niedziela, 31 stycznia 2016

31.01.2016

Na szczęście warunki do jazdy są, rano spadł śnieg, a potem świeciło słońce - piękna pogoda. Trochę potrwał przesiew i kupienie karnetów, ale już o 10 ruszyliśmy na stok. Jeździło się naprawdę przyjemnie, zeszliśmy o 14. Potem obiad, basen, kolacja i łuki - na koniec dyskoteka. Minęło błyskawicznie.

sobota, 30 stycznia 2016

30.01.2016

Ciężko było wstać, ale wygrzebałem się, wsiadłem do taksy i dotarłem na miejsce. Mogłem się nie spieszyć, bo jedna mama myślała, że wyjazd jest w niedzielę... Czad. Ale zebrali się niewiarygodnie szybko i już po pół godzinie ruszyliśmy. Fiona mnie wkurwiała swoimi gadkami niewymownie, na szczęście jest gdzieś daleko od nas. Pokoje udało się, po drobnych problemach ułożyć, znowu mieszkam na czwartym piętrze :( Ech, jest ok.

piątek, 29 stycznia 2016

29.01.2016

Nawet się wyspałem, mimo, że młoda przylazła o 5-tej i wygoniła Gosię do siebie :) Poszedłem na te dwie lekcje, znowu odmówiłem Marcie zostania na zastępstwie, bo przecież zaraz mam Nikiego... Dominika obudziła się z tym kuratoryjnym w ostatniej chwili, szlag. Na szczęście objawił się Tadeusz i podpisał papier, po Nikodemie zaniosłem papier do dbfo, skoczyłem do centrum, ale paki nie było - mam nadzieję, że wytrzyma tydzień na poczcie. Korzystając z ładnej pogody przeszedłem się na rondo Daszyńskiego, wsiadłem tam w tramwaj i wróciłem. Okazało się, że Gosia jest strasznie chora i nie zrobiła obiadu, a młoda wyzdrowiała i ja nosi. Ciekawe, jak sobie poradzą przez ten tydzień? Zrobiłem im zakupy, spakowałem się ogarnąłem małą... Gotów!

czwartek, 28 stycznia 2016

28.01.2016

Ależ mi się dziś nie chciało NIC. Wstałem przed siódmą i powlokłem się do przychodni, zarejestrować dziewczyny do lekarza. Gosia zapalenie krtani, młoda już prawie wyszła. W pracy dobijał mnie ten dzień włoski, który jakoś przeleciał - moje dzieciaki świetnie się poprzebierały, klasa Renaty zrobiła fantastyczny poczęstunek. Lekcje jakoś przebrnąłem, pojechałem po książki, na obiad i odebrać płytę z poczty i na swoje nieszczęście zajrzałem do music fana - kilka płyt się znalazło... Wróciłem dość wcześnie, Kaja jakaś mocno za mną stęskniona, bo rzeczywiście ostatnio rzadko bywam... Jestem bardzo zmęczony.

środa, 27 stycznia 2016

27.01.2016

Masakra. Młoda śpi u siebie i jest spokój, ale żona mnie obudziła przed 6, jak poszła do kibla. Niedługo potem zadzwonił budzik - za wcześnie, bo Kaja nie chodzi teraz do przedszkola, bo chora. Szlag. Do pracy wyszedłem jakoś późno, i w dodatku 122 się zepsuło po drodze - dobrze, że w sensownym miejscu, to przesiadłem się do 112 i dojechałem na czas. Lekcje, zastępstwo, przerwy albo na dyżurze, albo na drukowaniu papierów na zebranie. Po czym obiad, zajęcia i spotkanie z rodzicami - jak zwykle miłe i spokojne, szkoda, że u Moniki była jakaś jazda na moim punkcie, ale z tego, co widziałem, to same bzdury. Ludzie to ma mają narąbane we łbach, naprawdę... Mało się przejąłem. Nasi dostali w piłkę ręczną tak bardzo od Chorwatów, że to oni awansowali, a nasi odpadli. A trzeba było w najgorszym wypadku przegrać 3 bramkami. Przegrali piętnastoma...  

wtorek, 26 stycznia 2016

26.01.2016

Co za dzień... Wstałem nieco po 8, po czym pojechałem do dbfo się rozliczyć. Może się uda nie pójść z torbami... Pani z Pearsona coś popierniczyła, przyszli najpierw do Renaty, potem ja miałem okienko, więc wyszli, bez sensu zupełnie akcja. Potem poleciałem po książki, bo zapomniałem ich kupić po drodze, zrobiłem lekcje, pojechałem po osuszacz, po obiedzie w domu udałem się na urodziny Sławka. Impreza w escape room to świetna rzecz, doskonała zabawa, choć nie daliśmy rady wyjść w ciągu godziny. Druga grupa ukradła za to skarb. Był szampan, pyszne bezy, spacer po parku miniatur i w zasadzie większość się zmyła, tylko zostali Sławki, Dziubek i ja, to poszliśmy na chwilę do Thaisty, ale średnie tam mają jedzenie. Odwieźli mnie ok. 23, to jeszcze rzeźbię papiery na jutro...

poniedziałek, 25 stycznia 2016

25.01.2016

Oj, wstać było ciężko. Wychodziłem, to jeszcze dziewczyny spały. Zrobiłem swoje lekcje, dwa zastępstwa, nie zdążyłem pójść do dbfo, bo od razu przypętała się rada. I jeszcze głupi Pu. wybił Marcelowi ćwierć zęba - ćwierćmózg szedł, machając kluczami, dobrze, że w okulary Marc nie oberwał... Z Kajką niezmiennie słabo, nie ma siły, ma czasem zrywy na zabawę, ale nie chce jeść, pokłada się, temperatura wraca, beznadzieja. Gosia miała zajęcia (znowu nie ja z Majką, chyba dam sobie spokój), ona spała 1,5 godziny. Posżła spać dopiero po meczu - nasi rozwalili Białoruś.   

niedziela, 24 stycznia 2016

24.01.2016

Miałem odpoczywać... Zrypany byłem tak, że nie pamiętałem, że o 1:30 wstawałem dać młodej ibuprom, bo miała 39 stopni gorączki. Z Kajką nie jest wcale dużo lepiej, ma katar, kaszel, brzuch ją boli i ma napady wysokiej gorączki - nie wiem, czy ten antybiotyk pomaga... Od rana coś robię, wstaliśmy koło 9, ale jak wsiadłem do kuchni, tak wylazłem z niej na dobrą sprawę o 15. Gosia sobie zasnęła i ja równocześnie gotowałem obiad i zabawiałem dziecko. A przy okazji, obiad mi wyszedł przednio :) Znowu pod wieczór młoda doznała 39 stopni i przykimała. Napisałem wówczas sprawozdanie i jeszcze parę rzeczy ogarnąłem, ale przez ten sen mała poszła spać po 21. Ani chwili spokoju.

sobota, 23 stycznia 2016

23.01.2016

Może i bym odespał poprzednią noc, gdyby nie to, że żonę podniosło tuż po 7. O ile teściowa śpi w opór, teść nie, młoda nie, nie da się tu żyć. Teściowie wybyli po śniadaniu i nastał długo wyczekiwany spokój. Poszedłem do sklepu i znów pękło 300 zł, potem jeszcze do Biedry na chwilę. Młoda odzyskuje werwę, choć w ciągu dnia miała kryzys. Po obiedzie Gosia miała zajęcia, dobrnęliśmy do wieczora i ja kładłem znowu Kajkę, bo był mecz - przerżnęli z Norwegami, przynajmniej skoczkowie mieli 3. miejsce drużyną w Zakopanem. Piszę sprawozdania. 

piątek, 22 stycznia 2016

22.01.2015

Jestem nieprzytomny. Kajka w nocy kopała, kręciła się, marudziła, wstawała, chciała siku, pić, coś tam... Spałem może 3-4 godziny. A do pracy pojechałem wcześniej, bo przecież umówiłem się z mamą Marianki i miałem zastępstwo. Mama nie przyszła, zastępstwo cudownie bezwysiłkowe, swoje lekcje zrobiłem szybko - miałem tylko pojechać do dbfo, ale Ewa nie miała czasu, przez co spóźniłem się do Niko. Po nim miałem trochę czasu, poszedłem do centrum na obiad i po pakę płyt i musiałem wrócić do szkoły. Co za typ wymyślił dyskotekę do 20? Moja klasa przyszła fajnie poprzebierana, zresztą stroje były naprawdę niezłe. Tylko impreza za długa... W domu byłem ok. 21, Kajka jeszcze nie spała - bardzo jest słaba, ma ciągle gorączkę, przelewa się przez ręce i marudzi... Zrobiliśmy z teściem piwko i spać.

czwartek, 21 stycznia 2016

21.01.2016

Młoda jest w strasznym stanie, a lekarka dała jej Sambucol, paranoja. Do pracy pojechałem wcześniej, bo dostałem zastępstwo. Nie wyrobiłem się, aby wyjść z Gosią, ona pojechała 122, a ja 10 minut później tramwajem i 186 - i tak byłem szybciej. Lekcje, wypełnianie papierków dla dbfo i tak zeszło do rady, oczywiście nie zdążyłem nic zjeść. Urwałem się więc nieco z rady i skoczyłem na pizzę na basen, bo o 17:30 było zebranie zimowiskowe - zdążyłem na styk. Przeszło szybko i w domu byłem już koło 19:30.  

środa, 20 stycznia 2016

20.01.2016

Młoda ma gorączkę - chyba drugi raz w życiu. Pojechałem do pracy, zrobiłem apel - ale podniety po nim nabrali! Wielki entuzjazm u wygranych, ale udało mi się innych nakręcić do kolejnych startów. Wystawiłem oceny i tyle. Jeszcze poszły zajęcia i w domu byłem o 18:30. W pracy zadzwoniła mama Zuzi, starej uczennicy, która wprosiła się nieco z autorami podręczników na lekcje - super, kolejna prestiżowa sprawa :) No i skończyłem III tom :D

wtorek, 19 stycznia 2016

19.01.2016

Wstałem przed czasem, ale tylko dlatego, że młoda obudziła się wcześniej. Na spokojnie poszliśmy do przedszkola, ogarnąłem się i pojechałem do pracy. Trzy lekcje minęły dość szybko, zwłaszcza, że dzieciaki opowiadały o wyjeździe. Po pracy skoczyłem na Solec, obejść spacer do III tomu, poszedłem do Co Tu na wieprzowinę w sezamie i odebrałem dwie paczki z poczty. Młoda lekko zachorzała, ma gorączkę i zajęcia w przedszkolu jutro odwołane. A dziadkowie specjalnie po to siedzą! Dostałem wszystkie faktury - mogę się rozliczać, ale aż się boję... Polacy w piłkę ręczną rozjechali Francję siedmioma bramkami, szok!

poniedziałek, 18 stycznia 2016

18.01.2016

Ciężko było się zerwać, tym bardziej, że młoda nie spała spokojnie. Do pracy dotarłem wcześniej, bo miałem się spotkać z mamą Wiktorii, zgarnęła mnie Ewa i w ogóle wszyscy się pytali, jak było. No fajnie było :) Lekcje przeszły, choć ciężko, potem poleciałem dokończyć wycieczkę, którą zacząłem przed Anglią. Zimno, śnieżnie, wreszcie tak, jak powinno być. Maja dziś się objawiła - na sam polski, niech spada, małpa.

niedziela, 17 stycznia 2016

17.01.2016

Wszystko przebiegło spokojnie - nawet się wyspaliśmy, zjedliśmy śniadanie - co dzień to samo... I o 10 pojechaliśmy na lotnisko. Wprawdzie spadł spodziewany śnieg, ale nie rzutowało to na drogę. Na Stansted przyjechaliśmy za wcześnie, odprawiliśmy się i w sumie było tyle czasu, że do bramki ruszyliśmy 10 minut przed zamknięciem - i okazało się, że to najdalsza bramka i trzeba tam jechać... pociągiem! Na szczęście kolejka była tak długa, że spokojnie zdążyliśmy. Lot spokojny, rodzice szczęśliwi, odebrali szczęśliwe dzieci, zostałem odwieziony do domu. Kajka bardzo się stęskniła, obdzieliłem wszystkich prezentami, obejrzeliśmy mecz z Macedonią wygrany w ostatnim momencie, zjadłem obiadek od mamy i poszliśmy spać. Jutro do roboty, ble.

sobota, 16 stycznia 2016

16.01.2016

Dziś Londyn - ruszyliśmy pospiesznie, żeby zdążyć na zmianę warty, w rezultacie byliśmy ponad godzinę za wcześnie. Poleźliśmy więc przez Trafalgar, Downing, Big Bena, London Eye i Abbey, spotkaliśmy się z wujkiem Kosmy i poszliśmy na zmianę warty pod Buckingham. Trochę zostałem, Babcia nie dała sobie przemówić do rozsądku i poszła po swojemu, ja za to zobaczyłem odprawę konnych, przeszedłem przez park, miałem wartę na wyciągnięcie ręki i było fajnie. W ogóle Babcia mi działała na nerwy, bo nie dość, że się mądrzyła straszliwie, to nie odnajdywała się w mieście, poza swoimi wytartymi ścieżkami i pędziła do przodu, nie patrząc na tych z tyłu. Szlag. Koniec nastąpił na Oxford Street, poszliśmy do pubu wujka Andrzeja na niezły i tani obiad, po czym urwaliśmy się z Kasią do HMV, a Agnieszki poszły do Hamleysa. Mieliśmy podejść tylko do metra na Picadilly, ale nie dość, że był tak wielki ścisk, że szliśmy z dziećmi pouczepiani się kurczowo nawzajem, to jeszcze stacja była zamknięta. Babcia chciała iść do stacji Westminster, nie wiem, po jaką cholerę, jak bliżej była Charing Cross, już z pociągiem do nas - na szczęście bardzo się nie upierała - kazała mi tylko 'w takim razie prowadzić'. Denerwowała mnie. Znowu powrót po 21... Pakowanie i spać.

piątek, 15 stycznia 2016

15.01.2016

Ostatni dzień w szkole był dość długi - zaczęliśmy od malowania płytek, ja po pierwszej porażce zdecydowałem się olać system i poszedłem na spacer po terenie szkoły. Nie jestem uzdolniony plastycznie. Ale ogólnie zajęcia się podobały. Po lunchu dzieciaki miały lekcje, a my konferencję, gdzie ustaliliśmy wszelakie szczegóły co do następnych spotkań. Akcja zakończyła się dyskoteką, gdzie nasze dziewczynki nadawały rytm, a za chwilę do nich dołączyły Litwinki, po czym dostaliśmy fish & chips i całość zakończyła się uroczyście prezentami i uściskami. Fajny wyjazd! 

czwartek, 14 stycznia 2016

14.01.2016

Ależ się wyspałem! Od kilku lat tak długo! Dziś dzień bez szkoły, to pojechaliśmy pociągiem do Londynu, do British Museum i tam sobie siedzieliśmy do 14. Po czym zwyczajne się zerwaliśmy. Przejechaliśmy się piętrusem (dzieciaki tam na górze szału dostały z radości), zahaczyliśmy o Oxford Street - Agnieszki poszły z kilkoma osobami do Pizza Hut, a ja z Kasią i resztą do prawdziwego pubu na typowy brytyjski obiad. Na pewno lepiej na tym wyszliśmy! Na koniec babcia znowu parła do Primarka, więc zostawiły mnie z dziećmi i poszły do sklepu - to ja zabrałem dziatwę i poszliśmy do Hamley'sa. Siedem pięter zabawek, szok. Kupiłem młodej matę grającą, nie zmieści mi się do walizki :P Potem pięknie oświetlone Picadilly Circus i wróciliśmy do hotelu po 21. I znowu posiedzieliśmy troszkę :)

środa, 13 stycznia 2016

13.01.2016

Ufff, ledwo wstałem... Pyralgina nie pomogła, dopiero świeże powietrze i lunch :P Turcy wreszcie dotarli, jaja jak berety, bo żadne po angielsku nie mówi! Zabrali nas dziś na zwiedzanie Dartford: domki szeregowe, park, katedra, Market i takie tam. Sympatyczne miasteczko, ale bez szału. Zakończyliśmy spacer w bibliotece na wystawie kwiatów narodowych. Trochę długo to trwało, ale poszło. Na lunch poszliśmy do szkoły - zrobiliśmy tego haggisa, okazał się całkiem możliwy. Potem były zajęcia - dzieciaki siedziały na lekcjach - ja też, bo dziewczyny poszły do Primarka. Po zajęciach od razu obczailiśmy autobus do Blue Waters i skończyliśmy na obiedzie i zakupach - zjadłem sobie typowe pie - bardzo dobre. Poszliśmy dziś spać wcześnie - lekko po 22-giej.

wtorek, 12 stycznia 2016

12.01.2016

Jakoś ciężko wstać, bo za oknem ciemno, ciężkie kotary... Żadna z dziewczyn nie raczyła wstać rano i to ja budziłem dzieci - ledwo wstały. Po śniadaniu (gdzie jest bekon???) przyjechał autokar i zabrali nas do Londynu, do Globe Theatre. Przybyliśmy za wcześnie, więc odbyliśmy spacer po Bankside. Bardzo przyjemnie, skończyliśmy w sklepie z pamiątkami (koszulka i długopis dla młodej) i wróciliśmy do teatru. Tylko z Kosmą zajrzeliśmy na kładkę, bo ładny był widok - razem lataliśmy z aparatami. Zajęcia w Globe zaczęły się od lunchu, dopiero potem poszliśmy zwiedzać teatr Szekspira, aż wreszcie wróciliśmy do punktu wyjścia i zaczęły się warsztaty. Było całkiem sympatycznie, dzieciaki dobrze się bawiły. Po powrocie ruszyliśmy do Blue Waters Mall na zakupy i obiad. Ja dorwałem HMV i nakupiłem płyt, a także perfumę dla Gosi. Obiad we Friday's średni, straciliśmy w sumie aż dwie godziny, trochę za długo, poza tym, najtaniej nie było. Po powrocie usiedliśmy z dziewczynami, podzieliliśmy gifty i... kilka spożytkowaliśmy. Do 1-szej. 

poniedziałek, 11 stycznia 2016

11.01.2016

Pobudka o 3:30 i w sumie ledwo się wyrobiłem - Jacek z Agnieszką przyjechali lekko przed czasem i dojechaliśmy i tak na styk. Nie szkodzi, część przyjechała i tak po nas. Odprawiliśmy się bez problemów, wsiedliśmy do samolotu, ale ruszyliśmy później, bo zamarzający deszcz nieco utrudniał start. Szybko poszło i już po niecałych trzech godzinach byliśmy na Stansted. Jeszcze godzina taksówką i oto witają nas w szkole. Cała pompa - dyrektor, burmistrz i od razu do sal na zajęcia - miałem okazję pomagać chłopcom brytyjskim w kręceniu trailera - fajna zabawa! Lunch w miłej atmosferze - Anglicy chętni do rozmów, Włosi nieco spięci, Litwinki z boku, Turków nie ma. Po południu był Morris dance - uczyli nas starego brytyjskiego tańca... Dzieciaki się wkręciły nawet. Potem rozlokowaliśmy się w hotelu - na recepcji oczywiście Polka... Potem obiad w Hiltonie - dyrektor stawiał! I spać...

niedziela, 10 stycznia 2016

10.01.2016

Znowu cały dzień w domu - śnieg niemal stopniał, przygotowywaliśmy obiad na 14 i przyszli teściowie i mama i w zasadzie podczas obiadu oglądaliśmy głównie siatkówkę - wygraliśmy! Gramy dalej o Rio! Spakowałem się i położyliśmy się spać sporo wcześniej, wszak pobudka o 3:30! Nareszcie!

sobota, 9 stycznia 2016

09.01.2016

Co za zabiegany dzień... Jak się ogarnąłem, poszedłem w kurs: oddać zdjęcia, odebrać pakę, wydrukować boarding passy, kupić funty, odebrać zdjęcia - i poczekać, bo źle wywołali... Wróciłem na obiad i mieliśmy iść na zakupy, ale... Trwało to tyle, że stwierdziłem, że będzie szybciej, jak sam pójdę. To poszedłem, po powrocie nakarmiłem młodą, położyłem spać, zrobiłem schab na jutro, a Gosia rzeźbi zdjęcia dla dziadków... Miało to trwać 15 minut na jedno, a pierwsze robi się od ponad godziny...

piątek, 8 stycznia 2016

08.01.2016

Kajka wstała za wcześnie, nie wiem po co... Cały dzień siedziałem w papierach na erasmusa, tylko przed wyjściem do pracy popisałem nieco przewodnika. W pracy: pismo do kuratorium, ubezpieczenie, telefon do agencji biletowej, regulamin wyjazdu, zebranie i skserowanie papierów... Wściekłem się, bo żadna z trzech królewien nie raczyła wyrazić ochoty, aby zawieźć papierki do kuratorium, szlag mnie trafił i powiedziałem, że sam zawiozę - to się Agnieszka zlitowała. Oczywiście lekcji żadnych nie zrobiłem... Skoczyłem do Nikodema, potem do centrum po paczkę i 'artefakty' i na obiad, zahaczyłem o aptekę i sklep i wróciłem. Zaczął padać cudny śnieg, to niewiele myśląc, zapłaciłem tylko za bagaże i zabrałem młodą na sanki - setny ubaw był. Przy okazji wpłaciłem sobie kasę za bagaż - ledwo zdążyłem. Dziecko znowu ja kładłem, bo mecz był - i tak przegrali. A teraz, moja droga żona wymyśla prezent dla dziadków na ich dzień - oczywiście zaczęła o 23...

czwartek, 7 stycznia 2016

07.01.2016

Co za dzień! Kajka wstała tuż przed pobudką i pełna słodyczy ochoczo pomaszerowała przez śnieg ('Lubię śnieg!') do przedszkola. My pojechaliśmy do pracy i tam się kołomyja zaczęła. Dobrze, że był Ali i zrobił mi dwie lekcje... Na jedną się wymigałem i poleciałem do dbfo po kasę i potem po książki - i tak się nieco spóźniłem - powinienem mieć kilka dni wolnego na załatwienie wszystkiego... Po lekcjach poleciałem przejść wycieczkę po Jazdowie, ale zrobiłem tylko pół, bo nie zdążyłem całości, czas mi się skończył. Zjadłem w Co Tu, odebrałem pakę z poczty, kupiłem funty, kupiłem mleko i powróciłem. Tu czekała mnie awanti za te plamy w łazience, jakbym specjalnie to gówno wylał... Rany. Gosia miała zajęcia, ja w tym czasie zapłaciłem za bagaże, załatwiłem listę na ubezpieczenie, listę na olimpusa, milion rzeczy w ogóle. Kostka mi spuchła i nie wiem, co mi jest... Rychło w czas tuż przed wyjazdem, szlag.

środa, 6 stycznia 2016

06.01.2016

Obudziliśmy się o... 9! Wstaję, a za oknem śnieg! WOW! Niestety, poszliśmy po śniadaniu do kościoła, ale nie dość, że się spóźniliśmy 10 minut, to jeszcze latałem z młodą do kibla przez cały budynek. Za to powrót do domu był pyszny, bo wojna na śnieżki wrzała, ubaw po pachy. Potem leniwe popołudnie, gdzie młoda zaczęła dokazywać i nie chciała człowiekowi dać spokoju... Wieczorem policzyłem ile się dało kasy na wyjazd - wziąłem za dużo, trzeba będzie sporo oddać. Sprawdziłem testy, staram się skończyć przewodnik. I widzę, że jutro będzie ciężki dzień...

wtorek, 5 stycznia 2016

05.01.2016

Młoda przespała całą noc u siebie - hurra! I tak musiałem ją budzić. Trochę marudziła, ale poszła do przedszkola - nie miała innego wyjścia. A ja, im później zaczynam pracę, tym trudniej mi wyjść odpowiednio wcześniej... Ledwo zdążyłem. Zajmowałem się głównie kasą do Anglii - źle wziąłem diety, muszę je przełożyć na to, co mamy w projekcie, a nie na to, co dają w erasmusie - szkoda. W okienku skoczyłem do dbfo, odwaliłem spotkanie pedagogiczne, telefony do głównej księgowej... Matko. Po lekcjach przeleciałem jeden spacer, zjadłem coś i pojechałem do tesco po zakupy na jutro i w ogóle... Spać. 

poniedziałek, 4 stycznia 2016

04.01.2016

Jakoś dobudziłem młodą, choć co ja się nie namęczyłem przed wyjściem... Spadła mi w kiblu buteleczka z tymi octami na zgrubienia - wszystko było w białych plamach, które nie chciały zejść... Szlag. Odprowadziłem młodą, dojechałem do pracy, załatwiłem papiery do dbfo - jutro muszę zanieść. Lekcje przeszły, poszedłem na obiad i do empiku, do Asi i wróciłem do domu - tej małpy Majki znowu nie było, kopnąłbym ją w tyłek. Gosia znowu miała 'złe samopoczucie', kiedy trzeba było kłaść małą, chyba mnie to denerwuje. Wreszcie przyszła wypłata, to opłaciłem, co trzeba. Piszę przewodnik - niebawem skończę :)

niedziela, 3 stycznia 2016

03.01.2016

Rano Gosia zaczęła sprawdzać klasówki, ale umówiliśmy się, że pójdę obejść jeden ze spacerów, bo mi krótko z czasem. Mimo -12 poszedłem na część wschodnią Południowego, trochę zmarzłem ale dałem radę i dobrze, że poszedłem, bo parę rzeczy trzeba było poprawić. Wróciłem na obiad i ruszyliśmy do Narodowego na spektakl. Spotkaliśmy się ze Sławkami w foyer, Kajka dostała własnoręczne zaproszenie od Leosia - strasznie sobie przypadli do gustu, latali, jak wściekli :) Kiedy przedstawienie się zaczęło, młodej opadła szczęka i w zasadzie całe półtorej godziny gapiła się z dużą uwagą, pod koniec klaskała i w ogóle była zachwycona! Wróciliśmy taksą po 21, zjadła i padła, na szczęście - ja zająłem się przygotowaniem wyjazdu - to już za tydzień!

sobota, 2 stycznia 2016

02.01.2016

Chyba zrobiło się jakby chłodniej. Ogarnęliśmy się nieco i już o 14 poszliśmy na krótki spacer - pół godzinki, bo przy -10 średnio się łazi. W zasadzie nic się nie działo, tylko Pawły przełożyli wizytę na środę - nawet lepiej. Wieczorkiem piszę przewodnik - chyba nawet skończę w tym tygodniu :)

piątek, 1 stycznia 2016

01.01.2016

Kiedy wróciliśmy do domu, młoda padała na twarz - i tak bohatersko wytrzymała, dłużej niż chłopcy! Ale około trzeciej był już dramat, zasnęła natychmiast. Obudziła nad o 9:30, bez wrzasku, po prostu wylazła z pokoju i przyszła do nas. Zanim wygrzebaliśmy się z wyrka, zjedliśmy śniadanie, była 14 - dopiero wtedy poszliśmy na spacer. Krótki, bo, cholera, słoneczko piękne, ale -10. Wieczorem mała była już chyba zmęczona, bo stała się nieco nieznośna i niegrzeczna, to wysłaliśmy ją spać. Kończę przewodnik, aby poszedł na majowe targi, odpisuję wreszcie na maile, itp...