wtorek, 14 czerwca 2016

14.06.2016

Dzień zaczął się od wściekłej awantury, która nastąpiła tuż po słowach rzuconych ot, tak: 'tata, jesteś głupi!' To, że mała nie zginęła na miejscu, to cud. Kilkukrotne przeprosiny, rozpacz, podlizywanie i umizgi średnio pomogły, ciśnienie mi skoczyło. Tym gorzej, że zaraz po odprowadzeniu młodej poszedłem do lekarza. W sumie koleś twierdzi, że  nie mam nadciśnienia, to musi być coś innego... No to wysłał mnie do neurologa - termin: 20 listopada. Heh, zdążę zejść :P W południe ruszyłem na WAT, ogarnąć izbę pamięci oraz bibliotekę - tu przemiłe panie bardzo mi pomogły, mam masę zdjęć i dykteryjek :) Wróciłem przez biedrę, okazało się, że żona jedzie na Ursynów do endokrynologa i będzie późno... Ok, odebrałem, nakarmiłem, pobawiłem, obejrzałem mecz - po porannej awanturze Kajka jest idealnie grzeczna. I dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz