poniedziałek, 16 maja 2016

16.05.2016

Pierwszy dzień był niezwykle intensywny i... zimny. Pojechałem po gości do hotelu i przyjechaliśmy do szkoły, gdzie czekały już dzieci. Rozpoczęcie było szybkie, bez przesady, uświetnione tańcami ludowymi. Zaraz potem goście poszli na język polski, gdzie śmiechu było sporo, kiedy montowali dialogi po polsku - szło im nawet nieźle. Po lekcji wizyta u burmistrza, udana, było miło i całkiem serdecznie. Pomimo nie najlepszej pogody przeciągnąłem ich nieco po Żoliborzu, aby zgłodnieli na lunch - kuchnia się popisała i dali świetne jedzenie. Po obiedzie udana matematyka, spacer do cytadeli i z powrotem, zakłócone przez pana z dmuchawą do liści, na punkcie którego Turcy wręcz oszaleli. Głupota. Oddaliśmy dzieci i odwiozłem ich do hotelu, abyśmy mogli pójść na obiad. Poszliśmy do Zapiecka, smakowało bardzo! Gosia źle się czuje i robi permanentnego focha z uwagi na to, że mówi, że sobie nie radzi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz