* Pamiętnik z życia - jeden dzień, jedno zdjęcie * A diary of a life - one day, one photo * Tagebuch des Lebens - ein Tag, ein Foto * Diario de la vida - un dia, un foto * Denník života. Jeden deň, jedna fotografia * Дневник жизни. Один день, одна фотография * Diary ya maisha. Siku moja, moja ya kupiga picha
czwartek, 31 stycznia 2013
31.01.2013
Całodniowa wycieczka do Zakopanego przez większość czasu mijała nieźle i zgodnie z harmonogramem. Półtorej godziny szlajania się po Krupówkach, przystanek w cukierni, spacer pod Skocznię i aqua park. Na basenie też było spoko, dopóki nie okazało się, że musieliśmy czekać półtorej godziny na autokar. Mało kota nie dostaliśmy.
środa, 30 stycznia 2013
30.01.2013
Chyba mnie dzień dzisiejszy zmęczył. Rano trzy godziny jazdy na nartach w deszczu, po południu półtorej na łyżwach, wieczorem jeszcze kalambury... Jak dziś w nocy znowu ci gówniarze z góry będą hałasować o 3 w nocy, to ruszę tyłek spod kołdry i ich pomorduję...
wtorek, 29 stycznia 2013
29.01.2013
Czuję dzisiejszy dzień w kościach. Rano po śniadaniu biegiem do wypożyczalni z dzieciakami, potem 2 godziny jazdy - Polczakówka jest niedługa, ale stroma, fajnie się jeździ. Po obiedzie przegoniliśmy wszystkich do centrum i z powrotem, a wieczorkiem dyskoteka, która wyszła dzięki Amandzie i tabletowi Oliwki. Miała być wspólna dyskoteka z Łodzią, ale tamci kręcili nosem, że ze szczylami, to się nie bawią, a nasi nie chcieli rąbanki. Amanda wzięła wszystkich do świetlicy i tam pląsają. I fajnie.
poniedziałek, 28 stycznia 2013
28.01.2013
Opóźnień nie będzie, bo daję radę się połączyć, choć słaby sygnał mam. Droga minęła bez większych zakłóceń, poza kontrolą policji. Ośrodek naprawdę super, pokoje bardzo dobre - jedyny mankament jest taki, że trzeba dymać na stok. Niby po drugiej stronie ulicy, ale... brak przejścia. Już widzę te dzieciaki, jak drałują 20 minut z nartami... Łuhuhu.
niedziela, 27 stycznia 2013
27.01.2013
Po wyspaniu się ostatni raz na dwa tygodnie, trochę ogarnęliśmy chałupę i pojechaliśmy do mamy na herbatkę. Zabrałem jej całe wory starych zdjęć, winyle i parę gier... Od razu pojechaliśmy po Hankę i cały wieczór spędziliśmy w chałupie. Teraz spakowany, gotowy na wyjazd. Jutro kierunek Rabka-Zdrój, więc, jeśli nie będzie tam internetu, wpisy uzupełnię za dwa tygodnie.
sobota, 26 stycznia 2013
26.01.2013
Nawet się wyspałem. Potem spacer, zakupy, obiad w naleśnikarni... I na 7 pojechaliśmy do teatru Komedia, na sztukę 'Dziewczyny Z Kalendarza'. Zaczęło się średnio, środek boki zrywać, końcówka nieco melancholijna. Ale w sumie warto. A teraz siedzimy i pijemy grzańca. Pycha.
piątek, 25 stycznia 2013
25.01.2013
Ostatni dzień... Ufff... Chociaż dwa tygodnie bez szkoły. Lekcje przeszły wyjątkowo spokojnie, ale potem kolejne zajęcia, nagranie w radiu i dopiero powrót... Kurde, zima w pełni! Ciekawe jak długo, bo ja zaczynam mieć dość ciągłego odśnieżania...
czwartek, 24 stycznia 2013
24.01.2013
Zima trzyma! Sypie dziś równo cały czas! I nie ma przebacz, trzy razy samochód odśnieżałem. Lekcje jakoś przetrwałem, 6a miała pokaz chemiczny i fizyczny, a przez ten czas dostałem propozycję obfotografowania klasy na końcoworoczną pamiątkę. Spoko. Trochę spraw bieżących, potem tylko obiad w Curry House, zebrania młodsze i kolonijne i... dziś w domu byłem już o 20:30... Fajnie.
środa, 23 stycznia 2013
23.01.2013
wtorek, 22 stycznia 2013
22.01.2013
Rano obudziła mnie godzinę wcześniej Gosia, biegając po domu i jęcząc z bólu. Zamiast wziąć porządny Ibuprofen, łyknęła No-Spa i oczywiście nic nie pomogło. Wyrwany nagle ze snu, raczej dobrego humoru nie miałem... Tym bardziej, że czekało mnie jeszcze zastępstwo na okienku... Ale jakoś poszło. Jutro mam maraton, okropne. A zima jest taka zimowa, że hu-hu!
poniedziałek, 21 stycznia 2013
21.01.2013
Robi się Syberia wręcz. Sypie śnieg, codziennie muszę odkopywać Korsarza... Zimna zima. Dziś mieliśmy radę, na szczęście jeden z prelegentów zachorował, więc była trochę krótsza... Strasznie dużo roboty papierkowej doszło, nie wiem po co to komu...
niedziela, 20 stycznia 2013
20.01.2013
Jak mi się nie chciało jechać do tego Rialto! Ale pojechałem - lekko mi się rano przysnęło i wstałem 9:45 - zdążyłem bez problemów. Z problemami za to szła prezentacja - Grześ nie wspomniał, że p. szefowa wyjeżdża i powinienem wziąć swój komputer. Spoko, wziąłem z recepcji. Komputer rozłączał co jakiś czas ekran - ok, przetrwałem. Bałem się, że będzie za mało, ale skończyłem po 15, a i tak ucinałem... Ufff, już to jest za mną. Ledwo wróciłem na obiad, pojechaliśmy do kina na Django - świetny film! I jeszcze miałem podpisać recenzję dla Magdy - ale coś się spaprało i jutro mnie będą o to gonić... Strasznie zabiegana niedziela!
sobota, 19 stycznia 2013
19.01.2013
W zasadzie cały dzień sypie. O 8:30 jakaś mamuśka od Gosi z klasy mnie obudziła, bo zadzwoniła do niej, szukając... szklarza. Szklana jej morda mać. Poszliśmy na spacer, wywaliliśmy choinkę, wytrzepałem dywan (kurna, -10, śnieg po kolana, a ja jak pierdolnięty trzepię dywan o 19:00!). No i staram się przygotować na jutro...
piątek, 18 stycznia 2013
18.01.2013
Piętek, jak to piątek - pierwsze dwie godziny dziś przeszły w miarę spoko. Potem musiałem pozałatwiać papierki Antka i skończyłem na zajęciach popołudniowych. Zimno się robi jeszcze bardziej, a niedziela mnie przeraża, bo mi się bardzo nie chce...
czwartek, 17 stycznia 2013
17.01.2013
W końcu opłaciłem ten konkurs... Przebrnąłem lekcje - ostatniej na szczęście nie miałem, dlatego mogłem pozałatwiać wszystkie sprawy bieżące, nawet się wyrobiłem na fotokoło, gdzie Olgierd z Jankiem, jak zwykle, mieli masę ciekawych pomysłów :)
środa, 16 stycznia 2013
16.01.2013
Echch... Przyjechałem do domu później, niż normalnie. Lekcje - wyczerpujące. Rada - na głodniaka. Antek odszedł z klasy, to teraz zaczynają się pchać na jego miejsce. Na obiad pojechaliśmy na McDonald'sa na romantyczną kolację :P Głowa mnie boli po szkole i nie jest fajnie. A śniegu po kolana...
wtorek, 15 stycznia 2013
15.01.2013
W pracy, zamiast w pół do 10, siedziałem już o 7:30 i drukowałem te cholerne papiery na Olimpusa. Po zajęciach wieczór z ocenami i wypełnianiem statystyk, bo jutro przecież rada kwalifikacyjna i podsumowanie. Się zmęczyłem...
poniedziałek, 14 stycznia 2013
14.01.2013
Papiery na Olimpusa nie przyszły - skandal po prostu... Zabieganość dziś średnia, dobrze, że się wyspałem, bo jutro jakiś dramat, muszę iść do pracy 2 godziny wcześniej. Zima w pełni, mróz i śnieg.
niedziela, 13 stycznia 2013
13.01.2013
Boszsz, ile ja mam przygotowań na przyszłą niedzielę... Przynajmniej się wyspałem, pouczyłem trochę, obejrzałem film i... odmroziłem Korsarza, którego pokrywała równie gruba warstwa lodu, co śniegu. I wieczorem pojechałem po Gosię - zdążyłem akurat, jak podjechał Radex.
sobota, 12 stycznia 2013
12.01.2013
Pogoda dziś marna, doprawdy. Pół dnia sypało, poza tym jakoś zimno... Całościowo poświęciłem się przygotowaniom do przyszłoniedzielnego wystąpienia w Rialto, słuchaniu muzyki i oglądaniu filmów. No i skoczków, oczywiście. Gosia kilka razy dzwoniła jako do pomocy anglistycznej, bo z Hanią próbowała walczyć z pracą domową, ale Hania miała raczej inne plany... Heh. Spokojny, laidbackowy dzień.
piątek, 11 stycznia 2013
11.01.2013
Rano Gosia się zdecydowała jechać do Olsztyna, spakowała się w 10 minut i... po pracy pojechała. Bang. Tymczasem, jak zwykle w piątek, dwie pierwsze godziny to koszmar, potem poszło. Jeszcze musiałem spóźnione projekty do urzędu zanieść... Po zajęciach zajechałem na chwilkę do Kuli, gdzie z Jeżozwierzem, Nagashem i Adim zniszczyliśmy majki :) Spoko. Jutro się może wreszcie wyśpię.
czwartek, 10 stycznia 2013
10.01.2013
Ale męczący dziś dzień, fatalnie. Lekcje mnie zmęczyły, najbardziej pływacy z czwartej - chociaż pierwszaki były w porządku. Z nieba pada papka deszczu ze śniegiem, jest mokro, paskudnie, ślisko i obrzydliwie grypowato. Prawie udało mi się nie zrobić fotokoła, ale się znalazły klucze i zrobiliśmy z Olgierdem dwie, zaskakująco udane sesje. I na koniec zostałem ucieszony zrobieniem projektem do urzędu na 4 stycznia... Mamy 10-tego, tak? Super.
środa, 9 stycznia 2013
09.01.2013
Się zima z powrotem zrobiła... No i dobrze, że trochę śniegu, bo co to za styczeń? Najgorszy dzień w tygodniu przeżyłem jakoś szczęśliwie. Skoki w Wiśle oczywiście nasi spaprali. Taka tam środa...
wtorek, 8 stycznia 2013
08.01.2013
Miał być jutro konkurs angielskiego w szkole. Nie będzie, bo nie przysłali kart odpowiedzi, a 6-ste klasy dostały karty do... niemieckiego. Masakra. Latałem po szkole i odmawiałem wszystkich. A po pracy przypętał się ksiądz na kolędę - namawiał mnie na oazę! Nie do wiary... że tak powiem.
poniedziałek, 7 stycznia 2013
07.01.2013
Dzień byłby fajny, ale... ubył mi Antek z klasy :( Zdaje się matematyka go załatwiła... Szkoda. I denerwowali mnie wszyscy, bo wydziwiali nad moim dzisiejszym ubraniem, jakbym w spódniczce przyszedł - a to tylko sweter! Dziwni ludzie.
niedziela, 6 stycznia 2013
06.01.2013
Ufff, w ogóle się z domu nie ruszyłem, a tyle roboty miałem, że coś strasznego. Cały dzień przed komputerem... Prezentacja, projekt - cały dzień zabawy. Odpoczynek? Średni, boli mnie tyłek i plecy od siedzenia...
sobota, 5 stycznia 2013
05.01.2013
Rano musiałem się zerwać (no dobra, 9:30) i pojechałem na wycieczkę po Saskiej Kępie. Chociaż co chwila padało, lubię takie prywatne wycieczki dla małej grupy :) Fajnie było, tylko zmarzliśmy jak piorun. Po powrocie siedzę nad prezentacją do Rialto i już nie mogę...
piątek, 4 stycznia 2013
04.01.2013
Luźny jakoś dziś dzień miałem - poza pierwszymi dwiema godzinami, których nie znoszę... Na trzeciej lekcji przyszedł Marcin Żewłakow i całą lekcję trwało spotkanie, całkiem zresztą przyjemne. A potem skończyłem i... wróciłem sobie do domu, wychodząc już tylko na zajęcia dodatkowe. Przyjemny dzionek (poza pierwszymi dwoma godzinami, brrrr...).
czwartek, 3 stycznia 2013
03.01.2013
Tak, nie lubię czwartków - na szczęście dziś była krótka rada, dzięki której oszczędzono mi ostatniej lekcji... Przeżyłem jakoś... Zaczynać rok od najgorszych dni w pracy to nie w porządku... I jeszcze leje jak piorun... Co to za zima?
środa, 2 stycznia 2013
02.01.2013
Ciężki jest powrót do rzeczywistości, ale dało jakoś radę. Trochę się wkurzyłem na koniec, bo Zuzia i Piotrek się spóźnili na kółko i zdążyłem wsiąść do samochodu, a tu dzwonią, że oni czekają - 20 minut po czasie! Co tam... Przeżyłem noworoczny powrót!
wtorek, 1 stycznia 2013
01.01.2013
Niesamowita noc! Koło 21 dotarliśmy na Chmielną i doznaliśmy szoku w sali... Wszystko wyglądało, jak wesele partyjne! Sztandary Stronnictwa Demokratycznego, zdjęcia ze zjazdów, polskie flagi wiszą... No i stoły, katering... I głośniki rzężą... Wszyscy byli lekko zdruzgotani i zaczęli nadawać tempo rozlewaniu, żeby pokonać pierwsze, nieciekawe wrażenie. Przy naszym stole siedziało międzynarodowe towarzystwo, bo Szwajcarzy, Hiszpan, no i przecież Dziubki przyjechali z Francji, a siostra Natalii z mężem z Australii... A i DJ był afrykański. Jak się już zaczęło, okazało się, że kuchnia niezła, napoje ile wlezie, DJ gra świetnie... Z Jesusem sobie pogadałem po hiszpańsku, potańczyliśmy z Gosią prawie do upadłego... Lokal opuściliśmy ok. 4, zmęczeni, bo po północy, jak DJ włączył set, to się nie dało zejść z parkietu aż do 3:00. Rano zebrałem się ok. południa, Gosia 14:30 i bim bam bom cały dzień. Nawet się nie ubrałem :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)