750 złych na ubezpieczenie, później apteka, szpital, znowu przychodnia... Wróciliśmy na obiad. Potem spacer po okolicy i po browarku wieczornym.

wtorek, 5 sierpnia 2014

05.08.2014

Ponownie spędziliśmy parę godzin w Pelniku - po wczorajszych opadach nie ma śladu, upał ogromny. Kajka w kąpieli jak ryba w wodzie, super. Teściowa powróciła ze szpitala, wszystko wraca do normy.

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

04.08.2014

Rano, z powodu upału ponad 30 stopni, ruszyliśmy nad Isąg. Wprawdzie wygrzebaliśmy się koło 12, ale posiedzieliśmy tam ze 3,5 godziny. Woda jak zupa, Kajka w szale kąpieli - fajnie. Hubert pojechał do szpitala i utknął z powodu zakażenia i go nie ma. Wieczorem, pomimo burzowości, skoczyliśmy do Olsztyna na lody, spacer i tak w ogóle. Jeszcze zajrzeliśmy do Tesco i wróciliśmy do chałupy po 21.

niedziela, 3 sierpnia 2014

03.08.2014

Powiedzmy, że spaliśmy do 8 i zanim się wygrzebaliśmy, spakowaliśmy i ruszyliśmy, zrobiło się sporo po 10. Droga pusta, śmignąłem w niecałe 3 godziny. Upał jak złoto, Kajka wlazła do basenu i pluskała się z Hubertem i Hanią. Wieczorem zrobiliśmy grilla - bardzo dobrego i poszliśmy w rezultacie spać koło 1.

sobota, 2 sierpnia 2014

02.08.2014

Świetnie. Łukasze zostawili mi dzieci i pojechali na calutki dzień do centrum handlowego. Zabrałem Hankę i Huberta - miałem wejść z nimi do Kopernika, ale wstrzymali na parę godzin sprzedaż biletów, bo było już pełno ludzi. Ok, próbowałem coś zaproponować, ale albo jedno albo drugie kręciło nosem, w mordę ich mać. No to się zeźliłem, powiedziałem, że wychodzimy i robimy to co ja powiem albo wracamy. Poszliśmy na pyszne lody, do Muzeum Techniki i na XXX piętro, po czym wróciliśmy na obiad. Skoczyłem jeszcze do centrum po paczkę i wydruk, ale sprzed samych drzwi na metro centrum  zgarnął mnie porządkowy i kazał wyjść - ktoś wpadł pod metro. Cholera, 10 sekund wcześniej i zdążyłbym! Straciłem z pół godziny przez to! Jeszcze jakimś Włochom pomogłem znaleźć drogę do hotelu :) Łukasze wreszcie pojechali po 20, sprzątnęliśmy, Kajka śpi, a my zamiast się pakować, odpoczywamy...

piątek, 1 sierpnia 2014

01.08.2014

Koło południa okazało się, że jednak śwagry nadciągają. Szturmem do sklepu, 500 złych w plecy i przyjechali koło 16. Szybki obiad i biegiem nad Wisłę, obserwować Godzinę W na rzece. Potem spacer na Starówkę, trochę przesmradzania, awantura o głupie lody i wreszcie powrót. Na koniec dnia po piwku i flaszka.