niedziela, 30 kwietnia 2017

30.04.2017

Dzień wolny, ale oczywiście nie ma spania, bo kościół. Nudy na pudy. Do obiadu jakoś dowegetowaliśmy, a po obiedzie sprzedaliśmy młodą babci i ruszylismy z Anielką i Łukaszem na rowery. Zrobiliśmy trasę Węgajty - Pupki - Łomy, bardzo przyjemnie, słonecznie, choć chłodno. A później sobie browarkowaliśmy :) Taką majówkę to ja rozumiem.

sobota, 29 kwietnia 2017

29.04.2017

Wstaliśmy, ogarnęliśmy się i dojechaliśmy tramwajem do aitobusu. Podróż była nawet szybka - tyle, że Gosia znalazła wszy u Kajki... Więc po drodze trzeba było zahaczyć o aptekę, a wieczorem nastąpiło iskanie i mycie głowy - chyba problem z głowy... Cały dzień prawie staliśmy z teściem przy wędzarni z piwkiem - zimno jak piorun, mało nie uświerkłem. Ale poszło.

piątek, 28 kwietnia 2017

28.04.2017

Odstawiłem małą do przedszkola i ruszyłem do pracy - na szczęście wszystko jakoś przeleciało szybko... Zamiast do baru Marymont poszedłem na obiad do Hamiego i przeszedłem się do Jonatana - jakoś to zmęczyłem... Pogoda jak na majówkę fatalna, wieczorem odbywało się pakowanie, wreszcie przerwa...

czwartek, 27 kwietnia 2017

27.04.2017

Jakoś mi dziś wyjątkowo szybko minęły lekcje - nawet nie wiem kiedy. Potem obiad, Michał i w sumie przestało padać, więc poszedłem na Powązki i oblazłem kolejny sektor. Wróciłem przez sklep i w domu młodzież miała fazę na męczenie mnie... Układaj księżniczkę z koralików, walczymy pies vs t-rex vs grzechotnik vs morski dinozaur... Mamo...

środa, 26 kwietnia 2017

26.04.2017

Do pracy pojechaliśmy razem, bo Gosia poszła na badania. Lekcje przeżyłem - zwłaszcza, że 4s była w większości na badaniach i miałem 5 osób. Po lekcjach natychmiast wypadłem i poleciałem do Zośki, po drodze stacjonując w Żabka Cafe - musiałem zjeść cokolwiek, bo od niej biegiem do Iwo. I jak wracałem do domu to jeszcze autobus się spalił... 

wtorek, 25 kwietnia 2017

25.04.2017

Znowu w dzikim biegu. Przedszkole, dwie lekcje, Wojtek, spotkanie z gościem z płytami, dwie lekcje, obiad, dwoje zajęć, zadyszka... Ciepło się zrobiło, ciekawe na jak długo...

poniedziałek, 24 kwietnia 2017

24.04.2017

Te zastępstwa za Aśkę mnie zabiją - tym bardziej, że słabo jakoś dziś funkcjonowałem... Ale lekcje od 8 do 15:30 to morderstwo... A potem jeszcze Nikodem, u którego mało nie zasnąłem...

niedziela, 23 kwietnia 2017

23.04.2017

W miarę się wyspałem. Ale co z tego, jak ledwo wstałem, to zjadłem śniadanie, ogoliłem głowę i ruszyłem na zakupy - znowu pękło prawie 400 złych, szlag. Przy okazji wpadłem w śnieżycę! Ledwo wróciłem, złapałem się za obiad według Makłowicza - średnio wyszło... Potem Gosia poszła sobie do kościoła, a my układaliśmy setki puzzli. Rzeźbię cmentarz wojskowy...

sobota, 22 kwietnia 2017

22.04.2017

Ale nad ranem lało, szok! Wstałem i pojechałem na ten konkurs. Byłem na miejscu o 9, całość zaczęła się godzinę później. Przeczytaliśmy, napisali i uciekłem, wykorzystałem sytuację, że Gosia pojechała na masaż, a z młodą siedzą teściowie, więc obrobiłem kolejny sektor Wojskowego. Zimno jak cholera. Wróciłem godzinę przed żoną, zjedliśmy obiad i teściowie pojechali do domu. Ufff. Spokój. Można posłuchać muzyki itd. Więc siedzę, słucham i piszę ostatnie podrygi Żoliborza. 

piątek, 21 kwietnia 2017

21.04.2017

Pospałem do 7:20, hura. Zimno w ogóle jak piorun, co za kwiecień, w górach metry śniegu i sypie dalej. W pracy miałem nadzieję na apel i panią kandydatkę, ale... Z 4s zrobiliśmy kulinaria, na 4c na szczęście udało się wyrzucić ich na apel, ale pani zrezygnowała :( A na przerwie poleciałem odebrać paczkę z płytami. Biegiem. I sam musiałem się męczyć. I już wyszedłem, wsiadłem do autobusu i przypomniałem sobie, że przecież nie oddałem karteczek Gosi... Szlag. Ale dotarłem do baru, zjadłem, dobiegłem do Jonatana i stamtąd wreszcie na Powązki, po kolejny sektor. Ledwo zdążyłem oblecieć cały. Ufff... A jutro znowu do pracy :P

czwartek, 20 kwietnia 2017

20.04.2017

Zebrałem się rano i powlokłem do roboty. O ile pierwsze cztery godziny były spoko, to dwie ostatnie znowu mnie zniszczyły... A jeszcze na dyżurze mocowałem się z tym małym wariatem, bo chciał lać dzieci. Potem pobiegłem do Wietnamczyków na obiad i do Michała. A że Zosia odwołała zajęcia, to skoczyłem na wojskowe Powązki i obleciałem jeden sektor. Bardzo fajnie. Kiedy wracałem, juz pod koniec fortów Bema, zadzwoniła Gosia, żeby pomóc jej z siatami - przyjechali już teściowie, ona wyskoczyła do Biedry, ma zakupy, a ja mam pomóc. Super. Biegiem do tramwaju i oczywiście przyjechjałem po 25 minutach, zamiast 10... Kajkę roznosi na chorobowym, szaleje. Na koniec dnia zrobiliśmy z teściem piwo i resztę Chopina. 

środa, 19 kwietnia 2017

19.04.2017

To co młoda odwalała w nocy to szok. Coś jej się śniło, darła się, wierciła, pół nocy z głowy. Dobrze, że mogłem wstać o 7:30... Jakoś się wygrzebałem i poszedłem półprzytomny do pracy. Miałem lekcje głównie z moimi, bo dwa testy, wychowawczą i zastępstwo za polski, w czasie którego latałem za kluczem, bo zniknęły dwa... Wreszcie wyszedłem, zjadłem w Megadexie i zrobiłem ostatnie zajęcia z Pauliną, obrobiłem Iwo i wróciłem. Uffff...

wtorek, 18 kwietnia 2017

18.04.2017

Rano spadł śnieg. Świetna wiosna. Gosia poszła z małą do lekarza, a my z teściem na bazarek po kołki rozporowe i razem zamontowaliśmy urwane w niedzielę firanki przez Kajkę. To znaczy on montował, ja asystowałem :P Po wczesnym obiedzie pojechali do Radomia, a w chałupie zapanował pokój... Teściowa już mi ostro bulgotała w dudach... Ja się kimnąłem, Gosia się kimnęła, zrobiłem zajęcia z Kubą, rozliczyłem pity (muszę zwrócić 3 złe!), przygotowałem na jutro i tyle. Jeszcze dostałem zastępstwo na polskim, kurza morda!

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

17.04.2017

Rano udało się uniknąć wyprawy do kościoła - miałem nadzięję, że pójdą wszyscy, ale teść został i kimał na wyrku. Ja popełniłem rosół i jakieś mięso, dziewczyny wróciły i znowu usiedliśmy do stołu. Przy okazji okazało się, że jakaś ciotka z Radomia zmarła, więc jadą na pogrzeb. Po południu zapakowaliśmy się wraz z kaszlącą coraz bardziej Kajką do samochodu i ruszyliśmy do Kałuszyna. Chciałem się tym jej kaszlem wywinąć, ale się nie udało... Było miło w gruncie rzeczy, Janusz jak zwykle popisy robił, ale co tam, było sympatycznie, a Kajka fantastycznie bawiła się z Lilą. Wróciliśmy po 20, Kajka jest ewidentnie chora.

niedziela, 16 kwietnia 2017

16.04.2017

Zerwaliśmy się przed 7, żeby wszystko przygotować. Mama przyjechała jak zwyle pół godziny przed czasem, ale nie szkodzi, zaczęliśmy wcześniej. O 11:30 byliśmy już w kościele, w nadziei, że dziecięca msza trwa króce, ale niestety... 55 minut. Nuda. Wróciliśmy na obiad, mama pojechała niebawem, a my wykończyliśmy urodzinową cytrynówkę i część Szopena. Teściowa rzuca mi się na nerwa.

sobota, 15 kwietnia 2017

15.04.2017

Po podniesieniu się, zaczęliśmy kolejną robotę. Miałem szczęście, że wszyscy poszli sobie święcić jajca, a ja zostałem w domu - bosko. Zrobiłem mięso i parę rzeczy, a rodzinka wróciła po ponad godzinie. Świetnie. Można już było przyjąć mięso na szczęście, więc zjedliśmy, co było pod ręką - a że było dużo, więc fajnie. Dokulaliśmy się do wieczora, próbowaliśmy wyjść na spacer, ale przegonił nas deszcz po 20 minutach. Zimno. 

piątek, 14 kwietnia 2017

14.04.2017

Podniosło nas rano do sprzątania, wydałem kolejne, ostatnie już pieniądze na zakupy i w południe przyjechali teściowie. Trochę razem porobiliśmy jedzenia - nie mieści się już na balkonie, nie wspominając o lodówce... Dobrze, że przywieźli ze sobą drugą... Zimno jak cholera.

czwartek, 13 kwietnia 2017

13.04.2017

Ciężko było wstać, nawet o tej 7... Odprowadziłem małą do przedszkola, odebrałem receptę i wróciłem. I się zaczęło. Ja zdążyłem częściowo zetrzeć kurze... I poszliśmy na zakupy. Z biedry wracaliśmy do domu z wózkiem, bo tyle było napakowane. 350 złych. Z kerfjura gorzej, bo płaciłem ponad 500 zł. Matko Boska. Zjedliśmy obiad w Sajgonie, odebraliśmy Kajkę i nastąpiło dalsze sprzątanie. Gosia utknęła w kuchni, a ja odkurzyłem, umyłem łazienkę, podłogę w kuchni i łazience, starłem kurze wszędzie, oporządziłem i położyłem małą spać... Tysiąc rzeczy, mam dość. Do tego robię się coraz bardziej przeziębiony... Bo pogoda jest syfiasta strasznie... 

środa, 12 kwietnia 2017

12.04.2017

Mizernie się czuję, a tu do tego pogoda jest podła. Zimno i pada, święta mają takie być... Zrobiłem lekcje ze swoimi, bo na czwartych był ten durny dzień filmowy. Na godzinie wychowawczej rozdałem lizaki, bo w końcu miło mnie ugościli w poniedziałek :) Na obiad zaryzykowałem i poszedłem do Megadexu - na szczęście wówczas to był przypadek, dziś nic mi nie było... Odwaliłem dwoje zajęć i wróciłem. Jutro masa roboty...

wtorek, 11 kwietnia 2017

11.04.2017

Słabo się czuję, coś mi się zdaje, że zaraz mnie rozłoży... Lekcje poszły, byłem u Wojtka, odebrałem paczkę z poczty, zjadłem w naprędce i ruszyłem odrabiać pańszczyznę. U Kuby wyprodukowałem dwie charakterystyki w godzinę, i to świetne. W domu Gosia wściekła, bo nie dość, że młoda rozrabiała na warsztatach, to jeszcze się nasłuchała, że jest niegrzeczna... Ups.  

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

10.04.2017

Wczorajsze spanie odbiło się czkawką - marudzenie między 3:30, a 4:30 pozbawiło mnie przytomności. Pobudka zaowocowała życzeniami i prezentami od dziewczyn. W szkole spokój, na okienku wróciłem do domu - Gosia rano dała radę jeszcze zrobić ciasto - wow! Wróciłem na ostatnia lekcję z moimi, a tu... impreza! Przygotowali salę, któraś upiekła babkę-tort, wręczyli mi prezenty - nie wierzę. Fajne dzieciaki mam :) Oczywiście lekcji nie było... Potem obiad, Nikodem i dalszy ciąg w domu. W sumie osuszamy teraz stare wino, trochę się wzmocniło... :P

niedziela, 9 kwietnia 2017

09.04.2017

Wow! Spałem do 10:15! Od pięciu lat co najmniej tyle nie spałem... Młoda przyszła o 7, pokręciła się, pobawiła, zrobiła kupę i poszła spać, wywalając Gosię z łóżka. Ta nas obudziła dopiero po 10, że z palmą trzeba iść. W tym kościele myślałem, że zejdę, duchota, ścisk, wszyscy się kręcą, a ksiądz pierwsze, za co podziękowął na koniec, to drugiemu księdzu, że się z tacą uwinął... Potem poszliśmy na spacer wzdłuż lotniska i to był błąd, bo żona wyciągnęła nas do kerfjura na półtorej godziny. Szlag. Kupowała pierdoły, a my z Kajką z nudów rajdowaliśmy po sklepie i bawiliśmy się w domkach. Po powrocie obiad i takie mymłanie... Zacząłem ostatnią partię przewodnika!

sobota, 8 kwietnia 2017

08.04.2017

Co za męczący dzień. Pobudka nastąpiła przed 8 i poszło... Gosia wybyła na masaż, to ja zrobiłem dwa prania, uzupełniłem mp3, ugotowałem obiad i wyszliśmy z Kają na spacer. Doszliśmy na WAT i stwierdziła, że chodźmy do parku. No to poszliśmy. Każda górka nasza, plac zabaw, pająk, rurki z kremem... Gosia się wypuściła i wróciła po 15, my chwilę przed nią, akurat wstawiłem obiad. Potem poszedłem na zakupy, aby zdążyć przed przyjściem Kuby. Tylko, że w żadnym sklepie nie było pietruszki i mięsa innego niż kurczak. W rezultacie ogarnąłem wszystko w Lidlu i przyszedłem o 18 - dobrze, że Kuba się spóźnił. Jeszcze tylko zmywanie, oporządzenie Kajki i wieszanie firanek. Ufffff.... Skończyłem w sumie Żoli, poza cmentarzem. 

piątek, 7 kwietnia 2017

07.04.2017

Przeżyłem pracę jakoś - zwłaszcza te dwie ostatnie godziny :) Zebrałem wnioski o darmowe karty miejskie, obgadałem sprawę z Kasią, dostałem wykaz godzin na przyszły rok i... naprawdę nie ma tam klasy Moniki! Ulga! Po lekcjach poszedłem do Baru Marymont na obiad i przeszedłem się do Nikodema. A potem wizyta na wojskowym i kolejna część spaceru zrobiona. W domu emocje ze względu na przetasowania nauczycieli, ale uważam, że bez przesady, po co ta histeria... Żoli już prawie skończyłem :)

czwartek, 6 kwietnia 2017

06.04.2017

Pogoda się zesrała i na zmianę lało i świeciło słońce, choć i tak było mocno chłodno. Zdążyłem rano podrukować testy, w mojej klasie byli tylko siatkarze - i to połowa, więc wysłałem dziewczynki na spotkanie o Gambii. Potem dzieci Kasi miałey rowerowe spotkanie, ale trzy ostatnie lekcje musiałem popełnić: 5a i 4c mnie wykończą kiedyś. Co za beton... Potem szybki obiad i zrobiłem Michała i Zosię ostatkiem sił... Wykaraskałem się z zastępstw za Aśkę, szlag przez nią trafi... Kajtek nie dotarł, ciekawe czemu? 

środa, 5 kwietnia 2017

05.04.2017

Cały dzień w biegu, dobrze, że Gosia szła później do pracy, to spałem do 6:30, super! W trakcie ogarniania okazało się, że potrzebna jest na drugą lekcję, bo Iga jest chora, to poleciała, jeszcze lepiej ;P Ja pojechałem do pracy na spokojnie, zrobiłem swoje, a nawet zastępstwa za matematykę i religię na boisku - baaaardzo przyjemnie. Po lekcjach szybki obiad, Paulina i błyskawiczy powrót na dzien otwarty. Było u mnie pięć osób, Wiktor przechodzi po feriach wielkanocnych... Wyrwałem się przed siódmą, zajrzałem do sklepu i zwolniłem babcię. Spokój.  

wtorek, 4 kwietnia 2017

04.04.2017

Znowu w biegu, dobrze, że 20 stopni jest, przynajmniej przyjemnie. Lekcje przeleciały, zrobiłem Wojtka i pojechałem na pocztę - tam znowu 5 paczek, przy okazji wysłałem Madonnę. Wróciłem, zrobiłem resztę lekcji, zjadłem i szybko Kuba i Kajto. Super, w domu byłem 18:30 i jak wszedłem, to myślałem, że bomba wybuchła... Nie, tylko dziewczyny szły na imprezę... Zanim wróciły koło 20, trochę ogarnąłem - jak zwykle ja. No i mam już kolejny spacer po Żoli. Kończę :)

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

03.04.2017

Dziwnie. Okazuje się, że o 7:23 dostałem od Kasi smsa, że idzie z siatkarzami na badania. to wcześniej nie wiedziała? Cholera, zwolniłbym tę trójkę, co pozostała i przyszedł na 9:45! A potem dwie lekcjie i jeszcze zamiast wyluzować na okienku, pojechałem tracić czas na szkoleniu o nowej podstawie programowej. Co za nuda! Nic nie powiedzieli nowego, tylko chwalili się szkoleniami. Zdążyłem jednak wrócić do domu na obiad i dopiero ruszyłem do Nikosia. Trochę mnie trafiło, jak się dowiedziałem, że Magda K. nie żyje - zderzyła się na rolkach  z samochodem. Kurde... Nie wierzę wcale.

niedziela, 2 kwietnia 2017

02.04.2017

Nawet pospałem do 8:30, ładnie, zważywszy, że Gosia wstała o 7:15 aby sprawdzać testy, a słońce waliło niemiłosiernie. Po śniadaniu poszliśmy na spacer - Kaja wybrała na mapie Muranów, to wysiedliśmy na rogu Jana Pawła i Solidarności i przeleźliśmy przez osiedle. Kajka uwielbia schodki i pagórki, więc było fajnie, tym bardziej, że stanęliśmy na placu zabaw. Potem było gorzej, bo skróciłem drogę przez Powązki, a moja żona stwierdziła, że to chore. Pfff. Wróciliśmy dość zmęczeni, Gosia siadła do klasówek, a czas spłynął...

sobota, 1 kwietnia 2017

01.04.2017

Ależ męczący dzień! Tuż po północy, kiedy właśnie się kładliśmy, Kajka się porzygała w wyrku... Zaległa jej skórka od kiełbasy, wywaliła z siebie i było ok, ale pościel do prania i spała z nami. A że słońce daje mocno rano, to obudziła się koło 7... Szlag. Dziewczyny pojechały na króliczki, a ja wywiesiłem pranie, pozamulałem i poszedłem po zakupy. Potem poszliśmy na spacer - WAT, poligon, fort Babice, Radiowa i wylądowaliśmy na obiedzie w Kebab Kingu. Po powrocie Gosia zaczęła myć okna, a ja robić obiad na jutro - skończyliśmy około 20. Padam na ryj strasznie.