niedziela, 11 grudnia 2016

11.12.2016

Młoda była tak rozemocjonowana dzisiejszą imprezą, że wstawaliśmy do niej pięć razy. Pięć! Jak miała parę miesięcy spała spokojniej... W lekkiej nieprzytomności pozbieraliśmy się, w rzęsistym deszczu podjechaliśmy taksą pod salę i zaczęliśmy się rozkładać. Ja skoczyłem po ostatnie zakupy i impreza się zaczęła. Kajka dostała mnóstwo pięknych prezentów, ubawili się przez trzy godziny, a my wróciliśmy z Agnieszką pośród równie obfitego deszczu, bo nie doczekaliśmy się na taksówkę. No i lepiej. Mała zajęła się zabawą nowościami, ja skoczyłem po jakieś jedzenie i ledwo żyjemy przez ten weekend. Masakra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz