To już na szczęście ostatni dzień przed dłuższym weekendem... dostałem w nagrodę jakieś 'ścieżki' dla głąbów, wybornie, bo nie mam się jak z nimi planowo złożyć... A do tego panie z dbfo kwestionują diety, bo przecież pół dnia byliśmy w Polsce, a nie na Słowacji, szlag. Moi zapragnęli mieć jakąś lekcję wychowawczą, więc mnie zmiętosili, żeby po prostu pogadać. No dobra... Ale wrócić na długi weekend to bezcenne. Robi się jakby cieplej :) Jeszcze zakupy i dość!
* Pamiętnik z życia - jeden dzień, jedno zdjęcie * A diary of a life - one day, one photo * Tagebuch des Lebens - ein Tag, ein Foto * Diario de la vida - un dia, un foto * Denník života. Jeden deň, jedna fotografia * Дневник жизни. Один день, одна фотография * Diary ya maisha. Siku moja, moja ya kupiga picha
czwartek, 31 października 2019
środa, 30 października 2019
wtorek, 29 października 2019
29.10.2019
Po powrocie do roboty - już dostałem dwa zastępstwa... Ale udało się wszystko przeżyć, lecimy dalej. Biegusiem. Po pracy zjadłem w Kumpirze i poszedłem do Pauliny na zajęcia. Skończyłem o 17, wróciłem do prawie pustej chałupy, bo teściowie już pojechali. Ale żeby nie było nudno, młody coś kaszle - nie wiemy, czy się krztusi śliną, czy jest chory, bo doktor dziś powiedziała, że nic nie ma, ale przyjdźcie pojutrze. Ciekawe.
poniedziałek, 28 października 2019
28.10.2019
Odprowadziłem młodą do szkoły po przerywanej pielgrzymkami nocy, ogarnąłem się i pojechałem do pracy. Minęło szybko i musiałem ostro gonić - na szczęście 112 wyjątkowo szybko podjechało i zdążyłem zjeść bez problemu obiad. Na 16 poszliśmy na dzień otwarty, p. Ania w sumie nie miała wiele do powiedzenia, żona się uwywnętrzniła z tym przesadzeniem... Zobaczymy, co z tego wyniknie. Zostawiłem dziewczyny w szkole i poszedłem na pocztę, po czym ruszyłem na Bródno. Odebrałem z poczty pismo sądowe, wróciłem sobie na piechotę do mostu i powróciłem do domu. Ufff.
niedziela, 27 października 2019
27.10.2019
Z teściami to się nie da spać - wykolejony do salonu musiałem przeżywać ich pielgrzymki do kibla kilka razy w nocy... Spać udało się do około 8, nawet niezły wynik. Zanim się wygrzebaliśmy, było późno, ale że pogoda ładna, poszliśmy na cmentarz i pojechaliśmy do Lasku Bielańskiego na spacer - teść jechał za nami, przez co o mało nie zginęli, bo za szybko skręciłem, o co teść miał słuszne pretensje... Spacer nie trwał długo, bo teściowej padło na kręgosłup, zresztą, zaczęło padać. Wróciliśmy na obiad i tak przesmradzaliśmy sobie do wieczora. Jutro powrót do roboty, surowo...
sobota, 26 października 2019
26.10.2019
Wyjątkowo wóz z dziećmi podjechał punktualnie, zdążyliśmy zjeść i zejść z bagażami. Pożegnali nas Grecy, zeszli specjalnie wcześniej, miło z ich strony. Na lotnisku byliśmy na czas, odlecieliśmy do Monachium, a tam okazało się, że skoro mamy 4,5 godziny, a do centrum jedzie się pół godzinki, zdecydowaliśmy się uderzyć na stare miasto. Mnóstwo ludzi, piękny ratusz, szybkie ostatnie zakupy (ja wpadłem do Saturna po niemieckie rzeczy, Aga kupiła buty :P), wróciliśmy na lotnisko. W biegu zjedliśmy w Maku i okazało się, że niepotrzebnie się spieszyliśmy, bo samolot spóźnił się ze 40 minut... Na szczęście odwieźli mnie Piechoccy, na nich zawsze można liczyć. W domu czekali teściowie i zona, bo dzieciaki już chrapały. Nastąpił podział łupów, piwko powitalne i spać.
piątek, 25 października 2019
25.10.2019
Oczywiście rano się spóźnili, norma. Pojechaliśmy do Porto, zaczynając od wejścia na statek, który też ruszył za późno :P Ale rejs był całkiem przyjemny i widoki piękne. Po rejsie poszliśmy do beznadziejnego wytwórcy porto - nie było przedstawionego procesu produkcji, z tarasu nas wywalili, tyle, że poczęstowali najtańszym. No i lunch - za długo, za długo, a jeszcze deser, a kawka... Zostawiłem kasę i wyszliśmy, bo szkoda czasu. Wsiedliśmy do kolejki linowej, przeszliśmy przez most obok przejeżdżających wagonów metra i rozleźliśmy się po Porto. Przepiękne miasto, szkoda, że tak mało czasu... Ale udało mi się jeszcze wejść do Tubiteka po parę albumów :D Na miejsce zbiórki trafiliśmy z Agnieszką lekko spóźnieni, ale co tam. A musieliśmy wracać wcześniej, bo rodzice czekali na nas z pożegnaniem. Parę rzeczy na poczęstunek, godzina czekania, pół godziny pożegnania - stracony czas, lepiej było zostać w Porto ze 2 godzinki... Poszliśmy na ostatnie zakupy w Bradze, już bez kolacji, bo byliśmy full, spakowałem się - czas wracać...
czwartek, 24 października 2019
24.10.2019
Pogoda się zepsuła (i tak było zimno, ale zaczęło padać!) akurat na zwiedzanie Bragi. Pierwszy raz w świetle dnia :P Zobaczyliśmy olśniewającą katedrę, zjedliśmy fantastyczne hamburgery w Bira Dos Namorados i połaziliśmy po mieście, robiąc zakupy. Szczególnie w sklepie z sardynkami! Potem zabrali nas do Guimaraes na zamek i przebieżkę po mieście. W zamku był genialny przewodnik, a po mieście tylko przebiegliśmy, bo trzeba wracać... Znowu przestoje po drodze, a kiedy jest konkret, to lecimy jak głupki. Wieczorem zaś zabrali nas gdzieś na peryferie miasta, do jakiejś knajpy. Tam czekała kolacja do oporu, ale gwoździem był występ Os Bonitos, czyli zespołu Fernando, gdzie Constantino gra na saksie! Trochę disco porto, ale było sympatycznie i była niezła zabawa. Wróciliśmy o 1...
środa, 23 października 2019
23.10.2019
Z rana (znowu spóźnieni), trafiliśmy do szkoły. Tam były wywiady plus zaległe prezentacje, aż wreszcie nastąpił gwóźdź programu: wyprawa do Povoa de Lanhoso. Kilka godzin na tyrolkach, linowych parkach i ze paintballem. Dzieciaki miały wypas, choć trwało to bardzo długo, bo tylko dwie osoby były do obsługi. Ale zmęczeni i szczęśliwi trafiliśmy znowu późnym wieczorem do hotelu i domów. Zamęczą nas tu. Prigkita powoli staje się pośmiewiskiem, bo każdy cieszy się w kułak, kiedy ona wchodzi ze swoimi pytaniami i kłopotami... Co za baba...
wtorek, 22 października 2019
22.10.2019
Dziś zamiast siedzieć w szkole, pojechaliśmy do Viana do Castelo. Autokar oczywiście się spóźnił, bo rodziny goszczące nie zawsze ogarniają zegarków... Najpierw wjechaliśmy funikularem na św. Łucję - widok ze szczytu kościoła był nieprawdopodobny! Po czym się po prostu urwaliśmy. Poszliśmy łazić po mieście. Dzieciaki wolały same, więc wykorzystaliśmy czas z Agą. Znaleźliśmy fabrykę czekolady, genialne knajpy dla pracowników portu, zamek, urocze uliczki i zjedliśmy feijoadę z owoców morza. Kiedy wszyscy się pozbierali (czekaliśmy na nich ponad pół godziny), udaliśmy się do mariny. Tam dzieciaki goniły kraby, ale najważniejsze, że wsadzili nas na speed boat i ruszyliśmy w ocean :) Potem przesiedliśmy się na żaglówkę. Fajnie było. Ale znowu wróciliśmy późno i ponownie kolacja i Braga by night.
poniedziałek, 21 października 2019
21.10.2019
Cały dzień spędziliśmy w szkole, do 18:30. To miasteczko to nie takie zadupie, nawet są hotele, więc można było się tam zatrzymać. Pracowaliśmy naprawdę do 18:30, nasze dzieciaki znowu były najlepiej przygotowane i coś się działo, kiedy byli przy głosie. Portugalczycy nie zrobili żadnych zajęć integracyjnych, szkoda. Ale za to był poczęstunek lokalny. Kiedy odwieźli nas do Bragi, był już wieczór - starczyło czasu na kolację i spoczynek. Znowu tylko Braga by night.
niedziela, 20 października 2019
20.10.2019
Spotkanie na lotnisku przebiegło spokojnie i sprawnie. Agnieszka tylko wzięła jakąś koszmarnie drogą taksówkę... Burżujka. Najpierw Frankfurt, gdzie zjedliśmy coś na szybko i polecieliśmy do Porto. Tam czekali na nas Turcy i Fernando, zabraliśmy Greków z hotelu i ruszyliśmy do Bragi, dzieciaki pojechały do Vieira do Minho. Dzięki temu mieliśmy parę godzin spokoju. Zjedliśmy smacznego steka w knajpie, zajrzeliśmy na stację benzynową po napoje, pospacerowaliśmy Braga by night i wróciliśmy do hotelu. Ciekawe, jak tu będzie.
sobota, 19 października 2019
19.10.2019
Nieco zadziwieni tym, że dziadkowie będą już dziś, a nie jutro, rzuciliśmy się w wir przygotowań pod tytułem sprzątanie i zakupy. Plus robienie obiadu. Przyjechali, zjedliśmy obiad a ja pojechałem jeszcze na Bródno po wezwanie do sądu - tym razem nie mogę przegapić. Odebrałem i wróciłem - pojechałem tam samochodem, żeby było szybciej. Z teściem walnęliśmy po piwku, spakowałem się i trzeba się było odłożyć - jutro długi dzień w podróży!
piątek, 18 października 2019
18.10.2019
W nocy trochę się zapieniłem - młoda przylazła po 2, żeby się powalić obok mnie, odesłała ją z kwitkiem Gosia. Świetnie. Wywaliłem ją z powrotem do siebie, ale powlokłem się za nią i posiedziałem, aż uśnie. Pół godziny z głowy. A o 6 pobudka, zupełny brak przytomności... Na szczęście lekcje minęły błyskawicznie, ogarnąłem testy i papiery - zapomniałem o tych potwierdzeniach dla Constantino, szlag. Ale już mi się nie chciało wracać. MajkBajk mnie podrzucił do Tamki, zajrzałem do Music Media Fan - znowu się zwijają... :( Odebrałem książkę o metrze (nie bez kłopotów, bo kobita nie pamiętała sytuacji...), odebrałem dwie paczki z poczty i wróciłem na Bemowo. Załatwiłem bibliotekę - rzeczywiście babka mi nie odkliknęła książki, którą już oddałem! Obiad zjedliśmy w pizzerii i spacerkiem poszliśmy po Kaję, spotykając po drodze Monikę. Oczywiście Kajki nie mogły się od siebie odkleić, wróciliśmy więc po 17, zasypiam na stojąco. A młody marudzi, ta męczy o tableta albo co innego, w którymś momencie szlag mnie trafił... Jutro wolne - mam nadzieję się wyspać, pierwszy raz od chyba miesiąca...
czwartek, 17 października 2019
17.10.2019
Ledwo wstaje rano... Odprowadziłem młodą do szkoły i pojechałem do pracy - wszystko jakoś szybko przeszło, choć nie dałem rady za dużo tych faktur opisać... Trudno, opiszę później. Sprawdziłem również kilka ćwiczeń, ale mało. Po lekcjach uciekłem do domu - przez sklep i paczkomat. Miałem święty spokój do 19:30, bo dziewczyny były u Kai S. i tam się dobrze bawiły. Super. Jutro mam mnóstwo rzeczy do zrobienia, nie wiem, jakim cudem ogarnę...
środa, 16 października 2019
16.10.2019
Ledwo ostatnio wstaję... Ale udało się, ogarnięte, dziecko zaprowadzone, zrobione lekcje: dziś znowu nie było jednej klasy, więc mogłem wyjść wcześniej. Skoczyłem na pocztę, do empiku po przewodnik po Portugalii, wymieniłem hajs i zjadłem u Wietnamczyków. Półtorej godziny u Pauliny przysypiałem, masakra. A w domu od razu zrób to, chodź tu, pomóż... Ufff... A jeszcze napisz do Bartka K., odpisz, bla bla bla... Spać.
wtorek, 15 października 2019
15.10.2019
Trzeba było wstać wcześniej, bo akcja u Kajki - kwiatki i obrazki dla pani! Udało się przeprowadzić akcję bezboleśnie i w miarę szybko, wyszło chyba fajnie. Wróciłem się ogarnąć, upał jak cholera! Zrobiłem dziś dwie lekcje, bo 7c wyszła, a w okienku przygotowałem papierki na Portugalię. Przy okazji dowiedziałem się radosnej nowiny - Igor idzie do ogólnej klasy :D Agnieszka się ucieszy, hehe. Skorzystałem z okazji i poszedłem jeszcze obfotografować wycieczkę po lesie Bielańskim. Wracając, zajrzałem na działkę po słój na nalewkę z pigwowca, mało mnie jakiś typ na rowerze nie przejechał tuż przy furtce... Jak wróciłem do domu, odgrzałem sobie naleśniki i zdążyłem mieć jeszcze z pół godzinki spokoju, miło. Potem próbowałem zalegać, ale tu przecież nie da rady... Teraz nadrabiam wszelkie zaległości.
poniedziałek, 14 października 2019
14.10.2019
Rano odprowadziłem młodą do szkoły, po wielu bitwach z żoną, że dać pani Kasi, czy nie dać dziś kwiatków... Pani Kasi nie było, w świetlicy siedziało 5 naszych. Pojechałem do pracy, przedstawienie było naprawdę fajne, Mariola zrobiła to jak trzeba. Potem odebrałem dwie paczki z poczty, wróciłem przez bibliotekę do domu i po pół godzinie wróciłem na radę. Z okazji dnia nauczyciela nagrody dostały wszystkie sprzątaczki, plus Majka (??), Agnes (za trzy miesiące zwolnienia?) i Jagoda (pomimo nagrody burmistrza!). Pomijam, że ja nie dostałem trzeci rok z rzędu pomimo sobotnich zajęć, projektów międzynarodowych, prowadzenia fb i tysiąca innych rzeczy. Przy okazji okazało się, że leonidasowa naskarżyła na mnie w kuratorium, że mnie nie ma. Brawo. Za to dostaliśmy paczki ze słodyczami, co to ma być? Wkurwienie mnie zaczęło ogarniać z deka. Wróciłem do domu, odprowadziliśmy Kajkę na tańce, poszliśmy wydrukować kartki i szejka, ogarnąłem kwiatki z kwiaciarni na jutro, zrobiliśmy zakupy i wreszcie siedzę. Przy papierkach. Ufff...
niedziela, 13 października 2019
13.10.2019
Wyspać się? Nie, to nie tu. Ciotka Majka wychodziła o 6:45, więc mnie obudziła. Koniec spania, bo przecież ciągle wstaję o podobnej porze. A jeszcze za 20 minut przywalcowała Kajka. Super. Ogarnęliśmy się i poszliśmy do Słonecznej, aby zagłosować. Potem wsiedliśmy do hondy i ruszyliśmy na Bródno, żebym i ja zagłosował. Przy okazji wdepnęliśmy na Wyszogrodzką po pocztę i takie tam... Spotkałem Tomka i Sepika. Poszliśmy wzdłuż alei kasztanowej i przez park. Kajka trochę przeciągnęła zabawę na placu. Wróciliśmy, zjedliśmy i jeszcze udało nam się zaliczyć 10 km rowerem: Koło, Lasek Na Kole, Piaski, Bemowo. Padam. Polska - Macedonia 2:0, już mamy ME! Mimo wszystko. PiS znowu wygrał, jak to możliwe przy tylu aferach i przekrętach? Ludzie to debile.
sobota, 12 października 2019
12.10.2019
Udało się zdążyć i odjechać o czasie - pożegnaliśmy miły Twardoszyn. W Zakopanem poczekaliśmy chwilę na autobus i nie było korków, dojechaliśmy na czas. Na szczęście Żmudzini mnie odwieźli, spoko. Obdarowałem moich ludzików ciuchami, pełnia szczęścia. A o 22 pojawiła się ciotka Maja, na szczęście siedziała z Gosią w trzecim pokoju, a ja miałem czas na odrobienie korespondencji.
piątek, 11 października 2019
11.10.2019
Znowu trzeba było wstać wcześnie... Poszliśmy do tego drewnianego kościółka z listy Unesco - faktycznie, robi wrażenie. Po nim trafiliśmy do zakładu ceramicznego i wreszcie wróciliśmy do szkoły na warsztaty taneczne. Chłopcy bronili się rękami i nogami, ale na koniec przyznali, że było fajnie. No i dobrze. Po lunchu pojechaliśmy do Rio de Klin (sporo pod górkę i ten Jezus...), a potem do kolejki wąskotorowej - wszystko całkiem przyjemne. Iwona rozbawia wszystkich, ubaw po pachy. Portugalczycy nic nie rozumieją, ale robią dobrą minę do złej gry :P Po powrocie z kolejki spakowaliśmy się i poszliśmy do pubu na spotkanie końcowe. Miasteczko w piątek wieczorem żyje, leją się po mordach i biegają po ulicach hordy młodzieży. W pubie posiedzieliśmy ze dwie godziny, obejrzeliśmy Portugalia-Luksemburg 3:0, Valdemar się jarał :) I w sumie o 23 spaliśmy.
czwartek, 10 października 2019
10.10.2019
Wreszcie dzień wycieczki, poza szkołą. Zaczęliśmy raniutko od Orawskiego Zamku - jest jak zwykle fajny i zdążyliśmy jeszcze oblecieć miejscowość. Podobało się. Po zamku był Dolny Kubin - poszliśmy na lunch o 11... Dobre, lokalne jedzenie, prezenty od Duszana i ja jeszcze obleciałem miasteczko. Dało radę :) Później spieszyliśmy się do jaskini Demianowskiej na ostatnie wejście - jest niezła, zwłaszcza wąska ścieżka pomiędzy stalagnatami - totalne. To też się podobało! Na koniec wylądowaliśmy w Liptowskim Mikulaszu w centrum handlowym - ja szybko uciekłem, bo nie było tam nic wartego uwagi, a chciałem płyty. Dołączyli się Iwona z Łukaszem, prawie przeszliśmy przez cygańskie osiedle, w miejscu, gdzie googiel wskazywał sklep nie było nic, więc przypadkiem trafiłem na księgarnię z płytami w innym centrum handlowym. Oni zjedli langosze, ja wykupiłem cdki i było super. Przeszliśmy się przez stare miasto, spotkaliśmy nasze dziewczyny na czekoladzie, znaleźliśmy sklepik z suwenirami i spóźniliśmy się na zbiórkę... :( Ups. Na koniec dnia poszliśmy do lidla, gdzie Iwona zrobiła condor pasa - w wejściu stanęła i czknęła głośno na cały sklep. Ludzie patrzyli, co się dzieje, a my z Łukaszem mało się nie posikaliśmy :D Nowa pani burmistrz miasta Miękkoszyn oznajmiła przybycie :D Wariactwo nabiera tempa, chyba mają nas za wariatów :D Obejrzeliśmy jeszcze mecz Polska-Łotwa 3:0, hattrick Lewandowskiego.
środa, 9 października 2019
09.10.2019
Rano pogoda była kiepska, ale zabrali nas do Zuberca do skansenu. Miejsce całkiem fajne, połaziliśmy po chałupach i okolicy, aż wykurzył nas deszcz. Wróciliśmy do szkoły, aby zaprezentować komiksy i zająć się rękodziełem. Dzieciaki przędły, smażyły placki, robiły wiklinowe dzwonki i serca z drucików. Trwało to znowu za długo, wyczerpały ich głównie placki, bo w życiu nie trzymały nawet ziemniaka w ręku... Masakra. W przerwie poszliśmy do cinskiego obchodu, z którego wyniosłem torbiszcze ciuchów dla dziewczyn, wydałem kupę kasy... Wieczorem poszliśmy do pubu Zona z Rumunkami i Słowaczkami, sympatycznie całkiem.
wtorek, 8 października 2019
08.10.2019
Ranek zaczęliśmy od burmistrza, kilka zdań zwyczajowej gadki, blablabla, prezenty i poszliśmy do szkoły. Tosię trzeba było wymienić - trochę za dużo dziwnych rzeczy było w tamtym domu... Mróz w nocy był taki, że szyby rano były całe zamarznięte. Kontynuowaliśmy prace w szkole - cały dzień malowania, wymyślania historii, trochę nuda. W międzyczasie wyszliśmy na czekoladę do kawiarni. Atmosfera nieco wymuszona, Rumuni i Turcy są sporo młodsi i nie ma wspólnego języka - na szczęście nasi szybko skumali się z Portugalczykami i dobrze im idzie. Dziś zjedliśmy obiad w hotelu, ale mają tam spore obłożenie jakimiś akcjami i czeka się bardzo długo... Kolejny wieczór spokojny.
poniedziałek, 7 października 2019
07.10.2019
Zimno jak cholera. Dada dała nam pospać, więc przyszliśmy do szkoły trochę po 9. Cały dzień, aż do przyjazdu Portugalczyków, zajęty był na zajęcia integrujące - trochę tego za dużo było w rezultacie. Po lunchu poszliśmy z dzieciakami na spacer po mieście i do sklepu, po czym kiedy przyjechali wreszcie Portugalczycy, poszliśmy na spacer do punktu widokowego. Tosia marudzi, że kiepsko trafiła z domem, zobaczymy. Po powrocie z górki skręciliśmy od razu restauracji - jedynej działającej w mieście, tylko z pizzą :( Jak wychodziliśmy, wpadła cała nasza brygada! Ufff. Wieczór minął spokojnie.
niedziela, 6 października 2019
06.10.2019
Wszyscy oczywiście się znaleźli na Wilanowskie o czasie - oprócz księcia Piotrusia, który wręcz wbiegł do flixbusa. Bo po co przyjść na zbiórkę, jak można wpaść w ostatniej sekundzie do pojazdu? Echhh.... Droga minęła szybko i przyjemnie, tyle, że w Zakopanem czekaliśmy ponad godzinę. Temperatura bliska zeru, pada śnieg, a sprzęt jechał z Krakowa z Turkami, których przetrzepali w Balicach ponad godzinę... Weszliśmy do baru na frytki i hamburgera i wreszcie sprzęt podjechał. Twardoszyn okazał się być dość blisko, pod hotelem czekali gospodarze, pozbyliśmy się dzieciaków i zakwaterowaliśmy się w Limbie. Miły, czysty hotelik. Skoczyliśmy jeszcze do tesco i ruszyliśmy z Duszanem na rajd po tutejszych karczmach. Trochę mordownie, ale sympatyczne :D
sobota, 5 października 2019
05.10.2019
O 7 miałem pobudkę, bo Polska grała z Argentyną i Gosia przyszła oglądać... I tak wstałem o 8, żeby wyrobić się na kolejną wycieczkę. O 10:30 byłem pod kolumną i zaczęliśmy dwugodzinny spacer z pracownikami ministerstw zagranicznych, ale rozjeżdżali się po drodze i do końca dotrwały dwie osoby. Odwaliłem, poszedłem na pocztę odebrać paczkę i wróciłem na działkę. Pozbieraliśmy winogrona i pigwę, sąsiad nas poczęstował swoimi i było fajnie. Zjedliśmy w bistro, poszliśmy do lidla na zakupy i jeszcze skoczyłem na resztę zakupów do kerfjura. A potem do piwnicy ze dwa razy po zimowe ciuchy... Spakowałem się na jutro w sumie w 5 minut... Umyj małego, połóż małą... Padam z nóg na razie. A jutro wstaję o 5 rano...
piątek, 4 października 2019
04.10.2019
Ledwo się podniosłem, chyba z 10 minut wstawałem... Ale ogarnąłem i w sumie w pracy byłem dość wcześnie. Lekcje przeleciały szybko, pozbierałem papierki i po pracy poleciałem odebrać kasę z dbfo i wymienić złote na euro - w rezultacie biegałem z 25.000 w kieszeni po mieście... Bo pojechałem na Bródno obaczyć chałupę i odebrać pocztę - rachunki i wezwanie do sądu, które już było... Wróciłem sobie na piechotę przez park i dzielnicę, łażąc starymi ścieżkami. Przeszedłem bazarkiem i wsiadłem w 414 przy Bazyliańskiej. Niestety, staliśmy przystanek od celu z kwadrans, bo drzwi się zesrały... Po drodze zebrałem Gosię i Bartka i pospacerowaliśmy do domu. Zjadłem, odebrałem młodą ze szkoły, sprzątnąłem kuchnię (syfią tam strasznie!), ogarnąłem dzieci i szykuję się na wyjazd.
czwartek, 3 października 2019
03.10.2019
Znowu musiałem wstać o 6, bo młoda idzie na 'Od zabawy do sportu' - dobrze, że było fajnie. W pracy luzik - wprawdzie miałem zastępstwo za francuski, ale za to 7a była na Gambii (ta kretynka przyszła najarana jak huta!), a 6p w ogóle nie było, czad! Wyszedłem więc wcześniej, zjadłem na Powiślu w BykBar - całkiem smacznie. Dotarłem pod wydział, czekałem w sumie ze 40 minut, zanim baby się ogarną... Kolejne 20 minut jechaliśmy na plac zamkowy, KBB była jakaś nerwowa i naciera, żebym zaczął w środku niczego, ale wyluzowałem i zrobiłem to, co miałem - w połowie przyszła i podziękowała i przeprosiła za wtrącanie. Znaczy, było świetnie. W chałupie byłem koło 20, i nie ma siedzieć: umyj głowę młodej i obrób, wykąp małego - usiadłem dopiero o 21:30. Padam z nóg.
środa, 2 października 2019
02.10.2019
Pani od religii się nauczyła i przychodzi jak powinna. Dzięki temu się nie spóźniam do pracy. 5 lekcji przeleciało dość szybko, mało było czasu w przerwach, więc nie zdążyłem wszystkiego zrobić - dostałem telefonicznie opieprz, że delegacje nie gotowe i papiery nie w kuratorium. Kurde. Siedziałem półtorej godziny z Dominiką, potem zrobiłem sprawne zebranie - bocianów nie było, a akurat ci powinni być na pewno. Znowu leje, na szczęście Agnieszka mnie z zebrania podrzuciła. Gośka mało nie umarła, jak usłyszała, że jedziemy, ale Agnieszka nie chciała wejść na górę. Mimo to o mało mnie żonka nie zamordowała, bo pomyliła Agnieszki i rzuciła się do sprzątania. Bo spała do 11:15 i pierdolnik 'się zrobił'. Ale to moja wina. Chyba jestem zmęczony... A tu ciągle coś, nie ma opcji na wyspanie się...
wtorek, 1 października 2019
01.10.2019
Przestało lać, ale dalej wieje - przynajmniej jest ciepło. Młoda poszła do szkoły, a ja się ogarnąłem i poszedłem na przystanek. Na autobus czekałem prawie pół godziny: dopiero wtedy przyjechały na raz dwa 112 i jedno 122. Wszystkie w jednym momencie. Super. Lekcje przeszły, na szczęście było krótko. Potem leciałem na zbity pysk na Terespolską, żeby zdążyć przed zamknięciem sądów, żeby się dowiedzieć, że sędzia odroczył wydanie spadku, bo mnie nie było. Półtora miesiąca później. Szlag! Wróciłem do domu, zrobiliśmy lekcje i rzeźbię wszystkie papierki wyjazdowe i inne pierdoły, nie mam kiedy pisać Bielan.
Subskrybuj:
Posty (Atom)