* Pamiętnik z życia - jeden dzień, jedno zdjęcie * A diary of a life - one day, one photo * Tagebuch des Lebens - ein Tag, ein Foto * Diario de la vida - un dia, un foto * Denník života. Jeden deň, jedna fotografia * Дневник жизни. Один день, одна фотография * Diary ya maisha. Siku moja, moja ya kupiga picha
piątek, 31 października 2014
31.01.2014
Co za męczący dzień! Rano oddałem Korsarza do warsztatu z nadzieją, że jednak szpital, a nie kostnica. Pojechałem autobusem do pracy na spotkanie z mamą Ewy, zrobiłem lekcje - w tym godzinę wychowawczą, dzięki której mogę być dumny z siebie i z tego, co udało mi się z klasą osiągnąć. Potem obiad w 21 z Moniką i Jolą znowu, awantura, bo mama nie chciała rzucić wszystkiego i przyjechać natychmiast pilnować Kajki w nocy, żebyśmy poszli na imprezę... Głupie fochy. Zrobiłem zajęcia, odebrałem Korsarza, bo okazało się, że to drobiazg za 125 złych, zrobiłem zakupy, przyjąłem na klatę kolejne gorzkie żale i jutro znów święto zmarłych.
czwartek, 30 października 2014
30.10.2014
No i się stało - Korsarzowi sypnęła się skrzynia biegów. Dramat. Do pracy się spóźniłem, jazda 112 w koszmarnym tłoku mnie rozczuliła, od Słodowca leciałem na piechotę, super. Lekcje, jak zwykle, przeszły szybko - jakiś ten rok jest, tfu, tfu, bezbolesny. Potem obiad, itn, kupiłem książkę dla Iwo i wróciłem 122 z Izą, która jak na katechetkę prezentuje wybitnie zdroworozsądkowe podejście. Gosia poszła na aerobik, a ja latałem z Kajką - padła zaraz po kąpieli. A ja siedzę i robię papierki: na godzinę wychowawczą i harmonogram sali...
środa, 29 października 2014
29.10.2014
Piękny dzień dzisiaj. Zrobiłem trzy szybkie lekcje, pojechałem na uniwerek i załatwiłem sobie studentów: teraz tylko muszę list zachęcający napisać. Odebrałem dziewczyny z autobusu - Kajka jest prześwietna! Skoczyłem z aparatem na Śródmieście Południowe, posiedziałem z młodą, zajęcia z Krzysiem... I jeszcze chcą moje fotki kupić do jakiejś aplikacji - czad.
wtorek, 28 października 2014
28.10.2014
Zaczęło się poranne skrobanie... Lekcje przeleciały dość szybko, pomimo, że to najdłuższy dzień. Podjechałem do Hamiego na obiad, zrobiłem zajęcia, odbębniłem spotkanie informacyjne o zimowisku (cztery osoby były, kurde) i wreszcie dotarłem do domu. Muszę ogarnąć przed powrotem dziewczyn, ale wczoraj skończyłem przewodnik, dziś mapki i jest super.
poniedziałek, 27 października 2014
27.10.2014
Obudziłem się jakoś wcześniej, wyrobiłem ze wszystkim i ruszyłem wcześniej do pracy, pompując po drodze koła i tankując. Lekcje przeleciały, nawet z jednym zastępstwem. Moja klasa daje coraz bardziej popalić, Thereza dziś się wściekła... Zjadłem obiad, zrobiłem zajęcia z Asią, podjechałem do leklerka po zakupy i staram się skończyć przewodnik - co idzie jak krew z nosa.
niedziela, 26 października 2014
26.10.2014
Cały dzień upłynął mi na pisaniu przewodnika i recenzji. No i piwku dla podniesienia weny. No i oczywiście na słuchaniu muzyki. Napisałem dwa rozdziały i jeszcze kawałek. Jestem z siebie dumny! Do środy powinienem skończyć :)
sobota, 25 października 2014
25.10.2014
Niestety, musiałem wstać rano i pojechać na Zuga na szkolenie. Na szczęście warsztaty były fajne i wartościowe, a babka zwolniła nas 1,5 godziny wcześniej. Dzięki temu pojechałem po bro i paczkę płyt, kupiłem (szaleństwo niepoprawne) cały zestaw polskich rzeczy i wróciłem do domu. Napisałem cały rozdział przewodnika, obejrzałem Mam Talent i idę spać.
piątek, 24 października 2014
24.10.2014
Anielka rano pojechała na szkolenie, Łukasz wybrał się z nią, a ja musiałem wejść godzinę wcześniej na zastępstwo w 5s. Cholery walczyły o wolną lekcję, ale byłem nieugięty, kurde bele. Na wychowawczej próbowałem zrobić dyskusję, ale wyszło mi to dopiero na lekcji angielskiego z połówką. Po lekcjach obiad, zajęcia i okazało się, że brygada ruszyła do Jonkowa już o 18, więc po powrocie miałem już święty spokój. Łał.
czwartek, 23 października 2014
23.10.2014
Ledwo się w końcu wyrobiłem na tą 8:45 - nie było gdzie zaparkować, sikać mi się chciało, nie miałem biletu... W końcu zdążyłem, a i tak dwie osoby - z rodzicami co najśmieszniejsze, się spóźniły. Po długiej podróży metrem, tramwajem i autobusem wreszcie dobrnęliśmy do Falenicy i pan Robert nas odebrał. Dzieciaki bardzo się w tę świątynię buddyjską wkręciły, aż naprawdę miło było popatrzeć. Wprawdzie zaczęli rozrabiać ci, po których się tego nie spodziewałem, ale trudno. Wyszliśmy stamtąd po 14, wróciliśmy dość szybko, ja jeszcze poleciałem do kerfjura po zakupy, a szwagry przybyli po 19 - bo przecież łazili po sklepach. Wypiliśmy z Łukaszem po dwa browki i poszliśmy spać.
środa, 22 października 2014
22.10.2014
Rano jest tak ciemno, że szok... Kajka przyszła już koło północy i do rana zaliczyła dziesiątki pozycji. W pracy jakieś zastępstwa za babcię Agnieszkę, wyszedłem wreszcie w pół do pierwszej. Kupiłem wędlinę, przyszedłem na obiad i po obiedzie wybyłem. Zawiozłem papiery na Mokotowską, odebrałem pakę z poczty, kupiłem kurier i zamiast jechać na zakupy, okazało się, że Krzyś musi przyjść wcześniej i zamienia się z Majką. Cholera, rzuciłem wszystko i zacząłem przebijać się przez centrum z powrotem. Kajka bez drzemki poszła spać w miarę szybko.
wtorek, 21 października 2014
21.10.2014
Cholera, ciemno o tej szóstej, że ciężko wstać... Mimo, że to wtorek, lekcje przeleciały szybko. Ciekawe tylko, czy Ewa podrzuci mi tę Amelkę do klasy... Nie chcę w sumie. Po lekcjach obiadek i zajęcia, które przechodzą wyjątkowo relaksacyjnie :) Wróciłem jeszcze koło 18:30. Piszę ten przewodnik, ale idzie mi to jak krew z nosa...
poniedziałek, 20 października 2014
20.10.2014
Nawet się wyspałem, ale nie powiem, żebym z zachwytem szedł do pracy... Ale minęło szybko i bez kłopotów, już widzę zastępstwa za Agnieszkę, bo ją pogięło... Ech. Skoczyłem na hamburgera i do Asi i kiedy Gosia poszła na aerobik, szaleliśmy tu z Kajką tak bardzo, że padła błyskawicznie :) Piszę przewodnik, bo czas mnie bardzo goni.
niedziela, 19 października 2014
19.10.2014
Budzik zerwał mnie o 7:30 i niby dużo czasu, ale wyszedłem na warsztaty za 20. Co tam, dojechałem w 10, zaparkowałem z trudem i wlazłem na szkolenie. Elka pobłądziła i musiałem ją pilotować po Bielanach... Warsztaty okazały się stratą czasu przez większość, towarzystwo międzynarodowe, raczej nuda. Część poszła na piwo, ja wróciłem do domu i poszliśmy jeszcze na spacer. Ścieruch się rozwodzi, ja pierdolę...
sobota, 18 października 2014
18.10.2014
Trochę mnie łamie... Kajka spała do prawie ósmej, więc się nawet wyspałem, ogoliłem łeb i dałem się wyciągnąć na spacer - chyba niepotrzebnie... Napisałem sporo przewodnika, dorobiłem trochę katalogu, choć i tak to dopiero 535 sztuk, jeszcze 10 razy tyle...
piątek, 17 października 2014
17.10.2014
Kontrolę mama miała na 9:40, to ruszyliśmy szybko, zahaczając o stację. Sterczałem tam godzinę, bo niby kontrola trwała 10 minut, ale jakieś opóźnienia itp... To odwiozłem tylko mamę na autobus i pojechałem do pracy. Lekcje przeszły szybciutko, poszedłem na obiad do 21, ale tam siedziała cała 4b, do cholery, i darli mordy, więc wyszedłem. W Joli Bordzie tłum, siedziałem między Strejlauem, a Pągowskim i trochę to trwało. Zrobiłem chłopaków i pojechałem na Goldoniego, na wernisaż i rozdanie nagród. Osób mało, splendor wspaniały, fajne fotki. Łeb boli mnie od południa, idę spać.
czwartek, 16 października 2014
16.10.2014
Bez sensu to dzisiaj. Zrobiłem trzy lekcje i w sumie mogłem iść, ale... Pomiędzy okienkami miałem dyżur i dostałem zastępstwo na szóstej lekcji. Poza tym jeszcze itn... Zastępstwo miałem ze swoimi, pograliśmy razem w kosza - nogi mnie bolą teraz :P Ale fajnie było. Wróciłem wcześnie i już koło 19 zadzwoniła mama, że jest po zabiegu, to pojechałem po nią. Została na noc, położyliśmy się 22:30 - bardzo wcześnie jakoś :)
środa, 15 października 2014
15.10.2014
Po szybkich lekcjach wydrukowałem materiały i przyjechałem do domu, bo Gosia miała iść na zdjęcie szczęki w związku z tymi ósemkami. Wziąłem Kajkę i poszliśmy na cudowny spacer do lasu. Wróciliśmy 13:15 i zaraz za nami weszła Gosia. Szybki obiad i przyszła mama, Kajka poszła szybko spać - las ją musiał wymęczyć... Potem skoczyłem do centrum, po zakupy do kerfjura i jeszcze odbębniłem zajęcia z Krzysiem.
wtorek, 14 października 2014
14.10.2014
Rano, zamiast iść do pracy, skoczyliśmy na kolejne pobranie krwi i ściąłem się z paniami w recepcji, bo zamiast wyjaśnić sprawę, to pojechały chamówą... Kajka dała jakoś radę, choć się wyrywała. Trzeci raz tam nie idę. O 11:30 nastąpiło wręczenie nagród, poczęstunek i rada. Skoro skończyłem wcześniej, udało mi się Nikosia o 1,5 godziny wcześniej załatwić. Polska - Szkocja 2:2.
poniedziałek, 13 października 2014
13.10.2014
Pojechałem 2,5 godziny wcześniej do pracy - i tak Kajka zrobiła pobudkę przed 6... Dzień Nauki wyszedł spoko, latałem i robiłem fotki, podjadłem ciasta... Sympatycznie. Dostałem od swoich dzieci planszę, jaki to jestem cudowny, powieszę w sali :) Po szkole pojechałem do centrum, obszedłem kawałek wycieczki, zjadłem obiad, odebrałem płyty i pojechałem do Asi. Wieczorem Kajka mnie lekko wyprowadzała z równowagi, jakoś mało jestem cierpliwy, wbrew temu, co Janek N. sobie myśli... I jeszcze dysk mi się w telefonie zapchał i znowu musiałem reset robić, szlag.
niedziela, 12 października 2014
12.10.2014
Jak już się wygrzebaliśmy, skoczyliśmy do PGR Bródno na święto dyni. Kajka zwariowała przy kurach i krowie, szał pełen. Kupiliśmy dynię, obleźliśmy tandetny jarmark, Kajka dostała balony i poszliśmy jeszcze na spacer po Bródnie. Podczas drzemki miałem pisać, ale... dziabałem dynię na zupę - wyszła pyszna. Trochę popisałem jednak i tyle, ciekawe, czy zdążę do końca października...
sobota, 11 października 2014
11.10.2014
Przedpołudnie spędziłem w parku Dreszera na placu zabaw - Gosia się masowała, a my szaleliśmy. Fajnie. Potem jeszcze krótki spacer, wszedłem do tego sklepu z piwami na Niepodległości - cudny! Po obiedzie tesco i szybkie zakupy, po czym dobrnęliśmy do domu. Popisałem nieco przewodnika wreszcie i zaczął się mecz. I szok. Kosmos. Polska - Niemcy 2:0. Wow.
piątek, 10 października 2014
10.10.2014
O 9 umówiony byłem z Agnieszką na Marymoncie, to zostawiłem Korsarza na P+R i ruszyliśmy na seminarium. Pogadałem tam z Kasią, Magdą, Elą i Gośką, oburzyła nas bezczelna studentka, zjedliśmy obiad i w związku z brakiem jednego prelegenta, wyszliśmy szybciej. Gosia do mnie smsowała, czy nie jestem w centrum, bo ona tak, ale już było za późno. Pojechała na usg, które ma... za miesiąc... Z Kajką została moja mama, wezwana w trybie natychmiastowym - jak się okazało niepotrzebnie.
czwartek, 9 października 2014
09.10.2014
Piękna pogoda - ponad 20 stopni :) Od kilku dni ten był pierwszym, którego nie skończyłem koszmarnym bólem głowy. Studenta zrobiła ostatnie lekcje, przeprowadziliśmy rozmowę z rodzicami Antka, zrobiłem itn i wróciłem do domu. Teraz czeka mnie kilka dni dziwnej pracy :)
środa, 8 października 2014
08.10.2014
Kajka mnie budziła nad ranem, nie wyspałem się koszmarnie. Studentka coraz lepiej daje sobie radę, więc mogę pozałatwiać tysiąc innych rzeczy przy okazji. Zgadałem się z Robertem i robimy razem zimowisko, fajnie. po lekcjach zrobiłem zdjęcia do dwóch spacerów, zlazłem się potwornie, zjadłem obiad w meksykańskiej knajpie - średni był. Odebrałem książki dla Kosmy, skoczyłem na Wrzeciono pstryknąć fotki i wróciłem na zebranie. Poszło w miarę szybko, w domu byłem 19:15 z koszmarnym bólem głowy. Aua.
wtorek, 7 października 2014
07.10.2014
Rany, jak to dobrze, że studentka robi lekcje! Daję radę powpisywać wszystko do e-dziennika :) Nie nudzi mi się przynajmniej, a przy okazji mogę porobić mnóstwo rzeczy. Gosia wstała dziś z potwornym bólem zęba - ma iść na rwanie ósemek... Po lekcjach poszedłem na obiad, do chłopaków oraz pierwszy raz do Nikosia - fajnie nawet było :)
poniedziałek, 6 października 2014
06.10.2014
Nie wyspałem się bardzo, zaczyna mnie łamać, nie jest dobrze. Przynajmniej jest ta studentka, która prowadzi mi wszystkie lekcje, czad. Reportaż z obchodów okazał się cudowny, dobre i to. Nie było dziś Janka na ITN, więc na obiad skoczyłem do Hindusa, mniam :) Po Asi wróciłem do domu, posiedziałem z młodą, oczy mi się zamykają...
niedziela, 5 października 2014
05.10.2014
Ruszyłem na 12 na Słodowiec - przybyło ok. 50 osób, a ja dupa zapomniałem pojechać po nagłośnienie... Wycieczka, dość sympatyczna, zajęła 2:45, pojechałem zaraz do kerfjura na obiad i zakupy i wróciłem popisać przewodnik i takie tam, korzystając z faktu, że dziewczyny są na urodzinach Idy. Koło 19 skoczyłem po nie i tyle.
sobota, 4 października 2014
04.10.2014
Podniosłem się już 6:45, bo Kajka się wyspała. Gosia została w sypialni, odsypiała zatoki, a ja pozmywałem, zrobiłem jajecznicę i zajmowałem się młodą. Ledwo wyrobiliśmy się na kinderparty, bo sójka się wybierała... Poszliśmy oczywiście na piechotę i w Kolorado byliśmy na czas. Mieliśmy zaraz wracać, ale Wyszliśmy po 17... Kajka, po pierwszym szoku, otrząsnęła się i wyszła wreszcie z samochodziku, w którym kazała się wozić. Powłaziła na wszystko, pod koniec latała w sumie sama. Musiała radzić sobie z kilkoma paskudnymi bachorami, ale dawała sobie radę świetnie - wkroczyłem dopiero jak jeden gówniarz zaczął używać przemocy... Wróciliśmy do domu, ja do Kebab Kinga, Gosia do Rossmanna i Kajka nie zaliczyła drzemki - wyrobiła do 20 i padła. A ja obrabiam pracowe papierki.
piątek, 3 października 2014
03.10.2014
Wstaliśmy koło 8 i zastanawialiśmy się, czy zdążymy na pobranie krwi. Zdążyliśmy, mimo korka pod ratuszem. Pobranie przeszło gładko, zadziwiające. W pracy jakoś lekcje zmęczyłem, zjadłem obiad niechcący z Jolą i Moniką i poszedłem do chłopaków. Po zajęciach Słodowiec, bo musiałem odebrać mleko, sklep i do domu. Wczorajsze echa w pracy są mało przyjemne, bo uroczystość się średnio udała z powodu braku zaangażowania niektórych osób. Spotkaliśmy się jeszcze z Maćkiem, mamy ofertę zimowiska i zaczyna się zaraz nabór.
czwartek, 2 października 2014
02.10.2014
Po dwóch lekcjach wyruszyliśmy na patrol - ostatni dzień powstania. Miał ze mną iść Piotr, ale go nie było, sory. Poszliśmy do Parku Żeromskiego i dzieciaki przesondowały 262 osoby, ledwo zdążyliśmy pod Żywiciela. Piękna pogoda, dzieciaki zajarane, tylko nikt nie ma pojęcia o co kaman. Pracę niechcący skończyłem o 12:30, podjechałem na obiad i wróciłem do chałupy. Gosia ma atak zatok, więc zabrałem Kajkę na spacer do lasu i było super. Legia-Trabzonspor 1:0.
środa, 1 października 2014
01.10.2014
Takie dni to lubię! Z trzech lekcji jednej nie było, a dwie prowadziła studentka, super. Pojechałem do urzędu, na Słodowiec, na Wrzeciono po zdjęcie i wróciłem do domu, popisać trochę przewodnika, zanim dziewczyny wrócą ze spaceru. Przyszła mama, skoczyłem do centrum i wydałem miliardy (znowu!), zrobiłem zajęcia z Krzysiem i próbowaliśmy Kajce przemycić mleko w kaszce - masakra. Taka histeria to szok.
Subskrybuj:
Posty (Atom)