Noc była słaba - co godzina wycie. Takie przez sen, coś się małej śniło, ale wybudzała mnie regularnie. No i siku w międzyczasie. Jako, że miałem jeszcze rano zastępstwo, razem odprowadziliśmy ją do przedszkola i pojechaliśmy do pracy. W zasadzie porządną lekcję zrobiłem tylko na zastępstwie, bo reszta molestowała mnie o coś lekkiego no i się skusiłem. Potem poleciałem na obiad i na zajęcia, myślałem że tam zdechnę, tym bardziej, że Kajtkowi wyraźnie się nie chciało i mordowali mnie Jonatanem. I tylko Kuba i koniec! Ledwo znalazłem plecak w piwnicy (oczywiście w najdalszym kącie, najniżej, jak się da), spakowałem się i chcę paść. Nie chce mi się jechać... Zmęczony jestem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz