czwartek, 23 czerwca 2016

23.06.2016

Kajka mi z rana wręczyła radosny talerz z okazji Dnia Ojca :) Ja z kolei poszedłem oddać mocz do analizy, niestety posiew okazał się źle pobrany, szlag by to trafił... Nie zdążę przed wtorkiem z wynikami. Odstawiliśmy się nieco i pojechaliśmy na Elbląską na wręczenie burmistrzowskich gratulacji - było długo i dość nudno, ale przetrwaliśmy. Ciekawe, że prawie tylko nasi mają jakieś konkretne osiągnięcia - reszta w większości prezentowała oszałamiające dokonania: średnia 3,7 albo zwycięzca szkolnego konkursu na kartkę wielkanocną albo jest miła i uczynna... No ludzie. Poszliśmy do Saigonu zjeść obiad, odebraliśmy młodą i pojechałem na zakończenie klas 6 - oczywiście zahaczając o pocztę, bo paka czekała. Zakończenie trwało dwie godziny, robiłem zdjęcia, ale i tak myślałem, że wyjdę z siebie. Szóste klasy obdarowały mnie masą rzeczy - ledwo wróciłem do domu. A jeszcze Dąbrowscy dali mi do podpisania przewodnik :) Dziś znów siedziałem z młodą, tym razem nie dlatego, że "czuję się źle", czy "jestem taka zmęczona", ale z powodu że "dziś jest dzień ojca". Moja żona wymyśla cuda, aby nie siedzieć z młodą przy usypianiu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz