czwartek, 30 listopada 2017

30.11.2017

Pięknie jest rano iść na 10:30 :) Cały dzień sypie śnieg i choć jest lekko za ciepło, to sypie i sypie - jest bajkowo... Lekcje przeszły, udało się przeżyć, poszedłem na obiad i zakupy i wróciłem na dyskotekę. Ta cholera trwała do 20, w domu byłem już jak młoda spała... Padam na ryj, nie chce mi się.

środa, 29 listopada 2017

29.11.2017

Zapowiadało się dobrze - nawet zdążyłem obrobić małą i zaprowadzić ją na 7 do przedszkola. I do tego zdążyłem na 8 - środy będą trudne... Już nawet się ucieszyłem, że mogę pojechać na Pole Mokotowskie, sprawdzić trasę, ale zaczęło lać. I sypać na zmianę. Obrobiłem co mogłem w pracy i poszedłem zjeść. Godzinę przed zajęciami Zosia mi przysłała smsa, że nie może. Kurde. Zrobiłem tylko Kubę, poszedłem na radę i razem wróciliśmy do domu. Ciężko mi normalnie, bo mi się nie chce... Gosia sobie zasnęła, więc znów musiałem młodą obrabiać w całości, co za człowiek... Ale za to Moko idzie jak z płatka :) 

wtorek, 28 listopada 2017

28.11.2017

Ciężkie wtorki... Wykończę się. Na szczęście na 5s, która miała jakieś warsztaty, zdążyłem sprawdzić ćwiczenia i testy, ufff. Potem poszedłem na okienko, spotkałem po drodze Flinta i sobie pogadaliśmy. Odebrałem obie paczki, wróciłem na dwie lekcje i biegiem po Kajkę. Spoko. Dało radę. Gosia wróciła dopiero o 21 z dyskoteki - już widzę, jak wcześnie wrócę w czwartek...

poniedziałek, 27 listopada 2017

27.11.2017

Weź tu wstań tak rano znowu... Poszedłem do pracy, posiedziałem 10 minut z 7s i poszliśmy do Elektronika. Ja musiałem po swoich lecieć na basen, przy okazji zostałem panem prezesem uks z nadania trenerów - muszę się określić do jutra... Recital na temat Skłodowskiej-Curie był, dało radę, tylko 50 minut. Trochę zbyt ambitny materiał. Zdążyłem wrócić, Monika też zdążyła niestety, więc musiałem z nimi siedzieć jeszcze pół godziny. Szlag. Kolejne dwie lekcje i poleciałem do Pauliny - podobno umawialiśmy się na środę, ale ja nic takiego nie pamiętam... No to miałem czas na obiad, zanim poszedłem do Nikosia. Jeszcze tylko sklep i powrót, wykończę się przez tę ilość godzin...

niedziela, 26 listopada 2017

26.11.2017

W nocy zostałem obudzony trzy razy: 'Tatooo! Co jest? Kocham Cię. Przykryjesz mnie?' Pozostałe dwa bez przykryjesz :) Pospaliśmy do 8:30, dobre i to. Zebraliśmy się, znowu żona zawlokła nas do kościoła, zjedliśmy obiad i spadliśmy do domu. Droga minęła szybko, podglądałem skoki - bez rewelacji u naszych. Jak sobie pomyślę o tych kolejnych godzinach od jutra, to mi się źle robi... 

sobota, 25 listopada 2017

25.11.2017

Znowu pobudka o koszmarnej godzinie - 5:30... Udało man się wyjść tylko 10 minut po przewidzianym czasie, bo Gosia się szykowała, a młoda była ledwo żywa. Ale zdążyliśmy na pociąg bez problemu i 2,5 godzinki przeszły bardzo przyjemnie. W Jonkowie impreza była skromna, bo obiad, tort i tyle, wiśniówkę z teściem zrobiliśmy, bo Łukasz wysypał się po drugim kieliszku. Obejrzeliśmy skoki drużynowe w Kuusamo - Polska byłaby druga, gdyby Żyły nie zdyskwalifikowali za kombinezon... Kajka była szczęśliwa, że Hubert poświęca jej cały weekend, radość niezmierna. Dzięki temu spać poszedłem około 22:30 - może się troszkę wyśpię...

piątek, 24 listopada 2017

24.11.2017

Piątki mnie wykończą... Młoda przyszła jakoś w nocy, ale dała spać. Lekcji pięć - większość ciężkich. Ale dostałem nowy plan - 6a będzie podzielona i mam przez to 25 godzin w tygodniu, masakra. Po lekcjach udało mi się zjeść za moje 11 złych, zrobiłem dwoje zajęć i wróciłem do domu - na 19:30. I kurde, oczywiście, nic nie zrobione. Żona siedzi i pisze pierdoły przy kompie, młoda się bawi - a ja wróciłem zmordowany jak koń po westernie i w ciągu godziny zdążyłem nakarmić małą, pozmywać góry naczyń, wykąpać histeryczkę... Mało mnie szlag nie trafił, bo zamiast pójść wcześnie spać, to znowu poszła późno. Oj, bo nam się zeszło. Kurwa no. Padam na ryj.      

czwartek, 23 listopada 2017

23.11.2017

W zasadzie cały dzień to wycieczka. Zacząłem pogadanką i pojechaliśmy. Dzieci były nad wyraz grzeczne, przez większość czasu uważnie słuchały i udało się sporo zrobić. Pogoda piękna i wycieczka była bardzo udana. Wróciłem przez obiad w Hamim i na piechotkę doszedłem do przedszkola po młodzież. Gosia poszła na masaż, a my siedzieliśmy - muliło mnie kosmicznie, ale Kajka mi spać nie dała, tylko baw się i baw się. Zmęczył mnie ten dzień.

środa, 22 listopada 2017

22.11.2017

A to środa jest najprzyjemniejszym dniem... A się umęczyłem! Dziś razem odprowadziliśmy młodą i wręczyliśmy zaproszenia. Zdążyłem wydrukować testy. Lekcje minęły szybciutko - test z 7c i zastępstwo z 5a cymesik. Poszedłem do dbfo odebrać papiery - ufff! Zostało mi tyle czasu, że nawet skoczyłem na Pole Mokotowskie i przelazłem z pół trasy - siedzę teraz i skrobię. Potem szybko jeść, Zosia, Kuba i biegiem do domu, bo impreza. Przyszedłem przed 17, zabrałem Kajkę i poszliśmy do Bajkolandii. Impreza 2,5 godziny, dałem radę, na szczęście Kaja jest bezproblemowa i nie zawraca tyłka, tylko ładnie się bawi - w przeciwieństwie do większości dzieci... Dziewczyny padły, ja też idę spać.

wtorek, 21 listopada 2017

21.11.2017

Coraz gorzej wstać, bez kitu... Tym bardziej, że dziś wtorek - od 8:30 do 16:10... I jeszcze zastępstwo w środku. Oczywiście wyszedłem z pracy ledwo wiedząc, jak się nazywam, to powinno być zabronione... Zimno jest. Zahaczyłem o sklep i wróciłem wcześniej - Zosia przełożyła się na jutro - będę miał znowu urwanie głowy... Skończyłem Moko w połowie, dobrze jest!

poniedziałek, 20 listopada 2017

20.11.2017

Gosia siedziała nad papierami do 1, więc wstałem półprzytomny. Pobudka nie zapowiadała zimy, ale po jakimś czasie okazuje się, że sypie! Kajka się poderwała, szczęśliwa, że spadł wreszcie wytęskniony śnieg. Szliśmy do przedszkola i było naprawdę zimowo :) Sypać przestało w ciągu dnia, wszystko rozpuściło się w cholerę i tyle było śniegu. Lekcje przeżyłem, zajęcia też, dziewczyny były u Eryka na imprezie, Kajka wróciła marudna, bo oczywiście coś się z Kazikiem poprztykała i była koszmarnie zmęczona... Kończę drugi spacer (będzie z tego trzeci, muszę przeorganizować) Moko. I mam dość ogólnie. Jeszcze ten Olsztyn w weekend mi potrzebny... 

niedziela, 19 listopada 2017

19.11.2017

Znowu bezsensowna pobudka o 7 - żonie nic to nie dało, bo wiedząc, że musimy być o 11 u Kasi i Tomka, zajęła się... pucowaniem łazienki. Rezultat był taki, że pół godziny się spóźniliśmy. Było sympatycznie, posiedzieliśmy dwie godzinki i zmyliśmy się na obiad - który oczywiście zrobiłem. Tja. Dobrze, że chociaż wróciliśmy na piechotę. Jeszcze musiałem lecieć do sklepu, bo zabrakło podstaw, ledwo wyrobiłem z kasą tak, żeby zostało na jutro na obiad... Matko, wykończę się. Obejrzeliśmy skoki - nasi nieźle wypadli, spoko. Jak mi się nie chce... Ale piszę Moko, jestem na dobrej drodze - prawie przebrnąłem najtrudniejsze :)

sobota, 18 listopada 2017

18.11.2017

Udało się spać do 9, hura! Potem zaczęliśmy się wygrzebywać - niestety Gosia utknęła na 2 godziny w telefonie i wyszliśmy dopiero po 13. Pojechaliśmy na pocztę, bo jazda jest z tymi pracami konkursowymi, które zniknęły na poczcie... Pospacerowaliśmy, poszliśmy do Cioteczki Tu na obiad i dalej spacerując wróciliśmy do domu. Miała być Majka, ale znowu odwołała... 

piątek, 17 listopada 2017

17.11.2017

Ależ upiornie ciężki dzień... Zastępstwo jednak dostałem - za francuski. To jest luksus, siedem osób na lekcji... Sześć godzin, potem szybki obiad i dwa ciężkie przypadki. Jak szedłem do Jonatana, to już mi się źle robiło, poczułem nieprzejednaną ochotę wejścia po bro... W domu byłem 19:30, piątki będą straszne, ale przynajmniej mam trochę kasy.  Dziewczyny przyszły z kazikowej imprezy po 20 i wspólnie obejrzeliśmy część Star Wars 7. Kajka się nawet wkręciła, ale położyłem ją spać, bo raz, że to nie dla dzieci, dwa, że była dziko padnięta. Ja też. Spać. 

czwartek, 16 listopada 2017

16.11.2017

Coraz ciężej wstać... Na szczęście po odprowadzeniu młodej do przedszkola miałem jeszcze prawie 2 godziny, umyłem łazienkę z nudów :) W pracy przeżyłem, nawet nieźle poszło, tyle, że mi znowu uciekła godzina wychowawcza na apel, zdążyłem opieprzyć za krótko. Ostatnie godziny z moimi to męczarnia: pierwsza jeszcze wchodzi, ale druga to już głupawka... Odebrałem młodą nieco później, Gosia czekała z obiadem i z awanturą, bo okazało się, że Kajka wróciła z torebką, w której był prezent dla Maćka. Porwaną. Dlaczego? Jak to się stało? Drążyła jak zwykle strasznie, aż mi szkoda dziecka było... Okazało się, że się pokłócili i porwali, jakiś dramat się rozegrał :d Kuba nie przyszedł, znowu mnie powiadomili po czasie, że chory... Cholera. O, i dostałem propozycję napisania tekstu do jakiejś aplikacji o Warszawie, fajnie :)

środa, 15 listopada 2017

15.11.2017

Ale się ujebutałem :( Niby tylko dwie lekcje, ale i dwa zastępstwa, potem bieg na Ursynów po paczkę płyt i na pocztę po to samo. I szybko do dbfo, w którym nic nie załatwiłem , bo pani na szkoleniu. Szybkie zakupy w rossmanie i biedrze i do Zosi. No i szybko po resztę zakupów i do biblioteki. Plecak cholernie ciężki, mało mi kręgosłupa nie urwało... No i jeszcze Łukasz wymyśla: do końca miesiąca muszę ogarnąć Wietnam, radę, dyskotekę i plakaty na dzień patrona. Popieprzyło go. Jutro mu powiem, co o tym myślę.

wtorek, 14 listopada 2017

14.11.2017

Ależ ciężko było dziś wstać... I tu jeszcze przecież wtorek... Ledwo przeżyłem (a zwłaszcza moje gardło) tyle lekcji. Przy okazji okazało się, że nikt nie skserował faktur z Dartford i muszę jutro iść się płaszczyć do dbfo, szlag. W okienku podzieliłem faktury, poszedłem na obiad do Megadexu i wróciłem na lekcje - Zosia przełożyła się na jutro, kolejny cudowny dzień się zapowiada... Zamiast iść więc do Zosi przespacerowałem się do Conrada i wróciłem tramwajem. Kasa mi się kończy, a jeszcze nie ma połowy miesiąca, szlag... Dobrze, że zimowisko jakoś idzie. Padam z nóg dziś. 

poniedziałek, 13 listopada 2017

13.11.2017

Ciężko wstać o 6 i iść do pracy... Te pięć lekcji było ciężkie do przejścia, ale udało się. Nieco zmitrężyłem i spóźniłem się wszędzie z 10 minut - a jeszcze musiałem lecieć do pracy po konkurs, bo zapomniałem... Paulina i Nikoś z hiszpańskim i wróciłem do domu... A tu Polska-Meksyk 0:1, nędznie...

niedziela, 12 listopada 2017

12.11.2017

Okazało się, że mamy dużo rzeczy do załatwienia dziś. To poszliśmy do Wola Parku. Apteki, rossmany itp, załatwiliśmy młodej miejsce na imprezkę urodzinową i zarobiliśmy zakupy. Jestem już 700 zł na minusie, zajebiście. Dawajcie mi kasę za książki i świąteczne... W domu zrobiłem pyszne schaboszczaki, Kajka mnie trochę pomęczyła, ale dałem radę poczytać i nawet kimnąć. Sprawdziłem testy i jutro wracam do roboty... A było tak miło... 

sobota, 11 listopada 2017

11.11.2017

Wstaliśmy rano i okazało się, że pogoda jest znośna, więc już koło południa udało nam się  wyjść. Przelecieliśmy przez całą starówkę, zakręciliśmy się na Zamkowym, akurat przemawiał Komorowski - co ludzie mają najebane w głowach... Przechodzi typ i mówi do panny, czy masz pistolet, to go zdejmę... Albo matka dzieciom, że wstyd! Wstyd! Idioci jacyś... Za to na placu Piłsudskiego pełno ludu i wojska, zbierają się typy patrioty - mord na gębie i Polska Walcząca na skarpetkach... Zimno było, to poszliśmy na kawę i wróciliśmy. Zapomnieliśmy zrobić zakupów, więc trzeba było iść do Kebab Kinga :)

piątek, 10 listopada 2017

10.11.2017

Po pożegnaniu rano dziewczyn ogarnąłem się i pojechałem na pocztę - oczywiście czekało na mnie 5 paczek. Znowu kilogramy słuchania... Wróciłem tuż po 11, miałem więc jeszcze 4 godziny spokoju. Posłuchałem, popisałem Moko, luzik. Po obiedzie skoczyłem do Dżulsa, w domu pierwszy raz od niepamiętnych czasów żona siedziała z Kajką i się bawiły. Nie przed tv i w telefonie, tylko razem w pokoju. Świetnie, wreszcie. Młodzież poszła spać późno, ja oglądałem mecz - Polska -Urugwaj 0:0. Koniec laby, w poniedziałek do roboty...

czwartek, 9 listopada 2017

09.11.2017

Znowu święty spokój do 15 :) Napisałem sporo Moko, nie dodzwoniłem się do ambasady Wietnamu, w zasadzie bardzo szybko mi minęło... Odebrałem małą, Kuby nie było i taka wegeta trochę.

środa, 8 listopada 2017

08.11.2017

Cudownie, że mam wolne od 8 do 16... Piszę Moko, poprawiłem Żoli i odesłałem... Przy okazji mało się nie zesrałem, bo dostałem wezwanie z NA do pokazania papierów do głębszej analizy, kurde. Ugotowałem obiad, poszedłem po młodą, do sklepu i w sumie kolejny dzień przeleciał sobie. Fajnie na zwolnieniu :)

wtorek, 7 listopada 2017

07.11.2017

Po odprowadzeniu małej poszedłem do sklepu i nastało 8 godzin świętego spokoju :) Obejrzałem Straight Outta Compton, posłuchałem płyt, popisałem Moko i tyle - cudowny czas minął zbyt szybko. Potem pobawiłem się jeszcze z Kajką, Gosia przyszła koło 20 z rady i padła. Jutro też będzie spokój :D

poniedziałek, 6 listopada 2017

06.11.2017

Pobudkę miałem tuż po 6... Gosia przespała pół godziny i dwa budziki, runęła do łazienki i obudziła młodą - i po spaniu... Po odprowadzeniu małej do przedszkola ogarnąłem się, poprawiłem i odesłałem raport, pozmywałem, popisałem sporo Moko, ugotowałem obiad i wybyłem na zajęcia. Ciepło jakoś :) Zrobiłem dwoje zajęć, odebrałem zwolnienie i... mam cały tydzień świętego spokoju :)

niedziela, 5 listopada 2017

05.11.2017

Młoda regularnie wstaje o 7, kurde, spać się nie da. Dziś wyszedłem wreszcie - tylko na chwilę, do sklepu. Kajka poszła ze mną, wzięła sobie kolejnego świeżaka :P Pogoda cudowna, powinniśmy iść na długi spacer, bo ona kota już dostaje od siedzenia w domu... Ja też... Znowu zrobiłem obiad - spaghetti pesto było przepyszne na szczęście. Piszę Moko, zajmuję się dzieckiem, bo żona cały weekend siedzi w papierach, świetny z niej pożytek...

sobota, 4 listopada 2017

04.11.2017

Ładna pogoda, a człowiek kaszle jak wściekły... Jest naprawdę zaskakująco słabo... Gosia poszła z małą na chwilę do sklepu, to miałem spokój z godzinę, zrobiłem obiad - udo na dziko wyszło średnio... No i tak mnie młodzież męczy, czytam książkę i się nieco obijam. Mam nadzieję na zwolnienie w poniedziałek :)

piątek, 3 listopada 2017

03.11.2017

Młoda zaczęła krzyczeć 'tataaa' o 5. Jak do niej przyszedłem, to ona do mnie 'chcę do mamusi'... Kurde, to po co mnie woła? Przylazła do łóżka, zaczęła się rozpychać, a jak wreszcie zasnąłem, to o 7:30 zadzwoniła pani z banku... Szlag. Ogarnęliśmy się, a Gosia wymyśliła, że pojedzie do pracy coś tam wziąć. Po czym dzwoni, że musi zostać i żebym wziął małą na Marymont, ona ją odbierze. Szlag. To pojechaliśmy, wymieniliśmy się dzieckiem i ja poszedłem do Dżulsa na zajęcia. Żona zaś została pokarana za durne pomysły i siedziała na schodach przez pół godziny, bo nie wzięła kluczy. Zjedliśmy obiad i tak trochę wegetowaliśmy, młodą rozsadza w chałupie. Mój kaszel ma się świetnie, jak stary gruźlik... 

czwartek, 2 listopada 2017

02.11.2017

Między 3:00 a 4:30 miałem atak wściekłego kaszlu, więc jestem lekko nieprzytomny... Wstałem o 6 i powlokłem się do lekarza. Leje jak z cebra, udało mi się być drugim i szybko zapisać. Wróciłem do domu się ogarnąć i poleciałem do lekarza, dostałem oczywiście antybiotyk. Od rana zaś zaczęło się wkurwianie mnie - Gosia spędziła dzień z teściową i oczywiście nastąpiła godzina wydziwiania, że twoja rodzina to jest taka i owaka, nie rozumiem, bo moja to to i tamto. No kurwa. Oczywiście się pokłóciliśmy - dawno nie było żadnej awantury, więc trzeba było jakąś wywołać z niczego - typowo kobiece... Dostałem wreszcie kasę, opłaciłem rachunki i większość paczek, przelaliśmy kasę z oszczędnościowego na dwie lokaty, niech zarabia. Mała tez była u lekarza, ma załatwione gardło, ale może od poniedziałku pójdzie do przedszkola, bo ja to chyba nie... Fatalnie... Zrobiłem jeszcze zajęcia z Kubą, trzeba mi kasy. 

środa, 1 listopada 2017

01.11.2017

Gosia pojechała z mamą na groby, to chorowici zostali robić obiad... Kajka się wkręciła, zrobiła sama (w 80%) sobie pulpety i pomagała przy bakłażanowej zapiekance. Wyszedł pyszny obiad. Zjedliśmy, mama posiedziała i pojechała i w zasadzie taki marazm nastał. Czuję się gorzej, niż tydzień temu, jutro idę do lekarza, bo to jakaś lipa jest.