* Pamiętnik z życia - jeden dzień, jedno zdjęcie * A diary of a life - one day, one photo * Tagebuch des Lebens - ein Tag, ein Foto * Diario de la vida - un dia, un foto * Denník života. Jeden deň, jedna fotografia * Дневник жизни. Один день, одна фотография * Diary ya maisha. Siku moja, moja ya kupiga picha
poniedziałek, 18 kwietnia 2016
18.04.2016
Co za noc, ledwo dojechałem do hotelu, leje się ze mnie. Wstawałem co dwie godziny, bo ten McD mnie wykończył... W czasie śniadania również musiałem, szlag by to trafił. Przyjechała po nas Teresa z córką i zabrali nas do biblioteki, gdzie okazało się, że jest nieco za wcześnie. Nie szkodzi, pogadaliśmy, obejrzeliśmy wystawę prac dzieci i zaczęło się. Oficjalne powitanie trwało cały dzień - w auli biblioteki ze dwie godziny. Wiersze, prezentacje gości, popisy taneczne - w tym piosenka z Moulin Rouge w wykonaniu 12-latek z Włoch - lekka przesada, jak każdy stwierdził. Po uroczystościach ruszyliśmy do ratusza. Tam powitali nas urzędnicy z burmistrzem na czele, przemawiali, dali upominki i lunch w sali posiedzeń. Znowu mnie popędziło, szlag. Na koniec, po krótkim spacerze po starym mieście, zaproszono nas do teatru na najbardziej stresującą część: koncert. Hymn przeszedł, głównie dzięki temu, że mieliśmy go w pliku, nagrany przez nasz chór - wyszło najlepiej. Na koniec wystąpił lokalny chór - naprawdę duże wrażenie. Na koniec dnia zabrano nas na obiad - pizzę dla odmiany. Smecta zaczęła działać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz