niedziela, 30 września 2018

30.09.2018

Pobudka o 5:50 była bolesna, ale trzeba się było zerwać i jechać do Portosa po Irlandczyków. Przed hotelem napotkałem Rafała - nic się nie zmienił. Pomimo maratonu udało się nam zrobić Łazienki i część Starówki, chyba byli zadowoleni :) Miła grupa. O 13:30 byłem już w domu, ogarnąłem lokal, zjadłem obiad i na 18:30 pojechałem na dworzec odebrać dziewczyny. Na koniec dnia finał MŚ w siatkówce - Polska-Brazylia 3:0 i Polska MISTREM!!!

sobota, 29 września 2018

29.09.2018

Nawet się wyspałem - święty spokój :) Ogarnąłem się i o 11 pojechałem na Służew, obejść spacer. Ok, mnóstwo czasu spędziłem na starym cmentarzu służewieckim, cały spacer przez to zajął mi sporo ponad 2 godziny, a że zajrzałem jeszcze po pizzę, to w domu byłem o 16. Stopy mnie straszliwie bolą, muszę chyba zacząć sznurować buty... Poprawiam tekst, uzupełniłem ankietę beneficjenta i parę innych rzeczy, wszystko się sympatycznie toczy :) Na koniec dnia siatkówka Polska - USA 3:2 - i nasi w finale!

piątek, 28 września 2018

28.09.2018

Zwlokłem się z łóżka o tej szóstej... Udało mi się ogarnąć siebie i młodą i ruszyłem na dwie lekcje do pracy - to mój ostatni uroczy piątek w pracy, plan jest drastycznie inny i mniej mi się podoba :P Poszły szybko, wręczyłem dzieciakom plan i uciekłem - zwłaszcza, że Gosia wróciła od ginekolog zdruzgotana, bo ta jej odmówiła prowadzenia sprawy... W związku z tym wypchnąłem ją do Jonkowa. Pozmywałem, dałem do ręki walizkę, zrobiłem obiad, zawiozłem do lidla po kurtkę, nakarmiłem i odwiozłem na Radexa. Ufff... Odebrałem płyty z poczty i ruszyłem na podbój Służewca - 14 km, dwie godzinki i dało radę. Dobrze, bo według tego, co napisałem, parę razy nie wiedziałem, co dalej. Wróciłem przez lidla, gdzie jest wysyp kraftów :) Na koniec dnia jeszcze Polska-Włochy - nasi przejebali w tie breaku, ale półfinał mają. 

czwartek, 27 września 2018

27.09.2018

Piękny jest taki wolny dzień... Wstałem koło 7, nie wyspałem się po tej środzie, a mój plan na rok jest dużo gorszy, niż był... Słabo. Nic, przygotowałem młodą i odstawiłem ją Gosi do przedszkola i miałem 3,5 godziny świętego spokoju. Wspaniale, ale skończyło się szybko... Pojechałem na 12 po Gosię i udaliśmy się na badanie - opóźnione, bo czekaliśmy kolejną godzinę. Zdążyliśmy się przejść i niechcący spotkać Szymona, zanim pani ginekolog powiedziała nam, że piękna, trzymilimetrowa fasolka ma bijące serce... Zdążyliśmy jeszcze zjeść w Curry House, zrobić zakupy w kerfjurze i dopiero odebrałem młodą. Po pomidorówce pojechaliśmy jeszcze na rower, zrobiliśmy 10 km i wróciliśmy. Padła. Polska-Serbia 3:0, siatkarze idą pewnie do półfinału! 

środa, 26 września 2018

26.09.2018

Przeżyłem kolejną środę - dziewięć godzin z rzędu... Nie było źle, w międzyczasie spotkałem się jeszcze z Maćkiem, zaczyna to wyglądać dobrze. Uzupełniłem papiery na jutro - biorę dzień opieki i jedziemy na usg :P Po pracy biegiem do przedszkola, zahaczając o sklep, bo Kajka na piłkę. Zdążyłem. Skoczyłem do Maca coś zjeść, ale i tak 15 minut marzłem i mokłem, czekając na koniec treningu. Brrrr...

wtorek, 25 września 2018

25.09.2018

Po co ja pojechałem do pracy? Moi na zawodach, z 23 osób było 6. W ósmej s były 4 osoby. Ekstra. Przyszedłem chyba tylko po to, aby zrobić geografię i powiedzieć dyrektorkom nowiny - bardzo się ucieszyły :) Ja sobie wróciłem do domu, a kiedy odebrałem małą pojechaliśmy jeszcze 10 km na rowerach. Padła. A ja jutro na 7 :(

poniedziałek, 24 września 2018

24.09.2018

Wyspałem się... w miarę, niech będzie. Gosia poszła na badanie, ja ogarnąłem młodą do przedszkola i po woli zjadłem śniadanie i przygotowałem się. Po wyjściu żony miałem jeszcze ponad godzinkę na przygotowanie mp3. Lekcje przeleciały szybciutko, mieliśmy się spotkać z Maćkiem, ale musiałem wracać do domu, bo Gosia poszła do lekarza - wszystko wygląda cacy. Nie wierzę w dalszym ciągu.

niedziela, 23 września 2018

23.09.2018

Pobudka o 5 z czymś - Gosia siedzi w łazience i mdleje o wodę... Potem młoda przyłazi po 7... Wstałem i do roboty: zmywanie, śniadanie, odkurzanie i obiad - w końcu padłem koło 15 i przysnąłem na pół godzinki. Na szczęście mała się dziś pięknie bawiła sama niemal cały dzień... Ale po to wczoraj zostawiłem żonę samą, żeby ogarnęła papiery, a ta przebimbała tyle godzin... Szlag. O 17 przyszła mama i pojechaliśmy do teatru Capitol - sztuka 'Kiedy nie ma kota...' to dwie godziny cudnej zabawy, naprawdę dobry ubaw. A w tym czasie Polska-Serbia 3:0...

sobota, 22 września 2018

22.09.2018

Pogoda nie jest już tak zacna, ale zimno jeszcze nie jest. Zabrałem młodą na dzień komunikacji - najpierw oblecieliśmy zajezdnię tramwajów na Młynarskiej i Prymasa, a potem pojechaliśmy na Ostrobramską. Kajka rozkręcała się z każdą chwilą, po wyjściu z domu była nastawiona anty (to robota żony, niechcący, ale jednak), po czym mała weszła w to zupełnie. Przejażdżki zabytkowym tramwajem, ogórkiem-kabrioletem, starym Jelczem, wata cukrowa, masa balonów i gadżetów... Wróciliśmy na 16 na późny obiad. Potem jeszcze skoczyłem na zakupy. Ufff.... Polacy w siatkę dostali tym razem od Francuzów, coś się zepsuło...

piątek, 21 września 2018

21.09.2018

Kręci się ta kobieta nad ranem, spać nie można :P Poleciałem rano na dwie raptem lekcje - na drugiej był alarm pożarowy, niecałe 4 minuty, strażak był zachwycony :) Ja też, bo trochę mnie minęło 5p, a cholery zaczynają pazurki pokazywać, muszę ich wziąć za ryj... Po pracy pojechałem na Stegny, zrobiłem spacer 10 km w półtorej godziny, odebrałem paczki i wróciłem na obiad. Idealnie, aby zdążyć przełożyć Kaję na piłkę, polecieć do biblioteki i wrócić. Żonka przyszła z pracy bardzo marudna, nie do zniesienia...  A siatkarze przesrali z Argentyną, na własne życzenie, miernota dziś była. 

czwartek, 20 września 2018

20.09.2018

Jak się położyłem, dostałem takiego ataku kaszlu, że mało się nie porzygałem... Jak wstałem, to mi przeszło i potem był spokój, dopóki młoda nie przylazła - za karę pociął ją komar. W pracy miałem jedną lekcję i pojechaliśmy na zajęcia do parku miniatur - fajne miejsce. Potem poszliśmy na lody i wróciliśmy - ja jeszcze poleciałem do dbfo, oddać papiery do konta. Zdążyłem wrócić przez kebaba i przyszła żona z odpowiedzią na nurtujące nas pytanie. TAK, ja pierdolę... Ale będzie jazda... Poszedłem po Kajkę, posiedzieliśmy na placyku, a potem poszliśmy na krótki spacer. Kończę tom IX, bo czas goni, ale cały czas temat obracany. Zwariuję...

środa, 19 września 2018

19.09.2018

Nieco mi lepiej, dlatego przeżyłem te 9 lekcji, ale i tak to jakiś koszmar. Pojechałem samochodem, bo miałem przywieźć Gosię na usg i polecieć po Kajkę i zaprowadzić ją na piłkę. Przez ten czas przyszła Gosia, więc ona sobie została na treningu, a ja wróciłem do domu coś zjeść i mieć święty spokój. Jak wróciły dziewczyny poszedłem do sklepu. Ciepło jest cudownie :) 

wtorek, 18 września 2018

18.09.2018

Jest nieco lepiej, ale zacząłem kaszleć. Szlag w te wirusy... Upał dziś iście letni, 26 stopni, czad! Praca poleciała szybko, pomimo kolejnego zastępstwa za geografię. Wróciłem przez dbfo, muszę zrobić parę rzeczy, co do których nie mam pojęcia, bo nie mam jeszcze umowy, świetne. W domu podogorywałem dwie godzinki i poszedłem zjeść i odebrałem młodzież. Do 17:15 byliśmy na placyku przedszkolnym, po czym wróciliśmy. Ledwo żyję, mam dość katarów, a jutro 9 lekcji, zwariuję. Chyba w tym roku nie biorę żadnych korepetycji...

poniedziałek, 17 września 2018

17.09.2018

Ledwo żyję... Co za gówniany katar! I jeszcze te 5 lekcji do 17:20... Dobrze, że rano miałem trochę luzu. Lekcje przetrwałem, wróciłem do domu i miałem również 2 godziny na dogorywanie, bo dziewczyny poszły na imprezę do Amelki - tyle, że je przywiozłem po wszystkim. Ale problemów dziś tysiąc: Ala każe mi robić te wycieczki, Maciek zaśpiewał 5,700 za podbicie wyjazdu, trochę przesadził. A moi partnerzy z projektu... Albo nikt nie odpowiada, albo ta Greczynka ma tysiąc pytań i gada ze wszystkimi, ale na privie. Mamo... A ja ledwo żyję...

niedziela, 16 września 2018

16.09.2018

Wstałem ledwo, gardło mnie boli.... Napakowałem się tego syfu i pojechałem na cmentarz wojskowy - dwie godzinki minęły szybko. Potem do metra, zanim kupiliśmy bilety i baby ogarnęły kasowanie biletów, odjechał jeden skład i przyjechał drugi, z którego nas... wyprosili. Jakiś matoł zostawił bagaż i akurat te stacje, które chcieliśmy przejechać zostały zamknięte... Na obiad dojechaliśmy więc tramwajem, nie mogłem znaleźć knajpy, bo zmieniła nazwę i w ogóle kłopot... Po obiedzie poszliśmy na XXX piętro i do fotoplastikonu i grupę pożegnałem - ledwo żyjąc... Wróciłem przez aptekę, gdzie wydałem świeżo zarobione pieniądze. Dogorywam strasznie. 

sobota, 15 września 2018

15.09.2018

Rano wstałem nieco wcześniej i się przygotowałem - w zasadzie dobrze, bo wyszło idealnie. Odebrałem grupę spod Gniezna i ruszyliśmy po Starym i Nowym Mieście. Trochę świeciło, trochę mżyło, ogólnie średnia pogoda. W przerwie, kiedy mieli dość mojego gadania, zgadałem się z dziewczynami, które były w kinie i zjedliśmy obiad razem z kazikowcami. Potem ja wróciłem na wycieczkę, a oni na Bemowo. Zaczeło mnie boleć gardło, jest słabo... Zrobiliśmy Łazienki i pożegnałem ich do jutra. Teraz zdycham w domu - rozłożyło mnie przeziębienie... Szlag.

piątek, 14 września 2018

14.09.2018

Jak to dobrze mieć tylko dwie lekcje... I tak się wyspać nie można. Odprowadziłem młodą i pojechałem na dwie lekcje, a potem biegiem do Gromady. Miałem tam siedzieć, ale zobaczyli mój rocznik, dali kamerkę internetową i kazali spadać... Miałem więc pojechać na Mokotów, ale mało trochę czasu, bo ani materiałów, ani słońca... Odebrałem płyty i wróciłem do domu - parę godzin spokoju, hura! Przy okazji okazało się, że przegapiłem wiadomość od NA i już się pytają, czy rezygnujemy, bo nie uzupełniłem ankiety - cholera, nic o tym nie wiem, musiałem przegapić! Odebrałem młodą, nakarmiłem, zaprowadziłem na piłkę, na szczęście Gosia ją odebrała. Padam na ryj, a jutro ci z Gniezna...

czwartek, 13 września 2018

13.09.2018

Po tej morderczej środzie przyszedł równie męczący czwartek, w którym dostałem znowu geografię. Przyniosłem im mapy, myślałem, że oszaleją nad nimi, strasznie mnie umęczyli. Udało się przetrwać wszystko, wróciłem do domu i rzeźbię w planie pracy.

środa, 12 września 2018

12.09.2018

Matko, ta 7:10 to jakaś masakra... A jeszcze młoda przylazła i się rozpychała, na szczęście nie przy mnie, tylko obok Gosi - to ona nie spała :P Nie dostałem gegry na okienku, więc miałem tylko 8 lekcji. W tym czasie załatwiłem obóz dla Maćka, wszystko powinno grać. Dobrnąłem do końca i zamiast na radę ruszyłem do Parmy coś zjeść, bo umierałem z głodu. Trafiłem na końcówkę spotkania, nic ważnego. Zebranie spokojne, raczej luźne, po zebraniu jeszcze chwilka gadki, ale wszystko ok. Tylko że po tylu godzinach padam na ryj... Mama już uszła, jeszcze ustalenia z Gnieznem o wycieczce w weekend i fajrant,

wtorek, 11 września 2018

11.09.2018

Wprawdzie miałem tam jakieś zastępstwa i żona mi wcisnęła młodą na wyjście do odprowadzenia do przedszkola, zdążyłem i w pracy nie siedziałem długo. Wróciłem przez sklep i zalogowałem się do webinarium - co za gówno, nie dość że na lapku nie mogłem się połączyć, to telefon mi wywaliło po 40 minutach... To olałem i poszedłem do Sajgonu. Po obiedzie odebrałem młodą, zjadła rosół i ruszyliśmy na rower. Zrobiliśmy 13 km przez Łosiowe Błota, super wyprawa. Na deser Polska-Irlandia 1:1 - żenujące widowisko oraz piwelko.

poniedziałek, 10 września 2018

10.09.2018

Po raz kolejny nie wiem po co przyjechałem godzinę wcześniej, bo w piątek Marta mnie prosiła, abym przyjechał na 11:40, a okazało się, że kto inny wchodzi na zastępstwo... Zająłem się więc tablicami erasmusowymi. Lekcje jakoś szły, ale o 17:10 byłem już mocno wypruty... Wróciłem do domu, zjadłem kiełby o w sumie dogorywam powoli. Marta próbowała mi wetknąć 6s na pierwszej godzinie, ale tydzień temu ich nie było, nie będę siedział jak idiota kolejnej godziny na darmo...

niedziela, 9 września 2018

09.09.2018

Podnieśliśmy się dopiero koło 9, ale dziewczyny miały na 10 próbę tańców, więc oczywiście zawieź nas! Zawiozłem, ogarnąłem pranie, rosół i siebie i na ogarnięcie tematu wycieczki nie bardzo starczyło czasu... Ale wyszło przyjemnie, tyle, że obsługa wygoniła nas 14:20, bo wcześnie zamykali... Nie szkodzi... :P Wróciłem i natychmiast odwiozłem dziewczyny do Ursusa na imprezę Idy i jej siostry - sam wróciłem do domu na obiad i odpoczynek. Przywiozłem je dopiero po 3 godzinach, cudownie. Na deser został Master Chef i spać!

sobota, 8 września 2018

08.09.2018

Pojechałem rano na 11 na Włochy - totalnie nieprzygotowany, ale jakoś się udało. Dwie godzinki gadania, włączały się miejscowe panie, rozdałem gadżety i poszło. Nawet z oklaskami :) Wróciłem przez sklep na obiad, a tu... pusto. Poszły po produkty dopiero o 14, więc obiad zjedliśmy o 16. No i na rower - endomondo mówi, że zrobiliśmy 15 km. Nie mogę z żoną jeździć na rower, bo ciągle marudzi i wszystko jej źle, ale prowadzić sama to nie chce. I dziecko przy niej cały czas skrzeczy i płacze, zwariować można. Na koniec lody i jutro kolejna wyprawa, do której się nie przygotowałem...

piątek, 7 września 2018

07.09.2018

Moja żona ma genialne pomysły w ostatniej chwili - dziś rano wymyśliła, że pojedzie ze mną do pracy samochodem, a po drodze podrzucimy młodą do przedszkola. Fajnie, tylko zdemontowałem fotelik w obliczu dzisiejszego zlecenia... Ale wsiadły i pojechaliśmy, oczywiście wszystko w ostatniej chwili. Dwie lekcje śmignęły - 5p załatwiłem odbiór podręczników, a z nimi lekcja śmignęła szybciutko i pięknie, naprawdę fajnie pracowali. Na miejsce zbiórki trafiłem lekko przed czasem, przyszły trzy osoby: dwie siostry, jedna z Niemiec, druga z USA z facetem. Skoczyliśmy na Powązki, a potem do Żelazowej Woli i Brochowa. Żelazowa to tandeta, naprawdę nic wielkiego, Brochów za to jak zwykle robi wrażenie. Wróciliśmy godzinę po czasie, chyba było ok, bo dostałem napiwek :) Po młodą wpadłem o 16:45, skoczyliśmy do biblioteki i wreszcie do domu. Zamówiłem pizzę, bo przecież nic nie zdążyłem zjeść, zmordowany jestem srodze... Na koniec dnia Polska-Włochy 1:1 u nich, sędzia dał dupy i podarował Włochom karnego, nie zasłużyli nawet na remis... Do jutrzejszej wycieczki jestem kompletnie niegotowy...

czwartek, 6 września 2018

06.09.2018

W pracy chyba chcą mnie wykończyć - dziś tylko 7 lekcji z rzędu i dwa dyżury. Ta geografia mi się podoba, będzie śmiesznie :) Młoda poszła chętnie do przedszkola, nie wiem, o co było halo? Po lekcjach zjadłem lawasza, wlazłem po browar i udałem się do domu, aby przygotować Hondę na jutro. Zatankowałem, odkurzyłem, ciekawe, co będzie, jestem kompletnie nieprzygotowany do tematu Chopina, dramat. 

środa, 5 września 2018

05.09.2018

Dziewięć lekcji to przegięcie... Od 7:10 do 15:30 ciurkiem. Wprawdzie 6c nie przyszła (hura!) bo niedoskonałości planu, ale polazłem do biblioteki przygotować się do geografii, którą dostałem z okienku. I tak szło... Po siódmej godzinie zacząłem tracić głos, ale dotrwałem. Jak wracałem do domu zaczęło padać, co uchroniło mnie od siedzenia na placu zabaw :) Zjedliśmy, poleciałem jeszcze po zakupy i dogorywam. A jutro - kolejne zastępstwa za gegrę... Wykończą mnie.

wtorek, 4 września 2018

04.09.2018

Zamiast iść na 9:45, zostałem zawezwany na rano. Nie wiem, po co przyjechałem, bo 6s na pierwszej lekcji nie było, więc mogłem spać godzinę dłużej... Ale ogólnie miałem trzy zastępstwa i dwie swoje - coś mi się zdaje, że będzie słodko... Zastępstwa spędziłem na boisku, bez jaj, co ja jestem. Po wszystkim poleciałem na pocztę odebrać paczki, zdążyłem oblecieć żydowski na niedzielę - może się uda coś z tego wykrzesać... Wróciłem przez Sajgon, zdążyłem zjeść i odpocząć kapkę i ruszyłem po Kajkę z opóźnieniem - Maciek miał przygotować akcję... Zarzucił ją prezentami, bo musiał przebić Wojtka. Młoda dostała zatem od absztyfikanta bransoletkę, okulary przeciwsłoneczne, pierścionek i serduszko. Zwariuję. Idę spać, bo jutro ciężki dzień... 

poniedziałek, 3 września 2018

03.09.2018

Nawet udało mi się wstać dość przytomnym... Mimo, że żona przewaliła ponad pół godziny, obrobiłem się i wyszedłem. Powitanie spokojne i bez ekscesów, okazuje się, że nie ma już trzech osób (Franek, Wera i Pola - uff), część jeszcze nie wróciła, a Marianka zostaje póki co. Uciekłem zaraz po rozpoczęciu i miałem 3 godziny spokoju w domu :) Zjedliśmy, odebraliśmy Kajkę, która dostała mnóstwo prezencików od przedszkolnych przyjaciół :) Jeszcze pojechaliśmy na godzinkę na rower (ok. 9 km - sprawdziłem endomondo), poszliśmy na lody i jutro do roboty. Marta dała mi jeszcze trzy zastępstwa...

niedziela, 2 września 2018

02.09.2018

Zanim się wygrzebaliśmy... Wstaliśmy i tak po 9, zrobiłem zakupy, obiad i zanim ogarnęliśmy się, była 15:30. To poszliśmy na spacer, przy okazji kupując kapcie do przedszkola - młoda nie daje już rady i nie może się doczekać. Ostatni dzień wakacji...

sobota, 1 września 2018

01.09.2018

Umówieni byliśmy z Kasią i Tomkiem po śniadaniu, co wyszło koło 13... Weszli na górę, bo wujek Stefan u nas nie był i rzucił okiem. Ok, przynajmniej chałupa jest posprzątana :P Kupiliśmy karty miejskie, tylko musiałem latać dwa razy, bo kartę zostawiłem w nerce, szlag... Spacer okazał się bardzo przyjemny, poszliśmy przez Mariensztat pod górę i zjedliśmy obiad w Zapiecku. Stefan się rzucił i zapłacił za wszystkich, szok! Potem przez fotoplastikon jeszcze na Chmielną, w okolice dzieciństwa Stefana. I na koniec, kiedy wszyscy byli zmęczeni (poza Kajką), pojechaliśmy jeszcze do bezy krówki na lody. Miałem zapłacić chociaż za lody, ale ciotka Kaśka wydarła mi kasę i zapłaciła sama, szaleni! Teraz obie dziewczyny padły...