piątek, 24 czerwca 2016

24.06.2016

Mieliśmy się zamienić trasą do przedszkola młodej, ale skończyło się na tym, że miałem iść wcześniej, więc zdążyłem odprowadzić Kajkę, zdążyłem na wpół do, ogarnąłem salę i się zaczęło. Szlag mnie trafił, bo przecież tylko moi mieli trzy tarcze i to wszystko, a u reszty sami wzorowi i paskowi... Wyszedłem na surowego sukinkota, trudno. I tak pożegnanie było miłe, dostałem dużo kwiatów, miło. Upał gniótł do ziemi, ponad 30 stopni, a ja na galowo, masakra. Wróciliśmy, Gosia pojechała do endokrynologa, ja odebrałem Kajkę i wręczyliśmy paniom kwiaty na zakończenie roku szkolnego. Zjedliśmy i poszliśmy na spacer - skończyło się na grze w piłkę na boisku oraz lataniu po górce. Pełnia szczęścia :) Przyszła ledwo żywa babcia, zostawiliśmy więc dziewczyny i uciekliśmy kończyć rok szkolny w knajpie. Było bardzo dużo osób, wyszliśmy o 22:30, przyjemne wyjście. Babcia nie chciała zostawać, pojechała do domu taksą, a my padliśmy.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz