czwartek, 28 kwietnia 2016

28.04.2016

Rano, zamiast udać się na lekcje, poszedłem do burmistrza aby obgadać wizytę gości. Było przeuroczo, udało się załatwić kupę rzeczy i do tego ominęła mnie 4a. Reszta, pomimo kolejnego zastępstwa, jakoś poszła, udało mi się nawet opisać wszystkie rachunki. Po pracy biegiem do domu, z zahaczeniem o Sajgon po obiad, bo dziś Gosia jechała na uniwerek, więc sam ogarniałem młodą. Poszło. Padam na ryj, dobrze, że nie jedziemy do Olsztyna na majówkę, bo chyba orałbym nosem po ziemi. Wieczór, który z inicjatywy żony zaczęliśmy grzańcem, skończył się na tym, że ona wypiła kubek i śpi, a ja skończyłem flaszkę.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz