środa, 30 września 2015

30.09.2015

Znowu za wczesna pobudka - mama przyszła o 6:45. Młoda przespała noc w swoim pokoju, co za spokój. W pracy bieg: dwa zastępstwa, szał przed biegiem - nie wiadomo, po co, za dużo tego wszystkiego. Po lekcjach poszedłem na obiad i do Asi, ale ta zapomniała... Super. Poszedłem więc na spacer, spotkałem Kowala i pogadałem i trafiłem do Iwo. Ufff... A jutro jeszcze gorzej, myślałem, że mam spokój, ale tu przecież jeszcze trzeba zrobić papiery na wolontariat i zagadkę szyfrowaną.

wtorek, 29 września 2015

29.09.2015

Szybko to idzie, jeszcze się wrzesień nie skończył, ja już mam dość roboty... Mama przyszła już o 6:30, choć i tak młoda zrobiła pobudkę na siku o 5... W pracy szał na temat czwartkowego biegu, nikt nic nie wie, wszyscy chcą inaczej, dajcie mi spokój. Nie dość, że produkuję rzeczy na bieg, mam zastępstwa za Asię, prowadzę zajęcia dodatkowe, powinienem ogarnąć wreszcie dzienniki i spłodzić folder oraz harmonogram do dzielnicy. Zwariuję. Dobrze, że miałem chwilę czasu na spacer, bo Teresa zabrała swoich na wycieczkę. Kolejny wieczór spędzony na robocie.

poniedziałek, 28 września 2015

28.09.2015

Ledwo przyszedłem do pracy, już mnie wkurwili. Tego biegu się nie da normalnie przeprowadzić, problem jest napisać kartkę, problem jest ze wszystkim... Jeszcze Asi nie ma i mam zastępstwa za nią... Nie mogłem wyjść z pracy do 16, skoczyłem na obiad i wróciłem do domu. Mama, która siedziała z chorą Kajką już poszła, zaraz dziewczyny udały się do lekarza, ja wykorzystałem pół godzinki wolnego na wysłanie Łukaszowi kartek i na wysłanie maila do harcerzy i fundacji. Nie wiem, w co mam ręce wkładać... A jeszcze tata Reem nie chciał się zgodzić na jej wyjazd, chyba, że pojedzie z mamą albo kimś... Szok. Z tego wszystkiego zapomniałem wydrukować testów dla Majki i znowu improwizowałem...

niedziela, 27 września 2015

27.09.2015

Nie, żebym się wyspał - znowu. Do południa przegadałem sobie wycieczkę i na 13 byłem na Ulrychowie. Było ok. 40 osób, jakoś poszło, choć musiałem się napocić i trochę ludzi przeciągnąłem, cóż. Chyba wyszło ok. Wieczorem siedzę przy kompie i rzeźbię te pierdoły na bieg - ależ mi się nie chce!

sobota, 26 września 2015

26.09.2015

Znowu się nie wyspałem - pobudka o 6:30... Dramat. Po śniadaniu pojechałem po zakupy i na bazarek po guzik do kurtki, po czym wróciłem i zrobiłem obiad. Cały dzień siedzenia w domu z przeziębiona młodą jest straszny, wieczorem nie mam ani siły, ani cierpliwości, ratunku... A tu jeszcze trzeba ogarnąć folder i bieg... Ble.

piątek, 25 września 2015

25.09.2015

Znowu przerywana noc - młodą bolało ucho... Rano wstała jednak pełna sił, więc wysłałem ją do przedszkola i pojechałem do pracy. Dwie lekcje mijają szybko, nawet podrukowałem trochę na wycieczkę. Po Nikodemie poszedłem na spacer i wróciłem na obiad. U lekarza okazało się, że młodej zaczyna się zapalenie ucha... Pięknie, w poniedziałek nie idzie do przedszkola, tylko na kontrolę. Jestem śpiący, powinienem coś pisać i robić, ale mi się koszmarnie nie chce...

czwartek, 24 września 2015

24.09.2015

To była ciężka noc. Młoda najpierw się zesrała, potem zlała - fajnie, bo spała bez pieluchy. Matko. Potem koło 4 jęczała i ryczała, że coś chce, matko, wstałem nieprzytomny. Do przedszkola poszła już w formie, czemu nie. W pracy nawet spoko, nie było Majki z klasą, to mi się urwało. Foto koło znowu przeleciało, bo była jedna osoba - muszę zrobić jakąś reklamę dodatkową, czy jak? Ale miałem wolną chwilę, pojechałem do centrum na pierogi i wróciłem pieszo - z krakowskimi płytami! Zmęczonym.

środa, 23 września 2015

23.09.2015

Nie wiem, jak to się dzieje, ale jak Gosi nie ma rano, to wszystko wychodzi bezboleśnie, bez ryku i na czas. Znowu były awantury, że to nie, tamto nie, co to ma być? Na szczęście udało mi się wyjść jak najszybciej... W pracy przebrnąłem lekcje - męczący dzień, ale przeszedł całkiem przyjemnie. Skoczyłem na chińczyka i do Asi - Iwo chory, to skorzystałem z okazji i znowu pojechałem na Ulrychów, przygotować trasę. Będę zielony jak szczypior, rany... Jeszcze poszedłem na zakupy i wróciłem przed zajęciami Gosi. Jakiś padnięty jestem...

wtorek, 22 września 2015

22.09.2015

Młoda leci do przedszkola jak na skrzydłach :) W pracy spokój - prawie, bo lekcje przeszły pięknie, ale nalatałem się trochę. Kupiłem kwiat dla głównej księgowej i zaniosłem - okazało się, że numer konta czeka w przegródce, szkoda, że nikt nie powiedział, bo dziś mija deadline... Na szczęście wbiłem tam z tym kwiatem. Ufff.... Skoczyłem jeszcze na Ulrychów, bo na VS nikt nie przylazł, ups. Przeszedłem się chwilę, porobiłem fotki na reklamę wycieczki i wróciłem do domu, wypełnić ankietę beneficjenta i ogarnąć materiał na wycieczkę. Kajka wariowała, wrzeszczała i bardzo mnie zmęczyła...

poniedziałek, 21 września 2015

21.09.2015

Kajka poszła do przedszkola ze śpiewem na ustach. Nie powiem, że sam tak szedłem do pracy :) Ale dzień minął w porządku, zrobiłem sporo, uratowałem Kasię P. a propos głosu w komputerze, pomailowałem gdzie trzeba i wróciłem na obiad do domu. Przy okazji miałem dziś pierwsze zajęcia z Mają - mam wreszcie pieniądze! Hura :)

niedziela, 20 września 2015

20.09.2015

Spaliśmy niemal do 9, hura! Rano musiałem iść do sklepu po kaszkę i zanim się wybraliśmy (tak, MY, jasne...), to było po 12. Skoczyliśmy pociągiem na Okęcie, wleźliśmy na taras widokowy i obserwowaliśmy startujące samoloty. Koniec wyprawy okraszony był lekką histerią z głodu i wyskokiem z tramwaju na siku, ale daliśmy radę. 

sobota, 19 września 2015

19.09.2015

Zanim się wygrzebaliśmy... to znaczy moja żona, to ja już byłem w sklepie i zrobiłem pyszne leczo. Skoczyliśmy sobie na Muranów na imprezę na Miłej - Kajka malowała, Kajkę malowano, byliśmy na placu zabaw i ogólnie było fajnie i ciepło. Odpoczywaliśmy w sumie cały dzień, taki spokój. 

piątek, 18 września 2015

18.09.2015

To mógł być piękny poranek, ale... młoda zrobiła wściekłą histerię o bezrękawnik, którego nie chciała. Darła gębę na całe osiedle, w rezultacie szliśmy trzy razy dłużej. Szliśmy, ta. Szedłem ja, na jednym ręku wyjec, w drugim rowerek jego mać. Za drzwiami przedszkola uspokoiła się nagle, stwierdziła, że "ja w kolu nie płakam" i poszła radośnie do sali. W mordę i nożem... Dwie lekcje przeleciały, choć swoim znowu nastawiałem uwag - chłopcom tylko. Zapisałem się na szkolenie erasmusowe, załatwiłem tani transport na integrację, pojechałem do Nikosia i wcześnie wróciłem do domu.

czwartek, 17 września 2015

17.09.2015

Młoda w podskokach leci do przedszkola, my w mniejszych do pracy. Pięć lekcji przeleciało, poszedłem po nich na obiad do chińczyka - fajnie było się przejść, choć upał ogromny się zrobił. Na foto nikt nie przybył, robi się dramatycznie... Korzystając z wolnej godzinki skoczyłem po pakę płyt i wróciłem. Legia legła z Duńczykami, Lech zremisował z Portugalczykami, dno i wstyd. Dobrze, że siatkarze w lidze światowej wygrywają z każdym. 

środa, 16 września 2015

16.09.2015

Ufff.... co za zabiegany dzień! Wprawdzie miałem tylko jedną lekcję, ale potem... Pojechaliśmy do dbfo i udało się wszystkie paragrafy ustalić, od razu napisaliśmy pismo i poszło. Pani z NA narobiła zamętu, że muszą być wszystkie pieniądze wpłacone natychmiast, a to przecież niemożliwe, bo tu jedna sesja radnych, tam druga, a z takimi rzeczami trzeba się anonsować miesiąc wcześniej, dramat. Zjadłem pizzę, odprowadziłem Korsarza na Spójnię i wróciłem do Asi. Poszedłem do szkoły po kasę i dwie dziewczynki z klasy, które zaprowadziłem na golfa. Początkowo było drętwo, potem się rozkręciło i było bardzo fajnie. Miło się gadało, dzieciaki cięły w golfa, a ja zerwałem się 19:30.

wtorek, 15 września 2015

15.09.2015

Miłe wtorki :) Nie dość, że mam rano dwie godziny luzu, to jeszcze trzy przyjemne lekcje :) Znowu załatwialiśmy paragrafy - ale z tego co widać, pieniędzy nie dostaniemy wcześniej, niż w listopadzie, szlag by to trafił. W przerwie skoczyłem na golfa, opłacić jutro, a na SV przyszło... osób jedna. Wow. Szlag. Muszę zrobić szerzej zakrojoną akcję.

poniedziałek, 14 września 2015

14.09.2015

Zdążyłem odprowadzić młodą do przedszkola, przyszedł sms z banku, że nie ma na koncie 100 zł i natychmiast mam wpłacić. Damn. co z tego, że wyrównanie przyszło, jak i tak jestem nadal na -500? Damn. Połowa miesiąca. W pracy pół na pół - robiłem lekcje i rozpisywałem paragrafy na erasmusa, bardzo skomplikowana kwestia. Chyba wszystkiego nie ogarnę, damn. Bieg powstańczy, szkoła warszawska, erasmus, pięćdziesięciolecie i jeszcze przewodnik plus nowe pomysły Kuby... Damn. Nie zdążyłem zjeść obiadu, tylko wyskoczyłem po kawałek ciasta - i tak nie mam pieniędzy na obiad. Damn. Rada trwała ze dwie godziny, przeszła w miarę bezboleśnie, nawet jeśli musiałem się produkować o projekcie. W domu zwolniliśmy babcię, Gosia miała zajęcia i spać. Pan Perfekcyjny jego mać... 

niedziela, 13 września 2015

13.09.2015

Zanosiło się na kolejny dzień w chałupie, pomimo, że było dość ciepło. Skoczyłem na chwilę do sklepu, bo do jajecznicy zużyłem wszystkie resztki i... okazuje się, że konta są prawie puste, świetnie. Ale co tam. Udało mi się wyjść z młodą na godzinkę na rower, pojeździliśmy po Bemowie - znaczy ona jeździła, ja latałem za nią. Fajnie było, jak zwykle na naszych spacerach. Gosia siedziała w zeszytach i papierach i coś mi się zdaje, że to będzie norma w weekendy, nie wyrobię, bo z jednej strony młoda zaczęła się ładnie bawić, ale z drugiej wszystko tata i z tatą, nawet jak sobie coś zrobi, to 'do taty, do taty!'. Coraz więcej roboty mi się robi...

sobota, 12 września 2015

12.09.2015

Praktycznie nosa nie wyściubiłem. Raz, że lało prawie cały dzień i było brzydko, dwa, że Gosia pojechała sobie na masaż do ciotki i zostałem z młodą. Bawiła się cudnie, była mało zajmująca i w ogóle super. Po obiedzie zdążyłem trzasnąć prezentację na poniedziałek, dokończyłem podpisy pod zdjęciami i zrobiłem część folderu na 50-lecie, ale idzie mi to jak krew z nosa.

piątek, 11 września 2015

11.09.2015

Oczywiście, jak mam trochę czasu rano, to się ledwo wyrabiam :P W szkole miałem jedną lekcję, bo na pierwszej ogarnialiśmy z Ewą detale do erasmusa. Po lekcjach skoczyłem na Ulrychów i się zlazłem strasznie, będę miał kłopot z tą wycieczką, bo trudno będzie zrobić sensowny spacer... Musi się jakoś udać. Młoda pokasłuje, Gosia się słabo czuje - co tu się dzieje?

czwartek, 10 września 2015

10.09.2015

Czwartki zanoszą się na najtrudniejsze dni... Odprowadziłem młodą, zrobiłem te lekcje i skoczyłem załatwić golfa - przy okazji zaliczyłem niewielki spacer. Po południu Gosia poszła do dentysty, a my siedzieliśmy z Kajką w chałupie - ciągle ma katar. Będzie niezły kocioł, coś mi się zdaje... Znowu mam mnóstwo roboty...

środa, 9 września 2015

09.09.2015

Ufff, co za dzień. Rano odprowadziłem młodą do przedszkola, poszła bez kłopotu. Odkurzyłem, zrobiłem karteczki na zebranie i pojechałem do pracy, w ogóle uwinąłem się ładnie. Lekcje przeleciały, skoczyłem do centrum oddać Spoxowi okładkę, odebrałem pakę, zjadłem coś i na piechotę sobie wróciłem - bardzo przyjemnie. No i nadeszło zebranie... I wyszło bardzo spoko, było miło i sympatycznie, wesoło, wszystko przeszło, zachwycające :) W domu byłem po 20 i niemal od razu zasiadłem do papierków i opisu zdjęć do przewodnika...

wtorek, 8 września 2015

08.09.2015

Drugi dzień leje... Odprowadziłem młodą do przedszkola, poszła bardzo chętnie :) No a ja miałem jeszcze 2 godziny luzu, lubię wtorki. Lekcje przeleciały - derechsja zgłosiła mnie do nagrody burmistrza, ładnie z jej strony. Odebrałem dziewczyny z przedszkola, bo lało, pojechałem po benzynę - i nie mam pieniędzy zupełnie. Suuuper. Wieczór spędziłem z Kajką, bo Gosia była na trzygodzinnym zebraniu, teraz ogarniam stare zdjęcia do przewodnika, bo Kuba zgubił, ekstra.

poniedziałek, 7 września 2015

07.09.2015

Odprowadziłem wraz z dziadkiem młodą do przedszkola - weszła do sali z płaczem, bo większość dookoła wyła... Lekcje przeszły spoko, moja nowa klasa wydaje się spoko, zobaczymy... Leje cały dzień, wróciłem na obiad i zaraz po nim teściowie pojechali - ufff... Wieczorkiem mecz - Polska - Gibraltar 8:1 :)

niedziela, 6 września 2015

06.09.2015

Rano Gosia poszła z małą do kościoła - miałem chwilę, aby przygotować się do wycieczki. Poszedłem na nią zielony, ale od czego freestyle? Zaparkowałem na Pawiej, żeby jak najszybciej wrócić. Przyszło z 50 osób, niektórzy znajomi i poszło. Nawet szybko się uwinąłem, było miło, zebrałem gromkie brawa, gratulacje, a nawet napiwek (WAT?). Skończyłem w deszczu i wróciłem, a tu... teście. Super niespodzianka. Obiad podzieliliśmy na 4, widziałem, jak się teściowa męczy ze stekiem po portugalsku. Jajko na mięsie? Bez sensu. Wieczorkiem zrobiliśmy piwko z teściem i spać - młoda spała z nami, przynajmniej był spokój... 

sobota, 5 września 2015

05.09.2015

Prawie zupełnie się wyspałem, hurra! Kajka prawie wyzdrowiała, ale przetrzymaliśmy ją jeszcze trochę. Rano pojechałem po zakupy i zrobiłem dobry obiad, a po obiedzie ruszyliśmy na spacer: obiecałem pociągi, to były. Skoczyliśmy na Zachodni i stamtąd pojechaliśmy na Powiśle. Przeszliśmy sobie spacerkiem aż do Gdańskiego, gdzie wsiedliśmy w tramwaj do domu. Tymczasem... Mamy ten projekt! Dali Erasmusa! Tego mniej atrakcyjnego wprawdzie, ale i tak to jest coś!

piątek, 4 września 2015

04.09.2015

Nawet jak mam na później, to spać się nie da - co ta żona odpieprzała przy śniadaniu, to cuda na kiju, młoda budziła się aż dwa razy... Kiedy Gosia poszła, to z Kajką wstaliśmy, zjadła śniadanie, ubrała się, nawet inhalację zrobiliśmy, wszystko na czas, czad. Wprawdzie poszła do przedszkola w podskokach, ale tam wszyscy wyli, więc zamiast ją wrzucić i uciec, poszedłem drążyć temat kupy, cholera, zawsze mnie coś podkusi, żeby posłuchać żony... Musiałem uciec, bo młoda przypięła mi się do nogi... Przed wyjściem do pracy jeszcze sporo zrobiłem - chyba polubię piątki, tym bardziej, że mam dwie lekcje :) Jeszcze Robert przyniósł mi liścik od byłej klasy - wzruszające :) Z pracy wyszliśmy razem - mówię, mamy czas, idźmy na obiad razem. Zahaczyliśmy o sklep i usiedliśmy w bałkańskiej knajpie. I się zaczęło - histeria, że ona tam czeka, zamartwia się, zaraz umrze!!! Poczułem, że jedzenie uwięźnie mi w gardle, więc jebnąłem drzwiami i pojechałem po Kajkę do przedszkole. Młoda wyszła uchachana, zachwycona życiem, a mnie wystygł obiad, świetnie. Katar jej już prawie przeszedł, ale i tak nigdzie nie poszliśmy na spacer, bo zrobiło się chłodno i lało. Polska - Niemcy 1:3 niestety, ale po świetnym meczu. 

czwartek, 3 września 2015

03.09.2015

Co się działo w nocy, to przechodziło ludzkie pojęcie. Młoda przywalcowała już koło 23 i niby poszła spać, ale znowu od ok. 2 do ok. 6 co jakiś czas kręciła się, jęczała, marudziła, a nawet udało jej się spaść z łóżka. Wstałem nieprzytomny, ale odprowadziłem ją z katarem do przedszkola - przeszło spokojnie, bez płaczu. Okazało się, że było już ok. W pracy narozrabiałem i źle podałem dzieciakom plan - przesunęła mi się tabelka o godzinę, z czego wynikło kilka nieporozumień, ale wszystko się wygładziło, choć trzy sztuki nie dotarły po treningu na lekcje... Swoje przeżyłem, nawet fajnie było. Siedzę i przygotowuję wycieczkę i papiery na jutro.  

środa, 2 września 2015

02.09.2015

Pogoda się zrypała, już nie ma 30 stopni... :( Odprowadziłem młodą do przedszkola, znowu obyło się bez bólu, choć boi się powiedzieć, że chce sikać i puszcza, kurde. Lekcje mnie kolosalnie zmęczyły. Po nich poszliśmy jeszcze na spacer, a teraz młoda przylazła i ma katar. Źle.

wtorek, 1 września 2015

01.09.2015

No i stało się. Odprowadziliśmy Kajkę do przedszkola, po raz pierwszy została sama - poszła chętnie, nawet się nie obejrzała... Zdążyłem podrukować plany, na sali część uroczysta zamknęła się chyba w kwadransie, kolejny kwadrans gadałem w sali. Wyszło chyba ok, może mnie nie zjedzą na zebraniu. Muszę się jeszcze dzieci nauczyć, bo nie wszystkich kojarzę... Potem mieliśmy zebranie zespołu i w sumie miałem wychodzić, ale spotkałem Wierzby i mamę Tomka i zeszło z pół godziny... :) Skoczyłem do centrum po moje dyplomowanie, bo mi kasę wypłacili bez awansu... Pospacerowałem sobie z powrotem na Gdański do samochodu i wróciłem do domu. Gosia nie zrobiła obiadu, nawet nie pozmywała, choć mówi, że miała z półtorej godziny przerwy, kurwa. Poszedłem po obiad, po nim na spacer do Wola Parku i młoda śpi. Ufff... zmęczyłem się.