środa, 28 lutego 2018

28.02.2018

Środy mają być krótkie i milutkie, a tu znów... Rano biegiem kupić kartę miejską i do przedszkola. Potem biegiem do pracy, a piździ niemiłosiernie, rano jest -13. Moje trzy lekcje minęły szybko, ale potem jeszcze trzy zastępstwa, które w sumie też przeleciały. Dało radę. Potem powrót do domu, ogarnięcie płyt i obiad, po Kajkę, szybko na obiad, przyjechała babcie, na zebranie do przedszkola - strata czasu na dobrą sprawę, Kuba, położyć małą spać, bo Gosia 'taka zmęczona, dopiero wróciła ze szkolenia, ojejciu'. A trajlować półtorej godziny przez telefon to ma siłę. I zerknąłem na wypłatę godzin - jestem w szoku... Nigdy tyle nie dostałem godzin. Dzicz.  

wtorek, 27 lutego 2018

27.02.2018

Jak zwykle wtorki należą do uroczych. Od 8:30 do 16:30 - jest cudnie. Ale jakoś to przebrnąłem, wyskoczyłem na obiad do Megadexu, zrobiłem test, a dwa oddałem. Dało radę. Zosia oczywiście znowu odwołała, bo jest 'chora', ciekawe. W domu zmyłem kilogramy naczyń (bomba pierdyknęła znowu w kuchni) i nakarmiłem chomika, bo beze mnie zdechłby już biedak z głodu... Posunąłem sporo Ksawerowa, końcówka już.

poniedziałek, 26 lutego 2018

26.02.2018

Ależ piździ! W Gołdapi -26, u nas tylko -12... A mnie dziś się przydarzył dzionek spacerowy... Musiałem pojechać godzinę wcześniej, żeby zdążyć na 10:30 do Kinoteki, Natalii udało się przyjść i nam towarzyszyć, super! Lekcja była ok, film Labirynthus... znośny, powiedzmy sobie. Odprowadziłem dzieciaki i uciekłem, bo jeszcze jedna lekcja mogła mi przypaść... Poszedłem na obiad do Wietnamczyków, przeszedłem się do metra i pojechałem po płyty. Odebrałem dwie paki i z okazji, że Paulina odwołała zajęcia, poszedłem pieszo do Jonatana. Tam odwaliłem, co trzeba, zahaczyłem o bibliotekę i wreszcie wróciłem.

niedziela, 25 lutego 2018

25.02.2018

Znowu można było pospać, ale raz, że dzikie słońce, dwa, że młoda się budzi za wcześnie... Pogoda piękna, szkoda, że -10. Gosia zaszyła się w drugim pokoju i sprawdzała klasówki, a ja sobie wegetowałem z młodą, trochę przy klockach, trochę przy obiedzie, muzyczka i git. Obiad wyszedł niezły, smak był :) Jutro wycieczka, Paulina odwołała zajęcia, znowu w plecy...

sobota, 24 lutego 2018

24.02.2018

Wstanie nastąpiło wcześniej, niż sądziłem, bo Gosia szła na masaż na 9 rano - i tak okazało się, że za wcześnie, bo ktoś się pomylił... Siedzieliśmy więc z młodą sami (znów) do 12:30, o 13 przyszedł Kuba i zrobiłem zajęcia. Po czym okazało się, że oczywiście obiadu nie ma, to zrobiłem pyszne risotto - nawet Kajka wsunęła całe. Potem sklep (zimno jak piorun!), zamarynowałem mięso na jutro i zalegam sobie, pisząc Ksawerów. 

piątek, 23 lutego 2018

23.02.2018

Młoda wróciła do przedszkola - i dobrze, bo przecież szału tu dostanie po trzech niemal tygodniach w domu. My też. Myślałem, że nie doczekam końca lekcji, ależ piątki są ciężkie... A jeszcze Bro nałykał się apapów, bo nie chciał iść na test z geografii - idiotę wywieźli do szpitala... Zapisałem się na jakieś szkolenie - coś mam na szczęście... Po lekcjach, które przeżyłem, zjadłem w '21' i poszedłem do Dżulsa oraz Nikodema. U tego drugiego już usypiałem, ciężko... Zimno się robi, ta zima jednak atakuje, bo jakieś ok. -10 jest. Spać.

czwartek, 22 lutego 2018

22.02.2018

Co za dzień! Spałem do 8, fajnie, bo nie musiałem odprowadzać młodej. Później okazało się, że jest zdrowa jak ryba i jutro leci do przedszkola. Gosia od rana uderzyła do sprzątania, bo przychodzą wieczorem ci, co chcą obejrzeć mieszkanie. Ja miałem tylko dwie lekcje, bo siatkarze byli na zawodach i tylko niecałą połówkę miałem - a na angielskim trzy osoby, więc lekcje były odwołane. Czad. Przy okazji O. dostała ochrzan, bo jej oczywiście w ogóle nie było na dyżurze :) Po lekcjach pojechałem do Tesco, kupiłem sobie dwie pary dresów za 120 złych - bardzo lubię Direct Sport :) Ale wróciłem w tę całą kołomyję, więc umyłem łazienkę i balkon i jeszcze obrobiłem Kubę. Kilka minut po 19 przyszli - obejrzeli mieszkanie, widać, że się podobało, ciekawe, co z tego wyjdzie... :P Gosia po całym dniu sprzątania padła, a ja piwkuję przy Gesslerowej :D  

środa, 21 lutego 2018

21.02.2018

Dziewczyny zostały w domu, a ja polazłem do pracy na 8... Środa na szczęście jest krótka i mija błyskawicznie, i dobrze. Załatwiłem jeszcze zwolnienie Gosi, poszedłem do MAL-u ustalić szczegóły 10 marca i ruszyłem po żarówki. Wydałem na to szajstwo 120 złych, ale świecą i nie śmierdzą - może i rzeczywiście wcześniej kupiłem lipę? Z Arkadii wróciłem sobie pieszo przez Powązki - uwielbiam tamtędy łazić. Miała dziś znów uderzyć zima, ale jest piękna pogoda, choć nie jest ciepło. Gosia, jak się okazało, wisiała cały dzień na telefonie: młoda w tablecie, w kuchni pierdolnik, obiadu nie ma. Kurwa. Obiad na szczęście jakiś udało się zjeść, zrobiłem jeszcze Kubę i szykowanie na jutro. Niby nie nastawiamy się, ale jakieś oczekiwanie jest. Ciekawe, co nam się uda osiągnąć...

wtorek, 20 lutego 2018

20.02.2018

Jasna cholera, znowu ją te łydki bolą! Żona w histerii, mała nie chce się przyznać, bo chce koniecznie do przedszkola... Poszliśmy, ale ciekaw byłem, co z tego wyniknie... Lekcje przeleciały nawet sprawnie, w przerwie odebrałem kilkadziesiąt płyt z poczty i zjadłem obiad. Powrót na dwie lekcje, jeszcze Zosia (pierwszy raz od ponad miesiąca...) i spokój. Gosia ma dwa dni zwolnienia na małą, ciekawe, co z tego wyniknie... Mieliśmy jutro iść do kina, jasne.

poniedziałek, 19 lutego 2018

19.02.2018

Źle nastawiłem budzik i bym strasznie zaspał... Ale na szczęście udało się. Odprowadziłem szczęśliwą Kajkę do przedszkola - Maciej oczywiście dał jej Walentynkę, nie mogę z nimi ;D Lekcje przeleciały jakoś razem z dyżurami, uzupełniłem listę na Bułgarię - nie zabierzemy wszystkich... Skoki drużynowe oglądałem w czasie lekcji o przymiotnikach :D Niestety, tylko brąz... Po lekcjach biegiem do Pauliny, zjadłem obiad i ruszyłem pieszo w kierunku domu - Nikoś i Jonatan przeziębieni i zajęcia odwołane... Był elektryk, powiedział, że lampa ok, żarówki do dupy. Ciekawe. Gosia oczywiście zasnęła sobie na sofie, więc znowu ja musiałem wszystko robić: kąpiel, oprawa, czytanie, usypianie... Wkurza mnie to. Zamykam Sielce.

niedziela, 18 lutego 2018

18.02.2018

Ale dzień! Po wstaniu i ogarnięciu się, przygotowałem obiad i w sumie zaczęło mnie nosić. Ładna pogoda, Kajka już zdrowa, może spacer? No może, po kulę dla chomika. Dobra, poszliśmy - po drodze znalazłem ogłoszenie o zamianie mieszkania na takie jak nasze - karteczkę wziąłem, a co. Kupiłem tę zasraną kulkę po 43 złe, kupiłem parę nowych Tytusów i wróciliśmy do domu. Dałem Gosi telefon i... idziemy zobaczyć mieszkanie! Dałem tylko młodej obiad i polecieliśmy na Kazubów. Mieszkanie ładne, spore, tylko łazienki do remontu i parkiet do cyklinowania... Siódme piętro z widokiem na centrum... Rewizyta w czwartek. Ufff, rozbolała mnie głowa, od emocji, z głodu, z nerwów - bo Kajka oczywiście pierdyknęła kulą o podłogę i kula pękła. Kurwa. Żona mnie dupę jeszcze zawraca, weźmy kredyt na 340 tysi, to zachowamy wszystkie mieszkania. Jasne, będę 25 lat spłacał kredyt, żeby zaraz umrzeć. Ja chcę żyć! Chyba udało mi się jej wyperswadować... Skończyłem Sielce, jutro zrobię poprawki... Łeb mnie boli.   

sobota, 17 lutego 2018

17.02.2018

Pobudka była jakaś wcześniejsza, bo przed ósmą... Słabo. Gosia wyszła na masaż, więc my kolejny dzień siedzieliśmy nad rodzinką lego. Polewka jest niezła, ale zaczynam mieć tego dość... W skokach wreszcie coś mamy - Stoch skoczył złoto! Po obiedzie i skokach poszedłem do sklepu, znowu pękło ponad 200 złych... Później zajmowaliśmy się chomikiem, młoda poszła spać, Gosia zasnęła w ciuchach, a ja prawie skończyłem Sielce.

piątek, 16 lutego 2018

16.02.2018

Wstaliśmy sobie 8:30, mimo, że Gosia tak waliła rano garami, że i tak nie spałem przez większość czasu. Złapałem siku w pojemnik i poszliśmy przed śniadaniem na pobranie krwi - nie było tak źle, więcej płaczu było przed, niż po. Wróciliśmy i w sumie udało się zrobić tak, że przy minimalnym zaangażowaniu w zabawę klockami, robiłem wiele innych rzeczy. Smoku umieścił u siebie przewodniki, ruch się zrobił :) Po obiedzie ruszyłem na jedyne zajęcia, których nie odwołałem, ani mi nie odwołano, na hiszpański z Nikodemem... Też sobie kupili chomika ;) Wróciłem przez inpost, bo się tam paczka zaplątała i dotarłem do domu - oczywiście młoda jeszcze kolacji nie dostała, bo ta czeka na zbawienie... Ech... Przyszły wyniki badań, młoda zdrowa, może ruszać od poniedziałku do przedszkola :) Wreszcie :)

czwartek, 15 lutego 2018

15.02.2018

Nie mam w tym tygodniu żadnych zajęć, psia mać... Siedzieliśmy z młodą sami do 15, przyszła Gosia prawie od razu na zajęcia, z pretensją, że jej łazienki nie umyłem. Kurwa, pozmywałem i przygotowałem i podsunąłem obiad pod nos, to i tak źle... Wieczorem byłem w stanie wyjść do sklepu na moment. Olimpiady nawet nie oglądam, bo nasi sieją beznadzieję. Coś mi się zdaje, że żadnego medalu nie przywiozą...

środa, 14 lutego 2018

14.02.2018

Mama przyszła ok. 7, więc pojechaliśmy razem do pracy - wow, wyrwałem się z domu :) Trzy lekcje minęły oczywiście szybciutko, pozałatwiałem papierki i korzystając z tego, że siedziała z Kajką mama, a Gosia miała cztery zastępstwa i szkolenie, odebrałem płyty, załatwiłem zwolnienie i badanie, zakupy, podpis w przedszkolu i wróciłem koło 14. Pograliśmy w myszki z babcią, każdej walentynce dałem kwiatki i mama poszła. Z Kajką dobrze się siedzi, bo lubi słuchać muzyki i bawimy się głównie klockami i planszówkami.

wtorek, 13 lutego 2018

13.02.2018

Co za dzień... Rano sobie siedzieliśmy, ogarnęliśmy wszystko, pobawiliśmy się i nadchodził czas wyjścia. Więc dzwoni przerażona żona: dzwonili z przychodni, że kiepskie wyniki, biegnijcie! No przecież idziemy... Doktor przyjął nas bez kolejki jako pierwszych i kazał iść do szpitala. Ups... Wróciliśmy do domu zjeść obiad, przyjechała Gosia i pojechaliśmy na Kasprzaka. Kolejne badania, pobieranie krwi, ale za to młoda znowu była gwiazdą poczekalni, dostała od pana z rejestracji masę rzeczy :) Okazuje się to rzeczywiście powikłaniem pogrypowym, łagodne ostre zapalenie mięśni, ale już ustępuje. Siedzieliśmy w poczekalni od 16:45 do 20:15... Jutro przyjdzie moja mama, teściowie mieli przybyć też, ale w czwartek jeszcze idę na dwa dni na zwolnienie, a co :)  

poniedziałek, 12 lutego 2018

12.02.2018

Byłem pod przychodnią o 6:15 i tak byłem siódmy... Dostałem się do Palczewskiego, nie ma kłopotu. Ogarnęliśmy się na czas, pan doktor zbadał sprawę i postawił słuszną diagnozę - komplikacje pogrypowe. Pobrać krew. Młoda nie bardzo wiedziała, o co chodzi, ale zaraz się dowiedziała - dzielna była, nawet nie drgnęła, jak ją kłuła... Jutro musimy się wbijać na siłę w kolejkę. W domu się bawiliśmy głównie razem: lego, malunki, chwilę coś obejrzała i dalej mnie męczyła... Żona przylazła z dyskoteki o 20:15 i do telefonu. Kto kładł małą? Znowu ja. Jak ja przychodzę późno, to przecież tak dawno mnie nie widziała, że mam iść. Jak ona przychodzi, to jest tak zmęczona, że nie może. Coraz bardziej się miga, szlag by to trafił! A jeszcze drugiego się zachciewa, chyba bym się zaorał na śmierć... Zresztą, kurde, kuchnia czysta, obdzwoniłem wszystko i wszystkich, zrobiłem co trzeba, a ta, psiakrew, po całym dniu z młodą mieszkanie wyglądało jak po wybuchu bomby. Ech...   

niedziela, 11 lutego 2018

11.02.2018

Pospaliśmy do 9 - to znaczy ja z Kajką, bo Gosia wstała o 7 sprawdzać klasówki, po czym siedziała w internetach, szukając mieszkania. Znalazła, nawet byłem obejrzeć z zewnątrz - z 700 metrów od nas... Poszedłem po zakupy, zrobiłem niezły obiad, na który Kajka nie chciała nawet splunąć, przez co głodowała do kolacji, ale uparcie i dumnie mówiła, że nie jest głodna. Jeszcze ma problemy z chodzeniem, więc jutro idziemy do lekarza, ciekawe, co powie...


sobota, 10 lutego 2018

10.02.2018

Ale dzień, niech to. Młodą bolą łydki - powikłania pogrypowe, ostre lekkie zapalenie ścięgien. Samo ma przejść. Ale Gosia oczywiście w histerii, jedziemy do szpitala. E tam, trzeba jechać, ale na nurofenie. Nawet później w piłkę grała. Podobno przechodzi po paru dniach. Potem pobiegła Kowalczyk, ale pod koniec drugiej 10. Biathlonistki w dupie. Łyżwiarki w dupie. Skoczkowie... Kubacki spadł i odpadł na starcie. Kot średnio. Hula i Stoch byli na szczycie po pierwszej rundzie, ale skończyło się jak zwykle: piąty i czwarty. Lipa panie. Poszedłem do sklepu, zrobiłem obiad i tak sobie siedzimy. Naładowałem mp3, piszę Sielce...

piątek, 9 lutego 2018

09.02.2018

Ja tu się nigdy nie wyśpię, młoda przyłazi i mnie kopie przez sen, masakra... Ogarnąłem się, ruszyłem do pracy w bajkowej scenerii - sypał śnieg, było bielutko i pięknie. Na Żoliborzu już piękna zima się skończyła i nie było tak ładnie... Trzy lekcje minęły szybko i nadeszła pora ruszenia do Centrum Olimpijskiego. Dobiliśmy tam punktualnie i tyle. Obejrzeliśmy ceremonię, dostaliśmy parę marnych gadżetów, zjedliśmy obiad i już. Trochę czas zmarnowany, szczerze mówiąc, ale przynajmniej zjadłem obiad i skończyłem godzinę wcześniej :) Korzystając z tego, że Dżuls chory, skoczyłem z Magdą i Robertem do Biura Sportu złożyć papiery klubowe, odebrałem płytkę i wróciłem pieszo na Żoliborz. Pokręciłem się po Arkadii i dotarłem do Niko. Wróciłem jakiś zmęczony... I oczywiście spychologia, idź dziecię uśpić. Umyj, obrób, poczytaj i uśpij. Bo ja wczoraj czytałam. Świetnie. Rzeźbię Moko i nabywam dziesiątki płyt. Niech mnie ktoś powstrzyma.. 

czwartek, 8 lutego 2018

08.02.2018

Znowu młoda przylazła i rozdawała kopniaki na oślep przez sen. Weź tu się wyśpij... Na szczęście udało mi się spać do 8, bo dziś na później. Młoda się średnio nadaje do użytku, kiepsko widzę przyszły tydzień... Pracę przeżyłem, poszło nawet spoko. Na wychowawczej zrobiliśmy sobie tłusty czwartek, dzieciaki naznosiły pączków, Igor z Tymkiem przynieśli gofrownice i Juhas stał i robił gofry. Obżarstwo tragiczne. Po lekcjach wróciłem do domu przez rossmana, obrobiłem Kubę i jeszcze poleciałem do sklepu po łakocie w płynie. Dziewczyny chrapią, ja robię Sielce.

środa, 7 lutego 2018

07.02.2018

Kiedy wychodziłem z domu, dziewczyny jeszcze spały - ale podobno podniosły się zaraz, bo Kajka miała większą gorączkę i trzeba było iść do lekarza. Żadne owsiki, tylko wirus... Tylko po co żona mnie dzwoni do pracy i mówi, że ma gorączkę? Co ja mam z tym zrobić na odległość? Bez sensu zawraca głowę...  Po trzech godzinach, spędzonych głównie na testach, załatwiłem jej papierki, mój numer konta do erasmusa, obleciałem Moko, zjadłem i jeszcze zdążyłem się nie spóźnić na radę. Wieści jednak są hiobowe, bo nie wiadomo, co z przyszłym rokiem, a nie będzie kolorowo... Spóźniłem się za to do Kuby, bo długo wszystko trwało. Nadałem więc dwie paki z ciuchami, ten pierwszy się zabulgotał, że jest oszukany - pieprzony dziad, kupił tyle ciuchów po 1,30 za sztukę i pyszczy, bo mu się nie podobają...  

wtorek, 6 lutego 2018

06.02.2018

Co za noc... Gosia siedziała mi z komputerem nad głową do 1. Chomik szalał w kółku. Młoda przylazła 1:20. Chciała sikać o 3:40 i koniecznie trzeba było nam o tym opowiedzieć. Pobudka o 6... A w pracy dziś osiem godzin... Matko, na szczęście to przeżyłem. Zastępstwa miałem na basenie, więc sobie z Robertem obgadałem pewne sprawy. Zosia znowu odwołała zajęcia, więc poszedłem na obiad do Wietnamczyków i pieszo dotarłem do ratusza Bielany. Zimno jak piorun, więc wsiadłem w sprzęt i wróciłem. Załatwiłem papier i pudła, trzeba wysłać te paczki... Młoda ma niby owsiki, ale to nie wygląda - raczej jakaś grypa, bo ma stan podgorączkowy i słabo się czuje. Meh. 

poniedziałek, 5 lutego 2018

05.02.2018

Wstałem, ale mi się nie chce. Ło mamo. Odprowadziłem młodą, ogarnąłem siebie i chałupę i poszedłem do pracy. Piękne słońce, ale mróz jak cholera. Lekcje przeżyłem, objawiła się mama Igora, szczęśliwa i po rękach całująca. No dobra, przeżyłem, ale wydłuża nam się jedna przerwa, rewelacja. Będę wychodził jeszcze później... Na razie punktualnie dotarłem do Pauliny, przez kebsa do Jonatana. Okazało się, że młodej coś jest - wróciła do domu z gorączką, bólem brzucha i padła. Wieczorem miała 37,4, więc jutro pewnie nie idzie do przedszkola...  

niedziela, 4 lutego 2018

04.02.2018

Spaliśmy do 8, może być... Rano, Gosia zamiast sprawdzać prace, zajęła się bigosem, więc na prace nie zostało czasu :P Rano były skoki, Stoch drugi, Żyła trzeci, czterech naszych w pierwszej 10, Hula 12... Nieźle! Stoch wygrał całe Wellingen 5, dobry prognostyk przed igrzyskami. Potem zrobiłem obiad, pograłem z młodą w Myszki i w sumie dzień przeleciał. Kupili jeszcze 2 zestawy ciuchów.  

sobota, 3 lutego 2018

03.02.2018

Jakaś wiosna na dworze - podobno ma walnąć śniegiem w tygodniu, ciekawe. Miałem iść do sklepu, ale dziewczyny poszły ze mną - zeszło więc dłużej i drożej, bez sensu. Wróciliśmy do domu dopiero o 14:30, więc zanim zabrałem się za obiad, zjedliśmy go o 16. Skoki obejrzeliśmy - po pierwszej serii było genialnie, po czym Kubacki 3, Stoch 4, Hula 6 - grupowo czad, indywidualnie mniej... Wieczór spędziliśmy na grze w Myszki - rozrywka znakomita, czacha dymi! Wieczorem Sławek napisał tajemniczego smsa, czy mogę się spotkać, bo ważna sprawa. Na początku myślałem, że coś się stało, ale potem wpadłem, że piją... Rzeczywiście, była sprawa do zrobienia, ale ja z zatokami, o 21:20 mam jechać na Bródno... Za stary jestem :P

piątek, 2 lutego 2018

02.02.2018

Piątki w tym roku są bardzo ciężkie... Ale do przeżycia. Po lekcjach poszedłem do Hamiego, zaszczyciłem Dżulsa i Nikosia i ostatkiem sił wróciłem do domu - zatoki mnie zabijają, aż kupiłem sinupret. Ciekawe, czy pomoże. Żona ma doła, bo sprzedaliśmy ciuszki - bez sensu.

czwartek, 1 lutego 2018

01.02.2018

Dobrze tak rano pójść późno do pracy... Dzień był spokojny, poza akcją z Werą, bo znów coś odpieprzyła, co za dziewczyna... Przyszła do mnie nowa pedagog, strasznie zestresowana :P Lekcje szybko przeleciały, odebrałem młodą, Kuby nie było, więc wegetujemy. Spakowaliśmy pierwszą z paczek z ciuchami - idzie do Leżajska. Wieczorem przyjechał Przemek po ciuchy i zabrał wszystko do Michałowic - zrobiło się jakby luźniej. Myślałem, że dziś zaczyna się nowa seria rewolucji, ale to ściema...