piątek, 31 marca 2017

31.01.2017

Udało mi się wczoraj wyczyścić komputer i jakoś to działa... Rano już było tak ciepło, że szok. W ciągu dnia ponad 20 stopni! Zrobiłem lekcje, 5a i 4c mnie straszliwie zmęczyły, a w okienku poleciałem sprzedać płyty. Po bilety lotnicze znowu nie zadzwoniłem... Potem obiad, zajęcia - u Kuby wywaliłem ciasto na podłogę, dobrze, że nie ma dywanu... Echh. Jak wróciłem, to dziewczyn nie było - poszły kupić buty, bo małą już uwierały. Teraz siedzę i piszę dalej Żoli. Kiedy ta Praga?

czwartek, 30 marca 2017

30.03.2017

Strasznie wcześnie ten budzik dzwoni... Jakoś przeżyłem te sześć lekcji, choć 5a jak zwykle do odstrzału, ja nie mogę, dziś nożyczki latały... Załamka. Poszedłem na obiad do Wietnamczyków, zrobiłem Michała, a że Zosia chora, to wróciłem na piechotę, zahaczając o cmentarz wojskowy i oblazłem trochę terenu, znajdując parę ciekawych osób. Chcę odpocząć.

środa, 29 marca 2017

29.03.2017

Rano, jak odprowadzałem Kajkę, był taki upał, że zmieniłem kurtkę na wiosenną. Zrobiłem lekcje, na zastępstwie byłem na boisku, zrobiłem godzinę wychowawczą, która pokazała parę ciekawych rzeczy, ale dziś był jakiś zły dzień, bo strasznie głośni byli. Rozmowy z Frankiem i Polą, bo narobiło się tu i tam... Po lekcjach poszedłem na pizzę i miałem trochę czasu, bo Pauliny nie było. Poszedłem na spacer, obczaić ten pomnik przy trasie, spotkałem Maćka Kozaka i ledwo go poznałem... Zaczęło padać i nie wiedziałem, dokąd mam iść, bo czekałem na Iwo - po czym po 17 zadzwoniła p. Marzena, żeby odwołać. Nosz kurza twarz! Korzystając z okazji wróciłem sobie na piechotę - wspaniały spacer. A wieczorem piszę Żoli. Ciekawe kiedy będzie Praga, bo kolejny tom prawie gotowy, a tego nie ma i nie ma...

wtorek, 28 marca 2017

28.03.2017

Odprowadziłem małą i pojechałem do pracy - udało mi się odwołać te zastępstwa za Iwonę i poszedłem do Wojtka, a potem zdążyłem polecieć odebrać i wysłać płyty. Potem powrót na ostatnie lekcje i zwinąłem się do domu. Zdążyłem zjeść w Sajgonie i pobiegłem po Kajkę na tańce. Zapłaciłem, zabrałem również Kazika, bo skończyli 10 minut wcześniej i wylądowaliśmy wraz z jego rodzicami na placu zabaw. Bawili się do 18:30 i dopiero wróciliśmy do domu, zahaczając jeszcze o Biedrę - a w zasadzie dwie, bo w jednej nie było bananów... Gosia wróciła ze szkolenia zaraz po nas i padliśmy. 

poniedziałek, 27 marca 2017

27.03.2017

Przyszła wiosna, cudownie. Choć rano zimno, to w okienku, jak wybyłem do domu, aż się zgrzałem. Lubię tak wpaść na dwie godzinki, miło :) Tyle, ze na jutro dostałem zastępstwa na Wojtku akurat, ciekawe, jak ja to zrobię... Odwaliłem lekcje, poszedłem na obiad i do Nikosia i wróciłem. Sprzedało mi się parę płyt, kupiłem kilka nowych, fajnie, kręci się byznes :)

niedziela, 26 marca 2017

26.03.2017

Miły i konstruktywny dzień. Po śniadaniu okazało się, że skoczkowie dali radę tylko jedną rundę, więc wszystko się szybko skończyło. Stoch był 5., więc skończył sezon na drugim, wygrał Kraft. Za to drużyna zdobyła puchar! Korzystając z okazji, zostawiliśmy w domu Gosię, sprawdzającą prace i poszliśmy z Kajką na spacer. Przeszliśmy od placu Trzech Krzyży, przez Książęce, most Poniatowskiego... Poobserwowaliśmy pociągi na PKP Powiśle, pobawiliśmy się znalezionym papierowym samolotem, zaszliśmy na plac zabaw, a Kajka wlazła w kupsko... Potem parkiem Kazimierzowskim, Mariensztatem do zamku, który zwiedziliśmy. Jako, że było jej mało, przespacerowaliśmy się przez Starówkę i dopiero wróciliśmy - o jakiejś 15:30. Super. Zrobiłem tę chińską kaczkę - dobra była, tylko te placki ryżowe do dupy :P Na koniec dnia Polska-Czarnogóra 2:1 i skończyłem następny spacer. A jutro do roboty :( 

sobota, 25 marca 2017

25.03.2017

Można było pospać do 8, wow... Potem ogarnąłem się, obejrzałem skoki - nasi byli na trzecim miejscu, ale prześcignęli Austrię, co w sumie dało im już zwycięstwo w Pucharze Narodów :) Po skokach skoczyłem ja - po zakupy. Na obiad zrobiłem pad thai - ale średnie mi wyszło, w ogóle bezpłciowe... Wyszliśmy na godzinkę na spacer, ale zrobiło się tak zimno, że szybko wróciliśmy. Dzień przeleciał. 

piątek, 24 marca 2017

24.03.2017

Niby w piątek mam najmniej lekcji, ale są najstraszniejsze. Jakoś przeszły. Potem spacer na obiad - piękna wiosna była chwilami. No i Nikoś i Kuba, wróciłem przez sklep i koniec męczącego tygodnia. Jestem dziko zmordowany, ale twardo piszę Żoliborz...

czwartek, 23 marca 2017

23.03.2017

Ledwo się rano wyrobiłem, biegiem niemal doleciałem na przystanek, ale i tak czekałem parę minut. Poszedłem dziś na dyżur, bo Thereza przyszła później... No i na szczęście Cian robił dziś połowę lekcji - tę gorszą, więc udało się przeżyć. Potem wysłałem paczkę do Wrocławia, zjadłem obiad i wróciłem na zajęcia z Michałem i Zosią, po czym jeszcze musiałem przyleźć do pracy na kolonijne zebranie... Padam na ryj, chciałem iść po browara, ale mi nie było po drodze...

środa, 22 marca 2017

22.03.2017

Lubię te trzy kwadranse po odprowadzeniu małej. Ustawiam sobie płyty i grzebię w krejtsach. Ale potem dziki bieg i ani chwili spokoju. Lekcje ciurkiem i choć na godzinę przyszedł Cian, to zamiast okienka siedziałem na konkursie, kurde. A jeszcze przyszła mama Wiktora na umizgi. Ale przynajmniej przyszła, a nie jak niektórzy podrzucili i nawet się nie pojawili. Po lekcjach biegiem na obiad do Parmy i najpierw Paulina, potem Iwo i w sumie jestem o 19 w domu... Przeczekałem zajęcia z Mają, położyliśmy Kaję i Gosia wymyśliła wieczór filmowy. Super, umościliśmy sobie wyrko, ułożyliśmy się, włączyłem 'Wag the tail' i... ja oglądałem, Gosia zasnęła po 15 minutach. Taki to filmowy wieczór...

wtorek, 21 marca 2017

21.03.2017

Ale dzień, niech to. Odprowadziłem małą i ruszyłem do pracy - normalka. Ale już w autobusie przypomniałem sobie, że zostawiłem balkon na oścież i poszedłem, szlag. Urwałem się z pierwszej lekcji i wróciłem go zamknąć, no idiota. Pojechałem od razu do Wojtka, a po lekcji na plac Trzech Krzyży, sprzedać płyty. Potem szybko po paczkę na pocztę i wysłać inną do Kamiennej, wróciłem akurat na lekcję. Szkoda, bo przecież musiałem znowu drzeć mordę na tych huncwotów. No i marzanna z drugą grupą skończyła się zbyt szybko - 6c wróciła. Ech. Po pracy pojechałem na obiad i po młodą, a że była najedzona, poszliśmy do lasu szukać wiosny. W lesie napotkaliśmy Jurka z mamą i siostrą, więc dalej leźliśmy razem. Gosia wróciła z zebrania o 20:30, Kajka poszła spać natychmiast - żona zresztą też. Poprawiam zdjęcia Pragi, dopisałem trochę Żoliborza, idę spać...   

poniedziałek, 20 marca 2017

20.03.2017

Znowu przylazła - nie śpię od 4:30... Zrobiłem lekcje i zwinąłem się natychmiast na przerwie, dzięki czemu w domu byłem przed 12 - miałem prawie 2 godziny spokoju! Bosko! Musiałem być na 14:30 i w sumie ledwo się wyrobiłem, ale dało radę, i tak lekcję robił Cian. Wróciłem na Bemowo i udało mi się jeszcze zjeść lunch - dobry i w dobrej cenie. Pani neurolog kazała nie machać łbem i obserwować - chyba czuła, że pierdoły gada, ale nic innego nie umiała wymyślić - znaczy nic mi nie jest... Wróciłem przez sklep. Awantura się robi o tych przenoszących się z pływackiej, jakaś histeria... Siedzę i piszę Żoliborz - Praga się opóźnia, bo złe skany są i brzydko stare zdjęcia wychodzą... Kurde.

niedziela, 19 marca 2017

19.03.2017

Mam jakiś kulinarny weekend. Ale zanim, to młoda przyszła nad ranem i zostałem skopany i oczywiście spania nie było... Gosia poszła na masaż, a my się dobrze razem bawiliśmy, oczywiście zero telewizji, fajnie. Zrobiłem obiad - pycha ta karkówka wyszła, Kaja nie chciała tknąć nowej zupki, szlag by to trafił... A po obiedzie skoki - Stoch wygrał ostatni konkurs Raw Air i... wskoczył na drugie miejsce! Emocje były, nie powiem. Udało mi się sprzedać ponad połowę płyt z allegro, szok :)

sobota, 18 marca 2017

18.03.2017

Młoda wstała o 6:30, niech to szlag. Marudziła i stękała o kaszkę, więc musiałem wstać o 7 i jej zrobić - i diabli wzięli odpoczynek. Zjadłem śniadanie, ogarnąłem się i skoczyłem po zakupy. Po zakupach zacząłem robić obiad - przegrzebki z risotto - pycha!! Przy okazji oglądaliśmy skoki, nasi na drugim! Bardzo ciekawy konkurs był. Mała mnie męczyła "tatusieńku kochany, zrób to i tamto", a ja usiadłem o 16 od rana i pragnąłem spokoju... Wreszcie Kajka padła nieco po 20, nawet bez mycia - za wcześnie wstała po prostu. Nigdzie nie byliśmy, bo leje i wieje, słaba pogoda na weekend... Wieczorem browek i pisanie Żoli - rozdział piąty w pełni :) 

piątek, 17 marca 2017

17.03.2017

Mała się jakoś bardzo grzebała rano, ale było rozkosznie i byliśmy na 8mą, więc spoko. W pracy szybko, udało się przeżyć, nawet te dwie ostatnie klasy, które mnie wykończą kiedyś. Przy okazji moi się zbuntowali, bo nie chcą przyjmować zrzutów z pływackiej, hehe. Załatwiłem Olafowi pomoc dla małych, poszedłem na obiad, i tylko Jonatan i Kuba i mogłem wrócić. Miałem miejscówkę w 112, więc kimałem po drodze, chyba jestem już mocno zmęczony tym rokiem szkolnym... 

czwartek, 16 marca 2017

16.03.2017

Zamieniłem się z Robertem na dyżury, więc wstałem o 5:30 - oczywiście z pobudką godzinę wcześniej na przykrycie młodej. W pracy jakoś przeżyłem, dało radę na szczęście... Przy okazji dowiedziałem się, że już od poniedziałku mam w klasie nową dziewczynkę z 'p'...  Po lekcjach obiad, Michał i Zosia i powróciłem, lekko zmęczony. Bardzo, ok. Gosia chora, mała przeziębiona, jak długo się utrzymam?

środa, 15 marca 2017

15.03.2017

Odprowadziłem młodą, porobiłem porządki i ruszyłem do pracy. Zrobiłem jedną lekcję, pozostałe były z niedobitkami - Agnes się wymiksowała, więc miałem również jej grupy, normalka. Zaraz po lekcjach uciekłem - nawet z wizyta w sklepie miałem prawie dwie godziny luzu, super. O 15 wyszedłem, odebrałem paszporty i dowód, przeszedłem się trochę i na usg trafiłem 20 minut przed czasem. I dobrze, bo mnie zaraz wywołał i wyszedłem z gabinetu 10 minut przed godziną wizyty. Oczywiście, nic mi nie jest. Wróciłem przez stokrotę, mama ledwo żyje, taka przeziębiona, to ją szybko zwolniłem. Pobawiliśmy się z Kajką, Gosia wróciła koło 20 i tak nie do życia,m bo przeziębiona i znowu wszystko musiałem robić sam. To usiadłem i przybrowkowałem. Kończę czwarty spacer po Żoliborzu, będzie chyba tego dużo...   

wtorek, 14 marca 2017

14.03.2017

Znowu dwie pobudki w nocy, szlag. W pracy robiłem niewiele - tylko lekcję z moimi, bo klasa Gosi wychodziła po 10 minutach, czad. Poszedłem z moimi do kościoła, znowu było krótko, więc urwaliśmy się pierwsi i uciekliśmy. Poszedłem na Trębacką do sklepu muzycznego, znalazłem trzy płytki po 10 zł, oczywiście, że wziąłem. Potem obiad i spacer do Kajta. Po zajęciach wróciłem i padłem... A tu syf dziki w kuchni, to między zabawianiem małej i robieniem jej kolacji pozmywałem ten burdel. Bo Gosia wyszła zajęć i umarła na zatoki. Śpi od 8. Oczywiście, jak trzeba młodą położyć, wysuszyć, itd, to ona nie ma siły / jest chora / źle się czuje. A jeszcze jedno dziecko to by chciała, chyba musiałbym się sklonować do tego wszystkiego...

poniedziałek, 13 marca 2017

13.03.2017

Potrzebne mi te rekolekcje... Pierwsze cztery godziny miałem normalnie, potem poszedłem z dzieciakami do kościoła - wróciłem wprawdzie o 13:30, ale i tak musiałem zaczekać na Ciana. Jak już wreszcie byłem wolny poszedłem do Ćwierćfunciaka na obiad, odebrałem pięć kolejnych paczek i poszedłem do Nikosia na zajęcia. Kajka się jakoś trzyma...  A ja zasypiałem w tramwaju...

niedziela, 12 marca 2017

12.03.2017

Udało mi się wyspać, cud chyba. Ale żeby nie było mi za dobrze, zrobiłem jajecznicę, a Gosia po śniadaniu poszła spać... Na dwie godziny. Zatem całość zajmowania się małą spadł na mnie. Wprawdzie bawiliśmy się świetnie kolejką i samochodami, urządzając całe miasto, ale spokoju nie miałem. Potem zrobiłem obiad (pyszna kefta!), obejrzeliśmy skoki, gdzie nasi polegli i spróbowałem się wreszcie zdrzemnąć - wyszło ze 20 minut. Nawet nosa nie wyściubiliśmy, bo Kajka lekko zaziębiona, a pogoda przeciętna mocno...

sobota, 11 marca 2017

11.03.2017

Koszmarna noc! Młodej coś się śniło, darła się do chyba czwartej, począwszy od 1. Wreszcie przylazła do nas, ja, skopany i obity zabrałem zabawki i poszedłem spać u niej. Niby do 9-tej, ale to kolejna porwana noc przez nią. Szlag. Ogarnąłem się i poszedłem na zakupy, a ledwo wróciłem, pobiegliśmy na Odyseję. A tam Ewa, Marta i Beata, chyba zapunktowaliśmy :) Dzieciaki wypadły świetnie, zdobyły trzecie miejsce i jadą do Gdańska na finał! Przeszliśmy się jeszcze po wszystkim, ale Kajka marudziła - po tej nocy jest ledwo żywa, a jeszcze chyba złapała przeziębienie, więc marudzi tragicznie. Szlag.  

piątek, 10 marca 2017

10.03.2017

Wprawdzie znowu wstałem o 6, ale przynajmniej Kasia zabrała swoich, więc mogłem pójść godzinę później! Przygotowałem sobie zestaw do naładowania mp3. Szkoda trochę, że dostałem zastępstwo na okienku, to bym miał dwie godziny luzu, ale zastępstwo było z moimi siatkarzami, więc sobie pograliśmy. I w związku ze strajkiem rodziców przeciw reformie nie było z 70% uczniów, więc dwie kolejne lekcje przebimbałem :) Potem obiad, dwoje zajęć i ufff... Powrót. Dziewczyny poszły do Kazika, wróciły o 20, więc luz blues totalny. Ciekawe, czy się wyśpię, hę?

czwartek, 9 marca 2017

09.03.2017

Na szczęście dziś wreszcie przespałem całą noc... Znaczy, do 5:40, kiedy zadzwonił budzik żony. Dzień niby minął szybko, ale doczekać się końca nie mogłem, strasznie się męczyłem. Ale poszło. Wróciłem przez sklepy, odwalam papierologię i zaraz idę spać, bo już nie mogę.

środa, 8 marca 2017

08.03.2017

Znowu dwie pobudki w nocy, oszaleję. Wyrobiłem się jednak rano ładnie, zrobiłem porządek w płytach i ruszyłem do pracy. Wszystko spoko, sałatkowa wychowawcza była przyjemna, załatwiłem sobie zwolnienie z rady w przyszłym tygodniu, a że nie miałem dziś Iwo, to zostałem zobaczyć, co robi Irlandczyk. I, kurna, nic nie robi... Ups. Poszedłem na obiad do mlecznego Marymont i wróciłem pieszo do Conrada, po drodze kupując kwiatki. Przez nie wsiadłem w tramwaj i dojechałem do domu - Kajka ucieszona z kwiatków, hehehe. Do Gosi przylazła Majka, piszę trochę Żoliborz i idę spać, zanim młodzież mnie znowu zerwie...  

wtorek, 7 marca 2017

07.03.2017

Noc była bardzo słaba - kiedy ja się kładłem koło 24, Gosia wstała i zaczęła przygotowywać się na jutro - ok, jakoś zasnąłem. Ale około 3 nastąpiła pobudka darciem japy, co skutkowało półgodzinnym łażeniem w te i we w te oraz ostatecznym lądowaniem u nas w wyrku. Plus kopanie i walenie z łokcia. Świetnie, wstałem nieprzytomny. Między lekcjami skoczyłem do centrum po paczki płyt - znowu dziesiątki. Po lekcjach uciekłem z rady, znaczy, zwolniłem się. Zdążyłem złożyć zamówienie, zjeść obiad i poleciałem odebrać Kajkę z tańców. Okazało się, że impreza z Kubańczykami się przedłużyła i tańców było 10 minut. Poszliśmy do sklepu na chwilę i zaciągnęła mnie na placyk zabaw przy przedszkolu, bo tam był Maciek. No i Maciek z rodzinką poszli za chwilkę, a młoda z nimi, zostawiwszy mnie zupełnie i w ogóle nie zwróciła uwagi. Po prostu polazła za ludźmi. Szlag. Potem znowu na plac zabaw. Pohuśtała się, pobawiła, ale zmarzłem, to wróciliśmy. Łeb mi pęka. 

poniedziałek, 6 marca 2017

06.03.2017

Wczoraj było tak ładnie, a dziś leje... Asia na szczęście była w pracy, więc na okienku pojechałem do domu. Sprzęty idealnie podjechały, więc byłem w chałupie w jakieś 20 minut. I ponad półtorej godziny spokoju, warto :) Wróciłem na ostatnią lekcję, zjadłem obiad i zrobiłem Jonatana - mam przy okazji całą listę dzieciaków na obozy letnie, ufff. W domu luzik, tyle że małżonka zasnęła w czasie kąpieli młodej i musiałem ją sam kłaść. No i Żoliborz płynie :)

niedziela, 5 marca 2017

05.03.2017

Mieliśmy jechać sobie na starówkę i połazić po Powiślu, ale... zapomniałem, że Kuba przychodzi, kurde. I to jeszcze przylazł kwadrans wcześniej, wyciągając mnie spod prysznica. No ale zajęcia poszły, dziewczyny wróciły z kościoła, mała zjadła i ruszyliśmy. Wsiedliśmy w to, co przyjechało pierwsze i przelecieliśmy się przez wolskie parki, kończąc w Forcie Wola na obrzydliwych lodach, bo się Gosi zachciało...Wieczorem już nic nie robiłem - znaczy pisałem przewodnik, Żoliborz idzie jak burza.

sobota, 4 marca 2017

04.03.2017

Wprawdzie pobudka nastąpiła wcześniej, ale dogorywałem, w sumie nawet śpiąc, do 8:10. Ale potem śniadanie, prysznic i zakupy, które skończyłem na dobrą sprawę o 13. Co przyniosłem, to moje, zostawiłem i poszliśmy na spacer. Łaziliśmy przez WAT, koło Fortu Blizne i wróciliśmy przy trasie. Młoda mało nie padła, głodna śmiertelnie... Zrobiłem obiad i zaczęły się skoki - nasi bez konkurencji, mamy złoty medal! I worek kolejnych na ME w lekkiej atletyce. Wieczorem zrobiłem jeszcze leczo na jutro i siedzę na relaksie z piwkiem. Zmordowałem się dziś.

piątek, 3 marca 2017

03.03.2017

Lubię poranki w piątki :) Za to po przyjściu do pracy było miło aż do dwóch ostatnich lekcji. Ale jakoś dało radę. Poszedłem na obiad do tajskiej, odrobiłem Nikosia i korzystając z odwołanego Kuby wróciłem sobie na piechotę do domu. Szedłem przez Duchnicką, zakręciłem się wokół Żoliborza Artystycznego, przez Powązki i Koło. W domu była jeszcze Dorota z Kaziem, poszli koło 20, a młoda padła. Bez mycia.

czwartek, 2 marca 2017

02.03.2017

Ledwo wstaję... Jakoś te sześć godzin przeżyłem, choć przyznam, że 5a mnie tak osłabia, że nie daję rady - takiego betonu to nie pamiętam. Zosia chora, to po Michale spróbowałem wrócić do domu na piechotę. Mimo iż jak byłem u Michała to była taka burza, że zwiewało rowerzystów i obalało murki, to udało mi się przelecieć przez Bielany. Już przy Conrada zdecydowałem, że wsiądę w tramwaj - raz, że wiało i było po prostu niemiło, dwa, że zaczynały się skoki, a naszym szło w próbnej doskonale. W rezultacie Żyła ma brąz, reszta w pierwszej ósemce.

środa, 1 marca 2017

01.03.2017

Pobudki przed 5 są straszne - najpierw młoda nie mogła się odnaleźć w wyrku, potem żona wstała... Młodą obrobiłem znowu dość szybko, miałem trochę spokoju do 9 i zdążyłem do pracy bez kłopotów - pomijając zero baterii w mp3... Lekcje minęły szybciutko, więc pojechałem odebrać Kajkę - dziś Gosia siedziała na szkoleniu. Odebrałem więc, zjedliśmy i poszliśmy na spacer "polować na kałuże". Założyła kalosze i łaziła po wodzie - ubaw był ogromny. Doszliśmy do pociągów na Maryninie i wróciliśmy. Kończę trzeci spacer Żoliborza, ciekawe, kiedy objawi się Kuba z Pragą?