* Pamiętnik z życia - jeden dzień, jedno zdjęcie * A diary of a life - one day, one photo * Tagebuch des Lebens - ein Tag, ein Foto * Diario de la vida - un dia, un foto * Denník života. Jeden deň, jedna fotografia * Дневник жизни. Один день, одна фотография * Diary ya maisha. Siku moja, moja ya kupiga picha
niedziela, 26 czerwca 2016
26.06.2016
Upał od rana był srogi - ze 32 stopnie co najmniej, bez wiatru. Podniosło mnie już o 7:30, bo o mało nie utopiłem się w poduszce, tak się ze mnie lało. Gosia zaciągnęła nas na mszę, na szczęście dziecięcą, więc trwała... 15 minut, mistrzostwo. Poszliśmy potem na zakupy i lody do kerfjura i jak wychodziliśmy, zaczęło sie robić burzowo. Ledwo zdążyliśmy, jak lunęło, to u nas burza była średnia, ale w kraju połamane drzewa, latarnie, grad i tysiąc nieszczęść. A mieliśmy iść na roztańczony Żoliborz... Mała ma dalej detoks od tv, więc chodzi i męczy, trzeba się nią zajmować, ale to tym lepiej. Na ME pogromy: Niemcy rozjechali Słowację 3:0, a Belgowie Węgrów 4:0...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz