niedziela, 3 kwietnia 2016

03.04.2016

Oczywiście Gosia przeznaczyła dzień na klasówki, więc całość roboty spadła na mnie. Zatem tuż po 10 poszliśmy z młodą na spacer. Na pierwszy ogień poszedł Narodowy - nie mogliśmy się tam dostać, bo bieg półmaraton warszawski i trzeba było iść dookoła. Ale jak weszliśmy na te makiety kolejowe... Wyjść nie chciała. Szał. Zresztą, fajna sprawa. Potem posiliła się bułą i przemierzyliśmy Skaryszewski. Było super, wróciliśmy po 4 godzinach, a była tak padnięta, że nie miała siły wleźć na sofę. Potem jeszcze tylko zrobiłem obiad, pobawiłem się z Kajką i poszła spać. Gosia dalej rzeźbi, ja już poskanowałem obrazki i wysłałem co trzeba, mam relaks. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz