sobota, 31 marca 2018

31.03.2018

Trzeba było doczekać do 15, żeby poświęcić jajca i móc coś zjeść, głupie zabobony.Zimno jak skurczybyk. Dzień minął głównie w kuchni, bo trzeba było zrobić sporo, ja zamarynowałem boczek, schab i karkówkę. Wszyscy padają...

piątek, 30 marca 2018

30.03.2018

Rano Gosia wybrała się na spotkanie z Pigmejką. Pojechała tam okejką, ale ja miałem ją odebrać - odebrałem godzinę później, bo się nagadać nie mogły... I jeszcze Pigmejka zaciągnęła nas do dziadków, pokazać bliźniaki - urocze urwisy :) Wróciliśmy pomóc w przygotowaniach. Na obiad śledzie z ziemniakami, rany :P Zima zamiast wiosny, jakaś porażka...Ale udało nam się z Kajką wyrwać na spacer. Zaczęliśmy od placu zabaw, potem poleźliśmy na stację i wróciliśmy na skróty - miało być pół godzinki, wyszły ze dwie... :)

czwartek, 29 marca 2018

29.03.2018

Kurła, śnieg. Wstaliśmy rano, żeby wszystko ogarnąć, więc zaczęliśmy od przepisania samochodu na nas. Potem pojechaliśmy do ubezpieczalni i spędziliśmy tam jakiś czas. Śnieg sypał, ale było wcześnie, więc przesiadłem się do Hondy (już naszej) i podskoczyłem do Ameryki po pieczątkę dla teściowej, która dokonywała żywota na tylnym siedzeniu, bo ja kierowałem. Dziwne. Wróciliśmy i zaczęły się przygotowania do świąt przy piwku. 

środa, 28 marca 2018

28.03.2018

Dziewczyny zostały w domu, a ja musiałem się szybko wyrobić. Zatem trzy lekcje minęły natychmiast, a po pracy biegiem, odebrać paczki z poczty mi zdążyć do dermatologa... Zdążyłem idealnie, pani mnie obejrzała pod względem znamion i zapodała maść na kurzajki, może to jakoś zejdzie... Zdążyłem jeszcze wrócić do domu, zjeść obiad i ruszyliśmy na dworzec. Dwie i pół godziny później byliśmy już w Olsztynie. Rozlokowanie, gadka-szmatka, piwejro...

wtorek, 27 marca 2018

27.03.2018

Trochę mi lepiej, ten dziki katar okazał się być zwykłym przeziębieniem, na fervexie jakoś jadę. Rano ledwo się wyrobiłem, bo Marta zapomniała zrobić za mnie zastępstwa, za Gosię skserować testy, zgrzałem się jak dzik i oczywiście mokry poszedłem na wycieczkę. An zaspała srogo, dobiegła w ostatnich sekundach do radia. Pani opowiadała ciekawie, poza paroma głupkowatymi tekstami klasa była ok, więc spoko. Przyszliśmy do szkoły koło 13, młode poszły na obiad, a ja uciekłem :P Obejrzałem empik, odebrałem paczki z poczty i wróciłem Powązkami do domu. Młoda mnie morduje, żeby się non stop bawić, a ja taki lekko osłabły... Wieczorem zaryzykowałem browki pod mecz, który zakończył się Polska - Korea Płd 3:2. Jeszcze tylko jutro i wolne!

poniedziałek, 26 marca 2018

26.03.2018

Ale syf, leje mi się z nosa wściekle. Nie wiem, co to będzie, Gosia dostała zwolnienie do środy, ja też powinienem... ale polazłem do pracy, starałem się nie wysilać, ale i tak byłem wykończony. Paulina odwołała zajęcia, to poszedłem spokojnie na obiad i poczłapałem do Jonatana. Tak mnie tam muliło, że pobiłem rekord: zasnąłem w pół kroku, bo łaziłem po pokoju, żeby nie zasnąć... Na szczęście ocknąłem się, jak leciałem i złapałem łóżka, bo bym piznął jak długi... Ledwo żyję, przeziębienie na antybiotykach, tego jeszcze nie grali...

niedziela, 25 marca 2018

25.03.2018

Wstałem, było ok. Ogarnąłem się, obejrzałem skoki - Stoch zdeklasował wszystkich, zdobył dziś nie tylko Kryształową Kulę ale Planica 7. Dziewczyny poszły z palmą, a ja zostałem na zajęciach z Kubą - i dobrze. Jeszcze tylko sklep, szybki obiad i... zaczęło się. Kurła, biorę jeszcze antybiotyk, a tu mnie pierdyknęło przeziębienie! Leje mi się z nosa, padam na ryj, szlag by to trafił, kurła!

sobota, 24 marca 2018

24.03.2018

Poszedłem na to szkolenie - okazało się, że kończyło się o 11:15, nie o 14. Kłopot, bo umówiłem się z Grędziem na 14 pod Westinem, a tu taka sytuacja... Odebrałem płyty z poczty, pojechałem po akcesoria do chomika i wróciłem. Niebawem podjechał Grędziu z Natalią, najpierw posiedzieliśmy w wozie, ale Gosia zadzwoniła, że dom lekko ogarnięty, więc posiedzieli u nas jeszcze... z godzinę. A tak im się spieszyło :) Chomik ma wreszcie czysto, ja siedzę i robię Czerniaków, ale nie czuję się zdrowo...

piątek, 23 marca 2018

23.03.2018

Gosia narobiła rabanu o 6, ale młodej nie przeszkadzało, spała jak zabita, choć coś jej się śniło: 'mamo, leci mi krew!'. Spała do 9, ja już nie zasnąłem :( Bujaliśmy się tak, bawiąc cały dzień, pojechałem tylko do chłopaków na zajęcia i wróciłem, nawet ciepło się robi, śnieg spłynął. Film o Marymoncie robi szał, 12.000 wyświetleń i pełnia zachwytu, szkoda, że to Smoku zbiera całe propsy... Na wieczór Polska - Nigeria 0:1, sędzia oszukał strasznie: nasz gol powinien być, karnego dla nich nie... lipa.

czwartek, 22 marca 2018

22.03.2018

Pobudka w ciągu nocy była kilkukrotna, bo młoda miała gorączkę i się darła... Gosia wstała przed szóstą i zaczęła walić garami - ból głowy nie przechodził mi cały dzień. Ale na szczęście udało nam się jeszcze pospać około godzinki, kiedy wszystko ucichło. a ja chomikowi zabrałem kółko, żeby nie hałasowała... Dzień upłynął na robieniu obiadu i krótkich zabawach z Kajką. Walczę z Czerniakowem, z bólem głowy, z katarem i kaszlem - jakieś mam dziś przesilenie... A Monika ma najgorszą opcję z możliwych, kurde... 

środa, 21 marca 2018

21.03.2018

Co za dzień, człowiek nie ma się czasu wychorować w spokoju... Rano okazało się, że Kajka ma gorączkę, no to ja za telefon i udało mi się szybko umówić na wizytę. Nic wielkiego, wirus jakich wiele, da radę. Po powrocie trochę się pobawiliśmy, sprzątnąłem, odkurzyłem i wróciła żona, w nieco lepszym stanie. Zjedliśmy i czekałem na Kubę, ale ten oczywiście zapomniał, że umawiał się na 16... to skoczyłem do lidla po zapasy. Kuba przyszedł o 18, młoda zaś padła z gorączką znowu. Spała trzy godziny, wstała, wrzuciła coś na ząb i zalegała dalej, wyraźnie źle się czuje. Myślałem, że nie zaśnie, ale śpi póki co, a ja jeszcze leciałem po nurofen do apteki nocnej... Ja jestem chory, na antybiotyku, kurde.

wtorek, 20 marca 2018

20.03.2018

Szalony dzień! Na szczęście Gosia młodą odprowadziła, a ja od 8 rano na telefonie i przy komputerze, żeby zdążyć z erasmusem na czas. Specjalnie Ewa do pracy przyjechała, żeby podpisać, wow. Robert zawiózł, wszystko się udało, projekt wysłany, ufffff... Do tego skończyłem na spokojnie Ksawerów, zapisałem się do dermatologa, zrobiłem zakupy i obiad, a dziewczyny wróciły dopiero koło 16:30. Wieczorem zacząłem jeszcze Czerniaków - się dziś narobiłem...

poniedziałek, 19 marca 2018

19.03.2018

Wstałem o 6 i poczłapałem do przychodni na ten mróz, byłem czwarty. Udało mi się zapisać na 8:15, więc od razu miałem z głowy. Zapalenie gardła i krtani, antybiotyk, 150 złych w aptece, bosko. W domu na spokojnie uzupełniałem opisy na płytowe fb, pozmywałem, sprzątnąłem kuchnię, ciuchy... Okazało się, że nie ma kto zawieźć papierów do Biura edukacji. Znalazłem więc Roberta, ale nie było wszystkich papierów, żesz mać! Deadline zaraz, a ja jestem chory! Zjadłem obiad i pojechałem do Pauliny i Nikodema, mam nadzieję, że mi to nie zaszkodzi... Wieczór przesiedziałem nad tabelkami i kolejnymi papierkami, a myślałem, że już mam spokój, złożę i szlus  :P A w ogóle Chada nie żyje, co to za jazda?

niedziela, 18 marca 2018

18.03.2018

Na zewnątrz piękna zima, a ja chrycham i prycham, jutro idę do lekarza... Od rana robię, bo dostałem od Ahmeta formularz do złożenia i wklepałem go na stronę erasmusa. Zrobiłem obiad, mocno pikantny wyszedł, ups... Stoch dziś wprawdzie szósty, ale i tak wygrał nie tylko Raw Air, ale i Kryształową Kulę. Bolą mnie płuca, nos i zatoki... Stasiek awansował do następnego MasterChefa w pierwszej trójce, wow! Wkręciłem się w ten Ksawerów, zrobiłem parę odkryć, że w szoku jestem! 

sobota, 17 marca 2018

17.03.2018

Nie dane mi się było wyspać, młoda przylazła i przed 8 robiła pobudkę, bo już dzień przecież. Rany. Nie wiem, czy mi dziś lepiej, więcej kaszlę, choć przynajmniej katar mi nie cieknie jak z kranu. Rano dziewczyny pojechały na bajki do domu kultury, to ja miałem trochę spokoju. Pozmywałem, odkurzyłem i trochę odpocząłem. Potem jeszcze poszedłem zrobić szybkie zakupy i nie wiem, kiedy dzień minął, bo po obiedzie obejrzeliśmy skoki (nasi na drugim!) i nastał wieczór. Siedzę, duszę się i piszę Ksawerów. 

piątek, 16 marca 2018

16.03.2018

Rano czułem się tak fatalnie, że Gosia poszła z młodą ją odprowadzić - karma do niej wróciła, bo Asia od Jerzyka ją podwiozła na Żoliborz. Ja się jakoś doczłapałem do pracy, zima wróciła. Lekcje udało mi się przeżyć, nie wiem, jakim cudem. Monika w szpitalu, Ewa w szpitalu, pogrom jakiś... Wczesnym popołudniem zaczął sypać śniegi nawaliło go po kostki. Zrobiłem jeszcze dwoje zajęć i wróciłem pierwszy do domu, pomimo sklepu, bo dziewczyny były na mszy za Monikę. Jest mi słabo. Ble. Jak mi nie przejdzie do poniedziałku, to idę do lekarza, w dupie mam.

czwartek, 15 marca 2018

15.03.2018

Co za syf... Katar mnie morduje, gardło ciągle boli... Dobrze, że lekcje jakoś przeszły - na jednej test, drugiej nie było, więc jakoś dotrwałem. Odebrałem młodą z przedszkola, oczywiście wśród kwików, że za wcześnie i ona chce się jeszcze pobawić, że jeszcze z Olgą na placu zabaw, a tu przecież zaraz Kuba przychodzi. Oczywiście, jak zrobiłem sobie obiad, to skubaniec przylazł: 20 minut za wcześnie... Nie zdążyłem zjeść, chyba byłem wściekły... Żona wróciła ze szkolenia, poszliśmy w sumie spać szybko. Nie mogę oddychać, szarpie mnie, nie mogę... A jutro znowu koszmarny piątek...  

środa, 14 marca 2018

14.03.2018

Wstać o 5:30 i to z gardłem jak klucha jest ciężko. Oboje jesteśmy zakatarzeni i bolą nas gardła. Młodej zaś jakby przechodzi. Co za koszmar, jakoś wytrzymałem trzy lekcje i wróciłem sobie do domu. Udało mi się naładować mp3, zrobić obiad i sprzątnąć ten pierdolnik w kuchni. Po odebraniu i nakarmieniu młodej sam padłem, aż przyszedł Kuba - zdjęty niemal jak ja... Wieczorem wysłuchałem webinarium i piszę dalej Ksawerów. Przeziębienie morduje!

wtorek, 13 marca 2018

13.03.2018

Młoda znowu przyłazi w nocy, ech. Sprzedała nam jakiegoś syfa, boli nas gardło i mamy katar, kurna, tego brakowało. Lekcje przeleciały, na przerwie odebrałem paczkę i zjadłem obiad. Ciepło jest, ale wieje. Dostałem kataru i boli mnie gardło, psia krew! Echa protestu wciąż się obijają, ciekawe, co ugrają. Zosia się chyba skończyła, bo kasy nie mają... Wróciłem więc pieszo przez sklepy i aptekę, nie pomoże mi to... Odwaliłem część Moko, stary projekt zaliczyli (Huha!), czekam na Ahmeta, co mam składać... Może uda mi się podciągnąć trochę 9 tom...

poniedziałek, 12 marca 2018

12.03.2018

Afera rozgorzała, były dwa radia, tvp3, gazeta Fakt - dzieje się, wszędzie o nas piszą, wszędzie mówią. Pikieta z banerami, pełna profeska - nie da rady im odmówić racji, dobrą robotę robią. Lekcje przeżyłem jakimś cudem, z Kasi to już wszyscy bekę toczą w twarz, ale dziś stała na korytarzu i śpiewała 'śpiewać każdy może jeden lepiej, a drugi gorzej...' Popłakałem się. Ahmet tymczasem chce, żebym to ja składał ten projekt, kurde. Zaczyna się robić za dużo. Odrobiłem po lekcjach Paulę i Jonatana znowu, mam dość. Kaja z coraz większym katarem, to się źle skończy... 

niedziela, 11 marca 2018

11.03.2018

No i skończyło się eldorado, przylazła w nocy... Korzystając z pięknej wiosny, poszliśmy na spacer na 40 minut, wróciliśmy po 2,5 godzinach. Młodej to na katar i gardło chyba nie pomoże... Ale cóż, miło było. Po powrocie skoki - bez sukcesów, Kubacki i Stoch spadli z progu i dupa. Zrobiłem pyszny obiad (znowu) i próbowałem chwilę odpocząć, ale... Tu chomikiem trzeba się zająć, bo nikt inny o nim nie pamięta, zagrać z małą w warcaby (niezła jest, skubana), a jeszcze wokół burdel posprzątać. A żonka siedzi cały dzień w telefonie, a teraz nic nie może, bo musi sprawdzać. Kurważ mać, szlag mnie wreszcie trafił i przy kolacji mnie tapnęło i dostało się obu za wszystko. Zrób, pobaw, dupę wytrzyj, wykąp, poczytaj, zrób obiad, zakupy, ogarnij chomika i kurwa nawet pół godziny spokoju nie mogę mieć i poczytać książki, bo ciągle ktoś mi dupę zawraca, zrób to i tamto. W rezultacie żonka zaczęła śmigać, trzeba towarzystwo co jakiś czas opierdzielić przy samej ziemi. Skończyłem erasmusa dla Ahmeta, zrobiłem opis dla Olindy, od jutra zabieram się za kończenie Moko... No i ciekaw jestem, co się będzie u nas działo medialnie... Huhu!

sobota, 10 marca 2018

10.03.2018

Młoda znowu spała u siebie! Ale za to zaczyna ją coś rozbierać, szlag... Dziewczyny pojechały rano na masaż, ja pozmywałem, odkurzyłem i dopiero pojechałem na Marymont, choć już o 11 dzwoniła pani Ż. gdzie ja jestem, bo ta kobita źle napisała na fb godzinę spotkania... Na wycieczkę poszło ok. 30 osób, częściowo mi znanych, więc było sympatycznie, potem jeszcze krótka pogadanka, ale już niewiele osób zostało... Z okazji dnia mężczyzny (co?) zona zabrała mnie do Curry House na obiad, miło :P Zahaczyliśmy o sklep przed jutrzejszym dniem bez zakupów w wróciliśmy akurat na drugą część skoków drużynowych - nasi na drugim! Piszę te gówniane erasmusy, ledwo wyrabiam, nie mam do tego siły... I jeszcze nie zdążyłem dzisiaj oddać pracy, ale Ahmet powiedział, że może być i jutro...

piątek, 9 marca 2018

09.03.2018

Wiosna jakaś się robi, choć jak szedłem do pracy, to zaczął padać wielki śnieg - a ja założyłem zwykłe buty po raz pierwszy... Młoda śpi na razie u siebie, sukces jest! Ledwo dzień przeżyłem, bo te betony dzisiejsze są ciężkie do zniesienia... Do tego moi chłopcy narozrabiali i Robert się wkurzył, dwie godziny znowu zmarnowałem, bo moich była trójka - dziewczyny mają IV miejsce w województwie w siatce :o Po lekcjach szybkie jadło i jeszcze Dżuls i znowu Jonatan, nie do przeżycia... :P

czwartek, 8 marca 2018

08.03.2018

Na szczęście lekcje przeszły szybko - zgrzyt jest taki, że Ahmet przysłał zły plik i muszę dorobić trzy razy tyle do projektu, niż wcześniej. Kurde, słabo. Rodzice wściekli, montują ostrą kontrofensywę i coś mi się zdaje, że w przyszłym roku zostaniemy na miejscu i ktoś za to beknie... I dobrze :P Po pracy poleciałem do Kavy i po kwiatki, odebrałem młodą i w sumie w domu byliśmy o 17. Kuba wciąż chory, kolejna kasa w plecy. Wieczorem rzeźbię w projekcie, mam dość, a Moko czeka na zlitowanie...
 

środa, 7 marca 2018

07.03.2018

Niby nic, a padam. Trzy lekcje w środy to przyjemność - chyba, że jest konkurs, kilka osób zmienia zdanie i chce nagle na ten, nie mam sali, bo Marta pomyliła, a jedyna 16stka zamknięta na klucz, a woźna nieobecna. Zanim pozbyłem się tych od konkursów, znalazłem klucze i otworzyłem, zostało 15 minut do końca lekcji. Super. Po lekcjach skoczyłem na pocztę. Wysłałem płyty, odebrałem trzy paki, czwartą z inpostu, a piątą przyniosła mi potem mama... Jeszcze sklep i chwila w domu na obiad i przygotowanie. Kurde, nie dostaniemy zwrotu za dziecko, za dużo zarabiamy, ciekawe...Wróciliśmy na 17 na dzień otwarty - w sumie u mnie były cztery osoby, z resztą pogadałem w przelocie, ale i tak najważniejsze były batalie o nie przeniesienie oddziałów. Ale się będzie działo... Strach. Wróciłem, to jeszcze była mama, ale zaraz poszła. Gosia oczywiście padła i znowu ja obrabiałem i czytałem. Udało mi się skończyć parafrazowanie projektu - 12% zgodności, sukces!

wtorek, 6 marca 2018

06.03.2018

Częściowo niewiele robiłem, ale mnie ten dzień naprawdę pokonał, taka bez sensu rozwałka z tymi rekolekcjami... Do wyjścia zrobiłem parę lekcji i test. W drodze do kościoła podłączył się Robert i tak sobie leźliśmy. Nie mieliśmy zamiaru uczestniczyć w tej hucpie, to poszliśmy na ciacho i kawę do Żywiciela - i tak się naczekaliśmy, aż skończą. Na szczęście zdążyłem zjeść obiad. Awantura o przenosiny grzmi, a Ewa chora i spotkania nie będzie :P U mnie w grupach po parę osób i oczywiście lekcji robić nie mogłem, znowu. Szlag. Potem jeszcze Zosia i udało mi się wrócić, padam. Próbuje skończyć te bzdety erasmusowe, ale to męczące, a Kuba akurat się obudził ze zdjęciami i mapkami. Wszystko na raz. 

poniedziałek, 5 marca 2018

05.03.2018

Rany, młoda przylazła nad ranem i od 5 mnie kopała i wyjeżdżała z łokcia, szlag by to trafił, denerwuje mnie, że przyłazi! Zrobiło się lekko cieplej. Zaprowadziłem Kaję do przedszkola i wróciłem ogarnąć te płyty, bo wieczorem miał przyjechać typ po nie. Udało się, dojechałem do pracy i poszedłem na zastępstwo za Therezę - miałem z 50 osób w sali, bo przecież rekolekcje idiotyczne. 6a nie miałem, bo wzięła ich Aga wraz ze swoimi. Próbowałem załatwić widzenie z dyrekcją, bo przecież awantura grzmi srodze na temat przenosin, będą jaja. Ewa każe im iść do burmistrza - ciekawe, do kogo wyśle ich on? Coś się stało i Marta odwołała ostatnią lekcję - miałem czas pójść na obiad i dopiero do Pauliny. Potem jeszcze Jonatan i wróciłem do domu przez biedrę. Zmęczony jestem i mam dość, to już ten czas :P Wieczorkiem przyjechał koleś po płyty, z wdzięczności dał mi flaszkę :) Siedzę i rzeźbię ten projekt, wyjątkowo żmudna robota...

niedziela, 4 marca 2018

04.03.2018

W nocy pobudka na jęczenie. Potem przytupanie do nas do łóżka. Aż wreszcie permanentna pobudka przed 8 :( Ogarnąłem się i zrobiłem obiad, wyszedł zaiste pyszny, naprawdę. Po południu oglądaliśmy sport: Stoch pierwszy, Kubicki czwarty, ale to nie koniec, bo były jeszcze mistrzostwa świata w lekkiej atletyce w hali: sztafeta męska rekord świata, srebro sztafety żeńskiej i płotkarza oraz brąz tyczkarza. WOW. Dostałem od Ahmeta do przerobienia stary projekt na nowy i siedzę i dłubię... A w master chefie junior Stasiek B. dostał się do finału, kolejne WOW! Jutro rekolekcje, kompletnie nie wiem, co mam robić - muszę przyjechać tylko godzinę wcześniej za Teresę, która... jest.

sobota, 3 marca 2018

03.03.2018

Pospałem nawet do 9, sukces jakiś... Śnieg sypał rano, ale temperatura wzrosła do -7, nieźle. Na 12 poszliśmy do ośrodka kultury na teatrzyk, był Kazik, z którym spotkaliśmy się pod Biedrą, były bliźniaki i Olga, szał. Teatrzyk nie był długi, więc skoczyliśmy do Sowy na kawę i ciacho. Dzieciaki pysznie się bawiły, i dobrze, choć młoda marudziła, bo słabe śniadanie zjadła... Po powrocie poszedłem do biedry, zjadłem obiad, obejrzeliśmy skoki - nasi na 2. miejscu! Potem jeszcze tylko zakupy w kerfjurze. Ufff... Dostałem maila od Ahmeta - jestem w projekcie z Portugalią, Słowacją, Turcją i Rumunią - ciekawie.  

piątek, 2 marca 2018

02.03.2018

Zostałem w nocy dziko skopany, bo młoda się znowu przywlokła, szlag. W dodatku zdradza pewne objawy chrypki i kaszelku - to te cholerne wietrzenie w przedszkolu. Piździ niemiłosiernie, czekałem dziś w -15 na 112 ponad 30 minut - w rezultacie spóźniłem się na pierwszą lekcję. Nie szkodzi, i tak było tylko pięć osób... Do końca ledwo dotrwałem, potem do Hamiego i jeszcze dwoje zajęć. O 18:50, jak skończyłem, byłem skonany. I nie zdążyłem się w domu rozebrać, od razu zostałem zaatakowany przez młodą: gramy, bawimy, itd. A żona konwersuje z Beatą przez telefon, kolacja nie zrobiona, chomik nie nakarmiony, w dupie, przyjdzie mąż i zrobi wszystko. Szlag mnie trafi.

czwartek, 1 marca 2018

01.03.2018

Ranek spędziłem uzupełniając spis płyt do oddania i sprawdzając testy. Wszystko się udało. Lekcje przeszły w miarę dobrze, przeżyliśmy. Zimno jak cholera, dziś podobno był rekord tej zimy - u nas tylko -15. Kuba znowu chory, więc kolejne zajęcia mnie minęły. Odebrałem Kaję z przedszkola z bólem brzucha, ale nie bardzo było widać... Znowu ja się zajmowałem chomikiem, on zdechnie niedługo z głodu, dobrze, że nigdzie nie wyjeżdżam... Dostałem Moko po korekcie, następna udana edytorka, źle zjustowane i sformatowane, znalazłem sporo literówek... Daj pan spokój...