poniedziałek, 31 sierpnia 2015

31.08.2015

Mama przyjechała na czas i ruszyliśmy na radę. Cztery godziny gadania, ściskania, opowiadania itp. Oczywiście znów mam tysiąc rzeczy, szlag by to trafił. Gosia wściekła o Justynę, bo ta się rozpanoszyła, no cóż, przesadza moim zdaniem. Wróciliśmy na obiad i mama uciekła do domu, szykować się do pracy. My jeszcze poszliśmy na spacer, młoda nie chciała jeść, to jęczała pod koniec jak zła. Ech, ja nie mam cierpliwości... Załatwiliśmy papierki na jutro w Dyziu, gotowe do kopiowania, jutro spotkanie z nową klasą... A Gosia ma doła, bo jej się urlop skończył i młodzież idzie do przedszkola...

niedziela, 30 sierpnia 2015

30.08.2015

Co z tego, że pobudka była po 7, jak wygrzebaliśmy się dopiero po 16... Ja robiłem obiad, Gosia wzięła się za sprzątanie (oczywiście: niedziela, cieplutko i piękna pogoda, ostatni dzień urlopu, a ona cały dzień sprząta, to już tradycja), a młoda marudziła i się nudziła. Szlag. Wyszliśmy po 16 i łaziliśmy po Mirowie, od Spire, przez Grzybowską, lody na Bagnie, fontanny na placu Defilad, po Przyokopową. Super spacer. Młoda padła.

sobota, 29 sierpnia 2015

29.08.2015

Przyjęcie dla dzieci na polu golfowym? Co za bzdura! A kiedy pojechaliśmy na Spójnię... Raz, że Kajka wkręciła się w zabawkowy zamek. Dwa, że catering był genialny. Trzy, że animacje dla dzieci z golfem, balonikami i malunkami okazały się absolutne. Młoda wjechała w tego golfa, słuchała uważnie instruktora - szok. Sam się wkręciłem i pykałem jak wariat, choć to nie jest proste. Wyszliśmy stamtąd dopiero koło 15 i pojechaliśmy do szkoły, coś podrukować. A tu Maryla mnie eksmituje, ciekawe, co ja zrobię z foto sprzętem? Po powrocie jeszcze zrobiliśmy porządek w piwnicy i okazało się, że to był męczący, acz przyjemny dzięń.

piątek, 28 sierpnia 2015

28.08.2015

Pobudka przed siódmą? Kurde. Dziewczyny poszły do przedszkola, więc miałem 2,5 godziny spokoju. Zrobiłem dobry obiad, trochę popisałem, spoko. Potem poszedłem do sklepu, wyjąwszy ostatnie pieniądze z konta, wykupiłem młodej mleko i poszliśmy na spacer do parku księcia Janusza. Zbierało się na burzę, więc łatwo było wyciągnąć młodą z placu zabaw, ale nic nie spadło. Coraz bardziej dochodzi do głosu fakt, że trzeba będzie iść do roboty...

czwartek, 27 sierpnia 2015

27.08.2015

Rano dziewczyny poszły do przedszkola - miałem trzy godziny spokoju, cudownie. Zrobiłem obiad, popisałem trochę przewodnika, wywiesiłem pranie, posłuchałem muzy... Po obiedzie skoczyłem po prezenty dla Leona i benzynę, kasa mi się kończy na debecie, byle do wtorku... Jeszcze tylko spacer i spokój, młoda pada po przedszkolu. Na MŚ w la mamy złoto, Włodarczyk zdeklasowała młotem resztę :) a do Ligi Europy awansowały Legia i Lech.

środa, 26 sierpnia 2015

26.08.2015

Rano dziewczyny wstały i poszły do przedszkola na adaptację - podobno było super, to dobrze. Ja tymczasem pojechałem do mamy ustawić jej opcje kablówki, po czym ruszyłem zrobić spacer po Jerozolimskich. Samochód zostawiłem na Francuskiej, tuż za znakiem koniec parkingu, ale miałem nadzieję, że się uda. No i przeleciałem przez most, zrobiłem rundkę w te i we wte i w sumie 14:30 byłem w domu. Po obiedzie poszliśmy jeszcze na spacer, młoda na rowerze przejechała rundkę przez Wat, ale pod koniec była już bardzo zmęczona.

wtorek, 25 sierpnia 2015

25.08.2015

Wprawdzie młoda przylazła nad ranem, ale dała pospać. Gosia wzięła się za sprzątanie, więc zabrałem Kajkę na spacer - wyszło nam ze 2,5 godziny. Pojechaliśmy w Jerozolimskie, pogapiliśmy się na pociągi, na skwerze Wodiczki pobawiła się na placu zabaw w międzynarodowym towarzystwie, po czym wróciliśmy opłotkami na Świętokrzyską i metrem do Daszyńskiego, gdzie jakaś pani powiedziała, że Kajka powinna zostać modelką :) Taka z niej artystka :) Wróciliśmy na obiad, przyszła mama i ruszyliśmy na zebranie, mimo, że Gosia dostała zapalenia pęcherza. Super, znowu coś. Przedszkole spoko, choć błąd ortograficzny na folderze i pani dyrektor placówki edukacyjnej mówiąca 'włanczać' spowodowały we mnie mały skurcz. Do tego głupi rodzice i w ogóle świetnie. Ale panie w grupie chyba fajne, zobaczymy. Mama posiedziała do 9:30 i odwiozłem ją do pracy, przedtem próbowaliśmy usmażyć te naleśniki z komosy, ale wyszedł klops... 

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

24.08.2015

Nie ma jak chcieć się wyspać. Młoda przylazła nad ranem. 6:50 przyjechała śmieciara, zaraz za nią rozpoczął się remont pod nami. Cudownie, poniedziałek. W sumie i tak było mało czasu, bo musieliśmy jechać do dentysty. Okazało się, że moje obawy, że mi się zęby rozłażą są zbędne - zamiast tego pęka mi szkliwo z przodu, bo zęby są zbyt obciążone, kurde. Młoda dała sobie obejrzeć szczękę i wypacykować 1\4 zębów - sukces. Wróciliśmy do domu na obiad, przy czym nie obyło się bez wielkiej awantury, bo mała pokazuje pazurki: awantura w sklepie, rzut talerzem z zupą... Wściekłem się. Obiad mi nawet wyszedł, poszliśmy potem na długi spacer, przerywając transmisję z MŚ w lekkiej: dwa brązowe w skoku o tyczce, a wieczorem siatkarze wygrali memoriał Wagnera, nieźle. Głowa mnie boli, znowu późno idę spać.  

23.08.2015

Musieliśmy wstać jeszcze wcześniej, bo mieliśmy w planie fabrykę porcelany w Miśni. Kajka dała radę nie zbić skorup po 25 tysięcy euro sztuka, pilotka znów coś popieprzyła i w sumie zawisła nad nami groźba końca czasu pracy kierowcy. Ale leciało się dobrze, zjedliśmy obiad w Górskim i nieco po 21 byliśmy w domu. Padam na ryj.

sobota, 22 sierpnia 2015

22.08.2015

Znowu pobudka o 6, nie mogę. Tym razem była rundka po Saksonii. W Stolpen Kajka nie chciała zejść z wieży widokowej, siedziała na murze i kontemplowała. W ogóle było super, łapała echo ze studni, właziła na mury, łaziła po podziemiach, zachwycona. Zjedliśmy jeszcze własnoręczne lody - wcale nie były dobre - i posiedzieliśmy chwilę na rynku. Piękne miasto. Kolejny przystanek to Bastei z wybitnymi widokami na skały i Łabę, przypomniała nam się wycieczka z plecakami po Szwajcarii Czeskiej i Saksońskiej... Tu zrobiliśmy po piwku, Kajka walnęła wielką kupę w krzakach rezerwatu (ups!) i pojechaliśmy do Konigstein, gdzie nie weszliśmy do warowni, bo już tam byliśmy. Ruszyliśmy w dół do miasteczka wraz z Therezą - młoda leciała sama, Thereza zrezygnowała pod koniec, a my przeszliśmy się po miasteczku i wróciliśmy. Młoda, wniesiona do 1\3, weszła resztę ze śpiewem na ustach, jęcząc, że ta kamienista droga pod górkę wreszcie się skończyła, bo była super... Wieczór wyglądał znowu podobnie, tyle, że jakoś malizną pachniało...

piątek, 21 sierpnia 2015

21.08.2015

Pobudka o 6, szybkie śniadanie i jedziemy do Drezna na cały dzień zwiedzania. Wzięliśmy przewodniczkę, na szczęście niezłą i zaczęliśmy od pałacu w Pillnitz - uroczo. Potem łaziliśmy po całym starym mieście, a najlepsze były muzea w Zwingerze - Kajka, dotychczas grzeczna, dostała jakiegoś szału. Biegała, skakała, próbowała dotykach tych Rubensów i van Dijków, baby zwracały uwagę, ale się cholera nie dała wziąć ani na barana, ani na ręce. Się umęczyłem, do porcelany już z nią nie poszedłem. Baby poszły oglądać skorupy, a ja z młodą połaziliśmy po murach i weszliśmy do malutkiego muzeum techniki. Dopiero po wszystkim udaliśmy się na obiad - znalazłem świetny lokal. Zamówiłem weisswurst z preclem, Maryla i Ewa wzięły zupę ziemniaczaną - obłęd. Nawet Kajka wsunęła całą kiełbasę. Wróciliśmy o 19, zdążyłem skoczyć do marketu i wieczór się powtórzył: kolacja i posiadówka na tarasie. 

czwartek, 20 sierpnia 2015

20.08.2015

Na miejsce zbiórki dojechaliśmy jako pierwsi - cud. Ruszyliśmy dość punktualnie - pierwsza rzecz, to znowu beznadziejna pilotka, skąd Maciek je bierze? Po drodze zatrzymaliśmy się parę razy, dojechaliśmy do Bischofswerda o 17 - dostaliśmy mikry pokoik na trzy osoby, rozlokowaliśmy się i poszliśmy na spacer po miasteczku, zaiste uroczym. Wieczorem usiedliśmy na tarasie i było zaskakująco delikatnie.

środa, 19 sierpnia 2015

19.08.2015

Wow, spaliśmy dziś do 9... Nawet nie słyszałem, kiedy młoda przylazła. Po śniadaniu pojechaliśmy na zakupy na jutro, przez co wyczyściliśmy konta do zera - a tu jeszcze tydzień... ups. Wróciliśmy na obiad i poleciałem z młodą na spacer na Bielany, przelecieliśmy od Olszyny do Reymonta - fajnie było, ale padła bardzo szybko. Gosia znowu została w domu, bo nie wyrabia z niczym, ale jak można wyrabiać, jak robi się tysiąc rzeczy dookoła, zamiast to, co się robić powinno? I wszystko w ostatnim momencie? 

wtorek, 18 sierpnia 2015

18.08.2015

Udało nam się dziś wyspać, hura. Przed południem poszedłem po zakupy na obiad, dziewczyny wybrały się (wreszcie 12:20) na plac zabaw po baaardzo długich przygotowaniach i zostałem w domu sam, robić obiad. Przy okazji udało mi się posłuchać muzy i popisać przewodnik - super. Po obiedzie - pysznym, nieskromnie mówiąc, odwiozłem dziewczyny do Marty i pojechałem na spotkanie z reżyserem serialu. Miałem być o 17, ale były takie korki, że jechałem prawie 2 godziny - i tak czekałem kolejną. Dostałem tekst, zinterpretowałem i wróciłem po dziewczyny na imprezę w sali zabaw przy Łopuszańskiej - trafiłem na końcówkę. 

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

17.08.2015

Miałem iść obrabiać Ujazdów zaraz po śniadaniu, ale oczywiście wynikło, że żona nie wpłaciła składki i pół godziny wariacji... Jak już ruszyłem w miasto, wycieczka była super, ale zlazłem się strasznie, łaziłem ponad 2 godziny plus dojście do komunikacji. Wróciłem zmęczony. A wieczorem Gosia sprzątała korytarz, robiąc porządek w szafie, przy okazji wyrzuciliśmy sporo śmiecia. Przy okazji dowiedziałem się mniej więcej, jaki mam plan od września. Wygląda ładnie.

niedziela, 16 sierpnia 2015

16.08.2015

Pobudka znowu zbyt wczesna - około 7. Po śniadaniu poszliśmy do Tesco, wymienić buty młodej na mniej wadliwe i w CCC zeszło się zbyt długo - oczywiście bez wyniku. Wróciliśmy na obiad - oczywiście trzeba go było zrobić, więc niechcący popełniłem jeden na dziś, drugi na jutro. Zjedliśmy boczniaki z szynką szwarcwaldzką i cukinią z grilla - super. Następnie szybka przechadzka po parku Szymańskiego i zakupy w Auchan. Zmęczyłem się wszystkim, mam dość.  Dziś już tylko 32 stopnie, da się żyć.

sobota, 15 sierpnia 2015

15.08.2015

Wolny dzień, święto. Więc co? "Szybko zrobimy małej kotki na ścianę i pójdziemy na spacer". Ta... Zeszło się do 13, zacząłem robić obiad, więc ruszyliśmy o 16... Pojechaliśmy na Solec, zrobiliśmy wielką pętlę od Rozbrat, przez Profesorską, Ujazdów, park Ujazdowski, Wiejską, Na Skarpie, sapera i Wisłę i z powrotem. Spacer piękny! Zresetowałem znowu telefon, bo przecież windows nie pozwala wywalać niepotrzebnych aktualizacji i te śmieci się wysypują z dysku, a ja nie mogę nic zrobić, poza restartem...

piątek, 14 sierpnia 2015

14.08.2015

Już o 00:30 przyszła młodzież i zainstalowała się w wyrku, kurde. I co z tego, że wstałem wcześniej, jak moja żona wbiła do łazienki przede mnie i 10 minut siedziała dłużej, niż powinna. Dlatego pod Narodowy przyjechałem co do sekundy, nie ogarnąwszy wejść i wyjść. Trudno, zamąciłem, przeszedłem się, znalazłem, pogadałem - gimbaza nawet słuchała. Weszliśmy na wystawę o Pompejach - nawet niezła, ale ciut przydługa, musiałem wyjść wcześniej - choć kilka rzeczy było naprawdę fajnych. Ruszyliśmy na obiad do Rewersa w BUWie, tam godziny były pomylone, więc grupa, którą mieliśmy odebrać, skończyła jeść o 15, kiedy kończyliśmy. Więc się urwałem i przeleciałem Solec oraz odebrałem paczkę z poczty. Po powrocie pojechaliśmy jeszcze po zakupy i w sumie zasiadłem na tyłku koło 21. Padam, bezsensowna wycieczka mnie wyczerpała.

czwartek, 13 sierpnia 2015

13.08.2015


Wprawdzie młoda postawiła nas na nogi przed 7, to potem zasnęła i dziewczyny wstały ok. 10 - ja już zdążyłem zjeść śniadanie. Chciałem zabrać młodą na spacer, ale strzeliła jakiegoś głupiego focha, to wróciłem. Poszedłem na pocztę z płytami i kiedy wróciłem, zdążyła się namyślić. Pojechaliśmy na Muranów, pobawiła się na placu zabaw w parku Apfelbauma i przez Muranów wróciliśmy metrem i autobusem do domu. Miałem niecny plan, że dziewczyny pójdą wieczorem na spacer, ale... po obiedzie okazało się, że jest tak mało czasu, że musiałem odwieźć Gosię do dentysty. Kiedy wróciliśmy, olała spacer i siedziały cały czas w domu - tylko na chwilę wyszedłem do sklepu i tyle. Wieczorem ja napisałem erratę do porównawczego, a Gosia przypomniała sobie o albumie...

środa, 12 sierpnia 2015

12.08.2015


Pobudka nastąpiła za wcześnie, bo młoda przylazła w nocy i się rozpychała. Po śniadaniu pojechałem na Muranów, ogarniać wycieczkę - po drodze spotkałem Maciarewicza i Chlapkową. Co to ma znaczyć? Wróciłem, a dziewczyny się jeszcze nie wygrzebały na spacer, to zjedliśmy obiad i wreszcie sobie poszły - na dwie godziny, super, skończyłem dzięki temu pierwszy spacer. Upał nie lżeje, codziennie po 35-28 stopni, Sahara. 

wtorek, 11 sierpnia 2015

11.08.2015

Co za dzień, cały spędzony u lekarzy. Rano pojechaliśmy z Gosią na WAT do dentysty, co i tak niewiele dało, bo jej ściągnął tylko szwy. Tyle, że zrobiliśmy spacer do domu. Potem skoczyliśmy po zakupy i po obiedzie poszliśmy do alergologa z młodą, której coś się przełączyło i podpadła mi z dziesięć razy, mało nie rozdarłem. U lekarza straciłem dwie godziny - mówiłem, że nie chcę iść, ale Gosia się uparła, bo ząb, po czym okazało się, że wcale ja nie boli, bo jest na proszku. Siedziałem jak na gwoździach, młoda mnie wkurzała, mmmmh!Wieczór spędziliśmy na wieszaniu firanek i pisaniu trzeciego tomu - kończę pierwszy spacer :)

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

10.08.2015


Wstałem rano i poleciałem do Cepeleka na wycięcie. okazało się, że hemoroid jest na tyle mikry, że nikt go nie będzie ciął... Mam czekać do zapalenia, świetnie. W związku z tym poszedłem do empiku i na pocztę - znowu mam z 30 nowych płyt... Po powrocie zrobiłem zakupy i obiad (w sumie dwa) i poszedłem z młodą na ponad trzygodzinny spacer do parku Szymańskiego i Moczydło. Było super, Gosia w tym czasie sprzątała. Zębodół zaczyna ją napieprzać, jęczy i stęka...

niedziela, 9 sierpnia 2015

09.08.2015

W nocy wokół łaziła burza, więc nastąpiła przerwa w spaniu, bo trzeba było pochować rzeczy - zaraz potem Kajka zaczęła marudzić. Ech. Mieliśmy jechać po śniadaniu, ale Gosia wróciła z kościoła z płaczem, bo ząb, to ją teść zabrał na ostry dyżur do Olsztyna - suchy zębodół, super. Ruszyliśmy wreszcie w południe i podróż, choć było całkiem gęsto, zajęła nam tyle samo, co w tę stronę - około trzech godzin. Po obiedzie zabrałem młodą na spacer na rower - częściowo na rower, bo go trochę nosiłem... Kupiliśmy lody i aspirynę dla mamy i wróciliśmy. Chyba się zmordowałem, a w Warszawie upał większy, niż na Warmii.

sobota, 8 sierpnia 2015

08.08.2015

Kurna, spać się nie da, bo płynę obficie. Prawie cały dzień spędziliśmy nad jeziorem, upał nie ma zamiaru zelżeć. Kajka była już chyba zmęczona, bo darła się o byle co... Wieczorem mnie już wściekła, bo widziałem, że pada, Gosia mówi, dobrze się trzyma spoko, a choć szalała, widziałem, że padnie. No i oczywiście nie obyło się bez awantury, bo młoda zmęczona, to młoda marudna. No i próbuje się nie słuchać ani trochę, mała małpiszonka. a ja zmęczony tym upałem, jeszcze odkurzyłem i umyłem Korsarza.

piątek, 7 sierpnia 2015

07.08.2015

Od rana w drodze - pojechaliśmy z teściem do Olsztyna, najpierw po kasę, potem do ubezpieczenia - pękło 850 zł. Olsztyn rozkopany, bo dziergają te tramwaje, teść nie wiedział, jak jechać, co dopiero ja... Po załatwieniu formalności poszliśmy do Makro po zakupy, zahaczyliśmy o Lidla i po obiedzie zabrałem dziewczyny do Pelnika. Kajka szalała w wodzie, Hanka trochę jej pilnowała, nieco spokoju było :) Upał koło 40 stopni, nieźle. Gosia umiera na ząb.  

czwartek, 6 sierpnia 2015

06.08.2015

W drogę ruszyliśmy dopiero o 10:30, ale że droga była dość pusta, jechaliśmy niecałe 3 godzinki. Po wylądowaniu w Jonkowie zjedliśmy obiad i... Łukasz zarządził grilla. Skoczyłem ze śwagrostwem do Biedry, kupiliśmy nieco, przyszli jacyś znajomi i... lekko się ubzdryngoliłem.

środa, 5 sierpnia 2015

05.08.2015

Dziś tylko 35 stopni. Na 10 byliśmy u kardiologa na Żoliborzu, wróciliśmy, to zająłem się obiadem, przyznam, że znowu wyszedł, meksykański tym razem, tyle, że po produkty jechałem jeszcze do Arkadii, a i tak ich nie było. Po obiedzie ruszyliśmy odebrać Gosi okulary i sprawdzić pościel dla teściowej. Pościel zamknięta, a kiedy Gosia odbierała nowe szkła, siedzieliśmy z młodą na placyku zabaw. Nie wiem, co to jest, ale jak sami z Kajką idziemy na spacer, to jest super i bardzo grzeczna. Z obiema ciężko wytrzymać: młoda szaleje, stara histeryzuje. Ostatecznie pada man ryj: zakupy, lekarz, pół dnia w garach... Co to za wakacje?

wtorek, 4 sierpnia 2015

04.08.2015

Między 3:30 i 4:20 miałem przerwę, bo młoda się darła na tle różnym. Po wstaniu i ogarnięciu skoczyliśmy na Pragę po wyniki badań zatok, wróciliśmy i ledwo dziewczyny zdążyły z zupką - do lekarza wpadły punktualnie. Było jednak widzieć, co ta mała cholera wyczyniała w Biedronce, wstyd z nią łazić, rany... Ja pojechałem do szkoły zostawić materiały różne i podrukować wycieczki. Spotkałem oczywiście wszelkie dyrekcje, gratulujące zawzięcie dyplomowania :) W dużym pokoju komputer nie działa, musiałem kombinować, ale się udało. Skoczyłem potem do centrum na pocztę, ale nic nie było w skrytce - szkoda, bo czekam na jeszcze 4 przesyłki! Wróciłem na obiad - wyszedł przednio - i poszliśmy jeszcze z Kajką na spacer. Najpierw na hulajnogę, potem na rower i wróciliśmy po 19. Jeszcze tylko apteka i fajrant.

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

03.08.2015

Wstaliśmy. Gosia zabrała się za porządkowanie butów w nowych - starych szafach na korytarzu, przyszła i coś gada, nagle zaczęła wrzeszczeć: 'Poniedziałek dziś? Rany boskie, ja mam za 3 minuty dentystę!!!'. Więc rzuć wszystko i podwieź ją na WAT... Matko... Zanim wróciła z rwania, odkurzyłem, zrobiłem pranie i wyprysznicowałem się, po czym po prostu zabrałem młodą na spacer. Najpierw rundka po osiedlu na hulajnodze, a potem ruszyliśmy na podbój Warszawy. Zaczęliśmy od nowo otwartych bulwarów, przez fontanny, gdzie zatrzymaliśmy się chlapać, przez lody i mgiełkę na Zamkowym (przy krótkiej awanturze o czapkę) i poszliśmy sobie do centrum. Kupiłem bułę i poszło, przy okazji odebrałem kilkadziesiąt płyt... Znowu... Wróciliśmy metrem i autobusem, było ogólnie super, spędziliśmy 5 godzin w trasie spacerowej :) Padła :)

niedziela, 2 sierpnia 2015

02.08.2015

Pojechaliśmy wreszcie na działkę - zanim się wygrzebaliśmy, było po 10, więc zajrzeliśmy po mamę na Bródno i fru do Studzianek. Gorąc się zrobił niemożebny. Kajka wyszła z wozu nieco skofundowana, ale po niejakiej godzince poczuła się jak u siebie. Co tam się nie działo! Były żaby, ważki, łabędzie, motyle. Była taczka, na której można wozić szyszki. Był spacer na stawy i do mogiły partyzantów poprzez ściernisko. Był dobry obiad, było grabienie działki i posiadywanie z ciotką Danką pod dębem. W domu byliśmy po 20, Kajka, mimo, że spała niemal całą drogę, poszła spać zaraz po kolacji i kąpieli - brudni byliśmy niemiłosiernie. Trochę nas grabienie 500 metrów kwadratowych wykończyło, więc dogorywamy po woli... 

sobota, 1 sierpnia 2015

01.08.2015

Młoda budzi bezlitośnie przed 8... Dzień cały niemal do dupy, bo spędziliśmy go na zakupach, szlag by to trafił. Najpierw pojechaliśmy do kerfjura, gdzie Gosia półtorej godziny wybierała okulary - ja zdążyłem nabiegać się za młodą, zrobić zakupy spożywcze, a ona nadal wybierała... A ja musiałem pójść z nią, żeby jej doradzić - i tak zrobiła co innego, niż mówiłem. Po zakupach pojechaliśmy na obiad i o 16 ruszyliśmy na cmentarz do taty. Oczywiście na rocznicę śmierci nikt nie przyszedł, więc umyliśmy nagrobek, sprzątnęliśmy całość i pojechaliśmy do Arkadii. Gosia zaczęła wybierać, przebierać w koszyczkach i pierdółkach, mnie zaczęło trafiać, a Kajce włączył się szaleniec. Już po wszystkim, szliśmy na spacer i żona jeszcze zobaczyła CCC - tam nastąpiła kulminacja, bo ta sobie łaziła za butami, a młodą scedowała na mnie, a jeszcze mówi 'zobaczcie buciki do przedszkola'. Znaleźliśmy, nawet fajne, Kajka zachwycona, a ta mówi, że muszą być na rzepy... Było widzieć szał, mnie chuj strzelił, wziąłem dzieciaka na ramię i wyszedłem. Spacer po Muranowie trochę wyciszył i mnie i młodą, ale po powrocie była znowu jakaś akcja - nie wiem, bo pojechałem po benzynę na jutro. Mam dość.