piątek, 6 maja 2016

06.05.2016

Potrzebna mi ta wycieczka dziś była jak wrzód na dupie. Wstałem godzinę wcześniej, czas do wyjścia spędziłem zmywając naczynia i podłogę w kuchni. Zacząłem pracę godzinę wcześniej, lecieliśmy na złamanie karku, bo przecież te dzieci są tak szybkie, że 20 minut wychodzili z szatni. Zdążyliśmy, ale okazało się, że zapisani jesteśmy na 12:30. WAT? Na szczęście nas wpuścili. Było nawet ciekawie, dzieciaki powygrywały sporo gadżetów i wróciliśmy idealnie na 12:30. Robert został na miejscu, ja uciekłem do Nikosia i wróciłem do Moniki. Przy okazji natrzaskałem kserówek i papierków na zaś... I wróciłem do domu. Ledwo żyję. Nie wszyscy potwierdzili dzieci w domach. Wieczór spędzam ogarniając wizytę, zaczynam mieć serdecznie dość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz