czwartek, 12 maja 2016

12.05.2016

Po śniadaniu pojechaliśmy do Czech. Kręte drogi, serpentyny i niewiele brakowało, aby się ktoś porzygał, ale nie. Długo to trwało, ale dojechaliśmy. Safari w Dvur Kralove to świetne miejsce, mieliśmy tylko półtorej godziny na oblecenie całości, po czym miało być safari samochodem. Wszystko na wyciągnięcie ręki, najrozkoszniejszy był mrównik, rozwalony pod szybą. Z Kajką gadały małpki, hipcio się zesrał teatralnie, obłęd i szał! W traku młoda siedziała z Piotrkiem i trzymając się za ręce pokazywali sobie coraz to nowe zwierzęta - lwy nas olały zupełnie, trochę smuteczek ;) Zahaczyliśmy jeszcze o market i na 18 byliśmy w Borowiku. Jeszcze lekcje i można było zakończyć wieczór na bilardzie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz