poniedziałek, 31 grudnia 2018

31.12.2018

Mieliśmy niby iść do Ideców, ale... Gosia jest mocno przeziębiona i chrobotnęło w krzyżu i leży. Wszystko oczywiście spadło na mnie. Ostatnie zakupy, poleciałem na pocztę po płytę, do apteki i przyszło nam przygotowywać kolację. Nowy Rok witaliśmy z TVN, mała ledwie dała radę, choć szalała jak mało. Powoli jakoś się toczyło, stary rok pełen niespodzianek odszedł w bólu...

niedziela, 30 grudnia 2018

30.12.2018

Gosia mnie obudziła o 6, kręciła się i robiła masę hałasu, szlag mnie trafiał... Przedrzemałem, wybudzany co chwilę do 8 i się podniosłem. Poszliśmy do kościoła, dałem się wyciągnąć i żałowałem - msza dziecięca w tym upale z księdzem, który się jąkał jak trzecioklasista, mało mnie tam nie ubiło, nigdy więcej... Potem w biedrze wydałem 250 złych - idziemy na sylwka do Ideców. Ok, mogło być lepiej, ale niech tam... Potem żona zaległa, a ja oglądałem skoki - nasi poza pudłem, ale trzech w pierwszej ósemce - to dobrze. Skończyłem Tom 10, czad, mogę zacząć Bielany :)

sobota, 29 grudnia 2018

29.12.2018

Mieliśmy się wyrobić rano, ale wyjechaliśmy 11:45... Droga była wyjątkowo luźna i dotarliśmy do domu w trzy godziny, ale z sikaniem i zakupami! Wreszcie w domu! Mogę posłuchać muzy, popisałem Augustówkę niemal do końca i luzik.

piątek, 28 grudnia 2018

28.12.2018

Śpimy tu do 9:30, czad. Dziś znowu lało cały dzień, więc nie było sensu nigdzie wychodzić: czytaliśmy, leżeliśmy, luzik. Na 16 pojechaliśmy do Długokęckich z dwugodzinną wizytą. Było miło, ale trzeba było wrócić 0- i tak byliśmy w chałupie koło 20. Młoda chodzi tu spać o 22 lub później, jak my ją odzwyczaimy? Jutro wreszcie wracamy, dość...

czwartek, 27 grudnia 2018

27.12.2018

Korzystając z przerwy w deszczu, pojechaliśmy sobie do Olsztyna, poszwendać się nieco po mieście. No i fajnie, ze dwie godzinki łażenia były w sam raz. Teściowa stękała, mała mało nie wpadła pod samochód itp, ale ok. Coś się działo, nie? Wróciliśmy pod wieczór, na szklaneczkę łyskacza z kolą i tak nam sobie dzień minął.

środa, 26 grudnia 2018

26.12.2018

Ot i była sobie zima - wszystko spłynęło z deszczem, a bałwan wygląda tragicznie... Cały dzień w chałupie, ale nie szkodzi. Spędziłem go na czytaniu i leżeniu, pełen relaks i odpoczynek, przerywany żarciem. Kajka nie siedziała dziś na górze, bo Łukasze pojechali do Giżycka i trochę męczyła o zabawę...

wtorek, 25 grudnia 2018

25.12.2018

Zima trzyma - pięknie jest! Znowu godzina straty życia w kościele, a potem żarcie i żarcie... Daliśmy teściom prezent z okazji 41. rocznicy i udało się wyjść na dwór. Łeb mnie trochę bolał, ale przeszło po spacerze :) Sanna pyszna, kulig, śnieżki, bałwan - fantastycznie! Po południu przyjechali Sosnowscy, posiedzieliśmy trochę, osuszyliśmy sporo wiśniówki i trzeba było udać się na spoczynek.

poniedziałek, 24 grudnia 2018

24.12.2018

Piękna zima! Do popołudnia ciągłe przygotowania i w sumie nawet człowiek nie wyszedł na zewnątrz. Wigilia zaczęła się o 17, skończyła niecałe 2 godziny później - ot, święto... Kajka w szczęściu zabawkowym, ja dostałem bluzę i t-shirt, książkę z lidla, kubek, czekoladki, płyn prysznicowy i skarpetki. OK. Młoda dostała lampkę, przy której absolutnie musi zasypiać.

niedziela, 23 grudnia 2018

23.12.2018

Ktoś narzeka, że nie ma białych świąt? Cóż, ładnie sypie! Wprawdzie cały dzień mija na przygotowaniach do wigilii, ale udało mi się też wyjść do sklepu na chwilę (poza kościołem oczywiście :(). Dzień minął w sałatkach, śledziach i mięsiwach. A skończył w browarku :) 

sobota, 22 grudnia 2018

22.12.2018

Mieliśmy ruszyć rano, ale wygrzebaliśmy się dopiero około 12. Zdążyłem zapakować hondę po brzegi, zatankować, pojechaliśmy do sklepu i dopiero ruszyliśmy. Droga była ok, aż do Mławy, przez którą jechaliśmy z godzinę - wycinali jakichś gości przez dach, bo puknęli się nieźle... Dojechaliśmy po 4 godzinach w deszczu, jakiś rekord. Wieczorne piwko i luzik.

piątek, 21 grudnia 2018

21.12.2018

Ledwo wstałem o 6... Dobrze, że to ostatni dzień, bo ledwo ciągnę... Trzy pierwsze godziny przeszły - w 8c nie było nawet połowy, 6a pisała test, a 6c jak zwykle beznadziejna, co za typy... W okienku poleciałem po kasę do dbfo, wyrobiłem się. Przy okazji wpadłem do Ewy oddać kasę, a tu impreza - cała administracja z tortem! Się załapałem :) Klasowa wigilia, mimo, że Marceli przygotował ją super, skończyła się po kwadransie i było drętwo, a mnie nie chciało się już zagrzewać ich do walki, nie mam siły. W 5p była ledwie połowa, więc oglądaliśmy angielskie filmiki. Poleciałem do autobusu, a tu... Na S8 był jakiś wypadek, bo korek tragiczny, co chwila straż, policja, lawety... 20 minut czekałem na autobus i nie było w sumie żadnego. Pojechałem dookoła i rezultat był taki, że młoda wpadła na trening trzy minut po czasie, a ja poleciałem coś zjeść tak zawinięty, że nie wiedziałem, co zrobiłem z plecakiem... Na szczęście zostawiłem na ławce w szatni. Wróciliśmy po 18, chwilę odpocząłem, ogarnąłem młodzież i stanąłem na zmywaku - zeszła godzinka. Padam.

czwartek, 20 grudnia 2018

20.12.2018

Jeszcze parę takich dni i się wykończę... Rano się udało ze wszystkim, jakoś poszło z młodą, a Gosia poszła do lekarza i sklepu i miałem te 40 minut spokoju. W pracy totalne marnotrawstwo czasu, lekcja na zmianę z okienkiem, więcej dyżurów niż lekcji, a na ostatniej godzinie była moich 10 z polskim zamiast angielskiego, bo im tak Marta powiedziała... Ale przy okazji załatwiłem sprawę z Igą, szkoda że Klapkens wpierdzieliła się ze swoimi trzema groszami we wszystko i popsuła szyki. I jeszcze z ryjem do mnie wyskoczyła, ale ją szybko usadziłem, głupio jej było i aż mi ciasto ze swojej wigilii przyniosła :P Podjechałem po lekcjach na pocztę, bo Kuba chory, ale nic nie ma :( Wróciłem sobie na piechotę z centrum do Młynowa i stamtąd podjechałem tramwajem. Odgruzowałem wóz i zabrałem dziewczyny na ostry dyżur. Gosia sobie czekała, a my z Kajką ruszyliśmy w sypiący śnieg do parku Pawełka i na Zachodni - cudnie było. Gosia nic dalej nie wie, histeryzuje i zawraca dupę... Jutro ostatni dzień, dobrze, bo ja już nie mogę...  

środa, 19 grudnia 2018

19.12.2018

Zdążyłem nawet na odprawę, więc było ok. Przesiedziałem dwie godziny na egzaminie próbnym, trochę się wynudziłem, ale niech będzie. Zamiast iść na lekcję (dobra, Agnieszka K. poszła, dwie klasy na raz były, więc bez jaj), załatwiłem mnóstwo rzeczy: Tymona pracę na muzykę, mamę Igora, rachunek dla króla Jagiełły... Pojechałem na Saską Kępę po płyty, potem na pocztę (niepotrzebnie) i na Natolin oddać Kubie rachunek. Cały czas w stresie, bo żona zadzwoniła, że ma opryszczkę, a to jest fatalne dla dziecka! Histeria! Ech... W końcu nic z tego nie wyszło. Byłem jeszcze w Orange, zjadłem hambuxa, zrobiłem zakupy, odebrałem paczkę i Kajkę i wreszcie dotarłem do domu. Próbowałem drzemać, ale nie ma tu takiej opcji, ciągle któraś czegoś chce ode mnie... Staram się pisać Augustówkę - muszę to skończyć w miarę szybko...

wtorek, 18 grudnia 2018

18.12.2018

Bajzel z tymi próbnymi straszny... Półtorej godziny spędziłem na korytarzu - przynajmniej ogarnąłem rzeczy do sprawdzenia :) Potem test u 5c - od czapy, bo z nimi nie mam nawet lekcji i nie dostanę za to zastępstwa. Potem 6s razem - ale było chyba 6 osób z 26, rewelka, stracony czas. Tylko z moimi zrobiłem normalną godzinę wychowawczą. Potem do dbfo z papierami i zleceniem kasy, do domu i na obiad. Odebraliśmy młodą, kupiliśmy malutką choinkę i jak dziewczyny ją ubierały, to ja poszedłem na pocztę i po pendrajwa, bo Gosia musi oddać służbowego laptopa... No i jeszcze nakarmić małą, odkurzyć po ubieraniu choinki, wykonać telefony, wykąpać i położyć - no i żona zapomniała o pomidorówce, którą trzeba było zrobić. To jeszcze o 23 robiłem kurwa zupkę, bo ona nie zdążyła przez 16 godzin. Ja chyba powinienem tu jakiś etat dostać? No i wściekłem się znowu, bo mnie po raz kolejny wydymał Orange - nie wyłączyli mi usługi i wpisali sierpień 2019! No debile! Zmieniam operatora, bez kitu... 

poniedziałek, 17 grudnia 2018

17.12.2018

Noc była bardzo krótka, bo młoda przylazła o 2, a po 40 minutach bycia wyrywanym ze snu na skrawku łóżka, poszedłem do niej do pokoju. Spałem ze 4 godziny. W pracy osiem lekcji rządkiem, rewelacja. Mam już odruch wymiotny, muszę iść na jakieś wolne... Po pracy biegiem po małą, obiad - przy okazji wręczyliśmy jej prezent na urodziny, była zachwycona LOL lalą... Obejrzeliśmy mieszkanie na Gołuchowskiej, nawet niezłe, ale drogie... Muszę iść spać, zdecydowanie.

niedziela, 16 grudnia 2018

16.12.2018

Spałem do 8:30 - to jest chyba maks, bo i tak się o tej porze budzę... Młoda po jakimś czasie zaczęła się drzeć - 'mamooo, tatooo!!!' - śnieg zobaczyła! Ogarnęliśmy się i poszliśmy na sanki, taka impreza. Przy okazji był bałwan i śnieżki, więc godzinka cudowna. Potem wróciliśmy, bo trzeba było robić obiad - mama oczywiście przyszła za wcześnie, posiedzieliśmy chwilę, wymieniliśmy się prezentami i oglądaliśmy skoki: Żyła drugim Stoch trzeci, Kubacki piąty... Ten Kobayashi w tym roku zwariował, wszystko bierze. Ledwo mama wyszła, zadzwonił Alexądr, żeby oznajmić, że mieszkanie sprzedane i nie mamy po co jechać. Kurde. Szkoda mi. Ale trudno. Po prostu poczywamy sobie teraz, jutro poniedziałek, więc 5 rano będzie grana. 

sobota, 15 grudnia 2018

15.12.2018

Spałem do 8 z hakiem - hura. Podniosłem się z dwóch powodów: młoda się obudziła, a po drugie miałem odbębnić wycieczkę. Ruszyłem samochodem, co było błędem, bo przecież wokół starówki nie ma gdzie stanąć, a hondy do kieszeni nie schowam... Lekko spóźniony dotarłem, ale nikogo nie było. Za chwilę przyszedł Paweł, ale kazałem mu wracać do domu, bo z jednym nie będę łaził, nie? Zamiast tego pojechaliśmy na zakupy, przez co wydałem z 800 złych, wspaniale. Wróciliśmy na drugą serię skoków, Żyła okazał się drugi, Stoch chyba 8, Kubacki 13 - nie było źle. Potem pograłem z małą w nowe gry, pozmywałem, przygotowałem na jutro mięso (Kaja z odrzutów zrobiła masterszefa... :P). Jutro znowu dość intensywny dzień...

piątek, 14 grudnia 2018

14.12.2018

Oczywiście, w związku z odprowadzeniem młodej do przedszkola, znowu się spóźniłem na konkurs. Ale poczekali łaskawie i zaczęliśmy z jedynie lekkim opóźnieniem, które za moment zrobiło się dużo większe, bo okazało się, że 8 osób nie ma na liście. Poziom dramat, leżeliśmy ze śmiechu miejscami, mieliśmy problem z wyborem podium w kategoriach, straszne. Na szczęście nasi pod wodzą Karoliny wypadli nieźle i zajęli 2. miejsce. Po akcji poleciałem po paczki i prezent dla małej na urodziny, zjadłem w Sajgonie i wróciłem do domu, aby zaraz wyjść na jasełka. Przedstawienie fajne, Kajka dała radę bez płaczu! W domu młoda zajęła się zabawkami, ogarnęliśmy chałupę do końca i przyszły siostry Anieli z Krzychem. Siedzieli aż do 9, Kaja poszła spać o 22. Ja też ledwo siedzę...

czwartek, 13 grudnia 2018

13.12.2018

Znowu dzień w biegu... Rano udało mi się odprowadzić małą i oddać samochód do wulkanizacji - wreszcie... Lekcje przeszły w miarę szybko, złożyliśmy Ewie życzenia, żeby nie było  :P Potem biegiem po wóz, na biegu wrzuciłem pizzę z biedry i pojechaliśmy na imprezę do Kolorado. Kajka dostała dziesiątki świetnych prezentów, pani Kinga przyszła na imprezę - szok straszliwy! Zabawa setna, ale już dość...

środa, 12 grudnia 2018

12.12.2018

Kolejny dzień w dzikim biegu. Ledwo wstaję przed szóstą, młoda również i człapiemy po ciemku na miejsce... Lekcje niby idą szybko, ale przy okazji sporo szarpania się ze wszystkim. Po lekcjach odebrałem paczki z poczty i skoczyłem do traktu, wróciłem do szkoły po proformę i zaniosłem ją do likwidacji, zjadłem obiad i polazłem na radę. Czepnęli się moich łobuziaków, żeby im wstawić nieodpowiednie, ale nie wiem, czy to aż tak dobrze powinno być... Zebranie było ok, ale slalomem musiałem omijać kłody i ogony odwracanych kotów... W domu byłem 20:30, Gosia robi ciasta i cały czas marudzi - chcą nam to mieszkanie opchnąć, ale nagle jest mnóstwo problemów, płacz, histeria... Ja nie mam siły... 

wtorek, 11 grudnia 2018

11.12.2018

Znowu przed szóstą... Boli. Lekcje przeleciały szybko, nawet, jeśli miałem dwa zastępstwa - z 8p to ledwo się zorientowałem w ogóle, robili co chcieli, bo musiałem kupić bilety do Turcji na styczeń. Miałem jechać po płyty, ale... gadka z moimi się przedłużyła i za późno wyszedłem. Zdążyłem tylko ogarnąć bibliotekę, zjadłem obiad w domu i ruszyłem po młodą. Ta zanim zjadła, to minęła kolejna godzina i po zakupy na czwartkową imprezę pojechaliśmy dopiero później. Wróciliśmy 20:30 w skrajnym zmęczeniu. Padam na twarz, mam dość...

poniedziałek, 10 grudnia 2018

10.12.2018

Po całym tygodniu harówki, wstałem sobie o 5 i poszedłem do pracy na 7. Rano lało, okropne. Lekcje mijały, wykończyła mnie 5p jak zwykle, co za ludzie?! Skończyłem o 14:30, wyszedłem z pracy i pojechałem do domu zjeść. Porąbały mi się godziny treningu i myślałem, że dziś na 17:30, więc byłem u młodej o 17, a tu jeszcze pół godziny... Ech... W czasie treningu polazłem po kasę za treningi. Kończę ewaluację wizyty, zaczynam wchodzić w klasyfikację próbną. Odpocznę kiedyś?

niedziela, 9 grudnia 2018

09.12.2018

Dzień niby leniwy, ale  umyłem łazienkę, odkurzyłem mieszkanie i zrobiłem obiad... Kiedy trzeba było już iść do Kazików, to mnie zmogło i ledwo wstałem. Mieliśmy iść na chwilkę, ale oczywiście wróciliśmy po 3 godzinach. Dzieciaki bawiły się świetnie, u nas też było ok, wróciliśmy akurat na Master Chefa. Wygrała Ola - zgodnie z moimi przypuszczeniami. Teraz kończę ewaluację spotkania, ogarniam porzucone kwestie i zaraz idę spać. Nikt mi wolnego nie dał przecież...

sobota, 8 grudnia 2018

08.12.2018

Miałem odpoczywać, ale to przecież nie u mnie w domu. Tyle mojego, że spałem do 9. Potem szybko, bo masaż - pogoda na szczęście pozwoliła na spacer, więc zeszliśmy po skarpie, poznaliśmy z Kajką sympatycznego psa, spróbowaliśmy rozwalić lód na stawie, zaprzyjaźniliśmy się ze ślimakami i spóźnieni wróciliśmy na Ursynowską. Potem szybki transfer na Bemowo na zakupy i obejrzeć mieszkanie. Piękne, tyle, że raz, że parter, dwa, że wielki remont do zrobienia... Zobaczymy. Obiad zjedliśmy w Kebab Kingu i zalegliśmy na stałe.

piątek, 7 grudnia 2018

07.12.2018

Rano znowu na spotkanie z Europą... Ale dziś był bardzo ciekawy dzień. O ile same prezentacje zaczęły się średnio - Portugalczycy mieli tylko prezentację, Rumunki pośpiewały, więc było ciekawiej, to potem już tylko było lepiej. Najpierw Kasia z moimi zrobili porządne zajęcia sportowe, a po lunchu nastąpiły clou programu. Najpierw Turcy wyjęli instrumenty i dali fantastyczny koncert na santuri i bębnach - ciary! A potem Grecy potańczyli, aż wyciągnęliśmy wszystkich na salę gimnastyczną i wspólnie tańczyli Zorbę! Na koniec na chwilę pojechałem do domu i ruszyłem do Boruty. Ostatni obiad był bardzo sympatyczny, szkoda, że dyrekcja nie zaszczyciła nas swoją obecnością - była tylko Kasia i ja... Wizyta bardzo udana, mam nadzieję, że poprzeczkę ustawiłem wysoko :)

czwartek, 6 grudnia 2018

06.12.2018

W pracy byłem przed czasem, choć ledwo wstałem... Nauczyciele się oczywiście spóźnili, ale nie bardzo - niemniej jednak wyruszyliśmy na Warszawę około 9. Nie szkodzi. Przelecieliśmy przez Stare Miasto i na rynku był postój - poszliśmy z Turkami na kawę. Zimno jak skurczybyk! Ale poszliśmy dalej, kolejna godzinka i zmiana warty przed grobem. Łazienki, pałac i w sumie końcówka była w fotoplastikonie. Ciągle za wolno, cięgle w drugą stronę skręcają, ciągle nie słuchają... Ale się nie spóźniliśmy na szczęście, doleciałem do domu, wrzuciłem szybko na ruszt i pojechałem z młodą na imprezę do Maćka. Powrót koło 20:30 i znowu minęła godzina, zanim nastąpił spokój... Spać!!

środa, 5 grudnia 2018

05.12.2018

Moje misie spóźniły się pół godziny, więc zaczęliśmy przez nich, ale i tak obsuwa była spora... Musieliśmy przenieść grecką prezentację na później, bo po zajęciach Iwony poszli od razu na łuki. I tak musiałem podzielić grupę na pół... Nie wiem, czemu Greków nie było na basenie, bo okazało się, że było super - jak zwykle... Fernando mało nie oszalał z radości ;P Potem prezentacja, lunch i dwie prezentacje. Nasi pchają się drzwiami i oknami, fajnie. Ostatnie zadanie z kahoot trwało za długo i w sumie wyszliśmy ze szkoły po 16:30. Zanim kupiliśmy bilety i wsiedliśmy do 116, było późno. Autobus jechał latami. Ale światełka w Wilanowie dały radę... Spóźniliśmy się o godzinę...

wtorek, 4 grudnia 2018

04.12.2018

Spodziewałem się spóźnienia, ale punktualnie, pierwsi, byli Turcy! Wsiedliśmy do autokaru Włodka i pojechaliśmy przez deszcz. Jak dojechaliśmy, okazało się, że... zapomniałem prowiantu, kurwa. Trudno. Za chwilę doszliśmy do bramy, a to nie tu - ups, brama zamknięta, trzeba wjechać od miasta. No przecież na stronie napisane! Kurwa. Zanim ogarnęliśmy płatności, minęła z godzina. Warsztaty z wycinanek były fajne, zwiedzanie też, nie padało, choć było dość zimno. Trwało to latami. Nie szkodzi, starczyło jeszcze czasu na Mc Donalda i wróciliśmy idealnie na czas. Szkoda, że Strusówna zapomniała o gościu... Próbowałem dzwonić do matki, do niej i Bóg wie do kogo jeszcze, ale nikt nie odbierał. Zocha zapomniała. Zapomniała. Zamiast przed 18, byłem w domu godzinę później. I niby spokój, to jeszcze tysiąc telefonów. Spać.

poniedziałek, 3 grudnia 2018

03.12.2018

Spałem 4 godziny, świetnie. Poleciałem rano do hotelu - Turcy spóźnili się 20 minut, ale zauważyli, że bardzo mi się to nie spodobało :P Spotkaliśmy się w szkole, Karolina zrobiła integracje, a ja pokazywałem nauczycielom budynek. Potem prezentacje, spacer po Żoliborzu i prezentacje... Marek zrobił ogromne wrażenie, Tosia wypadła średnio, Zuzia poległa przed wejściem... No cóż, trudno. Oni są tak powolni, że rety... O 18 poszedłem do hotelu zaprowadzić ich do knajpy. Teraz Portugalczycy przyszli 15 minut później... I po chwili Christos i Efthalia wraz z Marcelo i Jorge'm zgubili się na Nowym Świecie. Leje, a ci poszli sobie w drugą stronę... Matko, co ja się z nimi mam... Impreza w Browarmii była lekka, wesoła, przyszła Agnieszka i już o 22 byłem w domu. dostałem sporo prezencików i jest miło, choć Prigkita działa mi wielce na nerwy, ale jak! 

niedziela, 2 grudnia 2018

02.12.2018

Rano było nieźle. Zjadłem, ogarnąłem się i pojechałem na 10:40 na lotnisko po Greków. Tu się akurat wszystko odbyło słusznie: przyjechali z lekkim poślizgiem, ale rozdałem ich i odwiozłem starych do hotelu. Nie mogłem znaleźć miejsca, stuknąłem coś tyłem, ale dało radę. Załatwiliśmy kasę i bilety i wróciłem do domu. Dobrze, że o 13 odwołana została wizyta, bo bym nie zdążył... Poszliśmy na zakupy, zjedliśmy i przyszła Agata z siostrą obejrzeć mieszkanie. Siostra robiła hardą minę, ale widać, że jej się podobało :P Przed 18 byłem po Turków, ale Rumuni przybyli 40 minut później i wyszli pierwsi... Oddałem ich rodzinom i czekamy na Turków. Nie dość, że ich przetrzepali, to jeszcze wyszli złym wyjściem :P Odwiozłem Rumunki do hotelu, Turków wziął Mroziński i się udało, również z biletami. Choć długo to trwało, spóźniłem się na Master Chefa i zaczął padać marznący deszcz - a ja bez opon zimowych... Na 23 jechałem po Portugalczyków, szklanka na ulicy, jechałem 40 km/h... Przyjechali, wyszli długo potem i też złym wyjściem. Finalnie byłem w domu o 1:30...

sobota, 1 grudnia 2018

01.12.2018

Nie wiem, że w wolne dni to dziecko nie może spać dłużej, niż do 7:30... Wstaliśmy i zabraliśmy się do sprzątania - do 11 było gotowe. Przyszła dziewczyna i w sumie gdyby miała gotówkę, dałaby nam ją od razu... Zachwycona. Ale tuż po jej wizycie zadzwoniła babka powiedzieć, że sory, typ sprzedał już to mieszkanie, które chcemy. Kurwa, ładnie, mieliśmy czas do wtorku podobno... Przyszedł jeszcze jeden z agencji, może coś z tego będzie, ale nie mamy chałupy generalnie, lipa... O 15 pojechałem na targi i posiedziałem godzinę - ludzi było sporo, dużo książek podpisałem i usłyszałem mnóstwo przyjemnych rzeczy - posiedziałbym dłużej, ale musiałem skoczyć na pocztę i wysłać płytę i pójść na zakupy. W rezultacie w domu byłem koło 20. Padam na ryj, a jutro zaczyna się tydzień kołomyi. Będzie się działo! 

piątek, 30 listopada 2018

30.11.2018

Musiałem jednak przyjść na pierwszą lekcję, słabo... Ale potem poszliśmy z Robertem i Magdą na szkolenie do dzielnicy. Było ok, wpadła na salę jakaś wariatka i gadała różne głupoty, ubaw był przynajmniej. O 13 wypadłem, żeby polecieć do szkoły po dzieciaki i ruszyliśmy do MALu na zajęcia z aplikantkami. Było ok. Potem powrót, telefony do doradcy, od kupujących, sprzątanie w pędzie, zakupy, czy ja mogę kiedyś usiąść i odpocząć? Poproszę?

czwartek, 29 listopada 2018

29.11.2018

Spać mogłem niemal do 8, co za radość! Ale humor mi zdążyła żona popsuć, bo ona nie wie, bo tamto mieszkanie to, ona się boi, kurwa, odwołajmy wszystko i zamieszkajmy w puszczy... Cztery lekcje przeszły szybko, zjadłem, zrobiłem Kubę i wróciłem na dyskotekę. Fajnie, że było więcej nauczycieli niż uczniów, bawili się średnio. Nie wiem, po co ja tam byłem, bo mich było tylko dwóch. Wróciłem koło 21 przez Kavę. Ludzie zaczęli dzwonić o mieszkanie, ciekawe, co z tego wyniknie?

środa, 28 listopada 2018

28.11.2018

Młoda wróciła wczoraj z takim koszmarnym katarem, że została w domu. Udało mi się przebrnąć przez lekcje, pomiędzy którymi robiłem tysiąc rzeczy związanych z wizytą. Potem pojechałem po umowę, odebrałem paczki z poczty, zajrzałem do Traktu, gdzie utknąłem u hrabiego na kolejną godzinę... Przez to szybko poleciałem do dbfo i wróciłem. W domu oczywiście pierdolnik: pozmywaj, odgrzej sobie obiad, bo żona gada przez telefon półtorej godziny, zrób dziecku kolację, wykąp i połóż... Ciotka nie kupi od nas mieszkania, umieściliśmy na gumtree, zobaczymy, co z tego będzie... ona ma kolejne pomysły skrócenia kredytu: zęby w ścianę i żryj gruz. Japierdolę...

wtorek, 27 listopada 2018

27.11.2018

Młoda załatwiła sobie katar jakiś, ale do przedszkola poszła. Zimno jak cholera. Lekcji niby tylko cztery, ale plus dwa zastępstwa to już za dużo, bo przecież w międzyczasie ogromna robota z wizytą. Udało się wreszcie z ostatnimi osobami, rozlokowałem wszystkich po domach. Poza tym okazało się, że facet z Górc che nam to mieszkanie jednak sprzedać po niższej cenie, więc polecieliśmy do expandera i dowiedzieliśmy się, że jesteśmy pięknie wypłacalni. Oby tylko ciotka kupiła to mieszkanie na biegu... Wieczór oczywiście spędzony na uzupełnianiu programu itp.

poniedziałek, 26 listopada 2018

26.11.2018

Będę to powtarzał - 5 rano mnie wykańcza. Przy okazji ta ilość lekcji i dyżurów na raz, przy okazji przeplatanych bieganiem za rzeczami odnośnie wizyty... Ale dowiedziałem się, że wpłynęła kasa na projekty, ufff. 5p jak zwykle dała ciała, słabi są strasznie i denerwujący. Po pracy szybko po młodzież, obiad w domu i bieg na piłkę. Wieczór przy załatwianiu wizyty.

niedziela, 25 listopada 2018

25.11.2018

Niby leżałem do 9tej, ale pobudka była już z półtorej godziny wcześniej... Trzeba się było zerwać i ogarnąć zapuszczoną chałupę. Tak więc od 9 zrobiłem co następuje: śniadanie, obiad, starłem kurze, odkurzyłem, umysłem całą łazienkę, podłogi, przygotowałem część stołu, umyłem kuchenkę i pewnie jeszcze parę rzeczy... Sławki przyszli na obiad punktualnie. Kajka z Leonem bawili się wspaniale, my sobie gadaliśmy - wyszli dopiero o 20. Żona padła, więc jeszcze posprzątałem, położyłem małą i uzupełniam braki w papierach. Miałem odpocząć, ale w ogóle mi się nie udało, a tydzień szykuje się również szybki, zwłaszcza, że w perspektywie dyskoteka, szkolenie, targi w sobotę, a od niedzieli erasmusowi goście...

sobota, 24 listopada 2018

24.11.2018

Spać mi za bardzo nie dano - raz, że młoda przywalcowała w nocy, dwa, że trzeba było jechać na masaż na 11 na Mokotów. Chciałem iść na spacer, ale Kajka stwierdziła, że w taką chłodnicę to ona nigdzie nie idzie i spędziliśmy w zabawkach całą godzinę. Potem zakupy i w domu byliśmy po 16. Zrobiłem szybki obiad, zjedliśmy, obejrzeliśmy skoki: Stoch drugi, Żyła trzeci, Wolny 12. - ładnie im poszło. Wieczór spędziłem na dzierganiu planów dla rodzin goszczących. Ufff... 

piątek, 23 listopada 2018

23.11.2018

Znowu dzień dzikiego biegu. Pracę przeżyłem ledwo, źle się czuję i głowa mnie boli. Wydawało mi się, że mam gorączkę, ale nie, to po prostu przeziębienie... 5p znowu mnie wykończyła, to jakiś dramat... Pod pracą spotkałem się z Szamanem i dostałem od niego dwie płytki Wołominiaków - fajnie :) Wróciłem biegiem, przebrałem młodą i zaprowadziłem na piłkę. W trakcie treningu szybko do domu na obiad (o 17:10...) i z powrotem po małą. Kiedy ją ogarnąłem, koło 21 przyjechali Sławek i Misiek - poszliśmy do Winylowej na piwo. Spędziliśmy parę fajnych godzin - wprawdzie Sławek próbował nas wyciągnąć do Hydrozagadki, ale się nie daliśmy. Padłem w domu koło 1.

czwartek, 22 listopada 2018

22.11.2018

Kolejny dzień latania - tu nawet pobudka o 7 nie pomoże, bo ledwo wstaję. Zrobiłem lekcje i zastępstwo, wyszedłem na obiad i ledwo dobrnąłem do domu, musiałem z powrotem lecieć z Kajką na imprezę do Kameleona. Na szczęście po dwóch godzinach to się skończyło definitywnie i był spokój. Mała śpi, a jak konsumuję prezent od Kuranosi za pożyczkę przewodnika po Krakowie ;)

środa, 21 listopada 2018

21.11.2018

Co za dzień! Wstałem znowu przed 6, zwlokłem się z łóżka, zaprowadziłem małą i pojechałem do pracy. Na szczęście lekcje minęły szybko i bez bólu... Za to po lekcjach... Biegiem do domu i lecimy na Górce obejrzeć mieszkanie. No ładne, nie powiem... Potem na Tarchomin zobaczyć dwa następne. Już mnie nie przejmuje wizja 20 lat kredytu, chcę to mieć za sobą, zwłaszcza, że ta chałupa na Górcach ma piękną garderobę na moje płyty :) Potem biblioteka, szybki obiad w Sajgonie, zawieźliśmy młodą do Matysi i w te pędy do MAL-u na Marymont, bo Gosia się żegnała ze swoimi. Miało to być pół godziny, zajęło półtorej... Ja gadałem przez ten czas z Marzeną, potem z jej rodzicami. Znalazł się chyba dom dla pozostałych gości, oby to koniec! Potem szybko do Kolorado odebrać młodą z imprezy Kazika i w domu spokój był po 21:30. A tu jeszcze ogarnięcie listy rodzin itp. Zwariuję. A jutro nie będzie lepiej, o nie!

wtorek, 20 listopada 2018

20.11.2018

Znowu biegiem. Do pracy, w pracy niemal same dyżury. Przy okazji okazało się, że Portugalki nie mają 14 lat, tylko 16... A to, co wczoraj zatwierdził Constantino, dziś chciał zmieniać. A Geczynka nic nie rozumie i ciągle się pyta i ciągle ma problem. Zwariuję. Kasę mam dostać w tygodniu, może się uda szybko załatwić sprawę w Bursie. Po lekcjach pojechałem na Zachodni, ale Szamana nie było, niepotrzebnie marzłem pół godziny. Przepraszał i próbował odezwać się messengerem, ale akurat była zawieszka systemu i nie dowiedziałem się... Odebrałem płyty, wróciłem do domu, przez bibliotekę i naleśniki odebrałem małą i wróciliśmy. W domu znowu kurwa wybuchła bomba - zostawiałem kuchnię sprzątniętą, a jebła atomówka, znowu musiałem stanąć i pozmywać, bo ruszyć się nie dało. Do tego prezentu dla Kazika nie ma, srajtaśmy nie ma, kaszki nie ma. Leży i robi wokół siebie pierdolnik, a ja latam do pracy, ogarniam chałupę, dziecko, zakupy i służę za szofera. Wykończę się. Na koniec dnia Portugalia - Polska 1:1.

poniedziałek, 19 listopada 2018

19.11.2018

Znowu w locie... Na szczęście dwa okienka, to jest kiedy odpocząć, ale 5p mnie wykończy. Do tego zginęły testy, mam ciągle dyżury i nie mam na nic czasu. Po pracy pędem po żonę i pojechaliśmy na omówienie testu pappa - oczywiście wszystko cudownie... Zdążyliśmy odebrać młodą - ona zdążyła też zjeść, ja tylko częściowo. Zaprowadziłem na piłkę, okazało się że trener podzielił grupę na pierdoły i lepszych - Kajka trafiła do pierdół :P W międzyczasie skoczyłem do sklepu i do biblioteki. Padam na ryj, strasznie.

niedziela, 18 listopada 2018

18.11.2018

Nie wiem, co to jest, ale młoda wstaje po 7. Ziewa, ale zamiast iść spać na moment, to się wierci i zawraca głowę. Przewegetowałem do 8, ale wreszcie trzeba było wstać. Trochę posprzątałem i poszliśmy na krótki spacer - przede wszystkim do Koszmarnej z papierami. Kajka się jarała, bo na trawnikach był zmarznięty deszcz i wyglądało, jakby leżało trochę śniegu. Obeszliśmy dzielnię, zajrzeliśmy do bloku, gdzie sprzedają mieszkanie i wróciliśmy - zmarzłem jak dzik. Po obiedzie obejrzeliśmy skoki - nasi wprawdzie nieźle, ale Stoch 4ty... Sprawdziłem sporo testów i ogarniam rodziny goszczące - jeszcze cztery osoby. Oby dało radę! Plany na ten tydzień zaś są takie, żeby mnie wykończyć.

sobota, 17 listopada 2018

17.11.2018

Nie wiem, co to jest, ale jak młoda nawet pójdzie spać późno, to wstanie o 7... I tak trzeba było się podnieść, bo na 9 były badania, więc dotarliśmy do szkoły za 15, a i tak byliśmy na czwartym miejscu. Kaja dorwała Adiego i Pawła i szaleli. Na szczęście badanie było szybkie. Wróciliśmy, Gosia poszła na godzinę do sklepu, potem jeszcze ja na chwilę i pojechaliśmy do Pawłów - szkoda, że taksówką, ale żona się nie wyrobiła... Dziewczynki poszły się świetnie bawić, my też się dobrze bawiliśmy, było super - wyszliśmy w pół do 19... Pękło 0,7 albo i więcej, więc jest niestabilnie. Dziewczyny już chrapią, ale to ja nadaję ton robocie :P

piątek, 16 listopada 2018

16.11.2018

Znowu rano biegiem - zimno się zrobiło. Odprowadziłem młodą i wszystko szło dobrze (poza milionem dyżurów) aż do ostatniej godziny. Ta 5p to masakra, najpierw się pobili, potem drą gęby jak szaleni - co to ma być? Matko... Po lekcjach poszedłem po Kajkę i odprowadziłem na piłkę, a sam poszedłem coś zjeść. W domu byliśmy o 18:30, padam. Dokończyłem Siekierki, dowiedziałem się, o której przyjeżdżają goście i... nie mam domu dla pieprzonych czterech osób. 

czwartek, 15 listopada 2018

15.11.2018

Mogłem spać do 7, hurra... I tak ledwo wstałem. Mam dziś cztery lekcje i okienko, ale pięć dyżurów, zajebiaszczo. Coś dziś w pogodzie, bo dzieciaki były strasznie nieznośne, ledwo przeżyłem. Kuba zadzwonił, że go dziś nie ma, więc poszedłem na obiad i pieszo przez las dolazłem do 184 przy Baczyńskim. Tak sobie wegetuję, nie mam domu dla wszystkich :( Polska-Czechy 0:1.

środa, 14 listopada 2018

14.11.2018

Znowu przed szóstą... Udaje mi się jakoś Kajkę zerwać, ale ciężko idzie. Praca przebiegła szybciutko, bardzo sympatycznie. Po pracy poszedłem do ratusza i oddałem papiery Gosi. Mieliśmy ni by jechać po wyniki Pappa, ale nie ma specjalisty, to po co wyniki bez konsultacji. Poszedłem sobie pieszo przez Sady, wsiadłem w autobus, zrobiłem zakupy w lidlu i byłem w domu wcześnie. Oczywiście obiad i potem biegiem po małą na piłkę, do sklepu i bankomatu po ostatnie rupie na piłkę. Wyrzeźbiłem listę nazwisk na to szkolenie z Traktem, piszę Siekierki i ziewam. Zostało mi z 5 osób do umieszczenia w domach...

wtorek, 13 listopada 2018

13.11.2018

Ależ ciężko wstać przed szóstą... Cztery lekcje minęły szybko, zwłaszcza, że upiekło mi się zastępstwo - półtorej godziny trwały pieśni niepodległościowe. Ufff... Po lekcjach poleciałem na pocztę i chciałem wysłać pakę do Holandii, ale w kolejce było 27 osób. Pomyślałem, że skoczę do Traktu zamówić wycieczkę i wrócę, ale... Dopadł mnie tam prezes, posadził, dał kawę i zaczął nawijać o rodzinnych koneksjach, zaczął namawiać na robienie szkoleń - wyszedłem stamtąd po ponad godzinie, kosmos :D Wysłać paczki oczywiście nie zdążyłem... Zjadłem w domu, odebrałem młodą i poszedłem na naszą pocztę i do sklepu i dopiero późno zaległem. Ech... Na szczęście zaczęło się zgłaszać trochę osób na gościnę, ale jeszcze kilka osób brak. Ale może da radę. 

poniedziałek, 12 listopada 2018

12.11.2018

Udało mi się wstać po 9, tak drzemałem sobie, bo młoda wstała tuż po 7, ale zajęła się sobą (!!!) i był spokój. Zanim się wygrzebaliśmy (znaczy żona), było południe. Obeszliśmy kawałek osiedla w żółwim tempie i wróciliśmy, bo młoda była ubrana za ciepło. Sprawdziłem kuratoryjne i poszliśmy z Kajką dalej - wybrała Wawrzyszew. A więc przez stawy, gapiąc się na kaczki i spędzając czas na placu zabaw, przez Lasek Lindego, gdzie obserwowaliśmy wiewiórki i sójki - rude podchodziły bardzo blisko, urocze stworzenia :) Potem przez Bielany do 112 - po drodze spotkaliśmy kobitę, która miała na smyczy... lisa. Pięknego. Wow. Po powrocie zjedliśmy obiad, przyszykowałem się na jutro (i dziki bieg znowu), pozmywałem kilogramy naczyń i piszę Siekierki.