* Pamiętnik z życia - jeden dzień, jedno zdjęcie * A diary of a life - one day, one photo * Tagebuch des Lebens - ein Tag, ein Foto * Diario de la vida - un dia, un foto * Denník života. Jeden deň, jedna fotografia * Дневник жизни. Один день, одна фотография * Diary ya maisha. Siku moja, moja ya kupiga picha
piątek, 28 lutego 2014
28.02.2014
Wreszcie ostatni dzień nart - mam już dość, bolą mnie nogi i mi się nie chce. Popołudnie przebimbaliśmy zupełnie, i dobrze. Do pokoju dojechał Marek i teraz prowadzą dysputy kierowców, jak na Wenecję, jak z Chinolami, blablabla. Wieczorem relaks na basenie i w saunie, na deser Mam Talent. Zmęczony jestem i coś pokasłuję powoli. Oby nic mi się nie wywinęło...
czwartek, 27 lutego 2014
27.02.2014
Ciężko się śpi, jak ktoś chrapie jak piorun... A jutro w pokoju mam dwóch kierowców, kurde. Na stoku muldy na zmianę z lodem, nogi mnie bolą jak cholera. I do tego głupi ludzie. Po obiedzie WH, potem basen i spokój. Mam trochę dość tego wyjazdu. I dzielnicowy do nas dzwonił, czy mieszka u nas niejaki EZ. Kto kurde? Popełnił przestępstwo w Żywcu i podał nasz adres, idiota.
środa, 26 lutego 2014
26.02.2014
Coraz ciężej wstać... Rano, jak zwykle, stok, który, choć fajny, po dwóch godzinach staje się upiorny do jazdy - muldy przechodzą w zaspy, przetykane plackami lodu. Mordęga dla nóg. Po obiedzie pojechaliśmy na bezsensowny 'kulig' wozami szosą do Małego Cichego i z powrotem. Zmarzliśmy i było bezsensownie. Wieczór spędziliśmy na Warhammerze.
wtorek, 25 lutego 2014
25.02.2014
Znów się nie wyspałem... Pojechaliśmy na Suche Ski - sto razy lepszy stok, niż ten wcześniejszy, przy czym dziś była piękna pogoda. Po obiedzie pograłem z chłopakami w Warhammera, a po kolacji znowu basen: fajnie, bo sauna, jacuzzi i bąbelki, czad. Końcówka wieczoru jak zwykle :)
poniedziałek, 24 lutego 2014
24.02.2014
Chyba się średnio wysypiam... Widzę, że tu plan dnia ustalony: stok, basen, cokolwiek... Na stoku po godzinie wychodzi lód, więc jeździ się średnio, a Antek podpada co chwila komuś innemu, nie mam do niego siły. Na basenie rządzi sauna i jacuzzi, fajnie jest. Ze starszymi zacząłem Warhammera. Kajka nie chce ze mną w ogóle gadać...
niedziela, 23 lutego 2014
23.02.2014
Jarek nie dość, że chrapał, to wstał przed siódmą. Łech. Się wyśpię. Śniadanie na wypasie: własnoręczne kiełbasy, sałatki, jajeczka, parówki... Po śniadaniu 4 godziny nart, po obiedzie godzinka w Poroninie, potem 'regionalna kolacja', czyli rzeczy z grilla i na dobicie basen. Padam na ryj.
sobota, 22 lutego 2014
22.02.2014
Wstałem o 6 i pojechałem na zbiórkę. Fajnie się jechało, ale na Zakopiance był taki korek, że jechaliśmy nią 3 godziny, koszmar. Jeszcze gorzej zrobiło się po przyjeździe, bo znowu była chryja z pokojami. Jeszcze zaraz dobiły Fiona, Święta i kilka innych i zaczęła się nerwówka. Wreszcie Maciek przybył i udało się zrobić, że mamy lepiej, niż mogło by się spodziewać - poza tym, że mieszkam z kierowcą. Ale Jarek jest spoko, wczoraj wieczorkiem właściciele podarowali nam flaszkę pigwówki i spożyliśmy razem, bardzo miło.
piątek, 21 lutego 2014
21.02.2014
Kajka, mimo, że w nocy się budziła i skończyła u nas w łóżku, spała prawie do 8! W poprzek i do góry nogami... Po śniadaniu pojechałem do centrum, oddałem płytę z allegro, porobiłem trochę zdjęć, butów nie znalazłem, kupiłem książkę, odebrałem kejsa i płyty z poczty, pojechałem na Wolską, oddać drugą płytę - przy okazji okazało się, że kupił ją koleś, który ma tak samo jak ja :) Potem pakowanie, awantura na tle złej kawy (głupie) i jutro w drogę...
czwartek, 20 lutego 2014
20.02.2014
Znowu przesiedziałem cały dzień w chałupie - dobrze, że Kajka przespała wreszcie noc spokojnie... Gosia poszła na masaże, to posiedziałem w spokoju z młodą trzy godzinki - myślałem, że coś porobię podczas jej drzemki, ale ta skończyła się po 50 minutach... Rano ogarnęliśmy chałupę, uporałem się z pleśnią na ścianie - za szafą była cała olbrzymia plantacja penicyliny... Wpadła mama, nakarmiliśmy młodą lekarstwami i jakoś idzie...
Dziś na Ukrainie zaczęła się regularna wojna domowa, płakać się chce, jak się na to patrzy...
Dziś na Ukrainie zaczęła się regularna wojna domowa, płakać się chce, jak się na to patrzy...
środa, 19 lutego 2014
19.02.2014
Znowu słaba noc... Kajka ma zatkany nos i ciężko jej oddychać, dlatego często się budzi z rykiem. Miałem odpocząć w ferie... W zasadzie cały dzień siedzę w betach, musiałem tylko na chwilę wyjść do sklepu i tyle. Dostałem do napisania jeszcze dwa teksty do tajemnic Mazowsza. Na olimpiadzie posucha - tylko Kowalczyk z Jaśkowiec były 5 - bo biathlon przepadł totalnie. Kajce trzeba aplikować lekarstwa parę razy dziennie, cyrk jest, bo wrzeszczy i protestuje, ale trzeba... Ehhh...
wtorek, 18 lutego 2014
18.02.2014
Ile spałem? Może 3 godziny. Jakaś masakra. Wstaliśmy w miarę wcześnie do tego, żeby Kajkę zabrać do lekarza - dostała lekarstwa, no i ubaw jest. Po lekarzu pojechałem załatwiać biznesy: harmonogram wydrukować, podpisać i zanieść do urzędu, wysłać na poczcie płyty, zrobić zakupy, znaleźć mleko i latopic dla małej i odwiedzić Grzegorza. Tylko 3 godziny. Ufff. Za to znowu wydałem 500 zł, super. Kajce nieco lepiej po zabiegach leczniczych, ale już i tak raz się obudziła...
poniedziałek, 17 lutego 2014
17.02.2014
Noc była przesrana - nie dość, że szły zęby, to jeszcze Kajka dostała kataru i jest najwyraźniej przeziębiona. Większość nocy z głowy. W ciągu dnia kichała, smarkała i ogólnie nie czuła się rewelacyjnie, choć była raczej grzeczna. Pogoda piękna, ze 2 stopnie i słońce, ale w związku z przeziębieniem, siedzieliśmy w domu - tylko mi udało się wyjść do sklepu. Na olimpiadzie nic wielkiego - drużyna skoczków czwarta, najlepsza biathlonistka 6... Boję się tej nocy, bo znowu pewnie będzie wrzask...
niedziela, 16 lutego 2014
16.02.2014
Spałem do 10... I tak ledwo wstałem. Kajka już regularnie śpi całą noc - tyle, że wstaje koło 7... Cały dzień siedzieliśmy w chałupie i ja tylko na 5 minut wyszedłem do sklepu - i tyle. Oglądaliśmy Soczi i kisiliśmy się w betach. Łyżwiarki wypadły całkiem nieźle - Curuś piąta, reszta też nieźle - choć znów cztery Holenderki na czele, szok. Bobsleiści lipa, biathlon męski odwołali.
sobota, 15 lutego 2014
15.02.2014
Pierwszy dzień ferii... Wstaliśmy koło 8, bo Kajka, po kolejnej przespanej całkowicie nocy, wstała nieco wcześniej. Śniadanie, ogarnięcie domu, Gosia zrobiła zajęcia z Tomkiem i poszliśmy na spacer - dwie godzinki z wejściem do Rossmana i Biedry. Wróciliśmy do domu, jemy obiad, a tu się okazało, że przed chwilą Zbigniew Bródka zdobył złoto na 1500 m w łyżwach - szok! Na deser drugie złoto Stocha. Wow.
piątek, 14 lutego 2014
14.02.2014
Ostatni dzień - to mnie pchało do przodu. Wprawdzie studentka zamiast czterech lekcji prowadziła tylko dwie, ale dobre i to. Mama Antka miała przybyć, ale nie przyszła, nie wysłała wiadomości - dopiero po paru godzinach napisała, że ktoś się jej spóźnił - ale przepraszam nie zobaczyłem. Ochrzan znowu dostałem za dziennik - trudno. Zapomniałem dać harmonogram - trudno. Kupiłem za to podręczniki, zjadłem coś i poszedłem do chłopaków, choć miałem cicha nadzieję, że odwołają zajęcia przed samymi feriami... I oto... FERIE!!! Mam tydzień wolnego :) Super! W domu Gosia zrobiła kolacyjkę, zjedzoną z przerwami na Kajkę.
czwartek, 13 lutego 2014
13.02.2014
Niby pospałem do 8:30, ale... Musiałem się zebrać, odwieźć dziewczyny na Chomiczówkę do Emilki, wrócić do chałupy i pojechać do szkoły. Cztery lekcje poszły jak z bata, po zajęciach pojechałem do Arkadii kupić małej pieluchy i zjeść coś, bo o 17 dyskoteka... Spędziłem czas na porządkowaniu szafek - wyrzuciłem tony zbędnych papierów! Po dyskotece odwiozłem Morrisa i wróciłem do domu - wreszcie. Kajka coś marudzi, zdaje się, udana noc będzie...
środa, 12 lutego 2014
12.02.2014
Masakra o tej 6 rano... Ale podniosłem się i pojechałem do pracy. Na szczęście większość zrobiła za mnie studentka, więc miałem czas, żeby uzupełnić papierkologię i sprawdzić testy. Super. Na kółko zapowiedział się tylko Maciek, to odwołałem, a co. Jadąc do centrum podwiozłem Monikę i Edytę do metra, lało strasznie, to niech mają. Wróciłem przez stację benzynową, posiedziałem z młodą i muszę iść spać.
wtorek, 11 lutego 2014
11.02.2014
Ledwo wstałem. A jak już wstałem, dotoczyłem się do pracy, to poszło. Na szczęście studentka zrobiła większość lekcji, wyrabia się dziewczyna. Karoliny nie było, więc podjechałem w tym czasie do sklepu i zaliczyłem zajęcia. Zima się skończyła w środku zimy. Co z zimowiskiem zatem?
poniedziałek, 10 lutego 2014
10.02.2014
Rano lało, Kajka zarządziła pobudkę pół godziny wcześniej, niż trzeba... Dojechałem wcześniej do pracy, studentka zrobiła trzy lekcje, ja dwie i super. Potem dwie godziny rady i zdążyłem jeszcze na zajęcia Gosi. Ciekawe Miejsca popsuły sprawę i muszę napisać dwa nowe teksty, bo 'się pomyliło'. Kurde.
niedziela, 9 lutego 2014
09.02.2014
Wszystko płynie - jest ładnie, słonecznie i póki świeci słońce, ok. 7-8 stopni. Fajno. Niejako wymusiłem dziś spacer, bo Kajka nie chciała drzemać, a Gośka uparła się poczekać aż zje, wyśpi się i takie tam. Skończyłem Tajemnice Mazowsza i wysłałem, zaraz pewnie dostanę kolejne papiery... Na szczęście jutro przychodzi z powrotem studentka, która musi poprowadzić lekcje. Super! A na Olimpiadzie... Biathlonistki nieźle - Ziemniak siódma, saneczkarz poza pierwszą dwudziestką, biegacze - pierwszy na 39. miejscu - ogólna lipa. Dopiero skoczkowie - Stoch mistrzem olimpijskim, rozwalił wszystkich w pył! Kot siódmy, Ziobro trzynasty, tylko Kubacki zwalił sprawę...
sobota, 8 lutego 2014
08.02.2014
Kajka zwariowała i wstała o 5... Gosia dała mi trochę pospać, ale i tak niewyspany jestem... Choć była piękna pogoda, to nawet na chwilę nie poszliśmy na spacer, bo trzeba było chałupę lekko ogarnąć na wizytę wieczorną. Koło 18 przyjechali Sławki i zaczęliśmy robić sushi - uczta była super, mnie smakowało, Gosi mniej, ale nie szkodzi. Kajka wytrzymała do 22, kiedy goście uszli, padła natychmiast. Tymczasem pierwszy dzień śmiesznego IO w Soczi: Kowalczyk 6-ta bo się wywaliła, biathloniści poza 60-tką, z czego jeden przedostatni, a drugi zaraz przed nim. Panczeniści średnio, saneczkarz tragicznie.
piątek, 7 lutego 2014
07.02.2014
Znowu się ledwo podniosłem, choć słabo słyszałem nocne pobudki. Zamknęli już praktycznie wszystkie przeprawy nad Trasą AK, przez co wiadukt przy metro Słodowiec ma tylko jedną nitkę... Jechałem od Sadowskiej do Włościańskiej ze 20 minut. Jakaś idiotka, chcąc ominąć korek, ruszyła z kopyta, tyle że pod prąd i prawie zrobiła czołówkę...Myślałem, że padnę ze śmiechu. Dwie lekcje zrobiłem i ruszyliśmy na Niewidzialną Wystawę. W środku rozbolały mnie oczy od ciemności, a także głowa - bycie niewidomym jest bardzo ciężkie... Po powrocie do szkoły ruszyłem od razu do centrum po paczkę i zjadłem obiad w Paros. Odwaliłem zajęcia i wróciłem do domu.
czwartek, 6 lutego 2014
06.02.2014
Kajka po całej nocy wstała ok. 7 i podniosłem się razem z nią, bo mnie już rozbudziła. Spotkałem się z p. Krzysztofem K., zrobiłem lekcje i korzystając z tego, że kółko odwołałem, bo miała być rada, skoczyłem sobie go Ćwierćfunciaka i do ulubionego sklepu z piwem. Kajka jakaś się marudna zrobiła wieczorem, przyszli jacyś ludzie z Energi - aż się zdziwiłem, że Gosia ich wpuściła - potem się okazało, że naciągacze...
środa, 5 lutego 2014
05.02.2014
Znowu się ledwo podniosłem... Ale dzień okazał się całkiem fajny :) Odbębniłem lekcje i poleciałem załatwiać różności. Zacząłem od podręczników w Akademii, po czym ruszyłem na Natolin, odebrać Technotronic. Trafiłem bez pudła, przeszedłem się trochę po okolicy, zjadłem obiad w jakiejś włoskiej knajpie, skoczyłem na pocztę odebrać paczki i wróciłem do domu - znowu grubszy o jakieś 30 płyt. Rany Boskie. Próbuje pisać te tajemnice Mazowsza, ale idzie jak po grudzie. Choć na plus jest, że szwagry nie nadciągną w weekend...
wtorek, 4 lutego 2014
04.02.2014
Kocham wtorki. W nocy godzina z głowy, bo Kajka się drze. Pobudka o 6, a Kajka o 7. Pojechałem do pracy, Jagoda zapomniała o godzinie wychowawczej, więc musiałem improwizować. Ch. jest podejrzanie miła i sympatyczna, nie wiem, co o tym sądzić... Osiem lekcji mnie zabija... Plus trzy dodatkowe, ledwo dojechałem na stację, już chyba na oparach... Mam dość.
poniedziałek, 3 lutego 2014
03.02.2014
No i mogę spać do 7:40, to nie, Kajka musi się zawsze budzić z godzinę wcześniej... Robi się nieco cieplej, temperatura jest koło 0 i nieco śnieg zaczyna topnieć. Lekcje, lekcje, GPJ nie wyszło, będę musiał to skasować, bo nie dość, że coraz mniej osób przychodzi, to mnie się nie chce. Dodatkowe zajęcia i szybko do domu. W kąpieli Kajka mało nie padła ze śmiechu, bo udawałem ninja i śmiała się tak straszliwie, że Gosia przybiegła sprawdzić, co się jej stało, że się tak drze :) Ale zasnęła dopiero po 21, bo spała prawie 4 godziny w dzień...
niedziela, 2 lutego 2014
02.02.2014
W związku z moim słabym gardłem, które mnie boli uparcie, nie wyłaziłem z chałupy. Wyspałem się do ok. 10, poprzesmradzałem, odpocząłem... Gosia poszła do kościoła i sklepu, Kajka spała prawie 3 godziny, miałem święty spokój. Stoch znowu wygrał :) I muszę przestać kupować tanie płyty na allegro, bo nawet jeśli kosztują ok. 5-20 zł, to przy ponad 100 robi się spora suma...
sobota, 1 lutego 2014
01.02.2014
Położyliśmy się po 1, ale Kajka się zdążyła rozbudzić i po godzinie prawie i mleku dopiero poszła spać z powrotem. Nie wiem, czy się wyspałem, ale koło 8 się podnieśliśmy. Po śniadaniu odwiozłem mamę do domu, zahaczając o Biedronkę, wróciłem do domu i tak siedzimy. Na dworze ciągle ponad -10, nigdzie z młodą nie idziemy... Nie lubię zimy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)