piątek, 31 sierpnia 2018

31.08.2018

Nareszcie Kajka spała u siebie całą noc... Co za wygoda! Na 10 zawiozłem dziewczyny na Włochy do Marty i miałem dzięki temu 2,5 godziny spokoju. Udało mi się uporządkować płyty i wymienić klaser samochodowy. Przywiozłem je o 14, poszliśmy jeszcze po kapcie do przedszkola - to znaczy ja zdążyłem zrobić zakupy i zanieść je do samochodu, a one wybierały jeszcze dobre 20 minut. W rezultacie obie wyszły z butami... Po obiedzie pojechaliśmy na rower na Żoliborz po zaktualizowane plany. I tu ciągłe jęki i narzekania i pretensje, jak to znieść? W pracy okazało się, że plany Marta schowała u siebie i przyjechaliśmy na darmo. Szlag. Wróciliśmy krótszą drogą, ale i tak wszyscy chyba czuli wyprawę w kościach - ja bardziej mentalnie, bo wkurw mi urósł...  

czwartek, 30 sierpnia 2018

30.08.2018

Zawezwana na pomoc babcia przyszła prosto z pracy o 7:30. Niedługo potem opuściliśmy lokal, odwiozłem żonę na galę do Instytutu Olimpijskiego, a sam udałem się na radę. Plan mamy obydwoje nieźle zjebany, najbardziej raduje mnie środa: osiem lekcji od 7 rano. Miazga... Po dość krótkiej radzie poszliśmy na pracę w zespołach. Do tego okazało się, że nie mogę zrezygnować ze szkolenia od dziewczyn i muszę jechać do tych Włoch. No to pojadę - robimy sobie majówkę w Neapolu we trójkę. Czad. Poszwendaliśmy się po szkole i wróciliśmy przez Sajgon. Odwiozłem mamę do domu, wróciłem i pojechaliśmy na rowery. Z żoną nie jeździ się dobrze. Z samym mną młoda nie jęczy, nie boi się, jedziemy jak trzeba. A tu? Tylko ścieżka rowerowa, tam źle, tu źle, stękanie i marudzenie cały czas... Przejechaliśmy przez te nowe osiedla przy Batalionów Chłopskich i dalej do Blizne, ale trzeba było wrócić, bo dotarliśmy do trasy poznańskiej. Wróciliśmy przez Jelonki dookoła. Jeszcze zakupy i tyle, choć małej nie było dość i popłakała się, że wracamy z roweru...

środa, 29 sierpnia 2018

29.08.2018

Młoda przylazła w nocy i od 4 do koło 6 byłem nieustannie wyrywany ze snu kopniakami - wreszcie poszedłem do drugiego pokoju. I dobrze, bo młoda miała piękny sen o Bułgarii, przez co zsikała się w łóżko. Nasze. Kurna. Mama przyszła oczywiście pół godziny przed czasem, ale my i tak wyszliśmy wolno... Szkolenie o RODO to naturalnie strata czasu, ale trzeba było odbębnić, przy okazji Magda mnie wściekła, bo popsuła moje ustalenia z Robertem i wpieprza swoje pomysły na klub... Wróciliśmy do domu przez bibliotekę, zjedliśmy obiad i mama pojechała do domu, Gosia na prześwietlenie, a my na rower. Zrobiliśmy niezłą rundkę: osiedle Przyjaźń, Stare Jelonki, Ulrychów, Młynów - tu przy Polu Elekcyjnym zrobiliśmy krótką przerwę. Potem Lasek Na Kole i park, Wola Park, Górce i dopiero wróciliśmy. Ale jak oddałem rower i byliśmy pod klatką, to Kajka mówi 'jedźmy dalej!'. Kurde. To się jeszcze poszwendaliśmy chwilę i wróciliśmy. Ma spust!

wtorek, 28 sierpnia 2018

28.08.2018

Gosia spała znowu za długo, więc się rano nie wyrobiła... Odwieźliśmy Kaję do wiktorii i pojechaliśmy na szkolenie. Beznadziejne i nic nie wnoszące trzy godziny, bzdura. Odebraliśmy młodą i poszliśmy na kebaba. Ledwo wróciliśmy, wsiadłem w forda i ruszyłem na Okęcie. Przy Astronautów czekałem jeszcze ponad pół godziny, aż Łukasze wyjdą z lotniska, podjechałem pod terminal i się przesiedliśmy. Oni pojechali do domu, a ja wróciłem pociągiem i spacerkiem. Było przyjemnie, dziewczyny jeszcze jakiś czas na spacerze, ale mnie tak łeb rozbolał, że mi niedobrze. Ogarniam te projekty i trochę mp3, ale słabo się czuję...

poniedziałek, 27 sierpnia 2018

27.08.2018

No i trzeba było wrócić do pracy... Pierwsza rada odbębniona, trwała prawie dwie godziny. Młoda siedziała u Wiktorii w tym czasie. Ala zalała nas ogromem roboty, jestem odpowiedzialny za grę terenową, oprowadzanie po cmentarzu, fejsbuka i erasmusa... ups, dwa erasmusy, bo i ten, co go pisałem też dostał kasę... Po obiedzie Gosia została pisać protokoły, a ja pojechałem z młodą na rower wokół Woli. Fajnie było, pogoda się poprawia. Grzebię w erasmusach, zamiast pisać przewodnik...

niedziela, 26 sierpnia 2018

26.08.2018

Od rana leje. Młoda zarządziła pobudkę o 7:15, więc dzień okazał się długi... Męczyła o zabawę, więc na zmianę pchełki, bierki i grzybki, ale i tablet, bo ileż można. O 16 wreszcie zdecydowałem się wyjść, bo przestało lać. Objechaliśmy Bemowo na hulajnodze, po drodze były dwie wywrotki i zakupy. Do wieczora siedziałem w mp3, potem dokończyłem Wyględów. Został szlif. Gosię znowu pogięło...

sobota, 25 sierpnia 2018

25.08.2018

Pogoda się zesrała - z 30 stopni zrobiło się ledwo 20. Rano pojechałem do mamy, żeby pozbyć się jej dwóch telewizorów, a potem siedzieliśmy w chałupie - raz, że pogoda słaba, dwa, że miała przyjechać Agnieszka z Lilianką. Przyjechały po 16, siedziały do 20, zostało sporo ciasta - kto to zje? Siedzę w mp3.

piątek, 24 sierpnia 2018

24.08.2018

Zanim się wygrzebaliśmy, było południe... Wczoraj zrobiłem faszerowaną cukinię, więc obiad był gotów - udaliśmy się na rowery. Pól godziny trwało wypożyczenie sprzętu - Gosia oczywiście olała aktywację konta, więc szarpaliśmy się dość długo... Wreszcie pojechaliśmy wzdłuż Powstańców, Połczyńskiej i Lazurowej i przez Groty. Zrobiliśmy spore kółko, młoda pod koniec zmiękła. Fajna wyprawa. I ten pociąg!

czwartek, 23 sierpnia 2018

23.08.2018

Gosia znowu musiała iść do pracy robić ten regulamin, więc odwiozłem ją i z młodą ruszyliśmy na podbój miasta. Zostawiłem hondę pod Polonią za darmo i poszliśmy nad Wisłę. Patrzyliśmy na pociągi, łodzie, ptaki, mosty itd. poskakaliśmy po fontannach i za Kopernikiem poszliśmy w górę. Kajka chciała wejść na BUW, czemu nie? Przez Krakowskie i Starówkę i lody poszliśmy z powrotem do Polonii - na szczęście wóz stał :) Pojechaliśmy do domu, po godzinie ruszyliśmy na Żoliborz po Gosię i zjedliśmy w Sajgonie. Jeszcze krótki spacer i w sumie dzień minął. Pysznie. Zacząłem uzupełniać discogs albumami w mp3 - cały dysk terra...  

środa, 22 sierpnia 2018

22.08.2018

Rano wstaliśmy, przyjechała mama i została z młodą. Pojechaliśmy do szkoły, obejrzeć sprawę, Gosia została robić papiery, a ja pojechałem najpierw do Łaz, odebrać tę pieprzoną paczkę, a potem połazić po cmentarzu żydowskim. Ufff... Dosyć to skomplikowane! Muszę tam wrócić. Odebrałem żonę z pracy, zrobiliśmy szybki obiad, obejrzeliśmy z mamą zdjęcia z wakacji i kiedy mama pojechała, poszliśmy na spacer i lody - wyszło nam 2,5 godziny. Młoda miała głupawkę, trochę była denerwująca...

wtorek, 21 sierpnia 2018

21.08.2018

Łukasze wyjechali do tej Bułgarii o 4 w nocy. Spokój nastał jaki taki. Ta jazda do Jonkowa ciągle krąży, ale chyba w ogóle nic z tego, bo coraz więcej rzeczy wychodzi. Zjedliśmy, poszliśmy na spacer i w sumie ledwo zdążyłem na Spacer z Koszykami. Zajmuje się tym znowu ktoś nowy, rotację mają szaloną. Spacer potrwał godzinę, mimo, że byłem słabo przygotowany, poszło super. Wszyscy wyglądali na zachwyconych, były brawa i autografy, czad :)

poniedziałek, 20 sierpnia 2018

20.08.2018

O rany, odpocząć teraz by się przydało... Rano jakoś się ogarnęliśmy, ja poszedłem na zakupy i zrobiłem obiad, bo ledwo wracam, to przecież od razu wycieczka. Gosia chce jechać do Jonkowa, a ja nie bardzo , więc kiedy wychodziłem na wycieczkę uznała, że to najlepszy moment, aby mnie wkurwić awanturą, bo ja nie chcę jechać. W dupę mać. Ech... Spotkałem się z panią z Ameryki, oblecieliśmy w 4 godziny miasto, zmęczyłem ją niebywale, ale ok :) Kasa jest i chyba była zadowolona. Zdążyłem jeszcze odebrać paczki z poczty. Jak wróciłem do domu, zaraz wróciły dziewczyny ze sklepu i przyjechali Łukasze, czyniąc spustoszenie w lodówce... Matko, ile oni żrą!

niedziela, 19 sierpnia 2018

19.08.2018



Ostatni dzień to Haga. Mżyło, ale przestało. Oblecieliśmy miasto, choć podobało mi się najmniej z widzianych, i tak jest super. Po spacerze pojechaliśmy tramwajem nad morze do Scheveningen i... wyszło słońce. Dzięki czemu Kajka wykąpała się w morzu (ciepła woda i piękny piaseczek, mnóstwo muszelek), poszliśmy zjeść (dziś KFC...) i wydaliśmy resztkę kasy. Na promenadzie rewelacyjna seria rzeźb z pajacykami, obłęd. Na lotnisko ledwo wróciliśmy, bo drzwi się w autokarze zepsuły i strach zajrzał w oczy. Ale udało się odprawić, Ewa dokuśtykała te kilometry na Schiphol'u i o 23 byliśmy w domu. Pad na twarz.

sobota, 18 sierpnia 2018

18.08.2018

Dziś dzień spokojniejszy - pojechaliśmy najpierw do szlifierni diamentów. Fajnie, ale takie tam szkiełka... Potem mieliśmy czas wolny, bo reszta poleciała do muzeów. A my skoczyliśmy do sklepu muzycznego (czad!) i na apeltaarte i czas zleciał. Kajka śmigała na tyłku po rampie, biegała jak dzika. Spod muzeów poszliśmy na Jordan i był czas wolny. W sumie musieliśmy oszczędzić, więc skończyliśmy w Burger Kingu, ale co tam. Wieczorkiem kolejny filis (Maciek wczoraj się tak zbakał, że chodził 3 godziny po parkingu, a w pokoju przewidywał hiszpańskie dialogi :D) i specyfik, który kupiliśmy po drodze. Fajna butla, słodki, ziołowy smak - bardzo przyjemne! Aha - MAMY ERASMUSA! Tego z Portugalii na początek - nasz jeszcze niewiadomy. Ale jest!

piątek, 17 sierpnia 2018

17.08.2018

Śniadanie okazało się bardzo przyzwoite, naprawdę! Ruszyliśmy na podbój Amsterdamu - obłędnie tu jest! Spacer przez centrum, rejs kanałami, Czerwone Latarnie, targ kwiatowy, łażenie wokół Dam... Ewa skręciła kostkę i ledwo łazi, Stenia kupiła jointy, zjedliśmy niezłe steki argentyńskie i czas było wracać. Fantastyczny dzień! Ewa ledwo łazi, zniszczył ją bruk w dzielnicy czerwonych latarni... Na tyle, że wieczorem filis poszedł bez niej, a piliśmy u Steni i Boni.

czwartek, 16 sierpnia 2018

16.08.2018

Pobudka o 2:30 to koszmar... Ale udało nam się pozbierać i lecimy na Okęcie. Poznajdywaliśmy wszystkie baby, zaczął się rejwach, bo przecież trzeba się odprawić - żadna nie ogarnia, więc odprawiłem każdą. Ok. Lot spokojny, dostaliśmy kanapeczkę i napój, Kajka prezencik od KLM. Lot minął szybko i przyjemnie. Na lotnisku poczekaliśmy na przewodniczkę i ruszyliśmy. Najpierw zagroda z robieniem serów i chodaków, potem cudowny skansen w Zaanse Schans, a na koniec obłędne Volendam nad morzem. Zjedliśmy kalmary w dobrej cenie, nakupowaliśmy sobie koszulek itp i połaziliśmy po mieście. Jestem absolutnie zauroczony Holandią! Wieczorkiem dziewczyny wyjęły Wyborową i siedzieliśmy, choć Ewa miała po kanapeczkach lekkie boleści...

środa, 15 sierpnia 2018

15.08.2018

Młoda przylazła w nocy i nad ranem skopała mnie z uczuciem. Kurrrr... W rezultacie w łóżku gnieździliśmy się do południa, zaczęliśmy się pakować, Gosia dostała szału, zwariować można. Zrobiło się chłodniej, jest sympatycznie. Zrobiłem obiad i dopiero jak zjedliśmy to poszedłem z młodą na spacer na hulajnodze. Zeszło się nam 2,5 godziny, było fajnie :) Idziemy zaraz spać. Mamy chyba za dużo bagażu... I za mało pieniędzy...

wtorek, 14 sierpnia 2018

14.08.2018

Rano coś nas obudziło za oknem, to ci od rur, szlag... Ogarnęliśmy się i pojechaliśmy do sklepu po utensylia tak niezbędne, że szok... Trwało to tak długo, że rozpętała się wściekła burza - a pranie na balkonie... Wróciliśmy, poszliśmy znowu na obiad do Sajgonu i dziewczyny poszły do pepco, a ja pojechałem na spotkanie w pttk. I fajnie, bo zaproponowali mi prowadzenie zajęć o Warszawie na kursie dla obcokrajowców! Benk! Wróciłem przez empik, odebrałem kilogramy płyt z poczty, zajrzałem do apteki po stoperan, bo żołądek nie odpuszcza no i po ostatnie szlify w biedrze. Uffff...

poniedziałek, 13 sierpnia 2018

13.08.2018

Do 14 przewegetowaliśmy na basenie - skończyłem przynajmniej książkę. Potem obiad i fru na lotnisko. Tam siedzieliśmy ponad 2 godziny, strasznie nam się dłużyło, mnie już szlag trafiał: duszno, dzieciaki wariują i depczą po mnie, tłum ludzi - skłonności mordercze zaczęły ze mnie wyłazić bokami, ale wreszcie nas wypuścili na zewnątrz. Lot spokojny, nieco po 20 byliśmy w Warszawie i pojechaliśmy do domu. Kuzyny wróciły do Łodzi natychmiast, a my... padliśmy.

niedziela, 12 sierpnia 2018

12.08.2018

Po porannym leniuchowaniu na basenie trzeba było zrobić coś z pieniędzmi, które nam zostały. Po odliczeniu tipów dla Darko i sprzątaczek i ostatnich zakupach, zostało nam jeszcze i tak z 1/3 kasy... Wymieniliśmy ją na euro, będzie do Holandii. Ostatni dzień, szkoda... Tym bardziej, że czymś się z Tomkiem struliśmy, on rzyga, ja sram. Cudnie.

sobota, 11 sierpnia 2018

11.08.2018

Olaliśmy system i ruszyliśmy do Bitoły. I doskonale! PKS to folklor, bilet to pełno papierków, oddzielnie kupiłem bilety, oddzielnie miejscówki, bo bez tego nas nie wpuścił poza dworzec... W pksie kosze na śmieci na środku korytarza... Bitołę zaczęliśmy od placu zabaw, żeby jęcząca zamilkła. Potem poszliśmy deptakiem - cudowne miejsce, pełne sklepów z ciuchami, w których moja dobrzejąca żona oszalała i kupiła mnóstwo ubrań... Nie powiem, kupiłem sobie koszulkę i płyty, czemu nie... Obeszliśmy jeszcze turecką dzielnicę, zjedliśmy obiad za 28 złych (!!!) i wróciliśmy na czas. Fantastyczna wycieczka! A na koniec... Rakija!

piątek, 10 sierpnia 2018

10.08.2018

Rano znowu basen, Kaja pływa już w kółku świetnie i próbuje z kółkiem jako deską. Nieźle. Z Maksem wzloty i upadki, co chwila się fochają, ale zaraz godzą i bawią dalej. Po południu wsiedliśmy do taksy i pojechaliśmy do Strugi. Tam całkiem spoko, choć nic wielkiego. Miły deptak, fajnie przy rzece (ci kąpiący się!), żałosny lunapark, gdzie Kaja dostała kilku fochów na raz... Ratunku... I znowu Rakija... :) I dwa obiady dziennie mnie wykończą :P

czwartek, 9 sierpnia 2018

09.08.2018


Zaraz po śniadaniu pojechaliśmy do portu, aby wsiąść na statek do St. Naum. Przyjechało bydlę punktualnie i popłynęliśmy. Widoki niesamowite, moje wkurwienie rośnie, bo obie dziewczyny są coraz bardziej nieznośne - pękło w Zatoce Kości przy kolejnym rozkazie - szlag mnie trafił i żona zebrała opierdol. Chyba się tego spodziewała, bo szybko się zmitygowała, przeprosiła, ale wyglądało to trochę tak, jakby ciągnęła tyle, żeby zobaczyć ile dam radę... Hmmm... Zatoka Kości urocza, owszem, ale największy kosmos to St. Naum i jego świątynia - w środku jest nieprawdopodobnie. Odlot. Zleźliśmy okolicę i zainstalowaliśmy się na plaży przy piwie. Na sam koniec pobytu zaczęła się burza, lało jak lecieliśmy do statku, wszyscy mokrzy! Wróciliśmy jednak zadowoleni, bo wycieczka była fajna. Żona odpuściła, tak jak trochę jej plecy.  

środa, 8 sierpnia 2018

08.08.2018

Rano Gosia poszła zająć leżaki, schyliła się i... dupa, coś jej wlazło i ledwo się rusza. Poszliśmy z Tomkiem do apteki po ketonal, trochę jej może lepiej, ale powoli robi się nieznośna. Załóż mi buty, spakuj torbę, zrób to, zrób tamto... Młoda fochuje, świetnie. Po basenowaniu rano, poszliśmy mimo pleców zdobyć twierdzę cara Samulea - podjechaliśmy taksą za grosze i do twierdzy weszliśmy pieszo. Widoki cudne, naprawdę super. Schodząc, zajrzeliśmy do cerkwi, Tomek szukał uparcie skrótów, Maks na rękach, Gosia jęczy. Ufff... Ale zeszliśmy koło hotelu i poszliśmy się wykąpać w jeziorze. Młoda radzi sobie coraz pewniej w wodzie :)

wtorek, 7 sierpnia 2018

07.08.2018

Śniadanie ok, daje radę. Rano poszliśmy z Tomkiem zająć leżaki i dobrze, bo choć tłumu nie ma, to ciężko byłoby znaleźć 6 leżaków obok siebie. Woda zimna jak cholera, ale Kajka najchętniej w ogóle by nie wychodziła. Smażymy się do obiadu, a potem ruszyliśmy do Ochrydy. Taksą za 7 złych - takie ceny... Pierwsze, na co wpadłem, to sklep z płytami :) Rozejrzeliśmy się po porcie, dzieciaki pojeździły w samochodzikach i zrobiliśmy mały rekonesans. Wymieniliśmy kasę i wróciliśmy na kolację. Jak na perłę Macedonii to Ohrid jest przereklamowany, choć widoki ładne, czemu nie. Dziś rakija.

poniedziałek, 6 sierpnia 2018

06.08.2018

Wstaliśmy sobie rano, zrobiłem jajecznicę na śniadanie i w sumie aż do wyjazdu się jakoś ogarnialiśmy. Dopięci na ostatni guzik, ale z wątpliwościami, czego jeszcze nie wzięliśmy, wsiedliśmy w taksówki i pojechaliśmy na Okęcie. Odprawa, lot, wszystko na spokojnie. Ledwo się rozlokowaliśmy - lunęło jak z cebra! Ale nic to, pokój jest fajny, za oknem mamy basen i widok na jezioro Ochrydzkie, niesamowite. Po kolacji poszliśmy poszukać sklepu z wódą, ale nie było nic - to dzielnica muzułmańska, szlag... Znaleźliśmy tylko piwo, też mogło być :) No i najlepsze, że mamy przerwę w przepierzeniu między balkonami, możemy sobie przełazić! Zapowiada się super!

niedziela, 5 sierpnia 2018

05.08.2018

Udało nam się ogarnąć chałupę i zjeść przed przyjazdem 'kuzynów'. Kaja zajęła się Maksem, dziewczyny paznokciami, a my z Tomkiem... wódką. Jesteśmy gotowi do wyjazdu! Macedonio, nadchodzimy!

sobota, 4 sierpnia 2018

04.08.2018

Wstaliśmy zbyt rano, zwłaszcza, że młoda przylazła i mnie skopała... Wstawiliśmy mięso i generalnie nieco po 9 przyjechał Łukasz z Hubertem. Pojechaliśmy do Błonia do Bajki, dzieciaki szalały w wodzie i dobrze, bo upał straszliwy. Wróciliśmy na pierwszą, obiad, nad którym Łukasz piał jak dzik i pojechali... Ja miałem zjazd, ale o 17 udało nam się wyjść na lody. Coś mnie w brzuch ubodło, bo nie jest dobrze... Młoda męczy niemożliwie, nudzi się już ze starymi, niech ten Maks przyjeżdża i nie pokłócą się za bardzo... Popchnąłem Wyględów do przodu, jestem strasznie zmęczony...

piątek, 3 sierpnia 2018

03.08.2018

Ruszyliśmy koło południa: kantor na Marymoncie, książki na Słodowcu, sklep i milion zakupów. Jak już ogarnęliśmy resztę, zajęliśmy się odgruzowywaniem chałupy. Umyłem łazienkę, pozmywałem trzy razy, odkurzyłem, zamarynowałem mięso i umyłem część podłóg. Padam na ryj, leci ze mnie pot w tym upale, jakiś koszmar...

czwartek, 2 sierpnia 2018

02.08.2018

Rano pojechałem załatwiać sprawy - uchetałem się w tym upale dziko. Najpierw bankomat i Dyzio z drukiem. Ok. Potem Galeria Mokotów i kolejka po denary. No i spacer po Ksawerowie kosztował mnie mnóstwo sił. Długo i w tym upale srogo - nie przelazłem całości, bo nie dałem rady, i tak zeszły ponad 3 godziny! Dwa razy uzupełniałem płyty - duszkiem pół litra szło. Wracając zahaczyłem o pocztę: MArtin paczki nie przysłał, a sprawę z paczką ze Stargardu wyjaśniłem. Wróciłem o 15:30, dziewczyn nie ma - są w Pepco od dwóch godzin, ta to ma spust... Kupiła kilogramy ciuchów... Po obiedzie i odpoczynku poszedłem jeszcze z młodą na lody, wdepnąłem do Kavy, ale ledwo lazłem... Prasowanie, pakowanie, pierdolnik dziewczyny zrobiły dziś dziki...

środa, 1 sierpnia 2018

01.08.2018

Znowu, zanim się rano wygrzebaliśmy (my jak my, Gosia), to było po 12... Poszliśmy do banku po kasę, załatwić Kartę Warszawiaka - znowu tego nie zrobiłem, bo zły pit wydrukowałem, szlag. Wróciliśmy przez sklep i znowu wydałem krocie... Co to jest? Po obiedzie pojechaliśmy do Błonia, zobaczyć Park Bajka - to rzeczywiście Bajka, młoda zachwycona po brzegi! Szał! A do tego, kiedy wracaliśmy, wypadł jej wreszcie ten ząb mleczny, co się chwiał od dwóch tygodni. Euforia na zmianę z płaczem, bo ona nie chce, żeby Wróżka Zębuszka zabrała ten ząbek! O matko...