Udało mi się wyspać, cud chyba. Ale żeby nie było mi za dobrze, zrobiłem jajecznicę, a Gosia po śniadaniu poszła spać... Na dwie godziny. Zatem całość zajmowania się małą spadł na mnie. Wprawdzie bawiliśmy się świetnie kolejką i samochodami, urządzając całe miasto, ale spokoju nie miałem. Potem zrobiłem obiad (pyszna kefta!), obejrzeliśmy skoki, gdzie nasi polegli i spróbowałem się wreszcie zdrzemnąć - wyszło ze 20 minut. Nawet nosa nie wyściubiliśmy, bo Kajka lekko zaziębiona, a pogoda przeciętna mocno...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz