* Pamiętnik z życia - jeden dzień, jedno zdjęcie * A diary of a life - one day, one photo * Tagebuch des Lebens - ein Tag, ein Foto * Diario de la vida - un dia, un foto * Denník života. Jeden deň, jedna fotografia * Дневник жизни. Один день, одна фотография * Diary ya maisha. Siku moja, moja ya kupiga picha
niedziela, 30 czerwca 2013
30.06.2013
Rano obudził mnie deszcz. Szlag by to trafił. Pogody nie było, więc poszliśmy po Stegny poszwendać się tu i ówdzie. Przyjechała Gosia z Kają i rodzicami, zainstalowaliśmy się. Zaczęło robić się ciepło, więc poszliśmy na plażę. Super, ledwo doszliśmy, zerwał się wicher i zaczął padać deszcz. Było tak zimno, że trzeba było natychmiast wracać - Kaja dokonała odwrotu zaraz po wejściu na plażę. A wieczorem mecz, kalambury i imprezka: plątały się dzieci, żeby obejrzeć finał Pucharu Konfederacji, ale telewizor był zamknięty. Ups.
sobota, 29 czerwca 2013
29.06.2013
Jakoś się wyrobiłem na zbiórkę, choć była na 9... Sporą konsternację wprowadziło 3,5 kilo batatów, które miałem ze sobą, ale co tam... :) Droga minęła szybko, było dość ciepło, kiedy przyjechaliśmy, więc nawet poszliśmy nad morze.
piątek, 28 czerwca 2013
28.06.2013
Zwariować można. Do pracy dojechałem o 7:30 żeby: wydrukować świadectwa z pomyłką, poukładać tysiące papierków do rozdania, przekazać Maryli szczegóły do ubezpieczenia... Potem tylko półtorej godziny na sali, rozdawania nagród, szybkie rozdanie reszty nagród, świadectw, zdjęć i koszulek. Zdjęcia w koszulkach, próżne żale jednej z mam... Potem cała reszta klas. Wyszedłem z pracy chyba po pierwszej, dopełniwszy papierków. Pojechałem na Wólkę do taty i zostawiłem mu kwiaty i kiedy już wracałem do domu, zadzwonił rzeczoznawca z Avivy, obejrzeć Korsarza. Potem obiad, zakupy i w sumie miałem jechać na piwo do Kojota, ale nie daję rady. Za dużo wszystkiego i ledwo się spakowałem.
czwartek, 27 czerwca 2013
27.06.2013
Co za ciężki dzień... Trafiłem do szkoły, od razu napadły mnie dziewczyny - gdzie są książki z Olimpusa za polski?!?!?!?! A co mnie to obchodzi? Leżały dwa miesiące na stole, a teraz ich szukają. O 10 zabrałem swoją trzódkę na mszę do kościoła, wróciłem i poleciałem na Grochów do sądu. Wydostałem papiery małej, choć kosztowało mnie to ponad godzinę czasu... Potem musiałem wrócić na zakończenie klas 6 - ponad półtorej godziny uroczystej gali - myślałem, że zniosę jajo. Dobrze, że mogłem zająć się robieniem zdjęć. Do domu wróciłem dopiero po 20, niestety okazało się, że ktoś pomylił konkursy na stronie internetowej - mam 5 świadectw do poprawki. Szlag. Chciałem przygotować sobie salę na jutro - zajęta przez footballistów na zebranie. Kurważ mać.
środa, 26 czerwca 2013
26.06.2013
Przychodzą te dzieci i zawracają głowę... Ale udało mi się wszystko zakończyć i ustawić. Ufff... Na 13 poszliśmy na Elbląską na rozdanie nagród burmistrza - wziąłem dyrechsję, Ewę i Janka do batyskafu i podjechaliśmy. impreza trwała 1,5 godziny - nudy straszne. Marnowanie czasu - wielka nagroda, dyplom i kwiatek. Dobrze, że jeść dali, bo mnie zaczęło skręcać. Odwiozłem po imprezie Janka i Kacper się jeszcze załapał. Zapiąłem wszystko na ostatni guzik i pojechałem na ognisko - zgodnie z prognozą było pochmurno i nie padało. Fajnie. Dojechałem pierwszy, 10 minut po mnie była pani Agnieszka z Basią, Polą i Zuzką. Zajęliśmy wiatę, rozpaliłem ognisko i... zaczęło padać. I w sumie wszyscy zjechali, padało co chwilę, ale daliśmy radę. W sumie było fajnie, dzieciaki zaliczały wszystkie kałuże i były totalnie ubłocone i umorusane - ale szczęśliwe. Ku mojemu zaskoczeniu, wręczyli mi prezent - genialny plecak! Oprócz tego coś dla Gosi i dla Kai! Są niesamowici, jak ja mam ich nie kochać?
wtorek, 25 czerwca 2013
25.06.2013
O 4 obudziła mnie burza. Pojechałem więc wcześniej do pracy, wydrukować świadectwa, ale nie dane mi było spokojnie dojechać. Na Perzyńskiego, koleś jechał przede mną Renault, wrzucił kierunek w lewo i ustawił się do zjazdu. No to go wymijam, a ten ogarnął, że tam jest zakaz wjazdu i zwyczajnie odbił w prawo, trafiając mnie centralnie w Korsarza. Najpierw wyskoczyłem go lać, ale był tak skofundowany, że dałem spokój. Jeszcze jakaś baba mnie krzyczy 'to była Pana wina!!' Co kurwa? 'Jechał Pan pod prąd!!!" Jak kurwa? Na szczęście zrozumiała pomyłkę i się oddaliła... Spisaliśmy się i pojechaliśmy do pracy, ale okazało się, że trzeba wezwać policję - to wróciliśmy na miejsce i wezwaliśmy... Oczywiście dla Pana mandat 450 zł, mam się zgłosić do jego ubezpieczyciela, ale co mi z tego, jak mnie puknął Korsarza! Jak już dobrnąłem do szkoły, to zrobiłem z Ewą tabelkę współpracy zagranicznej, wydrukowałem świadectwa - przez Łukasza, w ostatnim momencie musiałem Toli zmieniać świadectwo, bo wystawił oceny PO klasyfikacji i w ogóle tego nie wliczyłem!! Rany... Za dużo nerwów jak na jeden dzień. Zczytałem świadectwa, pojechałem do Kuli i skończyłem płytę, po czym zahaczyłem jeszcze o blacharza - nie wygląda to dobrze...
poniedziałek, 24 czerwca 2013
24.06.2013
Żebym nie wyszedł z wprawy, o 2 obudziła mnie brygada najebanych imprezowiczów. Rano wstałem o 7, żeby wyrobić się z samochodem do warsztatu. Na piechotę doszedłem do szkoły, szukając czynnego bankomatu PKO BP, mało mnie szlag nie trafił, bo pieniądze wyciągnąć udało mi się dopiero z 4-tego... W szkole nie było nic do roboty, nuda panie, po co te dzieci przychodzą? Swoja klasę dałem Teresie, poleciałem po samochód i wróciłem na czas, na sesję dla Martyny i Zuzi, mam nadzieję, że wyszło ok. Kinga przyjechała z Zosią, ślicznie pomalowała dziewczyny, myślę, że sesja udana...
niedziela, 23 czerwca 2013
23.06.2013
Znowu się nie wyspałem, tym razem z okazji Dnia Ojca. Echhh... Dziewczyny spakowane odwiozłem ciotce i wujkowi i pojechali. Mała się patrzyła na mnie wielkimi oczami jak odjeżdżali. Rany. Po drodze do domu zajechałem na Wiatraczną, opstrykać przeznaczony do rozbiórki Universam, dzięki czemu usłyszałem 'Chcesz pan w ryj dostać za te fotki?' Babsko myślało, że jej zapitej gębie zdjęcia będę robił... :P Miałem się jeszcze przejść, ale tak deszcz luną, że dałem spokój i wróciłem do domu. Przy okazji znalazłem absolutnie genialny sklep z piwem :) Wieczór przebimbałem. Jutro do roboty...
sobota, 22 czerwca 2013
22.06.2013
Ok, ja się nawet wyspałem. Tyle dziś znowu zrobiłem, że nie wiem, kiedy. Rano do sklepu, potem do zakładu fotograficznego ze zdjęciami dzieciaków, potem na Mokotów, gdzie Gosia się masowała, a ja przespacerowałem pół Wierzbna i odebrałem ciuchy od Marty. Wróciliśmy do siebie na Ćevap, odebrałem zdjęcia, poszliśmy znowu do sklepu, a na deser pojechałem na Derbix po łóżeczko turystyczne - chociaż byłem u Ryjków wielokrotnie, tak się tam pozmieniało, że naturalnie się zgubiłem. Gosia się pakuje, a ja trochę opierdzielam.
piątek, 21 czerwca 2013
21.06.2013
Padam na ryj. Pobudka 5:30, dyżur w szatni, zamiast lekcji robiłem zdjęcia i folder dla burmistrza, bo okazało się, że w środę idę po nagrodę z dzieciakami i ktoś musi zrobić prezentację... No to zrobiłem. Dyrekcja pożegnała mnie 'No to cześć, po poniedziałku. W poniedziałek też Ci znajdę jakąś robotę...' Dzięki. Potem na Żurawią podpisać papiery, na Burakowską odebrać Korsarza - okazuje się, że tłumik trzeba jednak wymienić... A czekałem z pół godziny, bo kluczyk mi zgubili... Leżał na wierzchu i się śmiał. Potem do domu, na Ujazdów z małą wykonać biorezonans na alergie, ale Kaja nie bardzo chciała współpracować... Burza się zrobiła, mama przyjechała z ciuszkami dla małej... Jak to wszystko zmieściło się w ciągu dnia? Nie wiem. Łeb mnie boli i jestem wykończony totalnie.
czwartek, 20 czerwca 2013
20.06.2013
Ale upał! Poszedłem do pracy jak na plażę, co tam, i tak spędziłem cztery godziny na boisku - ładnie się opaliłem :P Chodzą za mną maluchy i krzyczą 'Kopciuszek, Kopciuszek!', cholera jasna, cena sławy :) Potem rada zatwierdzająca i wymyśliłem sobie, że podjadę do Arkadii na obiad. Fajnie, pojechałem, zjadłem, po czym na hopce na parkingu upierdoliłem rurę wydechową... Świetnie, samochód robił 'burburburbur', rura robiła 'badąg-brdzęk-bąg-badąg'... 10 km\h na awaryjnych dojechałem na Piaskową do jakiegoś warsztatu i do rana zostawiłem. Na piechotę doszedłem do szkoły na zebranie... W domu byłem po 20... Padam na pysk.
środa, 19 czerwca 2013
19.06.2013
Pięć godzin na scenie - ciężka sprawa, ale warta zachodu. Niby próba generalna miała być o 8:00, ale zanim się wszyscy zebrali , okazało się, że przyszedł czas na występ. No to pojechaliśmy na żywo. Kasia, Gośka i Aga wyszły przekomicznie, ja jako ten Kopciuszek musiałem zmieniać entourage trzy razy, spod peruk ciekł mnie pot, ale dałem radę. Waldi jako król robił furorę, okrzyknięty został Rudolfem Valentino, mistrzem niemego kina :) No i jak wychodził na scenę Łukasz - narrator, od razu wszyscy padali, tak samo na widok Kryśki - herolda. Cztery występy i poczułem, że mam dość. Pozostałe dwie lekcje spędziłem na dworze, pograłem z Jasiem i Tomaszkiem w kosza, Mati mnie wyściskał za pasek na świadectwie, Marysia z 6 klasy też chyba chciała za 6, ale zabrakło jej śmiałości :) Potem ITN, odebrałem płyty i książki, spacer z małą, zakupy i chillout...
wtorek, 18 czerwca 2013
18.06.2013
Jakiś popieprzony dzień dzisiaj. Wprawdzie mała spała do 6, więc wstałem, nakarmiłem i dałem się Gosi wyspać, ale wyszedłem do pracy ubrany w jeansy i buty, bo lało i było chłodno. Ledwo dojechałem, zrobił się upał - szlag by to trafił. Po co przyjeżdżałem? Pływaków znowu nie było - badania. Na okienku ogarnąłem wszystko przed klasyfikacją, potem dwie lekcje i rada. Szybko poszło na szczęście. Potem próba - dwa razy, po czym biegiem do Korsarza i po dziewczyny, bo na Muranowie umówieni byliśmy do neurologa. Pani doktor zachwycona, super. Więc po całym dniu roboty i latania, na deser kąpiel małej i stos zmywania, bo 'się nabrudziło'. Kur...zapiał.
poniedziałek, 17 czerwca 2013
17.06.2013
Gosia pojechała rano do pracy, a ja do 11 sobie ogarnąłem wszystko i na spokojnie dojechałem. Lato się zrobiło, oceny wystawione, dzieciakom się nie chce, więc co tu robić? Na boisku siedzieć! No to się siedzi. Z moją klasą zrobiłem ewaluację roczną, wyszło ciekawie... Potem ostatnie zajęcia dodatkowe w tym roku i... fajrant.
niedziela, 16 czerwca 2013
16.06.2013
Ale super! Mała dała pospać do 7:20! Szok :) Potem niby poszedłem z Gosią do kościoła, ale było tak drętwo, że nie dałem rady wysiedzieć. Na szczęście Kaja zaczęła marudzić, to poszliśmy do cukierni w połowie :) Spacer i takie małe lenistwo...
sobota, 15 czerwca 2013
15.06.2013
Niewiele brakowało, abym się wyspał - jakieś 4 godziny. Pojechaliśmy (jak zwykle z poślizgiem...) do dermatologa, okazało się, że mała ma opryszczkę... na nodze. Och. Potem zakupy i na Mokotów do ciotki Majki - Gosia się masowała, a ja spacerowałem z Kają. Potem obiad i może dziś się położę wcześniej, bo nie wyrabiam...
piątek, 14 czerwca 2013
14.06.2013
Kaja przespała noc do 5 rano! Cudnie :) Mimo, że musiałem wstać 45 minut wcześniej, i tak dało radę. Szybkie 4 lekcje, dostaliśmy od ciotek-dyrektorek krzesełko do karmienia i na łeb na szyję lecę, bo mamy jechać do lekarza. Po czym przyjeżdżam, a tam okazuje się, że żonna przełożyła lekarza na wtorek... Kurde. Potem zajęcia dodatkowe, spokojny wieczór.
czwartek, 13 czerwca 2013
13.06.2013
Ale dzień, mamo... Wstałem o szóstej, bo mała choć spała ładnie, tyle czasu nie dała rady. Potem sześć lekcji, zdjęcia dla klasy szóstej, próba, wizyta na komisariacie - wróciłem do domu dopiero o 20... Jestem już zmęczony.
środa, 12 czerwca 2013
12.06.2013
Kocham środy, zwłaszcza po niedospanej nocy... Na szczęście na boisku były zawody klas III-IV i połowy w ogóle nie było... Potem tylko varsavianistyczna wyprawa na Krakowskie i wreszcie spokój. Gołąb do mnie dzwonił z gratulacjami! W szoku :)
wtorek, 11 czerwca 2013
11.06.2013
Średnio pospałem, ale ok. Lekcje, lekcje i po lekcjach, a tymczasem na boisku działały zawody lekkoatletyczne dla dzieci niepełnosprawnych. Robert, bez żadnego uprzedzenia kogokolwiek, zabrał łuczników na zawody - fajnie, zapłacili za basen, można było pozmieniać lekcje i skończyć wcześniej... Nie, po co komuś powiedzieć. Z pracy wróciłem na tyle wcześnie, że jeszcze na spacer się z małą załapałem - spacer do Media Markt po głośniczek i do Tesco po ubranka dla małej.
poniedziałek, 10 czerwca 2013
10.06.2013
Mała daje nam spać do okolic 8 :) Zamiast niej, obudziła mnie o 7:20 mama Mateusza z pytaniem, czy jest trening, czy nie ma... Skąd ja mam wiedzieć i co mnie to obchodzi o tej porze?? W pracy spokój, prawie skończyłem zdjęcia klasowe i jest git. Pojechałem po receptę na mleko i paczkę z płytami, załapałem się jeszcze na spacer i na koniec trzeba było zdecydować, czy jedziemy do Rzymu w sierpniu - nie jedziemy i spokój. Ja już byłem parę razy, nie muszę.
niedziela, 9 czerwca 2013
09.06.2013
Szósta rocznica przepłynęła przez palce. Dosłownie. Rano Kaja dała nam spać aż do 7:20, a na drugie śniadanie dostała marcheweczkę łyżką. Padłem - pomarańczowe było wszystko, po nabraniu papki w usta, robiła pfrrrrrr :D Potem poszliśmy do kościoła, piękna pogoda, słoneczko... Nudziło mi się, to poszedłem do sklepu w międzyczasie i zaczęło kropić - a mieliśmy spotkać się z Darkiem i Asią na placu zabaw... Poszliśmy coś zjeść, ale zaczęło tak lać, że schowaliśmy się w McDonaldzie. Lało i lało, burza trwała ze dwie godziny, więc przez ulewę przebijaliśmy się do Carrefoura. Tramwaje miały zerwane trakcje, metro zalane, na Trasie Toruńskiej samochody stoją po dachy w wodzie! Szok. Dopłynęliśmy do tego Carrefoura, posiedzieliśmy razem do 6 i wróciliśmy do chałupy.
sobota, 8 czerwca 2013
08.06.2013
Mała przespała prawie całą noc i fajno. O 10:30 przyjechała mama z ciotką, a my mogliśmy pójść na randkę do kina na Kac Vegas 3 - chyba najgorsza z części... Potem obiad i poszliśmy na spacer i zleciał dzień - awansem za jutrzejszy jubileusz.
piątek, 7 czerwca 2013
07.06.2013
Ledwo się wyrobiłem, musiałem samochodem jechać do pracy... Rano zimno, potem zrobił się taki upał, że szok. Po dwóch lekcjach, porobiłem jeszcze moim fotki i pojechałem na Powiśle po grupę dzieciaków z Działdowa. Sympatyczna grupka drugoklasistów - półtorej godzinki przyjemnego spaceru i tyle. Zajęcia dodatkowe, kwiatki dla Gosi na urodziny, siatkarze przegrali z Brazylią, piłkarze z Mołdawią zremisowali... Lipa.
czwartek, 6 czerwca 2013
06.06.2013
Ledwo żyję - w nocy co godzina pobudka, ledwo się zwlokłem z wyrka. W sumie miałem tylko dwie lekcje, bo 6a robiłem fotki, a z 2p i swoimi poleciałem do Akademii na zajęcia. Mało nie umarłem z gorąca, bo się nagle upał zrobił. Ze swoimi się spóźniłem, bo zdawali na kartę rowerową godzinami... Zamęczyłem się...
środa, 5 czerwca 2013
05.06.2013
Mama przyszła koło 9, więc mieliśmy sporo czasu, nawet na zatankowanie. W sądzie była bardzo przyjemnie i szybko, wyrobiliśmy się jeszcze przed 12, więc pojechaliśmy do lodziarni na Zwycięzców na pyszne lody. Po powrocie spacer do naleśnikarni i luzik. Gosia odpadła i poszła spać, ja się pozajmowałem małą i tak ją wymęczyłem, że przydrzemała koło 18 :)
wtorek, 4 czerwca 2013
04.06.2013
Wprawdzie pojechałem sporo później, niż powinienem, ale przed pracą odbyłem wywiad dla RDC, po czym rzuciłem się w wir Dnia Sportu - siedząc na rzucie butem. Co za upierdliwe zajęcie! Dzieciaki rzucały butami gdzie popadnie: ile razy zdejmowałem je z drzewa...! Ostatnim razem nie zdjąłem, bo są za wysoko. I zostały - końcówka odbywała się tak, że dzieciaki rzucały swoimi butami. Potem zajęcia dodatkowe, z których wracałem na próbę w czasie wściekłej burzy... Kopciuszek zapowiada się niesamowicie - wszyscy padną... Mała dziś marudna, kiedy wróciłem, ledwo doczekaliśmy do 20...
poniedziałek, 3 czerwca 2013
03.06.2013
Dwie pobudki w nocy, żeby Gosia mogła trochę pospać. Nie ma to jak na 11:30 do pracy:) Zrobiłem lekcje, zdjęcia dzieciakom na wychowawczej, studentka wpadła na chwilę i poszedłem sobie. Pogadałem z panią z NYC na temat projektu, odbyłem zajęcia i wróciłem do domu. Spoko dzień :)
niedziela, 2 czerwca 2013
02.06.2013
Co za fatalna podróż... 4,5 godziny w korku, z jazgoczącą żoną za plecami (zwolnij! uważaj! ostrożnie!) i marudzącą małą... Nareszcie w domu, co za męczący długi weekend...
sobota, 1 czerwca 2013
01.06.2013
Ale dziś w nocy był koncert - rekord! Ledwo się podniosłem wreszcie. I od razu po śniadaniu dokończyliśmy szopę, przyjechała ciotka Majka z wujkiem Irkiem i wreszcie pojechaliśmy do Huberta, pokazać mu małą. Oglądał ją przesz lornetkę, bo na onkologię oczywiście nie weszliśmy. Na koniec jeszcze tylko mycie batyskafu i relaks. Ależ męczący weekend...
Subskrybuj:
Posty (Atom)